sobota, 20 kwietnia 2024 r., imieniny Agnieszki, Czesława, Amalii

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Dzień Europy minął bez echa

W sobotę obchodzono Dzień Europy. Minął raczej bez echa i jest mi przykro z tego powodu. Mój kontakt z Europą rozpoczął się w zasadzie w roku 1980 i od tej pory jestem nią zafascynowany, a od 16 lat byłem usatysfakcjonowany faktem, że bez problemów mogę wszędzie swobodnie docierać.

Kontakt z krajami tzw. Demoludów był wcześniejszy, ale zawsze to Zachód był uznawany za bardziej europejski. Chociaż pamiętam, że jako dziecko byłem z rodzicami na kempingu nad morzem. I to co zapamiętałem najbardziej to przyjazd na kemping siwobrodego Duńczyka. Był bardzo przyjacielski odjeżdżając machał wszystkim ręką na pożegnanie. Do tej pory widzę ten obraz. Mieliśmy już w głowie poukładane, że są takie twory jak granice i nie możemy się za nie wychylać. A tu przyjeżdża jakiś Duńczyk i może sobie podróżować i zwiedzać. Szok.

Reklama

Tuż przed rocznicą sięgnąłem do zalegającego w moim magazynie książkowym dziełka Ludwika Stommy "Nasza różna Europa...". Wybór był trochę przypadkowy. Głównym powodem była nagła śmierć autora w marcu br. Jeszcze tydzień wcześniej czytałem jego felietony w tygodnikach. Półka nieprzeczytanych, ale zapewne ciekawych książek, trochę zubożała. Jest to dziełko, krótka książka. Natomiast dziełko może być też perełką. Opublikowałem na Facebooku krótki tekst, będąc jeszcze w trakcie czytania tej perełki. Połykam ją już trzeci raz, bo chcę zapamiętać jak najwięcej. I w związku z Dniem Europy postanowiłem podzielić się trochę refleksjami wynikającymi z tego czytania. 

Ludwik Stomma mieszkał ostatnie dziesięciolecia w Paryżu, ale był aktywny zarówno we Francji jak i w Polsce. Był wykładowcą uniwersyteckim, publicystą i pisarzem (we Francji i w Polsce). W naszym kraju był stałym felietonistą "Polityki" i "Przeglądu". Te felietony nie skupiały się nigdy na bieżącej polityce, a zawsze były jakąś syntezą  zdarzeń politycznych, kulturalnych i historycznych. Po więcej odsyłam do Wikipedii.

Tytuł książki "Stommowisko..." wyjaśnia wszystko. To rodzina szczególna, Polacy i Europejczycy. Gdy mówimy o święcie Europy, trzeba po raz kolejny wymienić francuskiego polityka Roberta Schumana, "jednej z kluczowych postaci współczesnej Europy, uznanego za jednego z ojców Unii Europejskiej, Rady Europy i NATO" (za Wikipedią").

Jakie słowo najbardziej się rzuca w opisie postaci Schumana? Według mnie mąż stanu. Bo polityków są tysiące, a tych mających jakąś wartościową wizję naprawdę niewielu. I tylko ci wizjonerzy, mężowie stanu są w stanie stworzyć naprawdę coś wielkiego. Szczęśliwie w trudnym okresie powojennym tacy ludzie w Europie się znaleźli. Wróćmy jednak do perełki Ludwika Stommy.

Można tę książkę czytać jako zbiór historycznych anegdot, ale także jako propozycję spojrzenia na kontynent naszych przodków, francuskich, duńskich czy hiszpańskich. Były to światy niekiedy bliskie, czasami tak odległe, że porównać się ich nawet nie da (...). Raz byliśmy w szarym ogonie Europy, niekiedy na jej czele. Nie ma to najmniejszego znaczenia. Bo oto jest nareszcie Europa, a my w niej, chociaż jakie trudne i bolesne były dzieje..." (fragment książki).

Ludwik Stomma zaprasza nas do intelektualnej gry z historią. Polega ona na wybraniu dowolnej daty z przeszłości z zakresu 966-1795 i sprawdzeniu, co w tym czasie działo się w poszczególnych zakątkach kontynentu europejskiego, prześledzeniu historii równoległych. Ograniczenie jak widać ma swój powód wynikający z historii naszego narodu. Dat jest 13: 966, 1039, 1195, 1241, 1314, 1410, 1429, 1492, 1538, 1572, 1655, 1752 i 1795.

Reklama

Wybrałem datę, gdy królestwo polskie było w czubie Europy. I to pod każdym względem: siły militarnej, siły cywilizacji i siły państwowej. Pozwolę sobie poniżej przedstawić trochę dość długich cytatów z tego rozdziału. Na tle równoległych zdarzeń europejskich możemy być dumni z tej polskiej cywilizacji i nawet ze szlachty polskiej.

