czwartek, 25 kwietnia 2024 r., imieniny Jarosława, Marka, Elwiry

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Dziś Dzień Europy. Czy można skojarzyć Stanisława Bareję z ojcem Europy Robertem Schumanem?

Oglądałem ostatnio na antenie TVP Kultura programy "Tego się nie wytnie" i "Tego się nie wytnie Extra". 4 maja był 40 rocznicą premiery filmu "Miś", zaliczanego od lat do klasyki kina polskiego. Dziś obchodzimy Dzień Europy, o którym nie wspominają (jeszcze) współczesne kalendarze.

Aleksandra Nowak z Euope Direct podrzuciła mi szereg ciekawych opracowań na temat Wspólnej Europy. Gdybym chciał je wykorzystać, musiałbym napisać książkę, a nie krótki felieton. Mimo że każdemu, w tym i mnie, wydaje się, że wszystko już wie, to trochę jeszcze się dowiedziałem. Szczególnie interesująca była publikacja Jürgena Wahla "Robert Schuman - Ojciec Europy".

Bareja współtwórcą polskich przemian

Dzień 9 maja już ma swoją nazwę, ale 4 maja? Mam propozycję, by nazwać go Dniem Realizmu Polskiego. Bo jak wspomnieli w programie telewizyjnym jego uczestnicy, filmy Stanisława Barei to wcale nie jest opis paradoksów z czasów "komuny", tylko świetna analiza społeczeństwa polskiego w ogóle. I taką opinię wygłosił też znany katolicki radykał Tomasz Terlikowski. Określenie bareizm stworzył Kazimierz Kutz i miało ono znaczenie tylko pejoratywne. Kutz i jego koledzy z "kina artystycznego" absolutnie nie doceniali Barei. Ale on się obronił i jego filmy, a szczególnie "Miś", są uznawane za kultowe. Oczywiście większość widzów widzi w tych filmach wynaturzenia i śmieszności poprzedniego systemu i nawet nie próbuje tych paradoksów przenosić na obecną rzeczywistość. Ale nie wszyscy.

O realizm musimy zawalczyć, bo inaczej przepadniemy. Jak nie my, to następne pokolenia. Może nastąpić proces w zasadzie identyczny jak ten po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja.

Bareja na pewno był nie tylko reżyserem. Był wybitnym propaństwowcem i człowiekiem otwartej Europy. W piwnicy jego domu w latach "końca komuny" działała drukarnia wydawnictw opozycyjnych, a rozłożony powielacz offsetowy przewiózł do Polski z zachodu Europy na dachu malucha udając, że wiezie części do zepsutego mercedesa. Bareja formalnie był też czynnym opozycjonistą i niejako współtwórcą polskich przemian.

Reklama

Schuman jednym z architektów Nowej Europy

W przypadającym dziś Dniu Europy trzeba zawsze wracać do prawie twórcy przemian w Europie czyli Roberta Schumana. Nowa Europa możliwe, że by nie powstała bez ludzi tego pokroju. Geograficznie zawsze Polacy żyli w Europie, ale we wspólnej już niestety tylko epizodycznie. Nowa Europa powstała ostatecznie w końcu lat 40-tych i na początku lat 50-tych ubiegłego wieku. Doświadczenia dwóch kolejnych wojen światowych dawały podstawy, aby coś wreszcie zmienić. Pomiędzy tymi dwoma tragicznymi wydarzeniami było tylko dwadzieścia parę lat. My pamiętamy w zasadzie II wojnę światową, ale ta pierwsza (szczególnie na pograniczu niemiecko-francuskim) była jeszcze bardziej tragiczna. Wielomiesięczna wojna pozycyjna spowodowała śmierć milionów obywateli zachodniej Europy, jak i psychiczną traumę u kolejnych milionów. Robert Schuman był mieszkańcem tego tragicznego pogranicza. Urodził się w Luksemburgu, ale jego ojciec był Lotaryńczykiem. To kraina, która historycznie (razem z Alzacją) była związana zarówno z Francją jak i z Niemcami. W chwili wybuchu I wojny światowej Schuman miał 28 lat, czyli był w pełni ukształtowanym człowiekiem. Był też zaangażowanym działaczem katolickim, człowiekiem skromnym, niezwykle konsekwentnym i skutecznym. Rozumiał dogłębnie rzecz podstawową, że bez trwałego pojednania oraz współpracy Francji i Niemiec, życie w pokoju w następnych pokoleniach nie będzie możliwe. To centrum kontynentu zarówno kulturowe jak i demograficzne. Włączając w to centrum jeszcze Benelux to obecnie prawie 200 mln ludzi. Bez udziału wszystkich państw tego centrum opracowanie nowego ładu europejskiego nie miałoby żadnych szans na powodzenie. Iluzje dyplomacji powersalskiej Europy zostały ostatecznie rozwiane. Ta dyplomacja leczyła objawy, a nie przyczyny. Ten wojenny tygiel nigdy by nie wygasł, gdyby nie nowi politycy pokroju Roberta Schumana. Schuman nie był jedynym architektem Nowej Europy, ale o innych nie ma czasu pisać w krótkim tekście.

