« Powrót do serwisu Moja Ostrołęka

Środa, 24 kwietnia 2024 r., imieniny Aleksandra, Horacego, Grzegorza

Moja Ostrołęka

Archiwum artykułów

Gorąca dyskusja o filmie "Pokłosie" (zdjęcia, ponad godzinę wideo)

Po aferze związanej z wycofaniem z repertuaru kina "Jantar" filmu "Pokłosie", która odbiła się szerokim echem w całym kraju, Ostrołęckie Centrum Kultury zdecydowało o jego emisji.
W poniedziałek 21 stycznia film w reżyserii Władysława Pasikowskiego wszedł na ekrany ostrołęckiego kina. Wyświetlony został w ramach Dyskusyjnego Klubu Filmowego "Rejs" dwukrotnie tj. o godz. 17.00 oraz o godz. 19.00. Podczas obu seansów sala była wypełniona po brzegi.

"Hitlerowskie filmy propagandowe przy "Pokłosiu" są jak bajki Disneya"
Dyskusja została zaplanowana po filmie z godziny 19.00. Jednak jeden z zaproszonych gości - historyk dr Leszek Żebrowski, publicysta "Naszego Dziennika" i częsty gość "Radia Maryja" postanowił wiedzieć kilka słów również przed pierwszym seansem. Według niego hitlerowskie filmy propagandowe są przy "Pokłosiu" jak bajki Disneya.

- Ponad 70 lat temu, w 1941 roku, dokładnie wtedy, kiedy miało miejsce wydarzenie w Jedwabnym, Niemcy nakręcili film propagandowy "Powrót do domu". Film pokazuje Polskę sprzed 1939 roku. Małą kresową miejscowość, gdzie miejscowy ciemny polski ludek znęca się w sposób potworny nad mniejszościami narodowymi. Wybucha wojna, Niemcy ich ratują, przywracają ład i porządek. W tym samym czasie, jak Niemcy kręcili filmy propagandowe, takie same filmy kręcili też Sowieci. Też pokazywali biednego chłopa i biednego robotnika ciemiężonego przez polską szlachtę. Taka była wymowa, pokazać Polaków w jak najgorszym świetle. Ale to robili okupanci. Film "Pokłosie" jest w swojej wymowie bardzo brutalny i bardzo wulgarny. W porównaniu z filmami propagandowymi o których mówiłem z okresu wojny, to tamte filmy były jak bajki Disneya, ponieważ były obrzydliwe. Natomiast tu są sceny naprawdę brutalne - powiedział dr Leszek Żebrowski.

"Film nie ma nic wspólnego z realiami"
Poniedziałkowym projekcjom towarzyszyła dyskusja prowadzona przez trzech gości. Tradycyjnie pojawili się: Wojciech Kałużyński - krytyk filmowy i Krzysztof Kornacki - filmoznawca. Dodatkowo zaproszono historyka Leszka Żebrowskiego, badacza polskiego podziemia niepodległościowego w czasach II wojny światowej i okresie powojennym, publicystę m.in. "Naszego Dziennika".

Krzysztof Kornacki już na wstępie przyznał, że Władysław Pasikowski, który słynie ze świetnych filmów gatunkowych, w "Pokłosiu" z większością scen sobie nie poradził.

- Kompletnie nie rozumiem początkowej sceny, gdzie bohater zostawia torbę przy drodze i wchodzi do lasu - mówił Krzysztof Kornacki. - Film jest bardzo uproszczony, perswazyjny, czarno - biały. Jest fikcją filmową.

Następnie filmoznawca zapytał Leszka Żebrowskiego czy z gatunkowego punktu widzenia film jest historyczny.

- W filmie rzeczywistość wojenną, która jest cały czas przypominana, ale nie jest pokazywana - mówi Leszek Żebrowski. Tam nie ma Niemców, nie ma okupacji. Pamiętajmy, że akcja w filmie nie dzieje się po wojnie, ale w XXI wieku. Jest pokazana społeczność, konkretna wieś, która jest zapyziała, obrzydliwa. Ci ludzie nic nie robią, nie pracują. Z historią nie ma zbyt wiele wspólnego.

Rozliczenie z przeszłości nie za sprawą filmu Pasikowskiego, a rządu
Po dyskusji zaproszonych gości naszedł czas na pytania widzów. Jako pierwszy głos zabrał poseł Arkadiusz Czartoryski. Poseł zapytał, czy film nie jest zamierzonym kłamstwem na temat naszej duszy, naszej rzeczywistości dzisiejszej Polski. Poseł odniósł się też do ostatniej sceny filmu - ukrzyżowania na drzwiach.