"Tak zakwitnęła Polska, iż żaden naród pod światem wolności i swobód większych nie ma od nas"- pisał anonimowy autor po śmierci Zygmunta Augusta. Szlachta niebawem uchwala dokument, który niejako powinien przyświecać nam po wsze czasy. To akt konfederacji warszawskiej. Fragment z tego aktu powinien być znany również dzisiaj. Polacy chwalą się niebywałą ponoć tolerancją. Tak było, ale niestety nie jest.

A iż w Rzeczypospolitej naszej jest niezgoda niemała w sprawie religii chrześcijańskiej, zabiegając temu, aby się z tej przyczyny między ludźmi rozterka jakaś szkodliwa nie wszczęła, którą po innych królestwach jaśnie widzimy, obiecujemy sobie spólnie za nas i potomków naszych na wieczne czasy pod rygorem przysięgi, wiarą, poczciwością i sumieniem naszym, iż którzy jesteśmy dissidentes de religione, pokój między sobą zachować, a dla różnej wiary i odmiany w kościelech krwie nie przelewać ani się penować konfiskatą dóbr, poczciwością, więzieniem i wygnaniem i zwierzchności żadnej ani urzędowi do takowego progressu żadnym sposobem nie pomagać.

W jednym niesłychanie długim zdaniu zawarta jest myśl ogromna. Muszę przyznać, że interesowałem się trochę historią Polski, nawet egzamin z historii przy uzyskaniu "godności" przewodnika górskiego musiałem zdawać (komuś może się wydawać co ma historia do wycieczek górskich, ale kiedyś wymogi były duże), a na ten akt specjalnie nie zwróciłem uwagi. Zaczytywałem się wtedy dziełami Pawła Jasienicy, który fakt konfederacji warszawskiej dobrze opisał, ale jakoś nie utrwalił mi się w głowie. Paweł Jasienica ocenił fakt tej odpowiedzialności szlachty, która widziała co dzieje się w krajach ościennych i u siebie chciała nie tylko tolerancji religijnej, ale przede wszystkim stabilności państwa i ładu społecznego.

Drugim takim krajem była w Europie tylko Turcja. To wydawać się może jakąś herezją. Od czasów Sulejmana Wielkiego Turcja kwitła. Syn Sulejmana Selim II nazywany Pijakiem, co świadczy, że nie był rygorystycznym muzułmaninem dobrobyt kraju buduje zachęcając do życia w jego kraju Włochów, Greków, Dalmatyńczyków, Niemców i Żydów - maranów i innych. Turcja poniosła w tym czasie gigantyczną porażkę w bitwie morskiej pod Lepanto w starciu z flotą Ligi Świętej. Giną tysiące Turków. Ale to wcale nie wpłynęło na osłabienie tego świetnie rozwiniętego państwa. Konstantynopol jest chyba najnowocześniejszym i największym miastem Europy. Pełna tolerancja religijna i obyczajowa oraz dopuszczanie nawet do wysokich stanowisk w państwie obcokrajowców powoduje dalszy napływ elit z zachodu. Turcy nie mszczą się na chrześcijanach za porażkę pod Lepanto. Żydzi znęceni wolnością przybywają też masowo z Hiszpanii. Skutki tej bitwy są tragiczne dla reszty Europy.

Katolicy są tak zauroczeni swoim zwycięstwem, że hasłem dnia jest "na pohybel protestantom", ale jak twierdzi autor, to nie różnice religijne były głównym motywem, a interesy ekonomiczne. Religia to tylko pretekst. Noc Świętego Bartłomieja była w Paryżu, ale wyżynanie protestantów odbyło się w dziesiątkach miast Europy, nawet w odległej południowoamerykańskiej Limie dominikanie rozpalili stosy. Jeszcze gorsze rzeczy dzieją się w Rosji. Car Iwan IV przebija wszystkie kraje zachodnie. Tam likwiduje się cały porządek prawny. Zgnieciona zostaje pierwsza demokracja czyli republika kupiecka Nowogrodu Wielkiego. Tysiące zabijanych i torturowanych. Mordowano nawet niemowlęta.

Rok 1572 pozwolił historykom polskim nadać ojczyźnie samochwalcze miano "państwa bez stosów". I dla okresu kilkudziesięciu lat po 1572 r. była to prawda. Okrucieństwo było w średniowieczu przeokrutne. Tortury to normalka w przewodach sądowych. Na wschodzie ulubioną torturą było wbijanie na pal. Zachód lubi powoli spuszczać skazańca do wrzącego oleju lub obdzierać ze skóry.

