piątek, 26 kwietnia 2024 r., imieniny Marzeny, Klaudiusza, Marceliny

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Chciwy radny

O tym, że chciwość nie popłaca dotkliwie przekonał się radny Ostrołęki Dariusz Bralski, który musi zwrócić Ostrołęckiej Spółdzielni Mieszkaniowej ponad 6 tys. zł za to, że gdy brał udział w sesjach rady miasta, pobierał także wynagrodzenie w pracy, w której nie był.

W Sądzie Rejonowym w Ostrołęce zakończyła się sprawa wytoczona przez Ostrołęcką Spółdzielnię Mieszkaniową Dariuszowi Bralskiemu, miejskiemu radnemu i wieloletniemu pracownikowi OSM. Chodziło o zwrot spółdzielni ponad 6 tys. zł.

Dariusz Bralski od wielu lat pracuje w Ostrołęckiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Równolegle pełni funkcję radnego miasta. Według przepisów, każdy radny biorąc udział w obradach, musi wziąć bezpłatny urlop w pracy. Dieta radnego ma zrekompensować mu utracony zarobek. W innym przypadku, jeśli radny nie weźmie urlopu w związku z uczestnictwem w sesji, otrzyma i pensję i dietę. Okazuje się, że właśnie to było powodem sprawy wytoczonej Bralskiemu przez Ostrołęcką Spółdzielnię Mieszkaniową.

ReklamaNie brał urlopów w pracy na sesje
Zarząd OSM, po wnikliwej analizie dokumentów z okresu, kiedy radny Bralski zajmował fotel wiceprezesa spółdzielni, doszedł do wniosku, że pomimo przebywania na sesjach rady miasta, Bralski pobierał wynagrodzenie tak samo, jakby był w tym czasie w pracy.
Spółdzielnia skrupulatnie wyliczyła ile pieniędzy pobrał w tym czasie z OSM. Rachunek opiewał na ponad 6 tys. 763 zł. O taką właśnie kwotę OSM pozwała radnego. W piątek 6 października br. w Sądzie Rejonowym w Ostrołęce zakończył się proces w tej sprawie. Sąd orzekł na korzyść spółdzielni i uznał, że radny nie mógł pobierać pensji w czasie, kiedy uczestniczył w sesjach. Nakazał Dariuszowi Bralskiemu zwrócić swojemu pracodawcy pieniądze.

- Pełnomocnik powodowej Spółdzielni wskazał, że Dariusza A. Bralskiego z Ostrołęcką Spółdzielnią Mieszkaniową w Ostrołęce, w okresie od dnia 17 października 1979 r. do dnia dzisiejszego łączy stosunek pracy. Nieprzerwanie od roku 2006, pozwany jest radnym Ostrołęki, aktualnie pełni funkcję radnego kadencji 2014-2018. Będąc jednocześnie radnym i pracownikiem Ostrołęckiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Ostrołęce, pozwany brał udział w sesjach Rady Miasta Ostrołęki w okresie od marca 2013 roku do czerwca 2015 roku. Pozwany pobierał wynagrodzenie w Ostrołęckiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Ostrołęce, również za czas, kiedy był obecny na sesji Rady Miasta Ostrołęki, a więc za czas, kiedy nie świadczył pracy na rzecz powodowej Spółdzielni - czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Spółdzielnia argumentowała, że aby radny mógł brać udział w sesjach, musi otrzymać z pracy zwolnienie.

- Radny nie nabywa jednak prawa do wynagrodzenia od pracodawcy, który udzielił mu zwolnienia od pracy na czas niezbędny do wzięcia udziału w posiedzeniach rady, gdyż nie wykonuje on w tym czasie pracy na rzecz pracodawcy. Żaden przepis prawa nie przyznaje pracownikowi prawa do wynagrodzenia za czas niewykonywania pracy, a radnemu z tytułu udziału w pracach organów samorządowych przysługuje dieta. Za czas niewykonywania pracy w spółdzielni, w związku z udziałem w sesjach Rady Miasta Ostrołęki, w okresie marzec 2013 - czerwiec 2015 r., pozwany pobrał łącznie 6.763,61 zł. W przekonaniu powódki, pozwany nie powinien pobrać ww. kwoty, świadczenie to jest pozwanemu nienależne i powinno zostać zwrócone na rzecz pracodawcy - powoda Ostrołęckiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Ostrołęce - czytamy w uzasadnieniu do wyroku.

Bralski tłumaczył się m.in. tym, że miał nienormowany czas pracy. Wielokrotnie wykonywał pracę przez czas dłuższy niż osiem godzin dziennie. Zdarzało się, że przychodził do pracy w soboty i niedziele. Brał udział w posiedzeniach rady nadzorczej oraz wszystkich częściach walnego zgromadzenia, trwających do późnych godzin wieczornych bez dodatkowego wynagrodzenia.

Zdaniem Bralskiego spółdzielnia nie wypłaciła należnego mu z tego tytułu wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych, co traktował - częściowo - jako swój pracowniczy obowiązek wynikający z uczestniczenia w sesjach rady miasta.

