sobota, 20 kwietnia 2024 r., imieniny Agnieszki, Czesława, Amalii

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

"Przełamanie linii Narwi". Część 10: Kamianka i Ostrołęka

24 lipca 1915 roku dwadzieścia cztery baterie stały na pozycjach ogniowych, gotowe do zasypania wroga gradem żelaza. Pierwszym celem było zdobycie przyczółka koło brodu w Kamiance. Po północy ze stanowiska dowodzenia 2 Dywizji Piechoty wydano rozkaz dla oddziałów dywizji - "Naprzód z Bogiem!".

Der Durchbruch am Narew - część 10: Kamianka i Ostrołęka

Der Durchbruch am Narew 

Reklama

(Juli-August 1915)

Autor: Gustav Meyer, Oberstleutnant w stanie spoczynku

Opracowanie i tłumaczenie: Jacek Czaplicki

Forsowanie Narwi w Ostrołęce i pod Ostrołęką przez I Korpusu w dniach 23 lipca - 3 sierpnia 1915 r.

W nocy z 20 na 21 lipca 1915 r. Rosjanie wycofali swoje ostatnie siły znajdujące się przed I Korpusem na lewy brzeg Narwi. Szybki atak na wroga, który w uporządkowany sposób wycofał się na drugi brzeg, nie wchodził w rachubę. Rosjanie dzięki zaplanowanemu odwrotowi pod osłoną straży tylnej mogli spokojnie obsadzić przygotowane pozycje na drugim brzegu rzeki.

Wróg miał pod pełną kontrolą całe lustro wody Narwi, wszędzie rozmieścił dobrze przemyślane stanowiska ogniowe, a nocą taflę oświetlał reflektorami. Rosjanie nieustannie okopywali się i przygniatającym ogniem odganiali wszystkie niemieckie próby zbadania dogodnych punktów przeprawowych, czyli brodów oraz próby przeprawy z zaskoczenia. Dowódca I Korpusu, generał von Eben, czuł się więc zmuszony wykonać plan sforsowania rzeki w jednym punkcie, skupiając tam większe siły, by uzyskać przewagę na wrogiem. Wymagało to gruntownego przygotowania, dokładnego rozpoznania i oceny terenu po obu stronach rzeki, pod kątem wyboru miejsca przeprawy, zapewnienia silnej przewagi piechoty i artylerii, personelu inżynieryjnego i materiałów w pobliżu wybranego przejścia.

Reklama

Ale na to potrzebny był czas, tym bardziej, że nieprzyjaciel był wyjątkowo aktywny i początkowo żadne niemieckie patrole piechoty, kawalerii czy saperów nie przedostały się na drugi brzeg, nawet pod osłoną dużego ostrzału artyleryjskiego czy miotaczy min. Jednak każdy dzień miał tu ogromne znaczenie. Od forsowania rzeki przez I Korpus zależało dalsze natarcie całej Grupy Armii. Zmiana brzegu musiała nastąpić szybko.

Przed wieczorem 23 lipca dywizje I Korpusu rozlokowane były następująco: na prawym skrzydle między Sieluniem a Kołakami znajdowała się 83 Dywizja Piechoty, która obsadzała również wymienione wsie, na północ od niej aż do rzeki Omulew rozlokowana była 2 Dywizja Piechoty, a między rzeką Omulew a rzeką Rozoga 37 Dywizja Piechoty.

Generał von Eben, na podstawie przeprowadzonego rozpoznania, podjął decyzję o rozpoczęciu forsowania rzeki między Kamianką a Korczakami w dniu 24 lipca rano przez dużą część 2 Dywizji Piechoty. Za jednostkami wyznaczonymi do forsowania rzeki, jako rezerwy udostępniono znaczne siły z 37 i 83 Dywizji Piechoty. Ponadto, 83 Dywizja pod wsią Modzele, a 37 Dywizja pod i na północ od Ostrołęki miały jednocześnie przeprowadzić pozorowane ataki, aby zwrócić w tamtych rejonach uwagę wroga.

Szybkie forsowanie rzeki przez oddziały 2 Dywizji Piechoty na północny zachód od Kamianki wcześnie rano w dniu 24 lipca 1915 r. 

Przed wschodem słońca w dniu 24 lipca większość piechoty z 2 Dywizji Piechoty musiała się zebrać w punkcie wyznaczonej przeprawy i być gotowa do głównego natarcia ze wsi Dobrołęka - Maćki. W pierwszej linii wymieniając od prawego skrzydła znajdowały się: III Batalion/44, II Batalion/44 [44 Regiment Piechoty], I Batalion/4, III Batalion/4 [4 Regiment Grenadierów], za nimi na zachód od wsi znajdował się II Batalion/4 oraz Batalion Hartmann, specjalnie utworzony z 2, 5 i 12 Kompanii/33 [33 Regiment Fizylierów]. Do pozorowanego ataku, z boku, pod wsią Kordowo rozlokowano I i II Batalion/33. Dalej na tyłach znajdowała się 166 Brygada Piechoty z 83 Dywizji Piechoty i pięć batalionów 37 Dywizji Piechoty z zadaniem wsparcia natarcia, gdyby przeprawa się powiodła.