Trudno streścić życiorys tego wybitnego człowieka. Jego nazwisko na trwałe zapisało się w historii, głównie przez powstanie w roku 1950 planu nazwanego od jego nazwiska Planem Schumana czyli fundamentu Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Ale jego życie to ciągła walka o ideały życia Europy w pokoju i współpracy wszystkich narodów Europy. Tuż przed śmiercią napisał książkę "Pour l'Europe" (Za Europą). W jego domu w Scy-Chazelles koło Metzu znajduje się skromne muzeum z biblioteką Schumana i osobistymi pamiątkami. Muzeum to nigdy nie korzystało z żadnego dofinansowania.

Końcowy fragment tej książki w przekładzie Magdaleny Krzeptowskiej (Wydawnictwo Znak Kraków 2003, s. 92.):

Dla Europy. Bez trudu wytyczamy drogę, którą trzeba przebyć, aby osiągnąć cel. Nasz niepokój wynika z uświadomienia sobie ogromu trudności, które się przed nami piętrzą. Niepokój budzi też to, że możemy się spotkać, jeżeli nie ze złą wiarą, to z niezrozumieniem lub z nieodpartą podejrzliwością. Nadzieje, których chcemy się kurczowo trzymać, opierają się na coraz wyraźniej przejawianym przez narody pragnieniu pokoju, które w końcu zostanie narzucone ich przywódcom. Wynikają one także z bardzo konkretnych, już dokonanych postępów we współpracy pomiędzy wrogimi niegdyś krajami. Opierają się na wspólnej woli umacniania naszych wysiłków, akceptowania częściowych osiągnięć w oczekiwaniu, że nasza cierpliwość i lojalność odniosą zwycięstwo nad wątpliwościami i sprzeciwami. (...). Prawdziwa wspólnota wymaga przynajmniej pewnych szczególnych związków i podobieństw. Państwa nie łączą się, dopóki nie poczują między sobą czegoś wspólnego, a tym, co przede wszystkim musi być wspólne, jest minimum zaufania. Potrzeba również jakiegoś minimum tożsamych interesów. Bez tego kończy się na zwykłym współistnieniu, a nie na współpracy. Aby zrozumieć się wzajemnie i stworzyć zażyły związek, można się w pewnej mierze różnić, ale trzeba również być pewnym, że istnieje wystarczająco dużo więzów i wspólnych idei.

Służba ludzkości jest powinnością równą tej, jaką dyktuje nam wierność narodowi. W ten właśnie sposób zmierzamy w stronę koncepcji świata, w którym coraz wyraźniej ujawniają się wizja i poszukiwanie tego, co łączy narody i jest im wspólne; w stronę świata, w którym pojedna się ze sobą to, co je dzieli i przeciwstawia. Europa poszukuje swej drogi; wie, że przyszłość leży w jej własnych rękach. Nigdy dotąd nie była tak blisko celu. Oby Bóg pozwolił Europie wykorzystać daną jej szansę, ostatnią możliwość ocalenia.

