środa, 24 kwietnia 2024 r., imieniny Aleksandra, Horacego, Grzegorza

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Wspominamy Franciszka Fiszera - filozofa, syna kurpiowskiej ziemi, urodzonego w Ławach koło Ostrołęki

Miejska Biblioteka Publiczna w Ostrołęce przypomina postać Franciszka Fiszera - filozofa, postaci znanej w środowisku artystyczno-literackim Warszawy, częstego bywalca ostrołęckich wydarzeń kulturalno-towarzyskich, który urodził się przed 140 lata w miejscowości Ławy koło Ostrołęki. 

Franciszek Fiszer urodził się 25 marca 1860, zmarł - 9 kwietnia 1937. O Franciszku Fiszerze obszerny artykuł napisała Teresa Kupiszewska. Miejska Biblioteka Publiczna wspomina znanego filozofa i przypomina fragment artykułu poświęconego tej postaci związanej z naszym regionem.

O humorze Franciszka Fiszera

ReklamaFranciszek Fiszer - z niemiecka Franc, z francuska France - jak powszechnie o nim mówiono, zarówno w okresie jego wzlotów i upadków, jak i potem, we wspomnieniach przyjaciół - to człowiek stąd, czyli z ziemi kurpiowskiej.

Legendę Fiszera, niemożliwą dotąd do pełnego skonkretyzowania, można jedynie pewnie wpisać w ramę dwóch dat. Otóż, 25 marca 1860 roku Teresa Fiszerowa, z domu Glinka, urodziła syna, któremu na chrzcie dano Franciszek Józef Marian. I tak otworzyła się dziwna biografia, zapisywana ciągiem dziwnych, ale i szczególnych zdarzeń dni i nocy Franciszka Fiszera - zamknięta datą 9 kwietnia 1937 roku.

ReklamaFranciszek odziedziczył po Fiszerach (matce Teresie i ojcu, Józefie albo Justynie) miejsce swojego urodzenia, czyli majątek Ławy - pokaźny oraz świetnie utrzymany - w odległości pięciu wiorst na południowy wschód od Ostrołęki. Wiódł życie beztroskie, miał szczodrą rękę (której nie splamił pracą) i głowę pełną skłębionych myśli. Nigdy nie interesowała go egzystencja własna. Beznadziejnie w tym względzie zagubiony, w tzw. sprawach doczesnych zdał się po utracie majątku wyłącznie na łaskę innych.

Jak informuje w Polskim słowniku biograficznym Władysław Tatarkiewicz: "W roku 1898 wyszedł zeń (z majątku) z niczym". Boy natomiast zapisuje we wspomnieniach, że Franc lasy, jak twierdził on sam, wyciął tak dokładnie, że od tej pustki chłopi w jego wsi dostawali nerwowego wstrząsu, cierpieli endemicznie na lęk przestrzeni. W rozmowach z przyjaciółmi Fiszer twierdził, że przysłowia kłamią, np. znane "Nie będzie nas, będzie las" - a po nim lasu nie będzie!

ReklamaNa początku dwudziestolecia międzywojennego z przestrzennego niegdyś dworu Fiszerów pozostały tylko ruiny. Nie mając nic prócz gargantuicznej obfitości sylwetki i apetytu, potężnej (według Wacława Borowego), "patriarchalnej" brody i wiecznie dymiącej fajki - Franciszek Fiszer mógł niepodzielnie oddać się pasji wiecznego tropienia prawdy - głównie w przestrzeni salonowej, kawiarnianej, a przede wszystkim intelektualno-literacko-artystycznej Warszawy. Tu w otoczeniu poetów "Skamandra" i całej niesfornej cyganerii warszawskiej lub podczas tzw. proszonych obiadków niestrudzenie (nie znosząc wręcz oponentów) głosił swoim tubalnym głosem i całym sobą tworzone "na gorąco" tezy filozoficzne albo popisywał się swoim nieokiełznanym dowcipem. Jego bujna fantazja wodziła po manowcach nawet światłe umysły, a rozbrajające poczucie humoru zjednywało mu przyjaciół i wielbicieli, niezależnie od pozycji społecznej czy wieku. Do tego kręgu należeli m.in. Bolesław Leśmian, Władysław Reymont, Tadeusz Żeleński-Boy, Antoni Słonimski, Julian Tuwim, Antoni Lange, Stanisław Brzozowski, Izabela Czajka-Stachowicz, Wacław Grubiński, Kazimierz Lasocki i Jerzy Zaruba (obydwaj malarze), Karol Szuster (pianista), Władysław Porankiewicz (grafik i malarz), Władysław Tatarkiewicz, a także niezliczeni inni: Delaman, Błeszyński, Sieciński, Zmigryder (ostatni z nich pełnił funkcję mecenasa sztuk). Wszystkich nie sposób wymienić.

