czwartek, 18 kwietnia 2024 r., imieniny Apoloniusza, Bogusławy, Gościsława

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Via Baltica (na razie) w ruinie

Temat dróg dotyczy każdego. W naszym regionie w tym temacie dużo się dzieje, ale wiele informacji to złe wiadomości. Zapraszam na krótki przegląd od autostrad do dróg i ścieżek w okolicach naszej pipidówki.

Mało kto dziś pamięta straszną burzę dotyczącą trasy Via Baltica (S61) w okolicach Augustowa (słynne przejście przez bagna rzeki Rozpudy).  Jednym z efektów tej sytuacji było powstanie działającego do tej pory aktywnie Stowarzyszenia Ekologiczno-Turystycznego "Ekomena". Po burzy, która zmieniła ten fragment drogi S61, rozpoczęły się debaty jak ma przebiegać całość połączenia Warszawy z Budziskiem na granicy z Litwą. Zlecono analizę wielokryterialną znanej firmie zagranicznej i jeden z wariantów miał przebiegać przez Ostrołękę. Jak wiadomo wariant ten nie przeszedł. Analiza wskazała trasę o  innym przebiegu. Pierwszym działaniem praktycznym po zatwierdzeniu ostatecznej trasy było rozebranie wybudowanych już obiektów inżynierskich w pobliżu Augustowa. Przez kilka lat były przestrogą przed wymuszaniem przez lobbystów wariantów nieracjonalnych. Jak zwykle nikt za to nie odpowiedział, ani karnie, ani finansowo, ani politycznie. Odcinek w okolicach Augustowa i Suwałk, czyli połączona obwodnica tych miast, został ostatecznie oddany w tym roku.

ReklamaPrzebieg trasy

Do Ostrowi Mazowieckiej z Warszawy trasa S61 przebiega razem z drogą S8. Rozwiązanie słuszne, bo tańsze. Od tego miejsca tzn. węzła Podborze rozpoczyna się droga niezależna czyli S61. Trochę dziwna nazwa, bo przez Ostrołękę biegnie DK 61. Na Augustów z Warszawy już nie przez Ostrołękę. Zapewne i do Pisza lub Rucianego-Nidy też nie przez Ostrołękę. Czyli będzie inaczej.

Ale kiedy będzie inaczej? Wykonanie w całości Via Baltici zaplanowano na rok 2021. W końcu zimy obecnego roku postanowiłem sprawdzić w terenie czy coś się dzieje. Dojechałem aż do granicy litewskiej i byłem zdumiony. Przy drugich nitkach obwodnic Stawisk i Szczuczyna coś niby było widać (po jednej nitce już wcześniej wybudowano). Była już gotowa obwodnica Suwałk. Ale to ułamek całej trasy. Poza tym żadnej jaskółki rozpoczęcia robót.  Najbardziej zdziwił mnie zupełny bezruch na odcinku ostatnim czyli od Suwałk do granicy z Litwą (cała trasa jest podzielona na ok. 10 odcinków). Przetarg rozstrzygnięty dawno. Według harmonogramu ten odcinek miał być gotowy lipca 2020, a śladu robót nie widać.  I to była zapowiedź późniejszych wydarzeń. Okazało się, że sytuacja była już nabrzmiała i wybuchła na wiosnę. Wykonawcy zagraniczni dwóch odcinków rozstali się z robotą. To, że na pozostałych będą opóźnienia, to w zasadzie już nic nie znaczy. Odcinek ostatni to też już nie takie wielkie zło. Ale odcinek pierwszy został zawalony zupełnie. Wykonawca ostatniego odcinka uzyskał przynajmniej pozwolenie na budowę (słynny ZRID) czyli jest zatwierdzona dokumentacja. Ale dla odcinka pierwszego nie ma nawet dokumentacji. A był to odcinek od drogi S8 do węzła Śniadowo. Nazwa węzła jest myląca, bo zlokalizowany jest w miejscowości Tyszki Nadbory 3 km od Pisk w powiecie ostrołęckim.

Kiedy ten odcinek może wystartować? Jak dobrze pójdzie, to najwcześniej za dwa lata. Czyli realne zakończenie najwcześniej w roku 2023, a zapewne będzie to rok 2025. A na razie nowy przetarg na pierwszy odcinek jeszcze się kisi. Potencjalni oferenci zadają setki pytań i znowu przesunięto termin złożenia ofert.

W sierpniu ruszyła wreszcie budowa w zasadzie pierwszego  odcinka prawdziwej Via Baltici od węzła Śniadowo do węzła Łomża Południe (istnieje od niedawna wprawdzie cały wspólny odcinek z trasą S8). Odbyła się znana scena  czyli rząd mężczyzn wbijał łopaty. Nie przesadzając, kobiety też były. To element tzw. propagandy sukcesu (skąd my to znamy). W piątek widziałem działania budowlane od strony Łomży. Węzeł Łomża Południe leży tuż przy obecnej trasie Łomża - Ostrów Mazowiecka. Zaawansowane są prace na dodatkowych drogach wychodzących z tego węzła (miały być oddane według planu nawet w tym roku).