- Z zestawienia sporządzonego przez pozwanego (Dariusza Bralskiego - przyp. red.) wynika, że Ostrołęcka Spółdzielnia Mieszkaniowa (przyjmując stawkę godzinową wynagrodzenia pozwanego zgodnie ze wskazaniem powódki) winna jest pozwanemu kwotę przeszło 18 tys. zł z tytułu pracy w godzinach nadliczbowych (których w latach 2013-2015 było ponad 300). Jednakże pozwany cały czas uważał, że cześć tych "nadgodzin" stanowi swoiste rozliczenie jego udziału w posiedzeniach Rady Miasta Ostrołęki i dlatego jest mu wypłacane wynagradzanie w pełnej wysokości - czytamy w uzasadnieniu.

ReklamaBralski zaznaczył ponadto, że ma problemy zdrowotne i środki te wydał na leczenie.

- Dodatkowo pozwany podniósł, iż obowiązek wydania korzyści wygasa, jeżeli ten kto korzyść uzyskał, zużył ją w taki sposób, że nie jest już wzbogacony, chyba że wyzbywając się korzyści powinien był się liczyć z obowiązkiem zwrotu. Pozwany zaś, ma poważne problemy zdrowotne i środki otrzymane w okresie objętym niniejszym pozwem, dawno zostały przeze niego wydane - czytamy w dokumencie.

Pełnomocnik spółdzielni wskazał w piśmie procesowym, iż zarzut ten jest nieskuteczny, gdyż nie może znaleźć zastosowania w stanie faktycznym i prawnym sprawy.

- W ocenie powódki, to sam pozwany swym zachowaniem spowodował, że wynagrodzenie zostało mu wypłacone w okresie objętym żądaniem pozwu, w pełnej wysokości pomimo, że pozwany brał udział w sesjach Rady Miasta Ostrołęki i w tym zakresie, za czas pełnienia funkcji radnego wynagrodzenie od powódki nie było mu należne. Pozwany, jako zastępca prezesa zarządu spółdzielni dokonywał czynności związanych z przyznawaniem wynagrodzeń, dodatków, a także premii. Pozwany miał więc istotny wpływ na zakres przyznawanych świadczeń pracowniczych. Jako zastępca prezesa zarządu wydawał również podlegającym mu pracownikom polecenia służbowe. W takiej sytuacji, niejako sam sobie przyznawał wynagrodzenie w pełnej wysokości pomimo, iż brał udziału w sesjach Rady Miasta Ostrołęki i wiedział, że w tym czasie nie świadczy pracy na rzecz swojego pracodawcy, a za czas udziału w sesjach rady miasta przysługuje mu dieta stanowiąca rekompensatę w zakresie utraconego zarobku i poniesionych kosztów - czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Oprócz zwrotu spółdzielni ponad 6 tys. zł, sąd nałożył też na Dariusza Bralskiego zwrot kosztów zastępstwa prawnego na rzecz Ostrołęckiej Spółdzielni Mieszkaniowej w kwocie 1 tys. 350 zł. Wyrok nie jest jednak prawomocny. Radny wniósł apelację. Sprawa jest na etapie postępowania międzyinstancyjnego.

ReklamaDobra passa Bralskiego w OSM dawno minęła
Radny Dariusz Bralski pracuje w OSM od ponad 35 lat. W spółdzielni zatrudniony był jako konserwator, piastował także stanowisko dozorcy. Gdy został radnym, przekonał do siebie członków spółdzielni i w sierpniu 2012 roku został jej wiceprezesem. Z końcem czerwca 2015 r. w spółdzielni zmienił się zarząd, a na stanowisko prezesa powróciła Janina Zambroń. Jedną z pierwszych decyzji nowego zarządu było odwołanie Dariusza Bralskiego z funkcji wiceprezesa. Konflikt radnego Dariusza Bralskiego ze swoim pracodawcą czyli Ostrołęcką Spółdzielnią Mieszkaniową znany jest szeroko w Ostrołęce. Rada miasta dwukrotnie nie wyraziła zgody na zwolnienie go z pracy: w sierpniu 2015 r. i marcu 2016 r. W związku z tym Bralski, nadal zatrudniony w OSM, ale już jako pracownik fizyczny, cały czas pobiera pensję wiceprezesa. W ubiegłym roku, pełniąc taką funkcję zarobił - jak podał w oświadczeniu majątkowym - ponad 92 tys. zł.

Ostrołęcka Spółdzielnia Mieszkaniowa decyzję rady miasta zaskarżyła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Sprawę wygrała. Radni jednak zdecydowali o odwołaniu się od wyroku WSA i złożeniu skargi kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Przeciwny tej decyzji był jedynie Łukasz Kulik. Do tematu wrócimy.

Więcej na ten temat:
Radny-dozorca nadal z pensją wiceprezesa
Wyświetleń: 15771 komentarze: -
11:52, 22.11.2017r. Drukuj