« Powrót do serwisu Moja Ostrołęka

Piątek, 29 marca 2024 r., imieniny Wiktoryna, Helmuta, Ostapa

Moja Ostrołęka

Archiwum artykułów

Rzekuń: Apele i listy, ale nikt nie mówi "przepraszam"

Do włodarza gminy Rzekuń Stanisława Godziny oraz rady gminy kierowane są prośby, apele i listy nawołujące do zgody i porozumienia w imię dobra lokalnej społeczności. Strony obwiniają się nawzajem, a ostatecznie najbardziej cierpią mieszkańcy.

W obliczu narastających sporów i kłótni oraz pogłębiających się waśni i zaostrzonych konfliktów, rada gminy, jej przewodniczący, wójt oraz zwykli mieszkańcy wystosowali apele o zaprowadzenie zgody w gminie. Pomimo licznych nawoływań do zmiany trybu pracy oraz ułożenia na nowo relacji w urzędzie gminy, końca konfliktu nie widać.

Stanisław Godzina przedstawił podczas ostatniej sesji pismo, które przekazał na ręce przewodniczącego rady gminy Edwarda Gryczki. W liście wskazuje, że zaobserwowany ostatnio kryzys w samorządzie nie służy "zaspokajaniu zbiorowych potrzeb wspólnoty".

- W działaniach nie widać troski o dobro publiczne, nie widzę też woli współpracy ze strony rady gminy. Od wielu miesięcy zgłaszam gotowość do współpracy z radą, niestety, moje zaproszenia nie trafiają na podatny grunt. Zwracam się z prośbą o zatrzymanie eskalowania konfliktu i na nowo ułożenie pozytywnych i przyjaznych stosunków między organami gminy. Wierzę, że potrafimy wznieść się ponad interes prywatny, urazy osobiste i podjąć owocną współpracę - napisał wójt.

Stanisław Godzina podkreślał także, że zachowania radnych podczas sesji godzą w powagę miejsca jakim jest sala obrad oraz w symbole - krzyż, godło i herb. Wskazał też, że to na przewodniczącym spoczywa obowiązek utrzymania dyscypliny na sali.

- To na panu przewodniczącym spoczywa obowiązek zapewnienia merytorycznego i godnego przebiegu sesji. Wierzę, ze pan potrafi to zrobić i nikt już nie będzie obrażany w czasie obrad, że zostaną przywrócone godność i szacunek miejsca - czytamy w liście.

Na apel włodarza odpowiedział Edward Gryczka, przewodniczący rady gminy Rzekuń, który w ostrych słowach skrytykował postawę wójta. Edward Gryczka, który z końcem sierpnia stracił posadę w Zakładzie Obsługi Gminy w Rzekuniu, zarzucił Stanisławowi Godzinie hipokryzję i podejmowanie nieracjonalnych aktów desperacji w wyniku utraty poparcia w gminie.

- W ciągu ostatnich miesięcy trudno nie zauważyć narastających, nieracjonalnych aktów desperacji, będących wynikiem rozchwiania emocjonalnego, które panu towarzyszą. Źródłem takiego stanu jest zapewne utrata poparcia dla pańskiej osoby jako wójta gminy Rzekuń oraz uszczerbek finansowy jaki temu towarzyszy. Wyrażam zaniepokojenie stanem pańskiego zdrowia i zapewniam ze swojej strony wparcie na tej samej zasadzie, na jakiej pan deklaruje gotowość do współpracy. Obawa moja jest tym większa, że całą energię poświęca pan na deprymowanie radnych w oczach opinii publicznej. Człowiek, który żyje w takim zakłamaniu, nie jest w stanie czuwać nad właściwą realizacją gminnych inwestycji - napisał w odpowiedzi na list wójta przewodniczący rady Edward Gryczka.

Gryczka nie zawahał się też zapytać czy wójt w trosce o dobro gminy rozważa podjęcie suwerennej decyzji o podaniu się do dymisji. Wskazał także, że szykanowanie i obrażanie radnych przez wójta nie jest najlepszym sposobem na szukanie porozumienia. W mocnych słowach napisał, że kreowanie się przez wójta na ofiarę, w sytuacji, gdy jest się sprawcą, można nazwać tylko szczytem hipokryzji, a tworzenie wizerunku "wójta wszechmogącego" nie prowadzi do zgody.