Adwokat Robert Schuman urodził się 29 czerwca 1886 r. Ojciec był Lotaryńczykiem i Francuzem, matka pochodziła z Luksemburga. Prawo studiował w Bonn, Berlinie, Monachium i Strasburgu. W 1910 roku uzyskał tytuł doktora, a w 1912 roku rozpoczął praktykę w Metzu. W 1919 roku wybrano go do Parlamentu i w tym samym roku został członkiem Rady Adwokackiej Alzacji i Lotaryngii. Mimo działalności politycznej wykonywał zawód do wybuchu II wojny światowej. Twierdził, że praktyka adwokacka pozwala mu utrzymywać kontakt z realiami życia prawniczego będąc zwłaszcza pomocna w jego pracach legislacyjnych; adwokat Schuman jest uważany za twórcę regulacji zwanych "Lex Schuman" - podstawy integracji Alzacji i Lotaryngii z porządkiem prawnym Francji. Od 27 listopada 1947 do lipca 1948 był premierem Francji, a następnie do grudnia 1952 ministrem spraw zagranicznych. Jako rzecznik integracji europejskiej utworzył w 1950 roku "plan Schumana", który doprowadził do powstania Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, będącej, jak wiadomo, zaczątkiem Unii Europejskiej. Od 1958 roku do 1960 roku był przewodniczącym, a następnie honorowym przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Do śmierci w 1963 roku pozostawał członkiem Izby Adwokackiej w Metzu. Tamże w ostatnim czasie dobiegła końca faza diecezjalna procesu beatyfikacyjnego Roberta Schumana (Za: www.schuman.pl).

 

Nowy "Miś" na miarę nie tylko Polski, ale i Europy

Wróćmy jednak do kraju nad Wisłą i oceńmy czy idea Roberta Schumana wspólnej Europy rozpowszechniła się tutaj trwale.

Niestety. Myślę, że obecnie jesteśmy bardzo daleko. Po prostu polsko-centryzm rozsadza głowy. Naród wybrany musi być zawsze na czele czegoś, co tylko on może stworzyć, czyli mitów i złudzeń. Tak więc czytamy stale o nowym polskim projekcie. To prawie mocarstwowe idee budowy oddzielnego związku państw, w którym Polska byłaby w centrum. Takie mitologie były niejako wdrażane już w poprzednich wiekach. Jak się to skończyło, to wszyscy wiemy. W okresie II Rzeczpospolitej idea międzymorza też była modna. Projekt był co prawda skromniejszy, bo to międzymorze było pomiędzy Morzem Czarnym i Bałtykiem. W tamtej Europie trochę sensu w tym pomyśle było, ale też nie wypalił. Plany spóźnionego uczestnictwa w podziale kolonii w krajach Afryki były już w pełni megalomańskie. Przypomnijmy, że powstała Liga Morska i Kolonialna, która miała swoje struktury w całym kraju. Upatrzyliśmy sobie nawet swoją kolonię. Miał to być Madagaskar. Później chcieliśmy tam tylko deportować Żydów. 

Teraz też budujemy mit jakiegoś realnego projektu, który jednak jest tylko imaginacją propagandową. Chyba także piewcy tego mitu w niego nie wierzą. Czytam co pisze Minister Infrastruktury Andrzej Adamczyk o projekcie drogowym Via Carpatia. Według niego to droga życia dla Europy Środkowo-Wschodniej.

- Via Carpatia to zmiana sposobu myślenia, to inne pojmowanie układu transportowego, to kręgosłup drogowy środkowej Europy. A to tylko czysta ideologia. Polsce po prostu przyda się dobra droga na południe Europy. To, że przy rzadko zaludnionej północy Europy, powstanie ruch Grecja, Bułgaria, Rumunia - Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia to wymysł tylko ideologiczny. W tych czterech krajach północy Europy żyje tylko 10 milionów ludzi i nie ma i nie będzie wielkich nici gospodarczych pomiędzy tymi regionami. One po prostu naturalnie ciążą do realnego centrum i polskie plany bycia takim centrum są równie utopijne, jak w czasach Ligi Morskiej i Kolonialnej.