- Dla mnie w dzisiejszych czasach jest to rzecz absurdalna - przyznał poseł.

Na tym jednak parlamentarzysta nie skończył.

- Mówicie, że wielu Polaków kryło i ratowało Żydów, że była Żegota - mówił poseł Czartoryski. - Tak było. Ale dajcie już spokój z tymi bohaterami Polskimi, że teraz jest czas, abyśmy po raz pierwszy po latach spojrzeli w nasze lustro i rozliczyli się z tego, co Polacy zrobili złego. Spojrzenie w lustro polskie, że byli też tacy Polacy, którzy wydawali Żydów za pieniądze, nastąpiło nie teraz. Nie przez pana Pasikowskiego, bo nic tutaj specjalnego nie zrobił. To zostało zrobione przez rząd polski, w czasie okupacji. Już wówczas wydano rozkazy śmierci.

Jak przyznał Leszek Żebrowski, film Pasikowskiego nie pasuje do sytuacji sprzed lat, które są faktem, a które chciał opisać. Jego zdaniem tych wydarzeń w filmie nie ma.

- Jeśli film nie pasuje do tych sytuacji, a jest to jedyny film tego typu, to powstaje złudne przekonanie, że tak było naprawdę - mówił.

Nie o historię chodzi w tym filmie
W dyskusję włączyło się wiele osób. Jedna z nauczycielek języka polskiego siedząca na sali przyznała, że według niej, nie o historię chodzi w tym filmie. To historia stała się pretekstem do rozmowy o rzeczach ważnych i ponadczasowych - i to jej zdaniem jest wielkim plusem filmu.

- Pierwsza myśl, jaka się pojawia, to moralność, antysemityzm, czy naród katolicki jest tolerancyjny, czy nie - mówiła nauczycielka. - Wydaje mi się, że powinniśmy się zastanowić, co jest przyczyną antysemityzmu polskiego. Jak głęboko zakorzenił się we wszystkich sferach naszego życia.

Z minuty na minutę dyskusja stawała się coraz gorętsza. Głos zabrał mężczyzna, który stwierdził, że w każdym środowisku, w każdej grupie społecznej znajdzie się i prostytutka, i złodziej, i morderca, ale też człowiek dobrego serca.

- Uogólnianie, z którym mamy do czynienia w filmie, pokazanie antysemityzmu, uważam że jest skrajnym, jawnym i chamskim antypolonizmem - mówił mężczyzna.

Historię z życia swojego dziadka opowiedział kolejny mężczyzna.



Zagraniczni mieszkańcy wezmą fikcję za prawdę?
Na pewien istotny aspekt zwróciła uwagę kolejna kobieta siedząca na widowni.

- Gdy byłam jakiś czas temu w Londynie, zapytano mnie, czy to prawda, że my w Polsce nie mamy pralek - powiedziała kobieta. - Podobnie się ma z tym filmem. My wiemy, że większość wydarzeń w nim pokazanych jest fikcją. Ludzie za granicą nie będą tego wiedzieli i wezmą te wydarzenia za prawdziwe. To może mieć straszne skutki dla nad Polaków.

Z myślą tą zgodził się Leszek Żebrowski. Powiedział też, że rozmawiał z osobami mieszkającymi za granicą, które usłyszały o filmie. Tłumaczył, że w Polce nie cieszy się zbyt wielką popularnością.

- Osoby te uświadomiły mnie, że w Niemczech film zostanie zagrany z 10 razy i to na wielką skalę - mówił historyk. - Ludzie wezmą fikcję za prawdę. To, co zobaczą w filmie wystarczy im. Nie dotrą do innych źródeł. Nie poznają prawdziwych wydarzeń.

Gorąca dyskusja trwała dwie godziny. Zdania na temat filmu były podzielone. Jedni uważali, że film powstać powinien, gdyż to skłania do dyskusji o historii, inni, że nie. Inni, że nie w takiej wersji jaka została zaprezentowana. Na ogół były to jednak opinie krytyczne.

Zobacz zdjęcia:
Pokłosie w kinie Jantar (21.01.2013)











Wyświetleń: 4134
 
12:02, 22.01.2013 r.

« Powrót do archiwum

Szukaj w archiwum

Reklama





Najbardziej poczytne