piątek, 29 marca 2024 r., imieniny Wiktoryna, Helmuta, Ostapa

Reklama   |   Kontakt

Kandydaci do samorządu

Aktualności

Forsowanie Narwi przez armię niemiecką w Kamiance w lipcu 1915 r. (zdjęcia)

Przemęczone do granic oddziały pragnęły tylko dwóch rzeczy: otrzymania amunicji i żywności. Żelazne porcje rezerwowe dawno już były spożyte, a trzy dni przeżyto bez ciepłej strawy. Dziwnym zrządzeniem losu, to właśnie przeprawy pod Ostrołęką zatrzymały armię generała Gallwitza.

Dziś przytoczę wydarzenia z lata 1915 r., kiedy to wojska niemieckie przedzierały się przez rzekę Narew w pobliżu Kamianki. Tekst pochodzi z "Przeglądu Wojskowo-Technicznego" wydanego w 1935 roku, a jego autorem jest mjr Jan Guderski, stąd w treści znajduje się wiele wyrazów, których nie używamy współcześnie. Tekst jest jednak zrozumiały, a dokonano w nim niewielu zmian i poprawek dla łatwiejszego przyswojenia tych ciekawych treści.

Na wstępie proszę o zapoznanie się z krótkim komunikatem poniżej. Treść przebiegu wydarzeń koło Kamianki znajduje się niżej.

ReklamaSłowem wstępu

Żołnierze, którzy oddali swe życie w krwawych walkach o przyczółek pod Kamionką (obecnie Kamianka na terenie gm. Rzekuń), a których szczątki zostały odnalezione, spoczywają w większościowi na dwóch cmentarzach.

Poległych na północnym brzegu pochowano na cmentarzu wojennym w Żeraniu Dużym (gm. Olszewo-Borki). Cmentarz ten długo był zapomniany, jednak dzięki współpracy z Ośrodkiem Badań Europy Środkowo-Wschodniej udało się założyć dla niego kartę zabytku i włączyć do wojewódzkiej ewidencji zabytków nieruchomych.

Szczątki poległych znalezione na południowym brzegu rzeki Narew w większości spoczęły na znanym cmentarzu wojennym w Kamiance. Cmentarz ten zajmuje powierzchnię prawie dwóch hektarów. Według przedwojennych wspomnień, był to jeden z największych i najładniej urządzonych cmentarz w regionie.

Kilka lat temu na cmentarzu, przy dawnym wejściu na nekropolię, oczyszczono skrawek terenu, ogrodzono ten fragment, postawiono krzyż i tablicę pamiątkową. Na uroczystość zaproszono delację z Meppen, miasta partnerskiego Ostrołęki.

Większość rannych z walkach musiała trafić do szpitali polowych w Ostrołęce, gdzie ci żołnierze, których nie dało się uratować, spoczęli na cmentarzach wojennych przy ul. Padlewskiego i przy ul. Kurpiowskiej (ten cmentarz wojenny wchłonięty został przez cmentarz parafialny).

Pytanie do czytelników "Mojej Ostrołęki"

Poszukuję drugiego cmentarza wojennego w Kamiance. Według archiwalnej dokumentacji na terenie sołectwa Kamianka powstały dwa cmentarze wojenne opisane jako: leśny cmentarz wojenny i polny cmentarz wojenny. Znam dwa cmentarze znajdujące się obok kościoła w Kamiance czyli starszy cmentarz wiejski na stokach wzgórza kościoła i nowy ogrodzony wiejski cmentarz przy drodze do kościoła. Jednak z dużym prawdopodobieństwem poszukiwany cmentarz nie jest żadnych z nich.

Jeżeli ktoś z czytelników zna położenie drugiego cmentarza wojennego w Kamiance, proszę o kontakt lub podanie lokalizacji (opisu) w komentarzach. Pisać można bezpośrednio do redakcji lub do mnie poprzez Facebooka lub e-mailem na adres: .

Poszukuję także lokalizacji zapomnianych cmentarzy wojennych we wsiach Ławy i Rozwory na terenie gminy Rzekuń.

ReklamaPrzeprawa I korpusu pod Kamionką

Korpus I walczący początkowo w składzie 83, 2 i 37 dywizji piechoty doszedł do Narwi 19 lipca i osiągnął brzeg zachodni pomiędzy ujściem Rohozy a rzeką Ruż. Na drugim brzegu rzeki rozbudowaną pozycję obronną obsadził IV korpus syberyjski złożony z doborowych pułków, którego nie zniechęciły dotychczasowe niepowodzenia.

