Skrzynka skarg, pochwał, pytań i pomysłów:
Na poboczu drogi w Tobolicach (gm. Rzekuń) znalazłam potrąconego kotka, który jeszcze żył. Zatrzymałam się i zawiozłam zwierzę do weterynarza. Niestety, przez niemal dwie godziny odbijałam się od kolejnych zamkniętych drzwi.
Z pierwszego gabinetu odesłano mnie do kolejnego weterynarza, który ma podpisaną umowę z miastem. Ten z kolei miał urlop. Zadzwoniłam kolejno do straży miejskiej, numer 112, schroniska w Kruszewie, Urzędu Gminy w Rzekuniu, 987 (strażnik miejski poinformował mnie, że jest to numer do ośrodka zarządzania kryzysowego), później znowu do straży miejskiej i lecznicy na ul. Składowej (kilkakrotnie podejmowałam próby kontaktu).
Reklama
Ze zwierzęciem, które ledwie dyszało, spędziłam niemalże dwie godziny, odbijając się od kolejnych drzwi. Cudem i z uporem udało mi się skontaktować z weterynarzem z ul. Składowej, gdzie finalnie zwierzę przyjęto. Sytuacja była tak frustrująca, że trudno mi wyrazić to słowami.
Jak ludzie mają pomagać zwierzętom, gdy system jest tak nieudolny?
Pytania w zakresie pomocy bezdomnym i rannym zwierzętom przekażemy do wspomnianych służb, jednostek i instytucji. Problem jest palący i dotyka większości miast i gmin w kraju. Nawet w przypadku, gdy obywatele biorą na siebie koszty związane z ratowaniem zwierząt w potrzebie, są zdani tylko na siebie. Gdzie mają szukać pomocy? Kto uratuje zwierzę po godz. 16.00 czy wieczorem lub w nocy, gdy urzędy czy lecznice są zamknięte? Czy nasz system skazuje niewinne zwierzęta na śmierć?
Do tematu wrócimy.
Reklama
Wyświetleń: 3045 | komentarze: - | 09:20, 07.08.2021r. |