Dwadzieścia cztery baterie stały na pozycjach ogniowych, gotowe do zasypania wroga gradem żelaza. Pierwszym celem było zdobycie przyczółka koło brodu w Kamiance (przy wzgórzu 92), rozszerzenie go wzdłuż drogi Kamianka - Korczaki i uderzenie na pozycje wroga znajdujące się tuż przy brzegu rzeki Narew na wschód od Nożewa. O godzinie 00.30 ze stanowiska dowodzenia 2 Dywizji Piechoty wydano następujący rozkaz dla oddziałów dywizji:

"Pozdrawiam moje regimenty piechoty przed bitwą. Niech 24 lipca do starych zdobytych doda nowe laury. Naprzód z Bogiem! Wasz dowódca dywizji, von Falk".

Reklama

Wschodniopruskie regimenty 2 Dywizji już wcześniej zdobyły nieśmiertelne laury pod Tannenbergiem i w Bitwie zimowej na Mazurach. Nowy rozkaz Generalleutnanta von Falka zapowiadał śmierć wielu jego żołnierzom!

Narew w wybranym miejscu przeprawy miała szerokość od 60 do 90 metrów. Woda sięgała do ramion lub szyi żołnierza brodzącego w najgłębszym miejscu, które znajdowało się tam, gdzie był główny prąd rzeki, czyli blisko brzegu nieprzyjaciela, tuż pod lufami karabinów rosyjskiej piechoty. Lepszych, bardziej korzystniejszych przejść (brodów) nie udało się wcześniej zbadać. Pomocą miało być szczęście i odwaga wschodniopruskich żołnierzy, która łamie każdą przeszkodę.

Teren na prawym brzegu aż do szosy, znajdujący się poza zabudowaniami był odsłonięty, prawie nie rosły na nim drzewa i znajdował się pod rosyjską obserwacją i ostrzałem z zalesionych wzniesień na lewym brzegu. Na wrogim brzegu znajduje się wysokopienny las, gęsty, podchodzący do samej rzeki, porośnięty różnoraką roślinnością. Od wzniesień na zachód od wsi Korczaki prawie do brodu na Kamiance ciągnie się lekkim łukiem niezalesione obniżenie terenu. Dalej za tymi wzniesieniami widać 1,5 kilometrowy prosty odcinek Narwi, ciągnący się na wschód od wsi Dobrołęka i Maćki. Tam rzeka lśni złotem w wieczornym słońcu jak szeroka, lśniąca srebrna wstęga.

Niemieckie dowództwo miało nadzieję, że w leśnym terenie lepiej wyszkolone i bardziej zdyscyplinowane oddziały niemieckie przełamią opór wroga w walce wręcz. Gdyby jednak natarcie utknęło, to ziemia pełna korzeni utrudniałaby okopanie się.

Tuż po północy z 23 na 24 lipca oddziały zgromadziły się na wyznaczonych pozycjach w pobliżu miejsca przepraw. Była ciemna, ciepła, letnia noc. Wszędzie panowała cisza, a napięcie aż zapierało dech w piersiach. Wróg znajdował się w odległości 100 metrów. Czuwał, gotowy do walki, z śmiercionośnymi pociskami w lufach karabinów piechoty, karabinów maszynowych i dział. Wschodniopruscy grenadierzy, fizylierzy i muszkieterowie często i zawsze zwycięsko szturmowali rosyjskie przeszkody; tutaj jednak czekała na nich przeszkoda wodna, której żadna artyleria ani żaden pionier nie mógł zniszczyć. Nie ustalono konkretnego terminu rozpoczęcia przeprawy. Oddziały na pierwszej linii miały same zdecydować, kiedy nadejdzie dogodny moment.

O godzinie 2.40 rozpoczyna się ostrzał artyleryjski. Była jeszcze noc i nie można było ocenić jego efektu, ale zniszczone poszycie leśne na lewym brzegu Narwi jeszcze dziś mówi nam, że niemiecka artyleria trafiła wtedy w cel. Pnie drzew o grubości około 30 cm, a nawet grubsze zostały całkowicie powalone. Długi pas terenu o szerokości 30 m do tej pory jest martwy, nie widać tam już zieleni, tylko czerwono-brązowe igły sosen zwisają luźno z martwych starych drzew i młodych drzewek.

Jest godzina około 3.30 nad ranem. Nagle na brzegu rozbrzmiały okrzyki "hurra", odgłosy werbli i trąbek sygnałowych, a zaraz potem przetacza się odgłos ognia z karabinów piechoty i monotonny grzmot karabinów maszynowych. II Batalion/44, który rozpoczął ten krwawy epizod, przekroczył Narew i znalazł się na drugim brzegu. Wszyscy wiedzą: tam jest wyznaczony kierunek ataku, tu można przekroczyć rzekę, tam są towarzysze, którzy toczą zaciekłą walkę. Szybko i bez rozkazów z wyższego dowództwa, wszystkie oddziały z prawej, lewej oraz z tyłów dążą w kierunku wyłomu dokonanego przez II Batalion/44, a po dotarciu na miejsce, przekraczają rzekę w tym samym miejscu lub tuż obok. Każda minuta jest cenna. Nikt tymi działaniami nie kieruje, nie prowadzi nawet najmniejszych oddziałów, każdy żołnierz, każdy oficer prze naprzód. Straty są duże, ciężko ranni toną, jako ofiara złożona nurtom Narwi.