Brzeg obsadzony przez Rosjan, dzięki swym zalesieniom, dawał doskonałą osłonę dla uszykowania obronnego. Brzeg zachodni stanowił tu płaską równinę, pozwalającą na daleki wgląd od strony nieprzyjaciela. W nocy z 20 na 21 lipca 1915 r. Rosjanie opuszczają małe przedmoście pod Ostrołęką, które osłaniało most połowy, wybudowany poniżej szosy (most szosowy został zniszczony w dniu 19 lipca 1915 r. i leżał poza przedmościem). Dziwnym zrządzeniem losu, to właśnie przeprawy pod Ostrołęką zatrzymały armię generała Gallwitza. W tym samym czasie w górze rzeki Rosjanie wycofali się nad Narew przed frontem 8 armii niemieckiej. Pozornie położenie Niemców było w tym dniu bardzo korzystne. Oddanie bez walki przedmościa pod Ostrołęką okazało się dla Niemców dużym zaskoczeniem, gdyż nie zorganizowali oni nawet pościgu. Rosjanie mogli spokojnie obsadzić umocnienia brzegu wschodniego.

Wojska obrony pełniły teraz czujnie swą służbę bojową. Dobrze rozmieszczone środki ogniowe ostrzeliwały czołowo i flankowo dolinę. Nocą znów świeciły reflektory, wykrywając patrole wysyłane na rozpoznanie nurtu lub wyszukanie brodów. Dzięki czujności Rosjan każda próba rozpoznania miejsca dogodnej przeprawy kończyła się niepowodzeniem. Pomimo to obrońcy nieustannie rozbudowywali swoje umocnienia.

Dowódca I korpusu gen. Eben był zaskoczony problemami, które pojawiły się przy wykonaniu rozpoznania, widząc czujność obrony, zdecydował o zorganizowaniu tylko jednej przeprawy na całym odcinku. Skoncentrował tam maksimum sił, środków technicznych, artylerii i doborowej piechoty. Organizacja takiego forsowania wymagała jednak dłuższych przygotowań zwłaszcza, że dotychczas ani jeden patrol saperów, piechoty lub kawalerii nie był w stanie rozpoznać i przekroczyć rzeki, pomimo że wypady rozpoznawcze były osłaniane silnymi napadami ogniowymi z dział i miotaczy.

Tymczasem każdy dzień opóźnienia pociągał katastrofalne skutki dla całej zamierzonej operacji dwunastej armii. Dowódca korpusu musiał szybko podejmować decyzje. 23 lipca 1915 r. wieczorem 83 dywizja piechoty stała na prawym skrzydle korpusu pomiędzy Zieluniem (obecny Sieluń) a Kołakami. 2 dywizjon piechoty zajmował odcinek na północ od niej, aż do rzeki Omulewa (Omulwi). Lewe skrzydło stanowiła 37 dywizja piechoty rozmieszczona pomiędzy rzekami Omulewem a Rohozą. Po ogólnikowym rozpoznaniu dowódca korpusu zdecydował o sforsowaniu Narwi na odcinku pomiędzy Kamionką a Korczakami i rozpoczęciu działań w godzinach porannych 24 lipca 1915 r.

W pierwszym rzucie szła 2 dywizja piechoty. Dalsze dwie dywizje (37 i 83) miały stanąć poza nią jako odwody i dalsze rzuty. Obie dywizje miały wykonać demonstracyjne przeprawy na swych odcinkach. Jedna pod Modzelami, druga koło Ostrołęki. Bród pod Kamionką, którym miała się przeprawić 2 dywizja nie był jednak dogodny. Woda w najgłębszym miejscu sięgała strzelcom po szyję lub ramiona. Szerokość rzeki w tym miejscu wynosiła 60 do 90 metrów. W dodatku nurt przechodził pod brzegiem rosyjskim i był dokładnie ostrzeliwany. Rozpoznania brodów dokonano pobieżnie. Najdogodniejsze szlaki dla ruchu piechoty nie zostały wybrane. Brzeg zachodni był tu zupełnie otwarty aż do szosy. Na wschodnim las nadbrzeżny (starodrzew sosnowy lub grubsza drągowina) sięgał prawie do samej rzeki. Wąska polana, zasłonięta od czoła, umożliwiała artylerii z pod Korczak ostrzeliwanie kilometrowego odcinka rzeki ogniem flankowym. Same działa pozostawały w ukryciu w tradytorach fortecznych. Dowództwo niemieckie przewidywało tutaj z góry ciężkie walki. Sądzono jednak, że lepiej wyszkolony i lepiej zdyscyplinowany żołnierz wschodnio-pruski da sobie radę i zwycięży. Brano też pod uwagę trudności w okopywaniu się podczas walk na brzegu przeciwnym ze względu na lesisty teren i korzenie. Pierwszym zadaniem dla forsujących było zdobycie przedmościa o zarysie: wzgórze 92, droga z Kamionki do Korczaków i z powrotem do rzeki na wschód od Nożewa (szkic).