Prace przy kolejnych dwóch odcinkach wychodzących z węzła Łomża Zachód na wschód i zachód będą mogli obserwować ostrołęczanie jadąc do Białegostoku lub Augustowa przez Łomżę. Na razie nic nie widziałem. A odcinki  te według pierwotnego planu miały być oddane też w roku 2020 (można spojrzeć na załącznik z atlasu samochodowego na lata 2019/2020 ). Sprawdzam na stronach GDDKiA i okazuje się, że jeszcze dla żadnego innego odcinka nie wydano decyzji ZRID. Jeżeli jeszcze w tym roku któraś z nich zostanie wydana, to i tak prace raczej nie rozpoczną się w obecnym sezonie budowy dróg. Czyli wszędzie znaczne obsuwy. Ponoć dla wszystkich odcinków wykonano już pełne dokumentacje i zostały one złożone do jednostek obydwu wojewodów (podlaski i warmińsko-mazurski).

ReklamaVia Baltica (na razie) w ruinie

Via Baltica na razie w ruinie, przynajmniej terminowo. Ale to tylko wniosek cząstkowy. W Polsce z planowej realizacji wypadło wiele odcinków dróg z najwyższej półki. Wymienię tylko dwie. To obwodnica Częstochowy, która jest najbardziej istotnym brakującym odcinkiem autostrady A1 i pierwszy odcinek drogi Warszawa - Kraków na drodze S7.

Tytuł z "Gazety Wyborczej" z 18 września 2019 - "Drogi drożeją w oczach". Do zerwanych przez zagraniczne firmy kontraktów trzeba będzie sporo dopłacić. Mówi o tym przedstawiony w artykule plan budowy dróg w Polsce.

Polskie firmy na ogół nie wycofują się z robót, ale często niestety plajtują. Duże firmy zachodnie są na tyle silne finansowo, że wolą wycofać się z beznadziejnych dla nich kontraktów, niż za dużo dołożyć. Po prostu wykonanie dróg w ostatnich dwóch latach cholernie podrożało. I odczuwamy to wszyscy. Również w Ostrołęce.

Trzeba planować ostrożnie i bez wygłupów. Tylko racjonalne projekty mogą być realizowane. Pieniądze nie są drukowane bez ograniczeń.

Via Baltica zajęła większość opisu najbliższych nam dróg. Na mapce rdzenia dróg w Polsce nie widać starego-nowego pomysłu czyli dużej obwodnicy Warszawy. Był to pomysł pojawiający się od lat. Teraz znowu się pojawił. Pomysł, który ma głęboki sens. Wybudowano w Warszawie najszerszy most w Polsce. Służy on zarówno ruchowi lokalnemu jak i tranzytowemu (drogi S7  i S8). Jest świetnie, ale tylko poza godzinami szczytu. Wtedy i ta wielopasmowa arteria się zapycha. Brakuje jeszcze co prawda dużego fragmentu małej obwodnicy od południa i wschodu, ale to i tak niewiele zmienia. Duża obwodnica jest potrzebna i już. Takie obwodnice mają w zasadzie wszystkie metropolie w Europie. Ale dla Warszawy to znowu etap wstępny. To tzw. studium korytarzowe, czyli najwcześniejszy etap prac projektowych. Według Szymona Piechowiaka z GDDKiA inwestor jest gotowy do ogłoszenia przetargów na dalsze prace przygotowawcze, w tym STEŚ. Terminy ich ogłoszenia będą zależały od decyzji o finansowaniu przedsięwzięcia. Według ostatnich informacji przetarg w trybie zaprojektuj i wybuduj byłby możliwy w roku 2025, a realizacja w latach 2026-2029.  Szacunkowa wartość całej inwestycji to  25,4 mld zł.  

Ponieważ na razie finansowania nie widać,  to bardzo potrzebna inwestycja może znowu być tylko projektem na nieokreśloną przyszłość.

W ogóle, których dróg doczekamy się do roku 2030 trudno przewidzieć. Wysyp dodatkowych pomysłów jest naprawdę imponujący. Przedłużenie drogi S7 w kierunku Zakopanego ma kosztować około miliarda złotych. Koszty 1 km drogi są rekordowe. Finansowanie tzw. adamczykówki tylko ze środków krajowych. Główne korki zaczynały się i tak od Rabki w kierunku Krakowa.

Na razie przedwyborczo wbijane są tylko łopaty, bo opóźnienia w realizacjach nie pozwalają przecinać wstęg. Ostatnio było ponoć sześć takich okazji i wszędzie był minister Adamczyk.

