« Powrót do serwisu Moja Ostrołęka

Wtorek, 23 kwietnia 2024 r., imieniny Jerzego, Wojciecha, Adalberta

Moja Ostrołęka

Archiwum artykułów

Nasz czytelnik o reformie edukacji

Nasz czytelnik postanowił podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat wprowadzanej w Polsce reformy edukacji. Leszek Czyż poruszył m.in. temat miejsc pracy dla nauczycieli, problem alienacji w szkołach, programu nauczania i tego, jak będą musieli radzić sobie z nim pedagodzy.

Pełny tekst poniżej.
Oto nadciąga nowe! - chciałoby się zakrzyknąć obserwując arenę życia społecznego w Naszej Rzeczpospolitej. Owo "nowe" pojawia się na wielu płaszczyznach naszego życia, ale największe bodaj kontrowersje wzbudzają zmiany, które mają nadejść w oświacie. To, że w oświacie ma się zadziać coś nowego, nikogo nie powinno specjalnie dziwić, wszak jest to obszar skazany na wręcz permanentne unowocześnianie. Przecież co jak co, ale edukacja i wychowanie muszą nadążać za szybko zmieniającą się rzeczywistością i nie mogą trwać w jakimś archaicznych systemie nie przystającym do obecnych cywilizacyjnych przeobrażeń. Czy jednak tak się dzieje?

Co zmieni nadchodząca reforma? Należałoby zapytać wpierw, a co zmieniła ta z 1999 r.? Przede wszystkim wprowadziła jako nowy twór gimnazja, skracając czas nauki w podstawówkach, szkołach zawodowych i średnich. W jakim celu? Stałem wówczas w 1999 r. ogromnie zadumany i zatroskany powtarzając jak mantrę: W jakim celu? W jakim celu zgromadzono młodzież będącą w tzw. "zielonym wieku", jak to nazwał pewien mój stary nauczyciel, z kilku szkół podstawowych w naszej gminie i wpakowano ją razem do budynku, który trzeba było oczywiście najpierw zbudować. Trzeba też było zakupić kilka autobusów, żeby ową żądną wiedzy młodzież codziennie dowozić. Nie trzeba specjalnej wiedzy pedagogicznej aby przewidzieć, czym może skończyć się połączenie kilku czy kilkunastu grup i grupek obcych sobie nastolatków będących na etapie buntu i negacji, tego co oferują starzy - w jedną dużą grupę. Młodzieńcy wyrwani ze swych lokalnych środowisk bardzo szybko będą chcieli wybadać nowy teren, by stworzyć różne struktury grup nieformalnych. Pojawili się przywódcy, potem ci, którzy jak satelity krążą wokół przywódców, następnie ci aspirujący do grupy, ale ustawieni na dalszych kręgach, no i oczywiście odrzuceni nawet z ostatnich kręgów. Niestety z biegiem lat dowiadywaliśmy się, co jakiś czas o kolejnych tragicznych skutkach alienacji. Niejednokrotnie też było słychać o przenikających w te struktury narkotykach, alkoholu, czy seksie. Oczywiście nie było to wpisane w nowe podstawy programowe, a świetnie realizowało się w wielu gimnazjalnych środowiskach. A nauczyciele? No cóż, jeśli jakieś gimnazjum miało szczęście posiąść jakąś wybitną jednostkę, a najlepiej kilka, to oczywiście młodzież nawet w tak trudnym wieku można zainspirować i zarazić pewnymi wartościami. Można spowodować, że będą czuć potrzebę samorozwoju. Jeśli jednak jakieś gimnazjum takiego szczęścia nie miało, to zastosowano system nadzoru nakazowo - rozliczeniowego, a więc system niemal żywcem wyjęty z XIX - wiecznej szkoły pruskiej. Nie będę się rozwodził nad tym, jakie to przyniosło efekty. Wystarczy zapytać uczniów i byłych uczniów, jaki mają stosunek do nauczycieli.

Wprowadzono więc reformę, trwało wdrażanie zmian, nowe podstawy programowe, a za nimi programy, nowe ramowe plany nauczania, a za nimi szkolne plany, wiele nowych dokumentów, wiele godzin nauczycielskich szkoleń … itp. Kiedy wydawać się zaczęło, że nieco to wszystko okrzepło, nagle słyszymy, że oto będzie nowa reforma. Na czym będzie polegała? Otóż na tym samym co poprzednia, tylko dokładnie w drugą stronę. Gimnazjów już nie będzie, a podstawówki, branżówki i średnie się wydłuży. Podniosło się wielkie larum zatroskanych środowisk o losy tak nieprzemyślanej reformy, bo przecież podstawy programowe nie są przygotowane, a jak się pojawiły, to nie takie jak trzeba, wszystko w powijakach, no i jak tu uczyć? Ja, jako stary belfer, głosu zbytnio nie podnoszę ani w mur mojej świeżej elewacji głową nie walę, bo boję się chociażby, że styropian nie wytrzyma, ale i powodu jakoś nie znajduję. Czekam raczej spokojnie, co przyniosą następne tygodnie.