23 lipca 1915 r. godzinie 12.30 dowódca dywizji wydaje rozkaz do forsowania oraz rozkaz specjalny:

Pozdrawiam moje pułki piechoty przed bitwą! Niech dzień 24 lipca przyniesie wam nowe wawrzyny. Naprzód z Bogiem. Wasz dowódca dywizji v. Falk.

Wsparcie ogniowe stanowiły tu 24 baterie, zgromadzone z całego korpusu, które w miarę nadciągania nieprzyjaciela wykonywały odpowiednie wstrzeliwania. Piechota miała przyszykować się do przepraw przed wschodem słońca 24 lipca. Oddziały stanęły w pogotowiu. Do wysiłku głównego wyznaczono 6 batalionów (w tym oddziały z trzech pułków; batalion 33 oznaczony na szkicu H/33, był skombinowany doraźnie i oddany pod dowództwo kpt. Hartmanna). Dwa bataliony zostały wyznaczone do forsowania pomocniczego pod Kordowem. W drugim rzucie do wykorzystania spodziewanego wyłomu szykowała się jedna brygada z 83 dywizji piechoty oraz 5 batalionów z 37 dywizji.

ReklamaDzień 24 lipca 1915 r.

Parę minut po północy z 23 na 24 lipca oddziały forsujące przybyły nad rzekę i stanęły w ciszy zaledwo o 100 metrów od nieprzyjacielskich placówek.

Wschodniopruscy grenadierzy już często, a zawsze zwycięsko szturmowali rosyjskie przeszkody drutowe, tutaj jednak groziła im nieznana woda, którą ani artyleria, ani saperzy nie mogli zniszczyć - dobitnie charakteryzuje wartość obronną rzeki autor niemiecki.

Godzina przeprawy nie była z góry ustalona. Oddziały czołowe miały same zdecydować, kiedy nastąpi odpowiedzi moment. O godzinie 2.40 rozpoczyna się przygotowanie artyleryjskie. Pociski padają gęsto na las. W 30-metrowym pasie zieleń lasu zupełnie znika, igliwie żółknie, drzewa nawet 30-centymetrowe są połamane. Około godziny 3.30 znienacka rusza do szturmu II 44 p.p. Rozlega się głośne hurra, głosy trąbek i bębnów, a wkrótce potem gęsty ogień karabinowy i karabinów maszynowych. Batalion przekroczył Narew i chwycił brzeg przeciwny. Szybko, bez specjalnych rozkazów, przeszły do szturmu sąsiednie oddziały, rozszerzając wyłom i przekraczając rzekę na wprost w miejscach, gdzie dochodzą do brzegu. Każda minuta ma nieocenioną wartość. Wszelkie dowodzenie i kierownictwo na rzece, nawet małymi oddziałami jest niemożliwe, wymyka się z rąk dowódców. Jednak żelazna dyscyplina robi swoje, każdy żołnierz rwie się do przodu, oficerowie w pierwszych szeregach. Ogień rosyjski zadaje wciąż poważne straty, w dodatku ciężej ranni toną bez ratunku w nurtach Narwi.

Poniżej początkowej przeprawy przekracza rzekę III/44 p. p, dwie kompanie 4 p. p. (1 i 2) oraz III/4 p. p. zbliżają się teraz do rzeki. Rozkazem dowódców zostają jednak wstrzymane, gdyż ofiar jest już zbyt wiele. Rosyjskie karabiny maszynowe skutecznie strzelają z góry rzeki. Odwód dywizji II/4 p. p. rozmieszczony w Dobrołęce i Mackach z własnej inicjatywy zdąża teraz do rzeki. Ogień artylerii rosyjskiej zmusza go do szerokiego rozczłonkowania. Chęć wzięcia udziału w zwycięstwie doprowadza go do samego brzegu, jednak nie jest już w stanie się posunąć.

O godzinie 4.15 został zaalarmowany baon Hartmann z 33 p. p., który w godzinach przedpołudniowych zostaje skierowany do rzeki przez Macki. 2. i 12. kompanjom udaje się przeniknąć przez rzekę w miejscu, w którem przeszedł III./44. p.p.; trzecia kompanja tego baonu (5-ta) zostaje zatrzymana i ma przekroczyć Narew dopiero w ciągu nocy po kładce, którą mają zbudować saperzy; z tej kładki ma też skorzystać II./44. p. p. oraz pozostałe jeszcze oddziały 44. p. p. Kompanja ta nie doczeka się jednak kładki i przejdzie na drugi brzeg w godzinach wieczornych przez bród. Na południowem skrzydle od Macek aż po Kołaki pełnił służbę osłony Narwi III./33. p. p. Jego najbardziej na północ wysunięta kompanja (9-ta) przyłączyła się teraz do przeprawy III./44. p. p. W rezultacie o godz. 9.00 na wschodnim brzegu znalazły się siły następujące (wymienione od prawego skrzydła): 2., 9. i 12. kompanje 33. p. p. (kompanje z dwóch rożnych baonow), III./44. p. p. II./44. p. p. 3. i 4. kompanje 4. p. p. Bezpośrednio nad rzeką stały o tej porze: 5. kompanja 33. p. p. 1. i 2. kompanje 4. p. p. oraz cały II. i III. baony 4. p.p.