ReklamaZnały go restauracje i znakomite kawiarnie warszawskie. Bywał u Lijewskiego, Langera, Mückiego, w "Stępce" oraz w "Tour", u "Salisa"(następnie "Nadświdrzańskiej"), w "Udziałowej", w "Ziemiańskiej" czy wewnątrz słynnej cukierni Bliklego. Stali bywalcy, wśród których główną postacią był Fiszer, mieli tam swoje stoliki o każdej godzinie rezerwowane dla nich.

Franc mieszkał w Warszawie w okresach letnich, kątem u przyjaciół "z wszelkimi przywilejami, raczej bez obowiązków", między innymi u Józefa Siecińskiego (kierownik administracyjny teatrów warszawskich), potem u Kazimierza Błeszyńskiego - pisarza i filozofa.

W "okresach pozawarszawskich" (głównie jesienią i zimą) rezydował po dworach wiejskich - w Przytułach i Starym Susku pod Ostrołęką, w podłomżyńskich Wojciechach u siostry z rodziną (Kurcyuszów), w Chełmicy Wielkiej pod Włocławkiem, w Rybniszkach u Eugenii Kerbedziowej (Gubernia Witebska), w Pniewie pod Łomżą w majątku Józefa Jabłońskiego. Tu zastała go I wojna światowa i zmiana frontu w sierpniu 1915 r., co Fiszer uwiecznił w słynnej anegdocie o szachach.

Fiszer grywał z kwaterującym we dworze generałem rosyjskim w szachy. W czasie, gdy generał długo myślał o następnym posunięciu, Franc zdołał się zdrzemnąć - upojony ciepłem kominka i winem. Obudzony, planując kolejny ruch na szachownicy, zobaczył naprzeciw siebie generała, ale… w niemieckim mundurze!

Artur Śliwiński w szkicu literackim Franciszek Fiszer. O królu cyganerii warszawskiej wspomina inną przygodę Franca, tym razem z niemieckim generałem.

Podczas najazdu niemieckiego, gdy Moskale już się wycofywali, Franc bynajmniej nie uciekł, ale sam pozostał na dworze. Wyszedł na ganek, gdy dworem wstrząsała kanonada wystrzałów i podjeżdżał spory oddział jazdy niemieckiej z generałem na czele.

ReklamaZobaczywszy stojącego na ganku olbrzyma, generał zatrzymuje konia i pyta Fiszera:

- Pan jest właścicielem tego majątku?

- Nie - mówi Fiszer.

- A cóż pan tu robisz? - brzmi groźnie pytanie.

- Zajmuję się metafizyką - odpowiada mu wyniośle Fiszer swoim zupełnie zwykłym, niezachwianym, pewnym siebie tonem.

Generał jeszcze dwa razy powtórzył pytanie, a usłyszawszy tę samą odpowiedź, zaniechał likwidacji dworu. Podobno generał także studiował metafizykę. [….].

Fiszer zawsze opowiadał żywiołowo, aktorsko, z humorem w charakterystycznym, angielskim stylu. Aktorstwo jego przejawiało się w gestach, mimice, głosie, spojrzeniach, umiejętności parodiowania i oczywiście - w wyglądzie. Jego przeogromna postać w nieco ciasnym surducie, przymałym kapelusiku, czerwony goździk w butonierce, nieodłączna fajka i binokle przyciągały uwagę w każdym miejscu.

Niefrasobliwy komizm i herezje poglądowe Franca wprowadzały błyskawicznie nowy model obyczajowości, oczyszczały zatęchłą celebrę kawiarnianą i przysparzały wielu fanów fiszerowskiej sztuce towarzyskiej. W środowisku warszawskim nazywano Fiszera siewcą fermentu intelektualnego, geniuszem towarzystwa, a nawet klasykiem absurdu, fanatykiem wiecznego szukania, królem cyganerii.

(Cały artykuł dostępny jest w: "Przydroża. Ostrołęcki rocznik Literacki", nr 2/2015. Wydawca: MBP i SPBIK).

Fot. MBP w Ostrołęce

Wyświetleń: 2073 komentarze: -
08:32, 28.03.2020r. Drukuj