Reklama

III Batalion/44 przeprawia się na prawo od II Batalionu/44; 3 i 4 Kompania/4 również z prawej, na lewo od II Batalionu/44 idzie 1 i 2 Kompania/4, również III Batalion/4 chce się przeprawić, ale zostaje zatrzymany, gdyż z nadejściem światła dziennego ponosi zbyt duże straty. To rosyjskie karabiny maszynowe skutecznie przeczesują Narew od lewej strony.

II Batalion/4 jako rezerwa dywizji stoi we wsi Dobrołęka-Maćki. Gdy słyszy "hurra" na przedzie, pędzi tam bez rozkazu z góry. Chce włączyć się do walki, pomóc wygrać starcie. Muszą jednak przejść przez odkryty teren łąk. Wtedy rosyjska artyleria najcięższego kalibru otworzyła ogień na podążające ku Narwi oddziały.

Na stojącą w Maćkach, na daleko wysuniętych pozycjach, niemiecką baterię dział, która prowadzi nieustanny ostrzał, wspierając przemieszczające się oddziały, Rosjanie otworzyli silny ogień szrapnelowy. Oddziały batalionu posuwające się w kierunku Narwi, mimo że są rozproszone, to jednak zachowują wzorowy porządek. Jednak nawet ci dzielni żołnierze nie są wstanie przeprawić się w świetle dnia.

O godzinie 4.15 ze wsi Maćki zostaje wysłany Batalion Hartmann/33. Jednak każdy nadchodzący szereg strzelców dostaje się po celny ostrzał rosyjskich szrapneli. W godzinach porannych w miejscu przeprawy III Batalionu/44 na drugi brzeg Narwi przedostają się fizylierzy z 2 i 12 Kompanii/33, 5 Kompania/33 zostaje powstrzymana i ma przeprawić się następnej nocy po kładce budowanej przez pionierów wraz z II Batalionem/4 oraz pozostałymi oddziałami 44 Regimentu Piechoty, które pozostały jeszcze na zachodnim brzegu.

Oddziały III Batalionu/33 (9, 10, 11 Kompania) miały ochraniać brzeg Narwi na odcinku od wsi Maćki aż do wsi Kołaki. 9 Kompania/33, która miała pozycje najdalej wysunięte na północ, dołączyła jednak do przeprawiającego się III Batalionu/44.

I tak, około godziny 9.00 rano, na rosyjskim brzegu Narwi, wymieniając od prawego skrzydła znajdywały się: 2, 9, 12 Kompania/33, III Batalion/44, II Batalion/44 i 4 oraz 3 Kompania/4. Na prawym brzegu tuż nad rzeką znajdowały się: 5. Kompania/33, 1 i 2. Kompania/4 oraz II i III Batalion/4, nie mogąc pomóc swoim towarzyszom w walkach, w których Rosjanie mieli ogromną przewagę liczebną. W bezsilnej wściekłości słyszą narastający zgiełk bitewny, ciężki los niemieckiego żołnierza. Trzeba było przeczekać do nocy, ponieważ Narew stałaby się ogromnym grobem dla próbujących się przeprawić. Rosjanie dostrzegli siłę oddziałów, które się przeprawiły i niebezpieczeństwo ataku z ich strony, dlatego też pospiesznie wezwali posiłki w postaci oddziałów piechoty oraz artylerii i byli gotowi zepchnąć Niemców z powrotem do Narwi.

Podczas gdy otwarte przestrzenie łąk prawego brzegu są nieustannie ostrzeliwane rosyjskimi szrapnelami, również Narew kotłuje się od nieprzyjacielskiego ostrzału. Jej powierzchnię chlastają pociski karabinów piechoty i karabinów maszynowych, gdy tylko pokaże się w wodzie ktoś żywy. Ciężkie pociski artyleryjskie, które nieustannie wpadają w jej nurt, ryją dno i pogłębiają jej koryto, zwiększając niebezpieczeństwo utonięcia dla kolejnych żołnierzy, którzy będą próbować się przeprawić. Rzeka wygląda jak gigantyczna fontanna. Pontony, które miały służyć do przeprawy przez rzekę, zostały rozstrzelane, a komunikacja między dwoma brzegami została przerwana. Jednocześnie z frontu i z flanki na słabe oddziały, które się przeprawiły, pada skoncentrowany ogień rosyjskich karabinów maszynowych i artylerii; szczególnie dokuczliwa jest artyleria ze wzgórz znajdujących się na zachód od wsi Korczaki.

Na przyczółku

Odcięte bataliony po drugiej stronie Narwi znajdują się w nieciekawej sytuacji, prowadzą zaciekłe, krwawe walki. Trudno jest umocnić okopy wykopane pospiesznie na brzegu, w gruncie poprzeplatanym korzeniami drzew, szczególnie, że nie ma na to zbyt wiele czasu. Krótko po zdobyciu przyczółka rozpoczynają się śmiertelnie niebezpieczne rosyjskie zmasowane ataki, w trakcie których niektórzy atakujący biegną bez karabinów, zaopatrzeni tylko w granaty ręczne. Do późnego wieczora 24 lipca obrońcy odparli zwycięsko dwanaście z nich.