ReklamaOddziały te rwały się całą siłą naprzód, by pomóc kolegom ciężko walczącym na wschodnim brzegu, jednak wejście do Narwi równało się obecnie wprost samobójstwu; musiano więc oczekiwać zmroku; tymczasem ze wschodu dochodziły coraz to gorętsze odgłosy bitwy. Rosjanie podciągnęli odwody i wytężają teraz całą energję, by zepchnąć oddziały niemieckie spowrotem do rzeki. Trzymają oni rzekę i dolinę pod potężnym ogniem artylerji, każdy żywy cel na wodzie wywołuje pozatem gwałtowny ogień piechoty. Granaty bijące w wodę wyrzucają wysokie fontanny, wybuchy ich pogłębiają nurt i zwiększają niebezpieczeństwo zatonięcia. Podciągnięto pontony, ale zostały one natychmiast rozstrzelane. Oddziały, które już przebrodziły rzekę, znalazły się w położeniu wprost rozpaczliwem (bitterersten Stand), ponosząc dotkliwe straty od ognia oraz przeciwuderzeń.

Starano się tu za wszelką cenę okopać się, jednak praca nad umocnieniami była ciężką i żmudną, nie tylko wskutek ciągłej walki, ale również spowodu właściwości gruntu, przerośniętego korzeniami. Do wieczora dnia 24. odparto dwanaście przeciwnatarć rosyjskich; prowadzili je Rosjanie nie tylko od frontu, ale i od lewego skrzydła, starając się odciąć Niemców od rzeki. Uporczywe walki, prowadzone na białą broń i granaty ręczne, doprowadziły do zupełnego pomieszania przeprawionych oddziałów, jednak pewien niewielki pas terenu na brzegu wschodnim został do wieczora utrzymany.

Zmrok nie przyniósł tu wypoczynku, ogień w dalszym ciągu uniemożliwiał komunikację pomiędzy obu brzegami, amunicja była na ukończeniu, o ewakuacji rannych nie było mowy, a porcje rezerwowe spożywano na zimno, zagryzając zamokłym chlebem. Jednak pomimo tych wysiłków uzyskane przedmoście posiadało zaledwie 1 km frontu, a głębokość jego wynosiła 300 (wyraźnie trzysta!) metrów. Demonstracje, wykonane na innych odcinkach, nie miały również w tym dniu powodzenia, nie zmyliły one na ogół przeciwnika, który nie dał się sprowokować. Najlepiej udało się jeszcze 88. d. p., która pod Modzelami o godz. 14.00 chciała przeprawić dwa pułki (329. i 390). Celny ogień rosyjskiej artylerji spod Kruszewa przekonał jednak wkrótce dowódcę dywizji, że nie będzie on mógł tutaj przerzucić większych sił; tylko jednej kompanji 330. p. p. udało się przez zaskoczenie jeszcze w godzinach przedpołudniowych przeniknąć na wschodni brzeg i uchwycić tam skrawek terenu. 37 d. p. przykuła co prawda do siebie część sił przeciwnika, pokazując mu duże przygotowania do forsowania w rejonie Ostrołęki przez gorączkową budowę tratew i kładek oraz spławiania łódek w dół rz. Omulewa, jednak Narew i tutaj również nie została przekroczona.

Tak samo nie miały powodzenia próby forsowania pod Kordowem, wykonane przez I. i II./33. p. p. Warto teraz zobrazować sobie, jaki oddźwięk znalazła ta akcja z dnia 24 lipca w dowództwie armji. Generał Gallwitz tak o tem pisze w swych pamiętnikach:

I. korpus przeprawił pod Kamionką, w miejscu uznanem za dogodne, 4 bataljony 2-ej d. p. Nie poszły one jednak naprzód, a zaległy na małem przedmościu. Nieprzyjaciel zablokował te bataljony, utrzymując przed niemi swą odrutowaną pozycję, rozbudowaną w lesie. 83. d. p. przeprawiła pewne swoje oddziały koło Modzeli (Modzel), ale jej położenie w tem miejscu jest jeszcze ciężkie. W ciągu dnia 24 lipca przygotowali Rosjanie szereg przeciwnatarć na oddziały I. Korpusu, którego położenie jest bardzo groźne. Ja porozumiałem się z gen. Ebenem (d-cą I. korpusu), czy będzie on nadal trzymał się na osiągniętych pozycjach, czy też przerzuci forsowanie dalej pod Ostrołękę, wracając do swych pierwotnych zamiarów. Dowódca korpusu odpowiedział, że warunki pod Ostrołęką również uległy pogorszeniu, a przerzucenie tam forsowania mogłoby być dopiero uskutecznione na dzień 27 lipca, czyli już za późno, a więc korpus pozostanie na miejscu. Generał Eben wierzył, że uda mu się w dniu następnym przełamać opór rosyjski, wykorzystując w tym celu dobre przygotowanie artyleryjskie, zwłaszcza na skrzydła oddziałów, blokujących przedmoście.

Dzień 25 lipca 1915 r.

Pionierom udaje się na godzinę drugą wysunąć na rzekę na wpół gotową kładkę. II./4. p. p. ma przejść po niej nim rozednieje. Kładka nie dochodzi do przeciwnego brzegu, trzeba z niej zeskakiwać i brnąć kawałek przez wodę. W ten sposób szybko przechodzą jeden oficer i 70 szeregowych, przeciwnik ich nie spostrzegł. Lecz naraz kładka się załamuje. Ruch ku przodowi był zbyt gwałtowny, to też przeciążona kładka uległa uszkodzeniu. Jednocześnie zamieszanie, które tam powstaje, zwraca uwagę obrońców i wywołuje gwałtowny ogień karabinów maszynowych. W rezultacie tej akcji udaje się jednak w tem miejscu przeprawić na drugi brzeg gros dwóch kompanij 4-go p. p. Jeszcze o godz. 22.00 dnia 24 lipca ściągnięto na odcinek 2. d. p., dla odtworzenia odwodów dywizyjnych, II./147. p. p. z 37. d. p. Został on skierowany wraz z saperami na prawe skrzydło przedmościa i miał tam być przeprawiony pontonami w celu zluzowania na brzegu wschodnim śmiertelnie znużonych oddziałów 33. p. p.

Podoficer saperów, który maszerował na czele baonu jako przewodnik do miejsca przeprawy, wkrótce ginie, trafiony w czoło. Bataljon pozostaje bez przewodnika i błąka się po nocy i we mgle poprzez las żerański. Wreszcie dochodzi on do przeprawy, która zostaje uruchomioną, pomimo że część pontonów została podziurawiona, a ogień wyrywa coraz to nowe ofiary. Rosjanie nie mają tu reflektorowa, wykorzystują natomiast szeroko rakiety.

ReklamaSkoro tylko bataljon zdążył się przeprawić, następuje gwałtowne przeciwuderzenie rosyjskie. Teraz znów niemieckie rakiety wykrywają nacierających. Niemcy dopuszczają Rosjan na kilkanaście metrów, otwierają wówczas morderczy ogień, w którym przeciwuderzenie się załamuje; zdobyte przedmoście udało się w tem miejscu nawet cokolwiek rozszerzyć. Około północy przechodzi też na drugi brzeg brodem jeden bataljon z 151. p. p. z 37-ej d. p. Znów następują nowe przeciwnatarcia, które jednak wszystkie są odparte.

O świcie dnia 25 lipca stoi więc na wschodnim brzegu 6 bataljonow, zupełnie jednak ze sobą pomieszanych. Wszelkie próby rozszerzenia w tym dniu przedmościa za pomocą świeżo przybyłych sił - załamują się bez rezultatu, pewne nieznaczne powodzenie zarysowuje się tylko na prawem skrzydle. Bardzo dobrze rozbudowane pozycje rosyjskie są ukryte przed obserwacją w lesie, to też przewaga artylerji niemieckiej nie może tu być wykorzystana. Na samą rzekę jest wciąż skierowany nieustanny ogień rosyjskich dział i karabinów maszynowych.

Budowa mostów lub tratew to tych warunkach jest nie do pomyślenia.

