Szpitalny Oddział Ratunkowy w Ostrołęce to zmora wielu pacjentów, ale, jak zauważył jeden z naszych czytelników, to także przestrzeń dyskusji, zwierzeń i obserwacji, w której nawet zawiązują się przyjaźnie. Także widok ludzi z walizkami i kanapkami już tu nikogo nie dziwi.
Czy na ostrołęcki SOR musimy zawsze spoglądać złowrogo, czy jednak można czasami z przymrużeniem oka?
ReklamaPewnie można, ale czy wystarczy nam poczucia humoru, optymizmu i wyrozumiałości, gdy przez kilka godzin czekamy sami, albo z naszymi bliskimi na pomoc lekarską? Czasami, gdy system zawodzi i już nic nie możemy wskórać, ani zmienić, gdy nie mamy na wiele spraw żadnego wpływu, warto uzbroić się w cierpliwość i przyjąć rzeczywistość taką, jaka jest. Można też pójść o krok dalej i w niekomfortowej sytuacji odnaleźć pozytywy.
A jaka jest codzienność ostrołęckiego SOR? Niewesoła niestety. Jedną z wizyt na oddziale ratunkowym opisuje nasza czytelniczka:
Reklama- Chciałabym opisać sytuację na oddziale SOR czyli szpitalnym oddziale ratownictwa, która miała miejsce w jeden z weekendów. Godzina 17.00: trafiamy na SOR, rejestracja, oczekiwanie przed pierwszym gabinetem, gdzie przeprowadzony jest wywiad. Następnie udajemy się do pokoju numer 2. W poczekalni wszystkie krzesła zajęte - przypominały mi się lata z dzieciństwa i podróże pociągiem, a konkretnie dworzec centralny - ludzie z walizkami i kanapkami w ręku. Myślałam sobie - co jest grane? Takiego cyrku dawno moje oczy nie widziały. Mija godzina i nic. Pacjentów przybywa, kogoś z karetki przynieśli, jakaś starsza pani na wózku inwalidzkim pozostawiona pod opieką pacjentów na środku korytarza na około 1,5 godziny. Po siedmiu godzinach pobytu i siedzeniu na dość wygodnych krzesłach zawiązały się nawet przyjaźnie - to jedyny plus i pocieszenie - pisze czytelniczka.
Później, nieco sarkastyczna wesołość, zmienia się w zniecierpliwienie i niezrozumienia dla takiego obrotu sytuacji. Czytelniczka opisuje kolejne osoby, ich problemy oraz potwornie długie oczekiwanie.
- Długo by wymieniać, lista osób które oczekiwały tyle godzin na pomoc i jej nie otrzymały jest długa. Moje pytanie brzmi: czy to jest SOR? - pyta czytelniczka - i apeluje, aby podjęto działania w celu usprawnienia funkcjonowania oddziału ratunkowego w Ostrołęce.
ReklamaCzy uda się to kiedyś osiągnąć? Czas pokaże. Jedno jest pewne, dziś możemy albo głośno protestować i narzekać, albo podejść do sprawy optymistyczniej i umieć w każdej sytuacji doszukać się pozytywów. W tym właśnie miejscu pojawia się drugie oblicze SOR. Oddział ratunkowy staje się bowiem przestrzenią do rozmów, wymiany doświadczeń, obserwacji ludzkich zachowań, to także miejsce spotkań i zawierania nowych znajomości. I nic w tym dziwnego, każdy z pacjentów spędza tam wystarczająco długi okres czasu, aby nawiązać rozmowę, poplotkować, wyżalić się, ponarzekać czy posłać gromy na całą służbę zdrowia. Niektórzy opowiadają swoje historie, choroby, problemy, inni słuchają, doradzają, a nawet służą pomocą w zakresie alternatywnych sposobów leczenia i domowych sposobów uzdrawiania. Obrywa się też niekompetentny lekarzom i personelowi, ale też słychać słowa pochwały i wdzięczności dla niektórych ostrołęckich medyków i pielęgniarek. Tematów jest bez liku.
A przecież szpitalne oddziały ratunkowe powstały, aby ratować w przypadku zagrożenia życia lub poważnego i nagłego pogorszenia stanu zdrowia. Niestety, oddziały są przeciążone, brakuje dofinansowania, a ochrona zdrowia w Polsce poważnie szwankuje. Kogo obarczyć winą za taki stan rzeczy? Wiele można się dowiedzieć, czekając w kolejce na SOR.
Dziękujemy, że postanawiasz zgłosić komentarz do sprawdzenia przez administrację serwisu. Nie prowadzimy stałej moderacji, ale reagujemy na zgłoszenia. Tak jak Ty, nie zgadzamy się na poniżające i obrażające komentarze oraz treści ujawniające dane osobowe, nawołujące do nienawiści lub szerzące nieprawdę.
Wskaż główny powód, dla którego przesyłasz komentarz do sprawdzenia i zatwierdź formularz przyciskiem "Zgłaszam".