Ostrołęka protestami nie stoi. Jak i innymi spontanicznymi reakcjami na wieści ogólnokrajowe, czy to w formie poparcia czy właśnie sprzeciwu.
Mimo że jesteśmy byłym miastem wojewódzkim z liczbą mieszkańców przekraczającą psychologiczną barierę statusu średnio-dużego ośrodka, bo lekko przewyższającą pięćdziesiąt tysięcy osób, ostrołęczanie preferują spokój życia codziennego i w przeciwieństwie do miast podobnej wielkości lub większych nie angażują się masowo w wydarzenia rozpalające emocje w innych zakątkach Polski. Szczególnie widać to w przypadku ludzi młodych, których często ciężko czynnie zainteresować sprawami społecznymi i politycznymi. A teraz spójrzmy na ostatni weekend i zapomnijmy o tym, co właśnie napisałem.
Nie chcę być źle zrozumiany. Dostrzegam wszelkie nasze mniejsze wydarzenia o charakterze społecznym i politycznym, absolutnie ich nie deprecjonuję. Przykładowo zebranie parędziesięciu czy nawet parunastu osób pod Sądem Okręgowym w proteście przeciw upolitycznianiu sądownictwa i niszczeniu demokratycznego państwa prawa również ma swą wielką i trudną do przecenienia wartość. W ostrołęckich warunkach w takich zgromadzeniach uczestniczą najczęściej głównie osoby dojrzałe, co nadaje wydarzeniu powagi, ale niekoniecznie dynamiki. A naturalnym jest, że im liczniejsza i głośniejsza akcja, tym bardziej interesują się nią media i ludzie postronni, a przez to rośnie ona zgodnie z efektem kuli śniegowej.
Reklama
Wybierając się w sobotę pod biuro poselsko-senatorskie Arkadiusza Czartoryskiego i Roberta Mamątowa, lokalnych baronów partii rządzącej, spodziewałem się raczej śnieżki, a nie wspomnianej kuli. Zgrabnie ubitej i celnie rzuconej, bo uformowanej na gruncie wielkiego spontanicznego gniewu i sprzeciwu wobec decyzji Trybunału Przyłębskiej (zwanego jeszcze czasem dla niepoznaki Konstytucyjnym), a skierowanej na przedstawicieli politycznych zleceniodawców tego "wyroku". Ale jednak tylko śnieżki, po której ciosie można się otrzepać, iść dalej i zapomnieć o niej dnia następnego. Cieszyłem się naturalnie, że protest odbywa się również w Ostrołęce, tym bardziej że zwołany był oddolnie i spontanicznie (pierwsze informacje o nim dotarły do mnie w sobotę po południu). Tymczasem na ul. Korczaka zastałem pokaźną grupę ostrołęczan, przeważnie energicznych i zdeterminowanych w walce o prawa kobiet młodych osób.
Po ozdobieniu biura wieszakami i transparentami, a także zapaleniu zniczy i krótkich przemowach paru zgromadzonych, rozpoczęliśmy marsz po ulicach Ostrołęki. Tłum zamiast się rozrzedzać, tylko się powiększał, a pozdrowienia i głośne wyrazy poparcia dla protestu z balkonów i przejeżdżających samochodów tym bardziej napędzały do przemierzania kolejnych kilometrów. Wykrzykiwane publicznie krótkie, ale treściwe postulaty jasno wyrażały pogląd, co o nakazie rodzenia ciężko upośledzonych płodów sądzi zdecydowana większość (co do tego nie mam wątpliwości) naszego społeczeństwa. Po dłuższym spacerze wróciliśmy pod biuro, gdzie zakończyliśmy protest i wzajemnie podziękowaliśmy sobie za obecność. Sobotni wieczór przywrócił mi trochę wiarę w to, że i u nas lokalne społeczeństwo obywatelskie ma się całkiem nieźle i trwa na posterunku w obronie swych praw.
Reklama
Ale dopiero niedzielny "spacerek" sprawił, że poczułem szczere zawstydzenie na myśl, że jeszcze przed chwilą wątpiłem, że w Ostrołęce da radę zorganizować porządną manifestację społeczną. Czepiając się tego nieszczęsnego śniegu, to już nie była śnieżka, nie kula, a prawdziwa lawina!
