sobota, 14 grudnia 2024 r., imieniny Alfreda, Izydora, Alfredy

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Nie taka elektrownia straszna, jak ją malują. Miks ekologiczny

O Elektrowni C nie zamierzałem pisać, bo temat jest "przegrzany", ale szeroko opisywane spotkanie w Urzędzie Miasta Ostrołęki w dniu 23 lipca br. zmieniło trochę ten pogląd. Postanowiłem do tematu podejść trochę inaczej. Oprócz nudnego już chyba dla wszystkich wątku tejże elektrowni poruszyć sprawy jak oceniamy różne przedsięwzięcia i trendy.

Poza tym media i internet to też siewcy fakeinformacji. Ludziom brakuje umiejętności krytycznej analizy wiadomości. Ten kłopot będzie narastał.

Wracając więc do wątków nazywanych popularnie ekologicznymi wybrałem do kompletu naszej ukochanej Elektrowni C jeszcze zgigantyzowania portu w Elblągu, drogi ekspresowej przez Mazury, smogu i ideologii szkodliwości mikroplastiku.

Nie chcę wymieniać osób uczestniczących w spektaklu pod tytułem budowa Elektrowni Ostrołęka C, aby nie było to uznane za lokalną akcję polityczną, ale jedną jednak wymienię. To prof. dr hab. inż. Jan Popczyk, który w ubiegłym roku był w Ostrołęce z ekipą topowych polskich "ekologów".

Może to wybitny polski elektroenergetyk, znawca systemów elektroenergetycznych, ale o innych aspektach ma albo blade pojęcie, albo działa koniunkturalnie lub ideologicznie. Podpadł mi strasznie razem z jakimiś docentami też od pseudonauk. Próbowałem z nimi dyskutować, ale mój tytuł zwykłego magistra w dodatku bez formalnego dodatku inżyniera to niestety "nie była moja półka". Ale będę się upierał przy swoim, że magister interdyscyplinarny znaczy czasami więcej niż wybitny specjalista, który chce działać interdyscyplinarnie.

A czymże podpadł mi wymieniony profesor? Pomysł pokrycia Kurpiowszczyzny setkami biogazowni to czysta utopia. Prezentacje jego doktorów czy docentów na temat przerażających skutków budowy Elektrowni C, w tym ilości zwiększonej ilości zgonów w Polsce to czysty surrealizm, który jednakże dobrze dociera do opinii publicznej. Skrytykowałem poważne autorytety, to muszę dowieść swoich racji. Muszę zrobić to językiem prostym, bo większość z naszego społeczeństwa to tzw. humaniści czyli osoby mające mgliste pojęcie o naukach ścisłych. Od tych biogazowni odstąpię bo to jest zrozumiałe na tzw. chłopski rozum, że to brednie. Wrócę więc do zanieczyszczeń i jak one oddziałują na organizmy żywe.

Po pierwsze: jakie zanieczyszczenia powietrza? Jest ich jakościowo bardzo niewiele. A dlaczego niewiele? Bo proces spalania (utleniania) w blokach energetycznych jest prawie idealny. To znaczy, że przebiega całkowicie i nie ma produktów tzw. niepełnego spalania (sprawa smogu). Jak to jest możliwe? Po prostu węgiel jest mielony bardzo drobno i jest następnie wdmuchiwany do komory spalania i spala się tam w całej objętości. Czyli dostęp tlenu jest tak duży, że każdy atom węgla zostanie bezwzględnie przez ten tlen obezwładniony. To znaczy powstanie dwutlenek węgla. Powstanie też woda, bo węgiel mineralny to nie węgiel pierwiastkowy i trochę wodoru w strukturze minerału też będzie. Produktem spalania jest dwutlenek węgla jako tzw. gaz cieplarniany, a nie zanieczyszczenie.

Są jeszcze trzy inne, każde o innej naturze.

1. Dwutlenek siarki. Powstaje z utleniania siarki organicznej i nieorganicznej zawartej w węglu. Siarka jest składnikiem wszystkich organizmów żywych, dlatego też występuje w węglu, który powstał z pradawnych roślin.

2. Tlenki azotu. One powstają na ogół nie z węgla, tylko z azotu i tlenu z rozgrzanego już powietrza. W normalnych temperaturach taka reakcja nie następuje. I tu paradoks - czym lepsza jest wydajność spalania, tym więcej powstaje tlenków azotu.