- Frustrację, która w panu narasta, wyładowuje Pan na pracownikach urzędu gminy oraz instytucji podległych bezpośrednio lub za pośrednictwem powołanych przez pana osób. Być może pastwienie się nad ludźmi dodaje panu animuszu, ale pozbawia autorytetu jako przełożonego. Akceptuje pan jedynie całkowitą uległość i posłuszeństwo. Nie zamierzam stać bezczynnie w obliczu pańskich działań i pomówień skierowanych w moja stronę - czytamy w liście Edwarda Gryczki.

W obliczu zarzutów wójta wobec radnych klubu "Porozumienie i szacunek", którzy rzekomo nie chcą z nim współpracować, głos zabrał także radny Bartosz Podolak.

- Wszyscy jesteśmy tu po to, by służyć lokalnej społeczności. Zarówno wójt jak i rada zostali wybrani w demokratycznych wyborach i składali ślubowanie na pierwszej sesji. Istotą demokracji jest rozmowa, czasami dyskusja, niejednokrotnie spór. Nie wolno jednak zapominać o szacunku dla oponenta, aby nie przerodził się w zajadłego wroga. Jeśli powstaje konflikt, to trzeba usiąść do stołu i rozmawiać, a nie tylko apelować o rozmowę i pokój. Te publicznie głoszone apele i wezwania sprawiają wrażenie swoistego teatrum, kierowane są nie tyle do opozycji, co do społeczności lokalnej. Mam wrażenie, że postulaty rady nie są duże, bo my po prostu chcemy i musimy wiedzieć, gdzie na terenie gminy budowane są wodociągi, oświetlenie i inne inwestycje, jakie kwoty są przeznaczane na poszczególne zadania i co dzieje się z nadwyżkami, które pozostają po rozliczeniu inwestycji. Chcemy znać uzasadnienie wprowadzania danego zadania oraz dyskutować nad priorytetami. Takie rzeczy w innych samorządach są naturalne, u nas jest to wiedza tajemna. Jeśli wójt zamierza wprowadzić określone działania, powinien pozyskać sojuszników, przekonać radę do racjonalnych argumentów, a nie dążyć do jej bezwzględnego podporządkowania. Ponadto jako radni nie możemy zgodzić się na działanie nieuwzględniające potrzeb mieszkańców gminy, jak np. drastyczne podwyżki cen wywozu śmieci, jak to proponował dwukrotnie wójt. My jesteśmy tu dla ludzi, dla naszych sąsiadów, mamy im służyć radą, pomocą i chronić przed takimi rozwiązaniami, które są dla nich krzywdzące. Chcemy współpracy z wójtem, ale musi szanować nasze odrębne zdanie i musi szanować to, że bronimy interesów naszych mieszkańców - mówi Bartosz Podolak.

Apel do rady i wójta wystosowali także sołtysi, którzy nawoływali do merytorycznej pracy i zaprowadzenia zgody. Sołtysi apelowali, aby nie doprowadzić do sytuacji podobnej jak przed laty, kiedy niezgoda pomiędzy wójtem a radnymi doprowadziła do całkowitej destrukcji pracy gminy. Lata zgody to widoczny rozwój i rozbudowa gminy, dlatego rada i wójt powinni ze sobą współpracować. Wystąpienia wójta, radnych i sołtysów spuentował także obecny na ostatniej sesji wiceprezes Stowarzyszenia 5 Pułku Ułanów Zasławskich.

- Nie podoba mi się, że się tu kłócicie, ani nie cenię za to wójta, ani radnych. To bardzo brzydko, że obrzucacie się tu błotem. Nie powinno się tego robić publicznie, takie sprawy powinno się załatwiać na komisjach, chociaż i tam powinno dochodzić do dyskusji twórczej, która do czegoś prowadzi. Zapomnijmy o tym wszystkim, nie róbmy sobie na złość, siądźmy przy stole, porozmawiajmy, aby dojść do jakiegoś konsensusu. Mieszkańcy tego chcą, bo w innych gminach śmieją się z naszego zachowania, z przepychanek w gminie. Panowie po prostu nie przystoi - mówił Wojciech Żerański ze Stowarzyszenia 5 Pułku Ułanów Zasławskich.

Wypowiedź wywołała burzę oklasków na sali obrad. Można zatem sądzić, że prywatne przepychanki, waśnie i spory już zmęczyły wszystkich mieszkańców gminy. Czy jednak apele i prośby o zgodę doprowadzą do merytorycznej rozmowy i zakończenia sporu? Pokaże zapewne już kolejna sesja.

Wyświetleń: 8151
 
11:53, 28.09.2016 r.

« Powrót do archiwum

Szukaj w archiwum

Reklama





Najbardziej poczytne