Żołnierze 3 i 4 Kompanii/4 łapali właśnie oddech po przeprawie przez rzekę i ciesząc się ciepłym słońcem suszą swoje mokre mundury, gdy nagle z lewej strony rozlega się silny ostrzał. Rosjanie niepostrzeżenie podkradli się przez krzaki jałowca i przebili się przez lewe skrzydło obsady przyczółka. Krok po kroku 4 Kompania zmuszona do tego, ustępuje w walce na bagnety. Wszystko będzie stracone, jeśli wrogowi uda się przedrzeć. Z centrum szybko nadciąga pomoc. Mocno pomieszane oddziały Grenadierów/4 i Muszkieterów/44 rzucają się na wroga, który już zachłysnął się zwycięstwem - wściekły szybki ogień i wróg zostaje rozbity. W tym miejscu wróg już nie odważył się zaatakować.  Również w centrum  oraz na prawej flance bohatersko odpierany jest każdy atak; atakujący powracający co chwilę są za każdym razem odrzucani. W ten sposób do wieczora udało się zdobyć i utrzymać niewielką pozycję przyczółkową.

Reklama

Jednak wkrótce sytuacja tych oddziałów staje się dość trudna i jest dużym obciążeniem psychicznym dla żołnierzy. Amunicja jest prawie na wyczerpaniu i nie można jej uzupełnić, nie ma jak wyciągnąć rannych ze strefy walk, a tym bardziej przetransportować na drugi brzeg, trzeba ich opatrywać pod ostrzałem wroga. Nie wolno rozpalać ognia, żelazną porcję należy jeść na zimno, a chleb na mokro. Po nieprzespanej nocy i całodziennej nieprzerwanej walce pojawiło się napięcie i zmęczenie. Potrzebna jest pomoc. Podejmowane w innych miejscach rzeki próby zwrócenia uwagi wroga nie przyniosły ulgi. Ogień artyleryjski prowadzony na całym froncie I Korpusu spotykał się z bardzo słabą odpowiedzią.

Oddziały 329 i 330 Regimentu Piechoty z 83 Dywizji Piechoty próbowały przeprawić się przez Narew pod wsią Modzele około godziny 14.00. Silny ostrzał artylerii rosyjskiej z Kruszewa szybko jednak poinformował dowódcę dywizji, że próba ta nie ma szans powodzenia. Jedynie 1 Kompania/330, której już rano udało się zdobyć zaskakująco mocne oparcie na lewym brzegu Narwi, zdołała się tam utrzymać.

Znowu oddziały I i II Batalionu/33 nie miały szczęścia pod wsią Kordowo.

37 Dywizja Piechoty swoim energicznym działaniem - szybką budową mostów i tratw oraz wodowaniem pontonów na rzece Omulew - przyciągnęła na siebie uwagę nieprzyjaciela i zatrzymała jego oddziały pod Ostrołęką, ale również tutaj przeprawa na drugi brzeg Narwi nie wchodziła początkowo w rachubę z powodu silnego przeciwdziałania nieprzyjaciela.

Wschodniopruscy żołnierze z 2 Dywizji nie zachwiali się i nie ustąpili, co udało im się zdobyć, trzymali zawzięcie. Stoją jak skała na wzburzonym morzu. Zapada noc; teraz musi nadejść wsparcie…

I nadchodzi. O godzinie 2.00 w nocy pionierzy przerzucili kładkę przez połowę szerokości rzeki. II Batalion/4 ma po niej przejść zanim się rozjaśni. Na jej końcu żołnierze muszą zeskoczyć z kładki i pokonać ostatni dystans w wodzie. Już jeden oficer i 70 ludzi znalazło się po drugiej stronie, niezauważeni przez wroga, gdy kładka załamuje się pod ciężarem tłoczących się na niej w pośpiechu żołnierzy. W tym momencie z lewej strony rozpoczyna się ostrzał z karabinów maszynowych obsługiwany przez czujnych i nasłuchujących Rosjan, a który wyrywa ogromne wyrwy w szeregach przeprawiających się. Mimo to większa część żołnierzy z 5 i 7. Kompanii przedostaje się na przeciwległy brzeg.

Jako rezerwę, 37 Dywizja Piechoty około godziny 22.00 wysyła II Batalion/147 nad Narew na przeciwległe prawe skrzydło przyczółku. Batalion ma przeprawić się tam na pontonach z pionierami i odciążyć śmiertelnie zmęczone oddziały z 33 Regimentu. Bardzo młody podoficer pionierów prowadzi batalion do miejsca przeprawy, wkrótce jednak zostaje postrzelony w głowę. Batalion sam musiał szukać drogi, błądząc po zamglonych sosnowych lasach Żerania. Przeprawa przez rzekę udaje się im mimo rac i ostrzału ze strony Rosjan, mimo że pontony zostają podziurawione, a niejeden Feldgrau [niemiecki żołnierz] padł martwy. Ledwie batalion przeprawił się na drugą stronę, a już zaatakowali ich Rosjanie. W górę idą niemieckie flary, ale nie padł żaden strzał, dopóki wróg nie znalazł się w odległości 10 metrów, wtedy otworzono wściekły ogień z karabinów piechoty i karabinów maszynowych. Skoszono setki Rosjan, reszta ucieka. Przyczółek został poszerzony.