Z drugiej strony wybuchy ciężkich pocisków rosyjskich tak zorały koryto Narwi, że brody przestały istnieć, gdyż przeprawiający się trafiali teraz na głębokie leje i tonęli. Trzeba było znów odczekiwać do nocy. W tym czasie energiczny dowódca 83. d. p. postanawia oszczędzić swej dywizji zbędnych ofiar i decyduje się skierować ją na Zieluń, by tam przejść na wschodni brzeg przez przeprawę już wywalczoną przez 4. dywizję piechoty. Wieczorem udało się tam przeprawić 331. p. p. Dywizja podciąga tu swoją kolumnę pontonową, którą wypożycza 4-ej d. p., umożliwiając w ten sposób tej ostatniej zbudowanie w ciągu nocy mostu pontonowego. Reszta dywizji przechodzi już po moście, poczem zostaje chwilowo podporządkowana taktycznie dowódcy XIII. korpusu, na terenie którego się znajduje. Na północnym skrzydle korpusu zbliża się do Narwi nowa 54. dywizja piechoty. Ma ona zadanie przygotowania się do przeprawy pod Ostrołęką, jednak akcja ta może rozpocząć się najwcześniej dopiero dnia 27.

Dzień 26 lipca 1915 r.

W ciągu nocy z 25 na 26 lipca przechodzą przez rzekę na odcinku 2. d. p. resztki 4. p. p. oraz niektóre oddziały z pułków 37. d. p. (147., 150., 151.). Dzięki tym pułkom istnieje teraz możliwość zluzowania zupełnie wyczerpanych i rozstrzelanych bataljonow 44. p. p. (II. i III.) oraz części I./4. p. p. Przez takie wzmocnienie załogi przedmościa usuwało się grozę zepchnięcia sił przeprawionych spowrotem do Narwi; można było nawet przeprowadzić pewne, nieznaczne zresztą, rozszerzenie stanu posiadania na południowem skrzydle. Wojska tak stłoczone nie mogły oczywiście uniknąć wielkich strat, a jednocześnie odczuwano dotkliwie brak amunicji, groziło to złamaniem ducha 2. d. p. pomimo największego jej bohaterstwa. Najgorsze dla nacierających było utrzymanie się artylerji rosyjskiej na pozycjach pod Korczakami, co umożliwiało jej bardzo skuteczne flankowanie rzeki.

Wszelka metodycznie zorganizowana komunikacja między obu brzegami była więc tu udaremniona. Prom na pontonach, który był uruchomiony na prawem skrzydle na cokolwiek bezpieczniejszym odcinku był oczywiście niewystarczający. Oddziały na przedmościu, przemęczone do ostatnich granic, pragnęły tylko dwóch rzeczy: otrzymania wystarczającej do walki amunicji i dostarczenia żywności; żelazne porcje rezerwowe dawno już były spożyte, a trzy dni przeżyto bez ciepłej strawy.

Według relacji uczestników straszny był też obraz setek rannych i trupów, zalegających ciasne przedmoście; nie było możności ich ewakuować lub uprzątnąć. Lekarz jednego z bataljonow na przedmościu (dr. Rat) improwizuje ewakuację rannych przez rzekę przy pomocy swoich sanitarjuszy. Wysyła on tej nocy kilku sanitarjuszy na zachodni brzeg celem poszukiwania środków przeprawowych. Wykorzystując czółno, znaleziono w Maćkach i kilka lin udaje się im zorganizować rodzaj promu na linie. Na czółno ładowano po dwóch rannych, których przeciągano potem ostrożnie na linie na drugi brzeg; zachodziła jednak wciąż obawa, że lada większa fala lub wybuch rosyjskiego granatu zatopi wątły środek przeprawowy.

Również i dostarczenie żywności i amunicji było improwizowane we własnym zakresie przez pododdziały. Na przykład dowódca 8. kompanji 4-go p. p., widząc swe przemęczone, wygłodzone i pozbawione amunicji plutony, nakazuje wywołać w kompanji na ochotnika 4 wyborowych pływaków. Wysyła on ich nocą aż pod Długołękę do miejsca postoju kuchni polowych. Po kilku godzinach naprężonego wyczekiwania, powracają oni przed świtem, przynosząc zawinięte w płótno namiotowe ładunki i chleb! Kompanja własnym przemysłem jest zabezpieczona na 24 godziny. W takich warunkach nie było oczywiście mowy o wywalczaniu dalszego przedmościa. Po stronie rosyjskiej biły się tu rzekomo: cztery pułki syberyjskie IV. Korpusu, pułk 271. oraz brygada strzelecka; czy były one w komplecie, czy też miało i tu miejsce przemieszanie oddziałów trudno jest ustalić.

