środa, 24 kwietnia 2024 r., imieniny Aleksandra, Horacego, Grzegorza

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Ratownicy medyczni odjechali. Mężczyzna został na poboczu jezdni. "Gdzie szukać pomocy?" - pyta zgłaszający. Meditrans przedstawia inną wersję zdarzeń

Niezwykle przejmujący, ale też wstrząsający wpis zamieścił w mediach społecznościowych wójt gminy Czarnia, który w miniony poniedziałek wezwał służby ratownicze do leżącego na poboczu drogi, krzyczącego z bólu mężczyzny. Mimo widocznych oznak cierpienia, ratownicy nie udzielili pomocy!

Co się wydarzyło, że służby które powinny nieść pomoc potrzebującym, zachowały się w taki sposób? Sprawę bardzo szczegółowo opisał wójt gminy Czarnia Marek Piórkowski, który był świadkiem zdarzenia i wezwał służby do leżącego mężczyzny, którego osobiście znał.

Reklama

Służby ratownicze odmówiły pomocy. "Może pan pójdzie do domu i się położy bo jest pijany"

- 28 czerwca około godz. 19.00 wezwałem pomoc Zespołu Ratownictwa Medycznego (ZRM) Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Meditrans Ostrołęka do mieszkańca gminy Czarnia leżącego, półprzytomnego, wijącego się z bólu i krzyczącego pomocy!!! W miejscu zdarzenia pojawił się zespół ratownictwa - dwie osoby. Na zadane mi pytanie co się stało, odpowiedziałem, że znam człowieka i opisałem sytuację m.in. leżący mieszkaniec jest po dwóch operacjach nowotworowych oraz w ostatnich miesiącach miał udar mózgu i przyjmuje leki - opisuje zdarzenie Marek Piórkowski.

To, co wydarzyło się później przeszło najśmielsze oczekiwania wójta z Czarni. Reakcja ratowników medycznych była zatrważająca! Dwóch mężczyzn, którzy przyjechali jako zespół ratownictwa, odmówiła pomocy mężczyźnie, bo wyczuli od niego alkohol. Wydali zalecenia zupełnie nieadekwatne do zastanej sytuacji: "Może pan pójdzie do domu i się położy bo jest pijany".

Reklama

Zamiast pomóc leżącemu, wezwali policję

Nie pomogły prośby o podjęcie czynności ratowniczych. Zespół karetki, jak wynika z relacji wójta, wezwał na miejsce policję i oczekiwał w samochodzie na przyjazd mundurowych, nie podejmując żadnych działań.

- Zwróciłem uwagę, że coś się dzieje niedobrego z osobą leżącą na poboczu i żeby podjęli czynności ratownicze. Pan ze złości schował się do pojazdu odmawiając czynności ratowniczych i wezwał policję na miejsce zdarzenia, ponieważ leżący człowiek, cytuję zapis karty medycznej czynności ratowniczych: "W chwili przybycia ZRM mężczyzna przytomny kazał członkom ZRM uciekać przy czym użył słów wulgarnych". Dalej ratownik pisze: "W badaniu bez odchyleń od normy" - relacjonuje pan Marek.

W obliczu takiego zachowania ratowników, wójt zadzwonił na numer 112 i zgłosił, że zespół ratowniczy który przybył do leżącego człowieka odmówił udzielenia pomocy.

- Pani dyspozytorka odpowiedziała, że ona nie jest od przyjmowania skarg, a na miejscu jest zespół ZRM, który odpowiada i jest decyzyjny co do leżącego człowieka. Ręce mi opadły i zadzwoniłem na policję. Po jakimś czasie przybyła miejscowa policja z Komisariatu Policji z Myszyńca do agresywnego mieszkańca, chociaż w karcie medycznej ratownik pisze: ocena psycho - ruchowa "w normie". Chyba czegoś tu nie rozumiem? Pojawienie się policji do leżącego człowieka jeszcze bardziej go rozzłościła i był jeszcze bardziej agresywny, ponieważ zgłoszony ZRM nie chce mu udzielić pomocy - czytamy we wpisie.

Chory został na drodze. Karetka odjechała. Zalecenia: Niech przestanie pić i idzie do lekarza rodzinnego!

Sytuacja zakończyła się tak, że Zespół Ratownictwa Medycznego wypisał kartę medycznych czynności ratunkowych, w której leżącego mężczyznę opisano jako wulgarnego, ale w dalszej części wskazano, że pacjent psycho-ruchowo "w normie".