O ile w sobotę maszerowała nas co najmniej setka, o tyle w niedzielę było nas parę razy więcej. Nadal dominowali młodzi, ale spotkać można było przedstawicieli każdej grupy wiekowej. Zmyślna i celna treść transparentów i okrzyków nie pozostawiała wątpliwości co do zdecydowania w kwestii ochrony polskich kobiet oraz bezwzględnego sprzeciwu wobec ograniczania wolności i narzucania fundamentalizmu religijnego wszystkim obywatelom. Nie wszystkie okrzyki były cenzuralne, a wulgaryzmy w przestrzeni publicznej zawsze słusznie budzą pewną kontrowersję, jednak emocje są w tej sprawie tak duże, że niektóre mało uprzejme zwroty stały się wręcz symbolicznym narzędziem walki z opresyjnym i autorytarnym działaniem obecnego rządu.
Tym razem jednym z głównych punktów na trasie przemarszu okazał się dom posła Czartoryskiego. "Odwiedziny" u właśnie tego parlamentarzysty wykroczyły poza ogólnopolski kontekst manifestacji pod mieszkaniami lokalnych posłów PiSu, w przypadku posła ziemi ostrołęckiej przybrały też bardziej osobisty kontekst. W końcu to właśnie poseł Czartoryski zabłysnął niesamowitym fikołkiem intelektualnym w postaci twierdzenia, że z niemieckich gwałtów urodzili się wspaniali Polacy. Poseł chyba przewidywał, że ostrołęczanie będą mieli ochotę udekorować wieszakami i transparentami jego płot, gdyż wywiesił transparent o treści "Tak szanuję życie Każdego! człowieka". Brak przecinka jest tu dość znamienny. Nie odbieram tu panu posłowi intensywności w deklarowanym szacunku, szkoda jednak, że traktuje go tak wybiórczo i gdzieś umknęło mu życie kobiet.
Następnie dotarliśmy pod szpital, gdzie wielu uczestników zapaliło znicze, a na końcu ponownie znaleźliśmy się pod biurem poselsko-senatorskim na ul. Korczaka. Poczucia wspólnoty i siły w obronie praw kobiet nie zakłóciła nawet, trzeba przyznać śmiała i odważna, próba ewangelizacji tłumu podjęta przez młodego fundamentalistę katolickiego. Gdy jednak pomylił aborcję z eutanazją i rozpoczął niewątpliwie fascynującą opowieść o holenderskich satanistycznych ręcznikach, szybko odebrano mu głos i pożegnano.
Reklama
Nie mam złudzeń, nie jestem naiwny. Protesty w Ostrołęce i w żadnym innym mieście nie spowodują, że Trybunał Przyłębskiej w jakikolwiek sposób zrewiduje swój haniebny "wyrok". Bądź że PiSowski rząd przygotuje w sprawie aborcji ustawę oddalającą nas od mentalnego średniowiecza. Mimo to warto protestować, wywierać presję i podkreślać podmiotowość polskiego społeczeństwa, szczególnie wśród młodych. Póki co żyjemy jeszcze w demokracji. Głos zabrany w sprawie publicznej nigdy nie jest głosem straconym, prędzej czy później zaprocentuje. A nawet jeśli ostrołęcka lawina w skali ogólnopolskiej jest zaledwie śnieżką, do celu doleci.
Chylę czoła przed wszystkimi uczestnikami weekendowych protestów! Odpowiedzialne zachowanie w postaci pokojowych protestów, bez zniszczeń i śmiecenia, z utrzymywanym dystansem i założonymi maseczkami, w obecnej sytuacji tym bardziej może stanowić bardzo wartościowy fundament na przyszłość. Na uwagę i podziękowania zasługuje także profesjonalne zabezpieczenie zgromadzenia przez ostrołęcką policję, która choć chyba delikatnie zaskoczona jego sobotnią skalą, szybko podjęła niezbędne działania.
Czuję, że się jeszcze zobaczymy. Polska jest kobietą!
Bartosz Truszkowski - pracownik samorządowy, doktorant z zakresu historii prawa, przewodniczący Nowoczesnej w Ostrołęce. Pasjonat genealogii oraz nauk politycznych, prawnych i historycznych; miłośnik podróży, piłki nożnej i aktywności fizycznej.
Wyświetleń: 10461 | komentarze: - | 14:39, 27.10.2020r. |