W tej iście barejowskiej wizji jesteśmy medialnie utrzymywani cały czas. Ostrołęka doświadczyła tych absurdalnych planów budując Elektrownię Ostrołęka C. Prowadzimy dalej równie absurdalne inwestycje. Jest ich dużo. Wspomnę tylko o jednej, czyli słynnej drodze morskiej do Elbląga (przekop przez Mierzeję Wiślaną i tor wodny przez Zalew Wiślany). To inwestycja, która w swoim bareiźmie idzie dużo dalej niż Elektrownia Ostrołęka C. Bo ta Ostrołęka C przynajmniej teoretycznie mogłaby działać, a port w Elblągu nie ma szans na żadne działanie. Przypomnijmy sobie jakiego zagłębienia wymagają największe kontenerowce. Prawie 20 m. Widzieliśmy tego giganta, który ugrzęzł w Kanale Sueskim. Takie giganty mogą być przyjmowane tylko w Gdańsku. Szczecin, aby przyjmować znacznie mniejsze statki pogłębia swój tor wodny do 12-13 metrów. Kanał manchesterski, który pozwalał Manchesterowi być portem ma 8,5 metra i w zasadzie jest już obiektem historycznym. Ile głębokości ma mieć tor wodny przez Zalew Wiślany. No te 5 metrów, czyli statki nie mogą mieć większego zanurzenia niż 4 metry. Gdyby ci wredni Rosjanie nie blokowali cieśniny, to przy średniej głębokości zalewu 2 m, mogłyby mieć zanurzenie tylko 1 metra. Czy istnieją statki o takiej mikro wyporności? Nie słyszałem. Powstaje właśnie nowy "Miś", o którym Stanisławowi Barei po prostu się nie śniło. Po prostu "Miś" na miarę nie tylko Polski, ale i Europy.

Reklama

Czy jesteśmy jeszcze w Europie?

Mentalnie niestety już nie. Fizycznie jeszcze tak, bo liczymy, że znowu coś wyrwiemy. Przykładów różnych absurdów i nieracjonalności są niestety już tysiące. A najdziwniejsze, że przestały już dziwić. Wierutne kłamstwo ogłasza się jako prawdę, później prawdę objawioną i jakoś się z tym godzimy. Czy tak naprawdę jest w całej Europie? Chyba nie, bo znane nasze sukcesy wygrywamy 1:27.

Niedługo najważniejszy sąd, czyli Trybunał Konstytucyjny wyda wyrok. To naprawdę europejski sąd. Władzę w nim dzierży świetny prawnik z tytułem magistra. Miała problemy z pozytywną oceną swojej pracy na najniższym szczeblu wymiaru sprawiedliwości, ale była po prostu krzywdzona. Wyrok w sprawie naszej przynależności do Europy wyda niedługo bardzo poważna profesor (nota benebyła posłanka z naszego okręgu), która trochę tej Europy nie lubi (a szczególnie jej flagi, która jest przecież szmatą). Ale będzie to na pewno wyrok sprawiedliwy.

Na koniec przytoczę tytuł książki Thomasa Schmida "Europa umarła, niech żyje Europa" i wyciągnę wniosek z tego tytułu. Europa w Polsce prawie umarła, ale powalczmy trochę o to, aby odżyła.

Czcijmy przynajmniej Dzień Europy. Wprowadźmy go do kalendarza. Może wyjdziemy kiedyś z tego zaułka mocarstwowości i naprawdę wstaniemy z kolan.

O autorze

Stanisław Giżycki - od wielu lat związany z turystyką i ekologią. Założyciel stowarzyszenia "Ekomena" działającego w Ostrołęce i regionie, przewodnik górski, były pracownik państwowych służb ochrony środowiska, obecnie na emeryturze.

Więcej felietonów w dziale Mało obiektywnie.

Wyświetleń: 2473 komentarze: -
10:38, 09.05.2021r. Drukuj