ReklamaOstrołęka na uboczu

Trzeba jeszcze raz powiedzieć, że obecna droga krajowa nr 61 przez cały czas traci na znaczeniu i może nawet w przyszłości na bliskim nam odcinku stracić status drogi krajowej. Do Augustowa z Warszawy wcześniej czy później będzie się jeździć Via Balticą.

Przypomnę historię tej drogi, bo jeżdżę nią już 60 lat i trochę o niej wiem. Pierwszą znaczącą inwestycją był wiadukt w Legionowie. Były plotki, że wymógł budowę jego Józef Cyrankiewicz, bo podobno dojeżdżał swoim mercedesem do kobiety, a szlaban był często zamknięty i to na długie okresy. Następną modernizacją była budowa dwupasmowej ulicy Modlińskiej. W latach 70-tych było to wielkie udogodnienie, ale ruch pojazdów był wtedy wielokrotnie mniejszy niż obecnie. Teraz czerwona fala jest trudna do sprawnego poruszania się. Były jeszcze trzy inwestycje, które miały ogromne znaczenie dla płynności ruchu, tzn. nowy most w Zegrzu, obwodnica Jabłonnej i obwodnica Serocka (ciągłe korki w Serocku na skrzyżowaniu z drogą nr 62 z Nowego Dworu były gehenną). Wszystkie te inwestycje były wykonywane powoli, ale systematycznie. Od czasu wybudowania obwodnicy Serocka coś się zacięło. Budowa obwodnicy Pułtuska przeciąga się niemiłosiernie. Odcinek Legionowo - Zegrze to mikroruchy od lat. Władze i drogowcy nie mają już do  drogi  61  przekonania. Mowa o obwodnicy Ostrołęki to tzw. mataczenie lub kiełbasa wyborcza. Niby obwodnica zwana przez niektórych skrótem dla warszawiaków, która miałaby połączyć drogę 61 z drogą 53 jest więc tylko wydmuszką wyborczą. A sens jej tylko w tym niepełnym wymiarze wątpliwy. Tak więc kolejny przetarg na wstępny projekt trasy znowu nie może się rozstrzygnąć. Znowu są za drogie oferty. A tańszych już nie będzie. Tańszych dróg też już nie będzie. Również obiecywana perspektywa realizacji tego wątpliwego pomysłu to jakieś 8-10 lat (według zapowiedzi). Tak więc może to być kiełbasa na kilka kolejnych kampanii wyborczych.

Nasi dzielni lokalni parlamentarzyści chwytają się przeróżnych pomysłów, aby zaistnieć przed wyborami. Pomysły drogowe to ich istny konik. Uszczęśliwiają nasz region już od wielu lat. Przecież mogli pracować chociażby nad zjednoczeniem wszystkich sił dla zaplanowania jakiś realnych tras i umieszczenia ich w planach zagospodarowania gmin. Ale to wymagałoby współpracy wszystkich sił, a nie ich wiecznej rywalizacji.

Teraz czytam, że podczepili się pod irracjonalny pomysł starosty czyli budowy mostu dla likwidacji promu w Teodorowie. Bo jest taki projekt rządowy. Uzmysłowię tylko potencjalnym czytelnikom, że są w Polsce autentyczne promy drogowe na rzekach. Sam z takich korzystałem. Ta autentyczność  wynika z tego, że dojeżdża się do promu normalną istniejącą drogą, przeprawia się i znowu wjeżdża na istniejącą drogę. Te promy funkcjonowały głównie na węższych fragmentach rzek (górna Wisła, San), ale wyjątkowo zdarzały się też takie rozwiązania na szerszych rzekach. I jak rozumiem ten projekt dotyczy realnych przepraw promowych. Ale od czego jest niezwykła pomysłowość naszych rodaków.

Jest punkt zaczepienia, co prawda wątpliwy, ale jest to uczepmy się go. Prom rolniczy, dróg dojazdowych nie ma, ale będzie hit. Dodatkowo trasa została odsunięta od promu o ok. kilometra, za dopływ Narwi (Rozogę). Rolnicy korzystający z promu już nie skorzystają więc z mostu, bo do swoich łąk  będą mieli bardzo daleko (zapewne kilkanaście kilometrów) . Jest też pytanie czy w złożonych  dokumentach była jakakolwiek zgoda właścicieli promu na jego likwidację. Z tego co wiem to nikt ich o zdanie nie pytał.

Reasumując pachnie mi tu oprócz ewidentnej nieracjonalności samej lokalizacji jeszcze poważnym nadużyciem. Podobno sprawy zatwierdzenia projektu budowy mostu w Teodorowie idą świetnie. Starostę wsparli przecież parlamentarzyści i działacze partii rządzącej, a to gwarantuje sukces.