- Ratownik medyczny (nie lekarz) rozpoznał cytuję: "Działanie alkoholu określone na podstawie stopnia zatrucia". Wcześniej informowałem, że mieszkaniec spożywa dużą ilość leków, ale chyba ratownika mało to interesowało. Najlepsze zostawiłem na koniec, czyli zalecenia ratownika medycznego cytuję: "Zakaz spożywania alkoholu i kontrola u lekarza POZ". Po czym ratownicy, zostawiając człowieka na drodze, odjechali. Natomiast policja też przedstawiała swoją diagnozę z całej sytuacji cytuję: "Gdyby coś się działo proszę z człowiekiem jechać na SOR" - pisze wzburzony wójt.

Reklama

Brak pomocy i bezradność osób postronnych zatrważa

- Myślałem wiele godzin nad tym wydarzeniem. Nie wiem jak to nazwać. Tyle się w Polsce mówi o ratowaniu i pomaganiu innym ludziom, nawet tym, którzy są bezradni i nie potrafią o nią wołać. Ale jednak życie pisze różne scenariusze. Gdzie szukać pomocy w takich sytuacjach? - pisze w rozpaczliwym wpisie wójt z Czarni.

Kto pomoże człowiekowi, który mógłby umrzeć na poboczu ulicy tylko dlatego, że ktoś wyczuł od niego woń alkoholu?

Do sprawy odniósł się Meditrans. Zespół ratunkowy nie ma sobie nic do zarzucenia

Pytania odnośnie opisanego zdarzenie przesłaliśmy do SPZOZ Meditrans Ostrołęka. Otrzymaliśmy obszerne wyjaśnienia oraz stanowisko placówki w tej sprawie. Wydarzenie opisano z perspektywy zespołu ratownictwa medycznego, które nie widzi w swoich działaniach

- Powodem wezwania karetki pogotowia ratunkowego w dniu 28 czerwca 2021 roku o godzinie 18.42 do miejscowości Surowe w gminie Czarnia, był "stan po spożyciu alkoholu, leży na poboczu drogi, dziwnie się zachowuje". Po przybyciu na miejsce zdarzenia okazało się, że jest to 66-letni mężczyzna, od którego wyczuwalna była wyraźna woń alkoholu, zachowujący się w sposób arogancki i wulgarny w stosunku do członków zespołu ratownictwa medycznego. Mężczyzna odmawiał współpracy oraz wykonywania poleceń ratowników medycznych. Mężczyzna powoływał się na stanowisko swojego syna, który jak twierdził jest Wójtem Gminy Czarnia, tym samym wykorzystując swoją pozycję, groził medykom zwolnieniem ich z pracy. Na miejscu wezwania znajdowała się również osoba wzywająca, jak się później okazało syn pacjenta. Po wstępnej ocenie sytuacji kierownik zespołu ratownictwa medycznego zadecydował o wezwaniu patrolu policji, gdyż sytuacja na miejscu zdarzenia nabierała coraz bardziej negatywnych emocji i zachowań ze strony pacjenta i jego syna, uniemożliwiając prowadzenie medycznych czynności ratunkowych. Nie wiedząc czemu, syn pacjenta oddalił się w nieznanym kierunku bezpośrednio przed przyjazdem policji - informuje dyrekcja SPZOZ Meditrans.

Reklama

Ratownicy wezwali policję, przeprowadzono badanie pacjenta. "Nie stwierdzono zagrożenia życia i zdrowia"

- Po przybyciu na miejsce patrolu, kierownik zespołu ratownictwa medycznego przeprowadził szczegółowe badania pacjenta, nie stwierdzając zagrożenia życia i zdrowia. Mężczyzna został również zbadany pod względem zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu przez patrol policji, który wskazał wynik 1,5 promila. W związku z powyższym, z powodu braku podstaw do przewiezienia pacjenta do szpitala, został on poinformowany o dalszych zaleceniach tj.: "zakaz spożywania alkoholu, kontrola u lekarza POZ". Na zakończenie, członkowie zespołu ratownictwa medycznego próbowali kilkakrotnie bezskutecznie skontaktować się telefonicznie z synem pacjenta, w celu przekazania mu opieki nad ojcem znajdującym się w stanie po spożyciu alkoholu. Zespół ratownictwa medycznego zakończył realizację zlecenia, pozostawiając mężczyznę pod opieką policji. Reasumując całe zdarzenie, postępowanie zespołu ratownictwa medycznego było jak najbardziej właściwe, niemiej jednak zaskakującym staje się fakt, że syn wzywając pogotowie ratunkowe początkowo przebywał na miejscu zdarzenia, a w trakcie realizacji czynności przez służby, oddalił się z miejsca zdarzenia, unikając tym samym przejęcia sprawowania opieki nad ojcem - czytamy w odpowiedzi stacji pogotowia.

Wyświetleń: 18471 komentarze: -
19:28, 30.06.2021r. Drukuj