A tak w ogóle, to i ta reforma w 1999 r. i ta obecna stanowią szereg stricte politycznych działań zamierzonych na zrobienie efekciarskich posunięć sugerujących troskę o przyszłe pokolenia naszych rodaków. Jeżeli będą jakieś z niej korzyści, to tylko i wyłącznie polityczne dla określonych grup politycznych jako kapitał na następne wybory. Jeżeli ktoś jako jedyną wyraża obawę, że szkoły w tym chaosie sobie nie poradzą, to pragnę uspokoić, że aczkolwiek zamieszanie niejakie być może, ale szkoły poradzą sobie. Jestem przekonany, że i z tej zawieruchy jakoś wyjdziemy. Natomiast bardziej niepokoją mnie zapewnienia przedstawicieli kuratorium, a nawet ministerstwa, że nauczyciele gimnazjum nie stracą pracy. W naszym szkolnym systemie funkcjonują szkoły z klasami łączonymi. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wielu naszych notabli na rządowych stołkach zdaje się fakt ten pomijać. Nauczyciele gimnazjów z automatu nie znajdą godzin w podstawówkach. Szybko przybliżę zasadę pracy w oddziale łączonym. Otóż jeśli np. w klasie IV jest 25 godz. i np. w kl. V jest 25 godz., to razem będzie to 50 godzin nauczycielskich, a więc 2,8 nauczycielskiego etatu. Natomiast w łączonym oddziale IV - V po połączeniu tych godzin nauczycielskich będzie ok. 30, a więc niecałe dwa etaty. Szacuje się, że szkół pracujących w systemie klas łączonych jest ok. 23 % w naszym kraju (Na podstawie badań dr hab. prof. Ryszarda Pęczkowskiego w r. szk. 2012/2013 - 23,10 %). Zatem odpowiednia konkluzja, jak sądzę, nasuwa się sama.

Czy zatem potrzebna jest nam reforma oświaty? Oczywiście, że potrzebna, bardzo potrzebna. Jednakże, to co stało się w 1999 r. i to co dzieje się obecnie, nie specjalnie dotyka idei nowoczesnej szkoły. Czy nowoczesna szkoła to taka, gdzie w każdej klasie wiszą tablice interaktywne? Chyba nie. Bardziej raczej chodzi o to jak te cuda techniki są wykorzystywane. Nie chodzi o to aby nowocześniej rozwiązywać przysłowiowe słupki z matematyki, ale raczej o to, by kształcić się w analizowaniu, budowaniu tez, konstruktywnej dyskusji i wyprowadzaniu trafnych wniosków, uczyć kreatywności itp. Sądzę, że doskonałe podwaliny pod nowoczesną, idącą z duchem czasu szkołę stwarzają osiągnięcia neurodydaktyki. Dają szansę uczniom zdolnym, pasjonatom, którzy w dotychczasowym systemie gubią się w natłoku bylejakości i rozmywają się razem z innymi w przeciętność. Dobrym przykładem wydają się być powstające "Budzące się szkoły", w których nie ograniczają uczniów narzucone im cele, lecz stwarza się sytuacje, które wpływają na rozwój tkwiącego w młodym człowieku potencjału.

Najważniejsze jest to, aby nie czekać aż ktoś wręczy nam nauczycielom gotowe instrukcje. Nie czekajmy na skuteczną nowoczesną reformę, bo możemy się jej nie doczekać nigdy - reformujmy się sami, nieustannie, każdego roku, każdego dnia, każdej chwili przeżywanej z dzieckiem. Nauczyciel powinien nieustannie poszukiwać inspiracji także w wynikach nowoczesnych badań naukowych, eksperymentach - adoptując mądrze do swojej szkoły, to co posłuży mu do efektywnego prowadzenia ucznia ku doskonaleniu się, ku odkrywaniu przez siebie nowych możliwości, rozwijaniu zdolności. Ogromne tu też wyzwanie dla uczelni kształcących młodych nauczycieli. Sądzę, że nawet najwymyślniejsze zmiany formalne i strukturalne systemu oświatowego, nie zniewolą w tych narzuconych szablonach, nauczyciela kreatywnego. On odnajdzie się w każdych warunkach i zarażać będzie ową kreatywnością swoich podopiecznych. Czego sobie i wszystkim szkołom z serca życzę.

Leszek Czyż

Wyświetleń: 2189
 
01:19, 26.02.2017 r.

« Powrót do archiwum

Szukaj w archiwum

Reklama





Najbardziej poczytne