3. Pyły. Pyły są, bo węgiel to również przemielona skała niepalna.

No i cóż musimy zrobić z tymi trzema zanieczyszczeniami w elektrowni węglowej? Należy je odseparować ze spalin. Czyli każda duża instalacja na świecie i w Polsce zgodnie z prawem musi posiadać instalacje odsiarczające, odazotywujące i odpylające. Oczywiście nie są tą to procesy doskonałe. Coś zawsze odleci. I teraz dochodzimy do sedna sprawy.

Twardzi ekolodzy twierdzą, że każda ilość jest szkodliwa. A racjonaliści, że to antynauka, ponieważ wszystko zależy od stężeń. Do organizmu docierają cząstki chemiczne w określonych stężeniach. Poziom toksyczności jest dla konkretnych związków bardzo różny. Nic nie prześcignie w toksyczności słynnego rosyjskiego nowiczoka, ale pozostałe związki różnią się toksycznością też setki czy tysiące razy.

Te emitowane przez elektrownie nie są znacząco toksyczne. Przypadek zniknięcia lasów w Górach Izerskich przy nadmiernych stężeniach dwutlenku siarki został opanowany. Lasy odrosły, a kilku elektrowni z trzech krajów opalanych węglem brunatnym wcale nie zlikwidowano. Co zrobiono? Po prostu wybudowano instalacje odsiarczające. Trzeba sobie wyobrazić, że cząsteczka zanieczyszczenia to nie kula karabinowa. Wystarczy, że trafi to zabija. Tu występuje mechanizm podtruwania organizmu przy przekroczeniu pewnego poziomu stężeń. Przy tzw. wysokiej emisji stężenia bardzo się "rozrzedzają" . Do powierzchni ziemi docierają poza tym wiele kilometrów od źródła i są bardzo mocno rozrzedzone.

Elementy pierwiastkowe tych zanieczyszczeń są też jednym z podstawowych elementów budowlanych organizmów żywych. Kto widział organizmy bezsiarkowe? Siarkę organizm żywy musi bez przerwy uzupełniać. Taka siarka z dwutlenku też może być przerabiana w reakcjach. Organizm żywy to przecież niezwykle skomplikowana fabryka chemiczna. Ostatnio miłośnicy szkodliwości niezależnie od stężenia lansują teorię szkodliwości tzw. mikropyłów. Wyciąłem sobie artykuł z "Gazety Wyborczej" z 14 marca 2019 roku z tytułem "Złe powietrze zabija. Bardziej, niż się wydawało". Standardowe zdjęcie z widokiem Elektrowni Bełchatowa. Pochmurne niebo i ciemne smugi spalin. To, że te ciemne smugi w słoneczny dzień są jasne, bo to w 99,99 proc. para wodna to może niewielka grupa osób wie, ale na reszcie robi to przygnębiające wrażenie. Na mnie takie wrażenie zrobiła sama gigantyczna dziura w ziemi (są dwa tarasy widokowe ogólnodostępne od strony Kleszczowa). Byłem tam niedawno przy temperaturze 38 st. C. Widok przerażający, ale warto tam zajrzeć np. jadąc na Śląsk lub do Częstochowy.

Sprostuję też często powielaną informację, że nowa elektrownia obciąży i tak obciążoną rzekę Narew. Otóż nie, bo zainstalowano chłodnię kominową. To w sumie największy gabarytowo obiekt nowej inwestycji, ale obieg wody chłodniczej jest niemal zamknięty. Co z pyłami z odpylania? Nie zdążyłem tego jeszcze zgłębić.

No to zraziłem dotychczasowym tekstem wszystkim znajomych i nieznajomych, którzy uważają, że budowany jest obiekt nadmiernie szkodliwy. Teraz pora, aby narazić się innym, ale do elektrowni wrócę dopiero na koniec - w podsumowaniu. Wstępnie tylko stwierdzę, że inwestycja jest dyskusyjna, ale o jej sensie można rozmawiać.

Polityka na Mierzei

Przejdę teraz do inwestycji, która jest już typowo ideologiczna. Ideologia ta polega na dogmacie, że władza jest nieomylna i każdy kto ma inne zdanie jest wręcz wrogiem Polski. Inwestycja ta jest znana jako tzw. przekop Mierzei Wiślanej. Ten przekop rzeczywiście jest planowany, ale celem właściwym jest ponoć uruchomienie prawdziwego portu w Elblągu. Bo Rosjanie nas blokują i my Im pokażemy.