Reklama

Po zmroku 24 lipca na drugi brzeg dotarła także 5 Kompania/33, a o północy 25 lipca batalion ze 151 Regimentu Piechoty 37 Dywizji Piechoty. Tymczasem na pierwszej linii huczy ogień karabinów piechoty i grzechocą karabiny maszynowe. W nocy 25 lipca odparto zwycięsko kilka szturmów rosyjskich.

Gdy 25 lipca zrobiło się jasno, na przyczółku znajdowało się w sumie około sześciu batalionów mocno wymieszanych ze sobą. Próba natarcia z nowo przybyłymi oddziałami kończy się niepowodzeniem. Udaje się to tylko na prawym skrzydle, gdzie przesunięto pierwszą linię na niewielką odległość. Wtedy to drużyna z 9 Kompanii/33 niespodziewanie natknęła się w leśnym poszyciu na strzelający rosyjski karabin maszynowy. Jego obsługa zostaje rozbita, a karabin maszynowy skierowano na wycofującego się wroga. Rosjanie zaatakowali ponownie; w zaciętej walce wręcz, do której wtedy doszło, sam tylko fizylier Brozinski powalił 17 Rosjan; a karabin maszynowy pozostał w rękach drużyny.

Oddziały dywizji w dniu 25 lipca nie są wstanie poczynić większych postępów. Przyczółek znajduje się pod skoncentrowanym, kierowanym z trzech stron ostrzałem rosyjskim. Ataki nieprzyjaciela zostały odparte, ale nie udało się przeprowadzić szturmu na silną rosyjską pozycję, która była ukryta w lesie przed obserwatorami niemieckiej artylerii i wyposażona w bardzo dobrze umocnione stanowiska.

Tafla wody Narwi jest nieustannie ostrzeliwana przez ogień karabinów maszynowych i artylerii, nie ma mowy o budowie mostów czy tratw. Nie można również pokonać rzeki brodząc w niej, pociski ciężkiej artylerii tak wzburzyły dno Narwi, że brodzący zapadają się w głębokich dołach i topią się. Znów trzeba poczekać na noc.

Dowodzący 83 Dywizji Piechoty, Generalleutnant Stumpfs, aby zaoszczędzić niepotrzebnych strat, zdecydował się bez zbędnej zwłoki przerzucić większość swoich oddziałów w rejon Sielunia, aby tam przeprawić je przez rzekę, tuż za lub obok 4 Dywizji Piechoty Gwardii. Postąpił właściwie. Wieczorem 25 lipca część 331 Regimentu Piechoty przeprawiła się przez rzekę wraz z już przeprawiającym się tam 4 Regimentem Piechoty Landwehry. W nocy dywizja wsparła budowę mostu przez 4. Dywizję Piechoty Gwardii własnym parkiem mostowym i dzięki temu szybko znalazła się na lewym brzegu, gdzie została podporządkowana dowódcy XIII Korpusu.

Na północnym skrzydle korpusu robiono przygotowywania do rozmieszczenia pod Ostrołęką nadciągającej 54 Dywizji Piechoty. Atak pod Ostrołęką mógł nastąpić najwcześniej 27 lipca 1915 r.

W nocy 26 lipca pozostałe oddziały 4 Regimentu Grenadierów z 2 Dywizji Piechoty oraz kolejne oddziały regimentów 147, 150 i 151 należących do 37 Dywizji Piechoty przeprawiły się przez Narew. Umożliwiło to odciążenie na pierwszej linii frontu przetrzebionych i całkowicie wyczerpanych oddziałów z II, III Batalionu/44 oraz połowy I Batalionu/4. Wyeliminowano w ten sposób wszelkie zagrożenie dla przyczółka, w sytuacji gdyby Rosjanie ponownie przeprowadzili zmasowane ataki; udało się nawet zdobyć trochę terenu na południowym skrzydle. Sytuacja obsady przyczółku była jednak nadal niekomfortowa, nie udało się uniknąć znacznych strat. Bataliony stłoczone na wąskiej przestrzeni znajdowały się pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim, a zdobyty dotychczas przyczółek miał zaledwie 1 km szerokości i 300 m głębokości.

Ostrzał niemieckiej artylerii nie wystarczał już do stałej osłony ogniowej, a las chronił Rosjan, którzy kryli na dobrze przygotowanych pozycjach przed skutecznym ogniem. Przełamanie tych pozycji kilkoma świeżymi batalionami na przyczółku nie miało szans powodzenia. Najgorsze było jednak to, że Rosjanie nadal kontrolowali Narew za pomocą artylerii rozstawionej we wsi Korczaki, uniemożliwiając tym samym dogodną komunikację między oboma brzegami. Prom pontonowy, ustawiony na w miarę osłoniętej pozycji za prawym skrzydłem przyczółku, okazał się niewystarczający. Budowa mostu i utrzymanie go w całości okazało się niewykonalne. Atak, którego nie można wspierać nowymi siłami, musi się załamać. Żołnierz z 8 Kompanii/4 Regimentu Grenadierów, tak opisał trudną sytuację  w tych dniach i to, jak sobie pomagali:

"Gdyby tylko amunicji starczyło i jedzenie nadchodziło w nocy! Ludzie są śmiertelnie zmęczeni! Niezrażeni stoją jednak z bronią u boku i czekają na nowe ataki.

