czwartek, 28 marca 2024 r., imieniny Anieli, Renaty, Kastora

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Jak powstała najstarsza cukiernia w Ostrołęce?

W setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości ratusz publikując "Ostrołękę Samorządową" postanowił sięgnąć do różnych miejsc, ludzi i wydarzeń związanych z Ostrołęką. W kwietniowym wydaniu opisano historię powstania cukierni Leszczyńskich.

Autorką artykułu o cukierni Leszczyńskich w Ostrołęce jest Maria Rochowicz, dyrektor Wydziału Promocji Miasta, Kultury i Sportu Urzędu Miasta Ostrołęki. Poniżej prezentujemy pełną treść opublikowaną w biuletynie informacyjnym "Ostrołęka Samorządowa".

Ostrołęka w 100-lecie - Cukiernia Leszczyńskich

Wacław przybył do Ostrołęki z Sokołowa Podlaskiego. Miał tam piękny dom, cukiernię, restaurację i klub bilardowy. Sprowadził się do Ostrołęki z całym majątkiem i urządzeniami cukierniczymi podobno aż czterema wagonami kolejowymi. Tu się osiedlił otworzył cukiernię. Miał dziesięcioro dzieci.

Reklama- Historia rodziny jest bardzo bogata i ciekawa. Prababka ze strony matki walczyła w oddziałach Emilii Plater w okresie powstania listopadowego 1831 r. Najstarszy syn dziadka, też Wacław, był szafarzem w Belwederze u Piłsudskiego. Wrócił jednak z Warszawy do Ostrołęki. Prowadził tu klub wioślarski i miał pierwszą taksówkę w Ostrołęce marki Ford. Wuj Henryk walczył i zginął w drugim powstaniu śląskim jako harcerz. Jego grób jest w Zawierciu. Siostra ojca, Zofia, założyła cukiernię w Ostrowi Mazowieckiej, która prosperuje do dziś. Jej wnuczka, Anna, zakupiła w roku 1998 pałac w Szczawinie - wspomina rodzinę spadkobierczyni rodu, Zofia Leszczyńska.

Cukiernia Leszczyńskich w 1918 roku była jedyną w mieście polską cukiernią. Były tu też cukiernie żydowskie, ale one miały nieco inny charakter, właściciele byli ze sobą zaprzyjaźnieni. W wojnę Jan Leszczyński, ojciec pani Zofii, ukrywał Żyda, doktora Dreznera, inicjatora wydania Księgi Żydów Ostrołęckich. Kiedy doktor Drezner po latach przyjechał z Izraela do Ostrołęki, pierwsze kroki skierował do pana Jana Leszczyńskiego, który ocalił mu życie. W 1938 r. Jan założył przy ul. Głowackiego drugą cukiernię, oddzielając się od ojca, Wacława.

ReklamaCukiernia Leszczyńskich była znanym i cenionym miejscem. Nie brakowało tu nigdy amatorów smakowitych ciast, a już od maja ustawiały się długie kolejki po lody. Do lat 50. produkowano tu także cukierki - krówki, śliwki w czekoladzie i pyszne landrynki. A był czas, kiedy serwowano także pełne śniadania wiedeńskie. Przed wojną cukiernia była czynna w godzinach od 7 do 23. W pobliżu było kino, więc po drodze do późna w nocy można tam było wstąpić na ciastko czy lody. Mieszkańców przyciągały tu smakowite receptury i rzemieślnicza solidność. Cukiernia przetrwała trudne czasy II wojny światowej, a potem stalinizmu.

- Ojciec był twardym człowiekiem. Od dziecka ciężko pracował u dziadka w cukierni. Opowiadał mi, że jako 10-letni chłopiec przed pójściem do szkoły zawijał 400 sztuk pączków. Mając 29 lat ożenił się i usamodzielnił, otworzył własną cukiernię w obecnej lokalizacji. Podczas wojny, za Niemców, siedział w więzieniu. Podczas okresu stalinowskiego też nie było mu łatwo. Co kilka dni ubecy wpadali na "kontrolę". Zmuszali go, aby zapisał się do spółdzielni, jak reszta rzemieślników, ale nie chciał. Zamknęli więc cukiernię na pół roku. Ale jakoś przetrwał i ten zły czas - wspomina pani Zofia.

W najlepszym okresie w cukierni pracowało nawet 20 osób. Mieli zawsze uczniów, zawód tu zdobyło ponad 100 uczniów. Dziś pani Zofia ma ich tylko dwóch i ubolewa, że młodzi nie garną się do nauki tego zawodu.

ReklamaPo 100 latach, cukiernia nadal działa. Po dziadku i ojcu zostały pani Zofii stare receptury przepisywane do coraz to nowych zeszytów. Zostały też stare urządzenia: maszynka do landrynek, lodówka drewniana na amoniak z 1920 roku czy dzielarka do ciasta z 1918 roku. Wkrótce pewnie trafią do muzeum, jak twierdzi pani Zofia. Ale ciągle, jak za dawnych lat, można tu kupić kruche i drożdżowe ciasteczka, pyszny makowiec, bezy, ptysie, pączki, mazurki czy ciasto francuskie. Jednym z niezwykłych wypieków były sękacze pieczone przez panią Zofię dla papieża Jana Pawła II i zawożone do Rzymu w okresie wielkanocnym.

Dziś z najstarszych, stuletnich receptur nadal pieczone są krajanki z figami, pyszne kruche ciasteczka leńskie, zwane przez klientów "przedwojennymi". Pani Zofia zaprasza do ich degustacji. Planuje też otworzyć kawiarnię.


Kwietniowe wydanie "Ostrołęki Samorządowej" można pobrać ze strony Urzędu Miasta Ostrołęki.
Wyświetleń: 8932 komentarze: -
10:16, 13.05.2018r. Drukuj




Reklama

Ogłoszenia

Forum

Reklama

Ynet.pl
Sklep Enter

Warto odwiedzić

Spotted Ostrołęka Logo infoprasznysz.com