Sam przekop to zaledwie jakaś cząstka kosztów. Aby jakiekolwiek barki mogły wpłynąć do Elbląga,  sam zalew trzeba pogłębić do min. 5 metrów (średnia naturalna głębokość to ok. dwóch metrów) na długości ok. 15 km. Popłyną więc nim stateczki o zanurzeniu do 4 metrów. Ten tor wodny będzie głównym generatorem kosztów. Ilość materiału dennego w postaci mułów będzie tak duża, że powstanie z niego sztuczna wyspa o powierzchni ok. 2 km kw. Gdyby więc ci straszni Rosjanie nie blokowali cieśniny, to tor musiałby być cztery razy dłuższy. I taki tor będzie przez cały czas zamulany i będzie musiał być na bieżąco odmulany.

Jaka flota będzie go obsługiwać? Statki morskie mają zanurzenie większe niż 10 metrów. Równoległy Kanał Sueski (druga nitka) powstały niedawno ma głębokość nawet powyżej 20 m. Nikt nie buduje jednostek bardzo małych, bo to się po prostu nie opłaca. Jedynie barki rzeczne mają małe zanurzenia. Tak więc, gdy jakieś towary dotrą drogą morską, to po prostu będzie potrzeba je przeładować w Gdańsku lub Gdyni na te stateczki i wysłać do Elbląga. Czyli trzeba i tak zatrudnić te pobliskie porty i takie stateczki wybudować. Specjalnie nie piszę o potencjalnych zagrożeniach ekologicznych, bo sama ekonomia przedsięwzięcia jest tak kuriozalna, że wystarcza. A te zagrożenia polegające na zburzeniu struktury biologicznej całego akwenu są ponoć poważne (jak przemieścić te gigantyczne masy mułu bez zatrucia wód?).

Oceniam to całe przedsięwzięcie jako skrajnie szkodliwą ideologię, która brzmi : "nie będzie Ruski pluł nam w twarz" i co obiecaliśmy to zrobimy, bo to niehonorowo nie postawić na swoim. Ponieważ najbardziej znana postać naszej władzy kilka razy wbijała już swoją łopatkę w Mierzeję i była z tego powodu wyśmiewana, to tym bardziej chęć pobawienia się skutecznie w piaskownicy wzrosła. Ten bezsensowny projekt jest forsowany niezmiernie agresywnie. Fakt wycinki lasu długo przed przetargiem na wykonanie inwestycji w trybie skomasowanego ataku był elementem pokazu siły. Nam nikt nie podskoczy, a jeżeli podskoczy to spacyfikujemy. No i dżentelmen z łopatką został na razie usatysfakcjonowany. Co będzie potem, tego nikt nie wie. Wiemy tylko, że wszelkie głosy przeciw to knowania Sorosa, rowerzystów i zdrajców narodu. A portal Fronda dobrze opisze wszystkie zalety tejże inwestycji.

Szybciej przez Mazury

Na Mazurach ma powstać droga szybkiego ruchu. Obecnie nr 16, docelowo S16. Na razie jestem za i to mimo licznych protestów lokalnych samorządowców i organizacji ekologicznych. A dlaczego? Bo na północy brakuje połączenia równoleżnikowego i według mnie da się zminimalizować koszty środowiskowe. To tak jakby nie budować zakopianki, która też poprzez wielkie estakady psuje krajobraz. Układ wielkich jezior jest taki, że na jakieś jezioro zawsze się trafi. Most nad Tałtami może być po pewnym czasie nawet ciekawym elementem. A po oddaniu Via Baltici skrót dla pojazdów jadących z zachodu Polski właśnie do krajów Pribałtiki byłby sensowny. Po prostu krótsza droga to mniej spalin globalnie w Polsce, a i ruch pojazdów osobowych w dotarciu na Mazury turystów też zdjąłby go z wąskich i krętych dróg, które są właśnie ozdobą Mazur. Lokalne władze często dążą do wycinki drzew przy tych pięknych drogach.

Argument podstawowy broniących Mazury przed S16 jest taki, że zatrzyma się naturalny przepływ wody przez bagniska ciągnące się od jeziora Tałtowisko w kierunku południowym. Spowoduje to ponoć wyschnięcie jeziora Łuknajno (rezerwat), a potem nawet Śniardw. Wydaje mi się, że jest to założenie "dęte" i środki techniczne, aby takiego zagrożenia uniknąć, znajdą się. Wstępnie popieram drogowców. Bałem się tego powiedzieć kolegom wodniakom, bo ich ta wiadomość poruszyła. Trudno być racjonalistą.