Reklama

Od dwóch dni dywizja opiera się wściekłym atakom. Jak mury, wierni braterstwu broni, wymieszani grenadierzy, fizylierzy i muszkieterzy stoją ramię w ramię. Setki zabitych i rannych leży w okopach i w dołach i wciąż nie ma sposobu, by przerzucić ich przez Narew. Każda próba zbudowania mostu zostaje udaremniona przez ostrzał nieprzyjaciela. Lekarz batalionu udziela pomocy tym najbardziej potrzebującym. O trzeciej w nocy, mimo ostrzału nieprzyjaciela, noszowi z batalionu przepłynęli Narew i zdołali znaleźć w Maćkach łódź i dwie długie liny. Akcja ratunkowa dla rannych rozpoczyna się natychmiast. Na obu brzegach utworzono drużyny ratownicze, które za pomocą lin przymocowanych do promu przeciągali rannych, a w drugą stronę amunicję i chleb. W małym promie można było umieścić jednocześnie tylko po dwóch rannych. Prom pokonywał rzekę tańcząc i kołysząc się, często zagrożony przewróceniem przez fale wywołane uderzeniami ciężkich pocisków. Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy szczęśliwie dwaj ranni żołnierze znaleźli się już na drugim brzegu. Wtedy niebezpieczna przeprawa zaczynała się od nowa.

Ostatnia żelazna porcja już dawno została zjedzona, a na ciepły posiłek i świeży chleb nie ma jeszcze co liczyć. Bez snu przez trzy dni i trzy noce, wygłodzeni i całkowicie wyczerpani dzielni żołnierze z kompanii czuwają. Chleb i amunicja musi przyjść dzisiaj, inaczej jesteśmy zgubieni! Przekażcie dalej: ochotnicy co umieją pływać do dowódcy kompanii! Po cichu jeden przekazuje informację drugiemu, a po kilku minutach czterech odważnych stoi przed swoim dowódcą. Po krótkiej odprawie znikają w ciemnościach wysokopiennego lasu, by po kilku minutach zanurzyć się nago w wodzie. W niepokoju mijają godziny, czy uda im się dotrzeć do kuchni polowej w Dobrołęce?

W końcu o świcie pojawiają się, łapiąc oddech odkładają zapakowany w płótno chleb oraz amunicję i zgłaszają się do służby. Dzięki Bogu! Mamy zaopatrzenie na najbliższe 24 godziny! Chleb jest całkowicie przemoczony, ale grenadierom smakuje wyśmienicie!"

Podsumowując: oddziały 2 Dywizji Piechoty po szybkiej przeprawie przez rzekę, utknęły. Naprzeciwko ich pozycji stały: 35, 36, 37, 38 i 39 Pułk Strzelców Syberyjskich z IV Korpusu Syberyjskiego, 271 Pułk [271. Krasnosiolski Pułk Piechoty] oraz jedna Brygada Strzelców. Nie udało się osiągnąć celu operacyjnego, jakim było przełamanie w tym rejonie linii obrony nieprzyjaciela, zdobycie Ostrołęki, jako ważnego miejsca przeprawy dla wojsk i odepchnięcie wroga od rzeki na odcinku działania I Korpusu. Oddziały na przyczółku wytrwały i zwycięsko odpierały zmasowane ataki wroga jeszcze przez sześć dni, dopóki wyższe dowództwo nie osiągnęło celu innymi sposobami.

Tymczasem Narew wyrzuciła ciała potopionych żołnierzy na lewy brzeg, jakby po śmierci chcieli jeszcze ruszyć do walki i zwyciężać, wierni sztandarowi swego regimentu.

Komendant jednostki musi zawsze liczyć się z takimi niepowodzeniami. Wojna zawsze pozostaje w dużym stopniu grą w kości. Pod wieczór 26 lipca stało się jasne, że kontynuacja natarcia Dywizji Falk na północny zachód od Kamianki nie rokuje powodzenia. Rano 27 lipca napływały kolejne meldunki, że nieprzyjaciel w walce wycofuje przed 4 Dywizją Gwardii i 83 Dywizją Piechoty, podczas gdy przed 2 Dywizją Piechoty twardo trzyma swoje pozycje. Szybka i szczęśliwa decyzja Generalleutnanta Stumpfa, aby jego 83 Dywizja Piechoty przeprawiła się za lewym skrzydłem dywizji Grafa Schweinitza pod Sieluniem i bezpośrednio z nią sąsiadowała, przyczyniła się w znacznym stopniu do sukcesów na lewym skrzydle XIII Korpusu. Niedługo później oddziały tej dywizji dały o sobie znać na południowej flance nieprzyjaciela stojącego naprzeciwko 2 Dywizji Piechoty.