Dniem 26 lipca kończy się pierwszy okres walk o przedmoście, okres znamionujący uporczywe walki, opromienione nadzieją zwycięstwa i przełamania frontu rosyjskiego. W drugim okresie ognisko walki o przeprawę pod Kamionką przenosi się z peryferji przedmościa na południowe skrzydło obrony, skąd zagraża Rosjanom nowe zgrupowanie dywizyj, zwracających się ku północy na odsiecz oblężonych pod Kamionką 6-ciu bataljonow. Operacyjne zadanie I. korpusu, pomimo krwawych strat i bohaterskiego wysiłku wojska, w okresie od 23 do 26 lipca nie zostało spełnione, front rosyjski nie został tu zwinięty i nakazany kierunek operacyjny - droga przez Ostrołękę - wciąż jeszcze była zamknięta. Trzeba było jeszcze dalszych sześciodniowych zmagań, by cel zasadniczy - otwarcie drogi przez Ostrołękę - mógł być osiągnięty, ale to już wysiłkiem innego zgrupowania taktycznego i na innych kierunkach operacyjnych.

ReklamaDzień 27 lipca 1915 r.

W dniu tym już w godzinach porannych nadeszły meldunki, iż przeciwnik odchodzi walcząc z przed frontu 83. d. p. i 4. dywizji gwardji (XIII. Korpus), stoi jednak twardo przed frontem przedmościa. Wykazała się tu cała wartość operacyjna śmiałej decyzji dowódcy 83. d. p. aby wykorzystać otwartą przez sąsiadów drogę. Wzmocnienie w tem miejscu sąsiedniego korpusu pozwoliło teraz na zorganizowanie działania, skierowanego na oswobodzenie zablokowanego przedmościa przez uderzenie od południa. Dowódca armji nakazuje teraz dowódcy I. korpusu dnia 27 lipca o godz. 7.20 skierować wszystkie oddziały, które by się znajdowały jeszcze w rejonie Dobrołęka - Maćki, do Zielunia, a to celem przeprawienia się na brzeg wschodni i wzmocnienia tam wysiłku XIII. korpusu, który teraz swem skrzydłem północnem ma uderzać wprost na północ, by jak najprędzej oswobodzić nieszczęsne przedmoście. Z resztek niezaangażowanych oddziałów I. Korpusu, grupujących się na zachodnim brzegu w pobliżu Dobrołęki sformowano więc w godzinach przedpołudniowych oddział wydzielony, złożony z wszystkich rodzajów broni i skierowano go na południe po zachodnim brzegu rzeki. Jednak w międzyczasie 83. d. p. zepchnęła już Rosjan z brzegu wschodniego w rejonie Kołak; to też oddział wydzielony został więc skierowany do przeprawy już naprzeciw tej miejscowości. Przeprawa wobec niebronionego brzegu oczywiście się udała; po przeprawie oddziału wydzielonego zbudowano tutaj most, który potem dłuższy czas odgrywał poważną rolę w działaniach I. korpusu. Pod Ostrołęką rozpoczęła dnia tego działanie nowa 54. d. p., podporządkowana dowódcy I. korpusu.

Dzień 28 lipca 1915 r.

W dniu tym po moście pod Kołakami przechodzą ostatnie oddziały 2 d. p., pozostające dotychczas z jakichkolwiek bądź powodów na brzegu zachodnim, zbierają się też w rejonie mostu resztki dywizji 37-ej. Dywizja 54-ta od świtu rozpoczęła przeprawę pod Ostrołęką. Dwie kompanje 90. rezerwowego p. p. zdołały tu uchwycić brzeg lewy, wszelkie dalsze jednak wysiłki załamały się w ogniu i na przeszkodach i zaporach zawczasu założonych w rzece, przy tem należy podkreślić, że opór Rosjan, początkowo jak gdyby zachwiany, został bardzo szybko zreorganizowany. Za dnia nie można było tu nic zyskać, trzeba było czekać do zmroku. Dowódca armji uznał jednak, że nawet podczas nocy przeprawa ta nie rokuje powodzenia, gdyż nieprzyjaciel uprzedzony nie da się zaskoczyć; wydaje on więc krótki rozkaz przerwania przeprawy pod Ostrołęką i skierowania tej dywizji przez most pod Kołakami.

Dzień 29 lipca 1915 r.

Dnia tego dywizja 54. przechodzi przez most pod Kołakami i przegrupowuje się do uderzenia. W godzinach porannych dowódca I. korpusu obejmuje znów dowództwo nad 83. d. p .. Będzie on teraz osobiście dowodził odsieczą.

ReklamaDzień 30 lipca 1915 r. przeszedł na przygotowaniu generalnego natarcia w kierunku północno-wschodnim siłami 83. i 54. d. p. wzmocnionych oddziałami 37. d. p. (były tu i resztki 2. d. p.). Natarcie miało oskrzydlić i ewentualnie zniszczyć IV. korpus syberyjski posuwając się lewem skrzydłem bezpośrednio wzdłuż rzeki. Położenie na przedmościu pozostawało bez zmian.

Dzień 31 lipca 1915 r.