Mikroplastik

Mikroplastik to cząstki plastiku o średnicy mniejszej niż 5 mm. Jaki więc mikro, jeżeli skala mikro jest mniejsza od 1 mm. Szkodzi głównie organizmom morskim. I przenosi się wzdłuż łańcucha pokarmowego. Nawet rzeczywiście mikrodrobiny wydzielają się z butelek PET. Rzeczywiście takie duże mikro, to może blokować przewody pokarmowe ryb. I jest to działanie mechaniczne. Natomiast co z prawdziwym mikro. Tworzywa sztuczne mają długi okres degradacji. Nie są więc szkodliwe chemicznie. Tak więc fakt, że jakieś ilości znajdą się w organizmie ludzkim nic nie znaczy. Taki balast w większości przeleci sobie przez układ trawienny, a jeżeli gdzieś się zabłąka to też nic nie zmieni. Do wnętrza komórek poprzez błony komórkowe się nie dostanie. A nawet gdyby to też nic by się nie działo.

Jaki jest wniosek: ideologia bezwzględnej czystości to ideologia wydumana i szkodliwa. Tak świat nigdy nie wyglądał. Teraz tylko metody analityczne na tyle się rozwinęły, że można odkrywać to co zawsze było. Tak więc pozorne czynniki szkodliwe będą zawsze odkrywane, bo tak działa ludzka niewiedza. Wracając do chemii i biochemii trzeba sobie wyobrazić, że szkodliwość danej substancji chemicznej zależy od jej budowy i właściwości (np. rozpuszczalność). Tak więc bar jest metalem ciężkim według teorii jak każdy metal ciężki szkodliwym, ale już siarczan baru był przez lata używany jako wypełnienie przewodu pokarmowego w prześwietleniach, bo charakteryzuje się bardzo niską rozpuszczalnością i jest chemicznie trwały czyli obojętny.

Dobry, zły dwutlenek węgla

Wróćmy więc do elektrowni Ostrołęka C i gazów cieplarnianych (w tym przypadku dwutlenku węgla). Podstawowym problemem jest to, czy ocieplenie klimatu jest spowodowane nadmierną emisją tego z drugiej strony związku życia. A dlaczego związek życia? To już przypomnienie wiedzy ze szkoły podstawowej. Gdyby dwutlenku węgla nie było w powietrzu, to życie by zamarło. Masa roślinna będąca na początku łańcucha pokarmowego powstaje w procesie fotosyntezy czyli absorpcji dwutlenku z powietrza. My też jesteśmy zbudowani głównie ze związków węgla. Te "fabryki przyrodnicze" pracują w cyklu zamkniętym. Organizmy wyższe nie pobierają węgla z atmosfery. Gorzej energetycznie go spalają, aby mieć energię na wszystkie procesy.

Chodzi więc o tę nadwyżkę dwutlenku węgla. I tu racjonalista ma też pewien problem, bo klimat to rzecz wynikająca z tak wielu parametrów, że trudno nawet mając duży zasób wiedzy podstawowej przeprowadzić jakąś własną analizę. Czyli trzeba założyć, że czegoś nie można być pewnym, ale że jest to możliwe i to powinno rozsądnemu człowiekowi wystarczyć, aby pogodzić się z faktem, że trendu walki z globalną katastrofą nie można wyśmiewać i uważać za spisek, tylko przyjąć jako zadanie dla ludzkości najważniejsze. Cóż robią zwolennicy ideologiczni spalania paliw kopalnych? Muszą wszystko zakwestionować i zrzucić winę na międzynarodowy spisek (przewija się i mityczny Soros), który ma osłabić Polskę i Polaków. Dowodem na duże prawdopodobieństwo występowania efektu cieplarnianego będzie krótki tekst "Klimat: takiej zmiany jeszcze nie było".

A dlaczego węgiel mineralny jest tym czynnikiem najgorszym? Energia cieplna przypadająca na jedną cząsteczkę powstałego CO2 jest w tym przypadku spalania węgla mineralnego najmniejsza. Ze spalania jednego atomu węgla z paliw płynnych czy gazowych jest tej energii więcej. Czyli dążąc do zmniejszania emisji nadmiernego CO2 węgiel będzie na cenzurowanym w pierwszej kolejności. Bo, aby dojść do dopuszczalnych stopni redukcji zanieczyszczeń, trzeba od czegoś zacząć. Przyjęto model wymuszający, który w pierwszej kolejności eliminuje węgiel, a dopiero w następnej kolejności inne paliwa kopalne. Jeszcze dla jasności obrazu trzeba wyjaśnić, że przemiana energii chemicznej w prąd to proces dwuetapowy: pierwszy etap to uzyskanie energii cieplnej i kolejny to przemiana tej energii w turbinach na energię elektryczną. I na tym drugim etapie występuje ta bardzo wysoka sprawność, którą chwalą się inwestorzy. Ale ten drugi bardzo sprawny człon może wystąpić również w obiektach opalanych gazem. I wtedy kiedy obydwa człony są większe (iloczyn) to i emisja jednostkowa CO2 na jednostkę energii jest niższa. Czyli węgiel zawsze w tyle.