Aby do tego doszło jak najszybciej, Generał von Gallwitz rozkazał 27 lipca o godzinie 7.20 rano, aby wszystkie niezaangażowane oddziały I Korpusu znajdujące się pod wsią Dobrołęka-Maćki ruszyły w kierunku mostu pod Sieluniem, gdzie miały się przeprawić, a następnie miały nacierać wschodnim brzegiem Narwi, by odblokować walczące oddziały na przyczółku znajdującym się na północny zachód od Kamianki. Jeżeli front nie posuwa się naprzód, należało zaatakować przeciwnika na flance. Generał von Eben z determinacją przystąpił do wykonania rozkazów i inicjował zadania, które były konieczne.

Oddziały 2 i 37 Dywizji Piechoty nie biorące udziału w walce przekraczają Narew pod wsią Kołaki

Podczas gdy 83 Dywizja Piechoty 27 lipca zmagała się z wrogiem w okolicach wsi Cisk i Lipianka, oddział (I i II Batalion/33, I i III Batalion/150, 1 Kompania/151, 2 Kompania/147, 3 Szwadron/10 Regimentu Strzelców Konnych, II Dywizjon/37 Regimentu Artylerii Polowej, 1 Kompania/3 Batalionu Pionierów) zostały przegrupowane i wysłane na południe. Ich celem było przeprawienie się przez Narew na wysokości wsi Kołaki, gdzie lewy brzeg został oczyszczony z nieprzyjaciela przez oddziały 83 Dywizji Piechoty i gdzie zbudowano most. 28 lipca w tym samym kierunku podążyły pozostałe oddziały 2 Dywizji Piechoty, czyli te które nie znajdowały się na przyczółku pod Kamianką. Wszystkie jednostki 37 Dywizji Piechoty, które nie znalazły się jeszcze na wschodnim brzegu Narwi, zostały skierowane na linię Żerań - Grabowo, aby tam czekały w gotowości do wymuszenia przeprawy przez Narew.

54 Dywizja Piechoty próbuje przeprawić się w Ostrołęce, a później rusza na południe

W dniu 28 lipca 54 Dywizja Piechoty Generalmajora Oskara Freiherr von Wattera, która przybyła dzień wcześniej pod Ostrołękę, rozpoczęła we wczesnych godzinach rannych przeprawę pod miastem. Dwie kompanie 90 Rezerwowego Regimentu Piechoty zdołały się oprzeć na lewym brzegu rzeki. Wszystkie dalsze próby już na samym początku kończyły się niepowodzeniem z powodu zapór i przeszkód zbudowanych w rzece oraz szybko narastającego oporu silnych i dobrze zorganizowanych oddziałów wroga. W świetle dnia nie można było liczyć na nic więcej. Generał von Gallwitz uznał, że kontynuowanie przedsięwzięcia nawet w ciemnościach nocy jest mało obiecujące, gdyż element zaskoczenia wroga został już wykorzystany. W krótkim czasie nakazał więc wstrzymanie dalszych prób przekroczenia Narwi w Ostrołęce. W dniu 29 lipca 54 Dywizja ruszyła na południe, aby również przeprawić się przez most w Kołakach i nacierać na południową flankę Rosjan walczących nad Narwią pod Ostrołęką.

Wieczorem tego dnia dywizja dotarła do wsi Jawory, a jej przemieszczenie zostało zamaskowane przez 83 Dywizję i większość oddziałów 2 Dywizji Piechoty. Wieczorem 29 lipca 83 Dywizja powróciła pod rozkazy Naczelnego Dowódcy I Korpusu. XIII Korpus miał teraz za zadanie odepchnąć Rosjan stawiających zażarty opór na linii kolejowej Józefowo - Goworowo i na rzece Orz na odcinku Goworowo - Nogawki, a następnie przejąć ochronę prawej flanki I Korpusu. I Korpus miał atakować na północny wschód między rzekami Orz i Narew, skupiając się na prawej flance w taki sposób, żeby otoczyć i rozbić 4 Korpus Syberyjski walczący w okolicach i pod Kamianką.

Coraz bardziej punkt ciężkości wszystkich operacji i walk, które prowadziła Grupa Armii Gallwitz, przesuwał się na wschód i północny wschód od Różana. W tym momencie zapadły następujące decyzje. Gallwitz wycofał z XI Korpusu z nad rzeki Prut 1 Dywizję Rezerwową Gwardii i przez Różan skierował ją w rejon działania 4 Dywizji Piechoty Gwardii, by jako rezerwa wspierała tę dywizję. Zrezygnowano z zadania wznowienia natarcia przez XVII Korpus Rezerwowy i XI Korpus. Z XVII Korpusu Rezerwowego, Dywizji Menges, 50 Dywizji Rezerwowej i 38 Dywizji Piechoty utworzono zgrupowanie Plüskow, które musiało umocnić swoje pozycje, wiązać siły wroga i nieustannie dążyć, by ze swoich sił wydzielić jakieś rezerwy. W dniu 2 sierpnia wydzielono ze zgrupowania również 50 Dywizję Rezerwową, która wraz z ciężką artylerią została przerzucona w rejon na wschód od Różana.