Dzień ten przyniósł wreszcie tak dawno oczekiwane oswobodzenie załogi przedmościa. Po całodziennej walce zdobywają Niemcy o godz. 18.45 panujące wzgórze 92 pod Kamionką i umocnienia rosyjskie tam rozbudowane. Z tą chwilą obsada przedmościa Kamionka jest wolną! Zdobyciu wzg. 92 warto poświęcić trochę więcej uwagi i to nie tylko ze względu na jego ważność taktyczną dla przedmościa, ale i ze względu na ciekawe momenty bojowe i psychologiczne, które w tej walce wchodziły w grę.

Dowódca armji opisuje ten epizod w swych pamiętni kach pod datą 30-31 lipca w sposób bardzo charakterystyczny. Okazuje się, że już w meldunkach z dnia 27 lipca zameldowano dowódcy armji zdobycie wzgórza 92 przez obsadę przedmościa. Dopiero po czterech dniach wyjaśniło się, iż tylko część tego węgorza została obsadzona, ale umocnienia rozbudowane na niem w dalszym ciągu są w rękach Rosjan i panują całkowicie nad przeprawą, uniemożliwiając wszelki ruch poprzez rzekę, tak że tylko na odcinku dwóch bataljonow (spośród sześciu zamkniętych na przedmościu) można jeszcze było jako tako się przeprawiać i to tylko nocami.

To położenie pozostało mi nieznane przez cztery dni walki. Zadysponowałem natychmiast na ten odcinek ciężką artylerję, by jak najprędzej zwalczyć tę potężną przeszkodę.

Wiadomość o zdobyciu wzgórza 92 nadeszła, według słów gen. Gallwitza, dnia 31 lipca również nieoczekiwanie jak i poprzednia poranna wiadomość o mylnym meldunku z dnia 27 lipca1. O godz. 18.00 otrzymano w sztabie armji wiadomość, że natarcie posuwa się naprzód bardzo powoli i że wobec tego szturm na umocnienia wzgórza 92 został odłożony na dzień l sierpnia. Tymczasem w dwie godziny poźniej (t.j. o godz. 20.00) nadeszła nowa "o tyleż radosna, jak i nieoczekiwana" wiadomość, że zarówno całe wzgórze 92, jak też cała wieś Kamionka jest w ręku niemieckiem i że załoga przedmościa jest oswobodzona z kleszczy rosyjskich.

Zdobycie Kamionki nie zakończyło jednak bitwy o Narew. Niemcy musieli jeszcze stracić trzy dni krwawych zmagań, by wreszcie 3 sierpnia o godzinie 18.00 opanować Ostrołękę i w ten sposób zakończyć cały okres 15-dniowych walk 12. armji o przeprawy przez Narew.

1 Na tle tej krótkiej notatki w pamiętnikach dowódcy armji ciekawą jest inna wzmianka z dzieła: "Der Durbruch an der Narew" (str. 125) naświetlająca fakt zdobycia wzgórza 92 w sposób następujący: dnia 31 lipca dowódca I. korpusu postawił swojej 2 d. p. alternatywę, albo wzgórze 92 będzie tego dnia wzięte, albo obsada przedmościa zostanie wycofana za rzekę, co oczywiście pociągnie za sobą duże ofiary podczas odwrotu. W rezultacie, jak wiemy, wzgórze zostało w nakazanym dniu zdobyte. O ile zestawimy daty energicznych zarządzeń dowódcy korpusu i ujawnienia przez dowódcę armji błędnego meldunku, co wypada na dzień 31 lipca rano, to chyba dalsze komentarze są zbyteczne!

 

Tekst pochodzi z "Przeglądu Wojskowo-Technicznego" wydanego w 1935 roku. Autorem jest mjr Jan Guderski.

 

Monografie wielkiej wojny najczęściej nie poświęcają ani słowa terenom powiatu ostrołęckiego. Również opracowania regionalne czasy I wojny światowej często zamykają się w kilku ogólnych zadaniach. Pozostawia to u czytelników wrażenie, że w latach 1914-1918 niewiele się tu działo. Sytuacja nie dotyczy jedynie okolic Ostrołęki, lecz jest charakterystyczna dla znacznie większego obszaru frontu wschodniego I wojny światowej, który z tego powodu jest określany jako "zapomniana wojna".

O autorze

Jacek Czaplicki, wędrowiec rowerowy badający zapomniane miejsca oraz historie Kurpiowszczyzny i okolic, autor facebookowego profilu "Rowerem wokół Ostrołęki", na którym znajduje się wiele lokalnych ciekawostek historycznych z zapomnianymi cmentarzami włącznie.

Więcej felietonów w dziale "Mało obiektywnie".

Wyświetleń: 6755 komentarze: -
11:58, 14.12.2019r. Drukuj