Ale koniec żartów.  Jeżeli będą wydane jakiekolwiek pieniądze na ten projekt, to trzeba będzie za kilka lat sprawdzić jego efekty. I w przypadku wpadki domagać się od szerokiego grona "winowajców" ich zwrotu. Nawet same projekty będą kosztować niezłe pieniądze. Realizacja fizyczna raczej nie wypali, bo nadmiar projektów z brakiem finansowania w Polsce już opisałem, ale do kosztów projektów dopłacą też gminy i powiat. Bo pieniądze budżetu państwa można przecież roztrwonić.

W przypadku trasy Via Baltika przez bagna Rozpudy zbędne budowle rozebrano i jak to w Polsce nikt za to nie "beknął". Procedury były rażąco naruszane, ale za pomysłem stało lobby międzypartyjne i formalnie odpowiedzialność spadła jak zwykle na cyklistów i innych nienormalnych.

Przebudowę DK 53 planowano już kilkanaście lat temu. W zeszłym roku słyszałem o akcji budowy ścieżki rowerowej wzdłuż tej drogi przez teren trzech gmin. Teraz jest cisza, a rowerowy dojazd jako zdrowy i modny powinien być promowany. Teraz jazda na rowerze do miasta to prawie proszenie się o śmierć.

Na koniec wróćmy do naszej metropolii. Prezydent rządzi już prawie rok. To, że Ostrołęka się dusi komunikacyjnie od dawna wszyscy wiemy. To, że poprzednicy wszystko w zasadzie skopali, to też wiemy. Na marginesie przebudowa mostu powinna być kompleksowa, a nie ograniczająca jego szerokość przez zostawienie starych podpór. Projekt powinien przewidywać wybudowanie węzła drogowego z prawdziwego zdarzenia. Nikt o tym na etapie projektowania nie pomyślał. W końcówce kampanii samorządowej objawiły się estakady, kiedy prace budowlane już się rozpoczęły.

Umowy z wykonawcami podpisane, roboty w toku. Przecież taki węzeł to inwestycja stosunkowo krótka i lokalizacyjnie w miarę prosta i najtańsza z wszystkich możliwych. Oczywiście stacja benzynowa i McDonald's nie powinny tam stać. Ale lobby, aby tam powstały te obiekty, było bardzo silne. Wiem o tym dobrze, bo z grupą założycieli Ekomeny podjęliśmy wtedy nierówną walkę. Walkę niestety przegraną.

No i co miał zrobić nowy włodarz? Umowy z wykonawcami podpisane, roboty w toku. Ale terenu trochę jeszcze jest. I coś robić trzeba. Jeżeli nie tu, to gdzie i kiedy? Prezydent powinien mieć jakiś plan po roku zarządzania miastem.

Roboty drogowe w samym mieście są też katastrofą. Widać, że firma, która budowała w zasadzie wszystkie drogi w mieście, dostała zadyszki. Można nawet zrozumieć częściowo ich sytuację. Nabrali robót, a tu krach na rynku cen i pracy. I też nowy prezydent musiał mieć ciężką dolę jak wszystko rozgrywać.

Kolejne pytanie to trasy rowerowe w mieście. Przy ulicy Goworowskiej wycięto w zeszłym roku drzewa w związku z projektem trasy pieszo-rowerowej. Przed wyborami przetargu jednak nie ogłoszono. Teraz w jednym z miejsc przed Rondem Profesora Radomskiego leży tylko olbrzymia sterta gruzu. Dlaczego tam leży, to trudno rozstrzygnąć.

Jakie są więc plany ścieżek rowerowych w mieście? Czy są jakieś plany w ogóle?

Drogi w Polsce się poprawiły przez ostatnie 10 lat. Do Warszawy już można dojechać szybko jadąc przez Goworowo  i Ostrów Mazowiecką. Skrót przez Wyszków jest niepotrzebny, ale obwodnice Borawego i  Goworowa by się przydały. Jeszcze parę minut można by urwać. W dobrych godzinach można w dwie godziny być już daleko za Warszawą. Do Wrocławia niewiele ponad cztery godziny. Do Poznania trzy i pół. Niedługo będziemy też szybko w Lublinie, a za kilka lat w Rzeszowie.

Tylko nasz rejon jak zwykle zapóźniony. Taka czarna dziura na mapie Polski.

Stanisław Giżycki

O autorze

Stanisław Giżycki - od wielu lat związany z turystyką i ekologią. Założyciel stowarzyszenia "Ekomena" działającego w Ostrołęce i regionie, przewodnik górski, były pracownik państwowych służb ochrony środowiska, obecnie na emeryturze.

Więcej felietonów w dziale "Mało obiektywnie"

Wyświetleń: 15227 komentarze: -
22:01, 22.09.2019r. Drukuj