Reklama

Wszędzie natomiast rozpoczęło się polowanie na czarownice i palenie ich na stosach. Polska chluba, mimo haseł zawartych w deklaracji konfederacji warszawskiej (obietnice za potomków nic nie dały), po kilkudziesięciu latach minęła bezpowrotnie. Polska zaczęła wręcz przewodzić w procederze palenia czarownic i innych apaństwowych i ahumanitarnych postawach. Data podpisania aktu konfederacji warszawskiej powinna być ważniejsza niż data uchwalenia Konstytucji 3 Maja. 

Każdy z 13 rozdziałów dzieła Ludwika Stommy jest superciekawy. Chciałbym wspomnieć króciutko tylko o roli muzułmanów w rozwoju Europy. Oprócz Turcji ogromny wpływ na rozwój kultury i nauki miały królestwa muzułmańskie na półwyspie Iberyjskim. Też charakteryzowały się olbrzymią tolerancją. Upadek Grenady w 1492 roku po kilkuset latach panowania na południu Hiszpanii muzułmanów to raczej porażka Europy niż zwycięstwo. Hiszpanie i Portugalczycy rozpoczęli swój złoty okres, okres drapieżnych podbojów na innych kontynentach.

Dlaczego piszę o tej książce dzisiaj? Piszę to 10 maja 2020 roku. To dzień niestety inny niż te piękne dni z roku 1572. Wtedy byliśmy dla Europy wzorcem. Teraz niestety jesteśmy outsiderami.

Europa, która wreszcie się zjednoczyła, obserwuje "porządki" polskie z niedowierzaniem. Wstyd będzie wyjechać za granicę. Prezesem Trybunału Konstytucyjnego została nieudolna zawodowo magister (jej kariera w sądach najniższego poziomu była wręcz skandaliczna). Ten jeden fakt może świadczyć za resztę "osiągnięć". Rozwijanie wątku mija się z celem. Ale takie i kolejne fakty budzą tam, jak wiem, zdumienie. Nie jest po prostu możliwe, że wszyscy się mylą, a tylko "nasi" mają rację.

Reklama

Tak samo jak katastrofa na lotnisku w Smoleńsku przydarzyć się mogła tylko Polakom. Pisałem już w rocznicę tego smutnego wydarzenia o podstawowych przyczynach tragicznego, ale i nieprawdopodobnego zdarzenia 10 kwietnia 2010 r.

Dzień Europy odbył się także w Ostrołęce. Po mieście jeździł specjalny samochód.

Dzień Europy dla Polaków, którzy rozumieją pojęcie propaństwowości i szanują pojęcie demokracji, to w obecnych realiach dzień smutny. Władza stara się wszelkimi sposobami obrzydzić nam należenie do tej wspólnoty. Trzeba zawsze pamiętać, że nikt nas do wstąpienia nie przymuszał. Wstępując podpisaliśmy odpowiednie zobowiązania. Pojęcie przyzwoitości i dyplomacji przestało niestety obowiązywać. Nie można powiedzieć, że nam się po prostu wszystko należy. Są korzyści i zobowiązania. Nasze prawo jest prawem państwa unijnego i musi z nim być zgodne. Koniec. Kropka. "Podnoszenie się z kolan", "dyktat Brukseli" to slogany propagandowe i nic poza tym. 

Chciałbym na koniec zaapelować do władz Ostrołęki i sąsiednich gmin. Zaapelować o to, aby samorządowcy nie zapominali o innym zapomnianym święcie, Dniu Wolności i Praw Obywatelskich ustanowionego przez Sejm RP na 4 czerwca. To święto ustanowione kilkanaście lat temu i od razu prawie całkowicie zapomniane. W zeszłym roku, co prawda odbyła się wycieczka przedstawicieli władz Ostrołęki do Gdańska. Może to i ważne, ale ważniejsze są nawet symboliczne akcenty (w roku epidemii) na miejscu. Od obchodzenia tego święta odciągają Polaków te same siły, które walczą z demokracją. Tak więc Państwo Samorządowcy zadbajcie wreszcie o ten dzień, który jest świętem ustawowym (bez dnia wolnego). Liczę na was.

O autorze

Stanisław Giżycki - od wielu lat związany z turystyką i ekologią. Założyciel stowarzyszenia "Ekomena" działającego w Ostrołęce i regionie, przewodnik górski, były pracownik państwowych służb ochrony środowiska, obecnie na emeryturze.

Więcej felietonów w dziale "Mało obiektywnie".

Wyświetleń: 3094 komentarze: -
10:54, 11.05.2020r. Drukuj