Tak więc w końcu Generał von Gallwitz zgromadził w tym rejonie ogromne siły, aby osiągnąć swój cel. Konieczne było przełamanie uporczywego i dzielnego oporu Rosjan w tym miejscu i pod Kamianką nad Narwią. Oddziały niemieckie zmagały się z przeciwnikiem, który wsparty świeżymi siłami nie chciał ustąpić i bronił się zaciekle i bardzo fachowo. Tak więc na lewym skrzydle Grupy Armii kolejne dni obfitowały w bolesne i krwawe walki, które były szczególnie utrudnione przez fakt, że przewaga jaką miały niemieckie oddziały w ciężkiej artylerii, nie mogła być wykorzystana w rozległym terenie leśnym. Ta okolica, całkowicie zdewastowana, do dziś nosi ślady walk, jakie toczyły wtedy obie strony. Na wąskim odcinku natarcia samej tylko 2 Dywizji Piechoty leżało w tych dniach około 4.000 zabitych Rosjan.

Duże postępy w dniu 31 lipca 1915 r.

Reklama

W dniu 31 lipca wydawało się, że sytuacja jest klarowna. Wczesnym rankiem 83 i 54 Dywizja Piechoty rozpoczęły właśnie wspólne natarcie, gdy niespodziewanie spotkały się z rosyjskim kontratakiem. Siła tego kontrnatarcia wzmocniona była przez wprowadzoną dzień wcześniej koleją świeżą rosyjską dywizję (59 Rezerwowa). Front 83 Dywizji Piechoty został przełamany pod Ciskiem, ale już przed południem miejsce przełamania zostało zlikwidowane przez szybki atak z flanki, wyprowadzony przez oddziały dwóch sąsiednich dywizji (2 i 54). Jak zawsze, nasza piechota nie tolerowała sukcesów wroga, dlatego i tutaj zagrożenie zostało zlikwidowane przed nadejściem wieczoru. Straty 83 Dywizji Piechoty były jednak tak ogromne, że na kilka następnych dni musiała ona zostać przeniesiona do rezerwy.

Należy wziąć pod uwagę, że dywizja ta składała się w większości z batalionów Landszturmu (z miast: Poznań, Rawicz, Brzeg [powiat Brzeski], Münster, Trier, Aachen, Koblencja), które w ostatnich dniach ciężko walczyły i od 25 lipca poniosły straty w ilości 84 oficerów i 3100 żołnierzy. Mimo tego nieszczęścia, dzień 31 lipca zakończył się pełnym sukcesem niemieckiej armii. O godzinie 18.45 ważne zalesione wzgórza znajdujące się na północny zachód od Kamianki zostały ostatecznie zdobyte przez 2 Dywizję Piechoty. Dzięki temu dzielna, wykrwawiona załoga przyczółka została uwolniona z trudnej sytuacji. Generał von Gallwitz zasugerował opuszczenie przyczółka, gdyby natarcie się nie udało.

Generał von Eben wydał więc rozkaz, że 2 Dywizja Piechoty i oddziały na przyczółku, dowodzone przez zdeterminowanego i często sprawdzonego w boju dowódcę 33 Regimentu Fizylierów Obersta Weicke, mają zdobyć zalesione wzgórza lub wycofać się z przyczółka. Ta ostatnia decyzja mogła jednak oznaczać ogromne straty  wśród oddziałów dzielnego garnizonu na przyczółku. Wschodnioprusacy nie mieli wyboru i wieczorem cel został osiągnięty.

Atakowane od południa i północnego zachodu umocnione, przypominające fortecę pozycje rosyjskie na wzgórzach, padły. Sukces był ogromny, ale potrzeba było jeszcze trzech dni zaciekłych walk z desperacko opierającym się wrogiem, by zdobyć ważne miasto z przeprawą, jakim była Ostrołęka.

Reklama

Odblokowanie przeprawy w Ostrołęce

W dniu 2 sierpnia wieczorem osiągnięto linię Gierwaty - Borawe - Korczaki. W nocy 3 sierpnia Rosjanie podjęli ostatnią, daremną próbę ratowania sytuacji atakując majątek we wsi Borawe. Z rana I Korpus ponownie zaatakował na całej linii. Linia frontu została przełamana. O godzinie 18.00 Ostrołęka i cały lewy brzeg Narwi aż po rzekę Rozoga znalazły się rękach niemieckich. Ostrołęka stała w ogniu, podpalona przez Rosjan opętanych furią niszczenia i do dziś jest tylko wielką kupą ruin.

Wszystkie te walki na lewym skrzydle były szczególnie zaciekłe i krwawe. Wróg desperacko stawiał opór. Zdobycie poszczególnych punktów obrony Rosjan przez bohatersko nacierających Wschodnioprusaków, Szlezwik-Holsztyńczyków, Meklemburczyków i Halberstadczyków, z którymi rywalizowali Landszturmiści 83 Dywizji Piechoty, pochodzący z wielu pruskich prowincji, kończyło się zwykle całkowitym wybiciem obrońców w walce.  

Do dnia 3 sierpnia Narew została przekroczona na całym froncie Grupy Armii Gallwitz.

O autorze

Jacek Czaplicki, wędrowiec rowerowy badający zapomniane miejsca oraz historie Kurpiowszczyzny i okolic, autor facebookowego profilu "Rowerem wokół Ostrołęki", na którym znajduje się wiele lokalnych ciekawostek historycznych z zapomnianymi cmentarzami włącznie.

Więcej felietonów w dziale Mało obiektywnie.

Wyświetleń: 4741 komentarze: -
10:05, 21.08.2021r. Drukuj