Ideologia na ustach świata

Wrócę do działań zarówno czynników rządowych jak i lokalnych polityków. Wydarzeniem znaczącym, ale i ośmieszającym Polskę i jej obecnych liderów była organizacja szczytu klimatycznego w Katowicach w grudniu ubiegłego roku. Sama lokalizacja jak i szczegóły organizacyjne szczytu można uznać wręcz za toporną prowokację. Nawet jeżeli chcielibyśmy trochę przedłużyć nasz byt węglowy, to potrzebna jest dyplomacja, a nie prowokacja. Tak więc opowieści o dwustu latach polskiego węgla, współfinansowanie szczytu przez spółki węglowe i różne wystawki prowęglowe uzupełniają tę prowokację. Przysłowiowa walka z wiatrakami jest domeną obecnej władzy. Lobby wiatrakowe we władzy ma nawet portal internetowy stopwiatrakom.eu. Na tym portalu otwarcie pisze się o "religii klimatycznej" i zaprzecza zmianom klimatu. A słynna żarówka, której Unia nie pozwala nam kupować, to już degradacja umysłowa.

Polska jest opisywana na łamach gazet z całego świata. Nawet w krajach egzotycznych. Nazwa Ostrołęka też się pojawia. Niestety chyba nasze miasto zapisze się jako miejsce zjawisk negatywnych. W Polsce to symbol nietolerancji po dziwnym blokowaniu znanego filmu ze względów ideologicznych. Teraz upór w forsowaniu pomysłu z kontynuacją spalania energetycznego paliw stałych to też jakaś ideologia, a dla niektórych może interes.

A jak było na konferencji? Wszystko jest wspaniale i będzie jeszcze lepiej. To właśnie ideologia. Nie będę powtarzał pozytywów, które może i wystąpią, ale też nie są pewne. Czy finansowanie będzie zapewnione? Stwierdzenie, że Grupy Energa i Enea są odpowiedzialne za finansowanie inwestycji i pracują nad strukturą finansowania to jakby nic nie powiedzieć. Generalny wykonawca nie będzie niczego oceniał, bo będzie egzekwował swoje należności bezwzględnie. Środków na taką inwestycję nie można wziąć sobie z budżetu, bo to nie cele socjalne. Na razie są, a co będzie potem to dalej nie wiadomo.

Utrwaliło mi się jeszcze jedno słowo. Słowo "pochłonie". Budowa elektrowni pochłonie tyle i tyle betonu, stali itd. Pochłonąć to może ponoć piekło. Czy inwestycja się spłaci? Tu też wątpliwości. Czy przez 40 lat będzie w Polsce węgiel? Wydobycie spada i będzie spadać. Jest wielki sprzeciw nie tylko w Polsce, ale i w Europie przeciwko forsowaniu tej inwestycji. I nazwa Ostrołęka jest już i będzie znana w Europie jako miejsce panowania ideologii, a nie racjonalności.

Podsumowując mój ekologiczno-nieekologiczny tekst apeluję do środowisk ekologicznych. Nie przesadzajcie z krytyką wszystkiego. Czystego środowiska nigdy nie było. Blokowanie wszystkiego nie jest racjonalne. Na razie jestem za drogą szybkiego ruch S16. Zmienię zdanie, jeżeli argumenty przeciwników będą naprawdę sensowne. Konstytucja mówi o zrównoważonym rozwoju, a więc trzeba wszystko wyważać. W Ostrołęce trzeba powalczyć ze smogiem, a tego na razie nie widzę. O energetyce OZE i atomowej może wkrótce napiszę, ale na razie zbieram materiały.

Pozdrowienia dla wszystkich czytelników działu "Mało obiektywnie".

Stanisław Giżycki

O autorze

Stanisław Giżycki - od wielu lat związany z turystyką i ekologią. Założyciel stowarzyszenia "Ekomena" działającego w Ostrołęce i regionie, przewodnik górski, były pracownik państwowych służb ochrony środowiska, obecnie na emeryturze.

Więcej felietonów w dziale "Mało obiektywnie"

Wyświetleń: 9527 komentarze: -
10:52, 11.08.2019r. Drukuj




Reklama

Ogłoszenia

Forum

Reklama

Ynet.pl
Sklep Enter

Warto odwiedzić

Spotted Ostrołęka Logo infoprasznysz.com