Sprawa morderstwa, którego dokonano przed 14 laty w Kadzidle, zelektryzowała opinię publiczną. Gdy w 2008 roku w Jeziorze Świętajno odnaleziono zwłoki mieszkańca Kadzidła, nikt nie przypuszczał, że jego domniemani zabójcy wpadną dopiero po 14 latach. Sprawę omówiono w programie "Alarm".
Do zbrodni doszło w 2007 roku. Sławomir G. został uderzony rurą z betonem i dźgnięty nożem. Zabójca utopił jego ciało w jeziorze Świętajno. Dopiero po latach, dzięki badaniom DNA, śledczy rozwikłali zagadkę zabójstwa i aresztowali podejrzanych.
Reklama
Sławomir i Maria G. mieszkali w Kadzidle, mieli troje dzieci. Sąsiedzi oceniają, że byli dobrymi ludźmi. Szczególnie dobrze oceniają Sławomira G., jako człowieka życzliwego i uczynnego.
- Sławek był bardzo dobry człowiek, każdego, kogo spotkał, to porozmawiał, nie było, żeby się nie odezwał - mówi jedna z sąsiadek reporterom "Alarmu".
Mężczyzna często wyjeżdżał do pracy poza granice kraju. To podobno podczas jednego z takich wyjazdów jego żona poznała Andrzeja S. - przyszłego zabójcę.
- To ona jest najgorzej winna, bo chłop pojechał na zarobek, a ona drugiego faceta przygarnęła i w ciążę zaszła? Mąż przyjeżdża, a ona z kochankiem w łóżko - mówili sąsiedzi w reportażu "Alarmu".
W listopadzie 2007 roku Sławomir G. ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Jedni myślą, że wyjechał i nie wrócił, inni podejrzewają najgorsze, ale nie potrafią nic udowodnić. Zostają wszczęte poszukiwania, informuje o tym lokalna prasa, ale mężczyzna się nie odnajduje. Kilka miesięcy później w jeziorze Świętajno przypadkowi wędkarze odnajdują zwłoki. Przez wiele lat personalia denata nie zostaną ujawnione. Nikt nie wie, że to zaginiony Sławomir G.
- Zwłoki były w stanie takiego rozkładu, że ciężko było ustalić personalia ofiary. Sprawa była opisywana przez media jako jedna z tych beznadziejnych - komentuje Krzysztof Chojnowski, redaktor naczelny "Mojej Ostrołęki".
Reklama
Minęło 14 lat. Dopiero wówczas, dzięki badaniom DNA i pracy śledczych udało się ustalić, że ofiara z jeziora to Sławomir G. Policja ustaliła też, że mężczyzna został zamordowany przez Andrzeja S., kochanka swojej żony. Sprawca zadał ofierze mocne uderzenia metalową rurą oraz ciosy nożem. Ciało utopił w jeziorze.
- Bardzo dobrze, że policja wraca do takich spraw, otwiera szuflady, wyjmuje akta i nowymi technikami oraz technologiami stara się rozwikłać sprawy z tzw. archiwów X - dodaje Krzysztof Chojnowski.
Sąsiedzi mówią, że żona zamordowanego przez lata ukrywała straszną zbrodnię.
- Musiała wiedzieć, skoro na podwórku było morderstwo. Powinna była wezwać policję. Wszyscy podejrzewaliśmy, że musiała wiedzieć - mówią sąsiedzi w reportażu "Alarmu".
Przez wiele lat zbrodnię ukrywano, a wśród lokalnej społeczności żył morderca.
- Bulwersujące jest to, że sprawca przez 14 lat żył wśród nas na wolności, żył wśród lokalnej społeczności, założył rodzinę. Wygląda na to, że mieliśmy do czynienia z rozstaniem dwójki ludzi, którzy nie potrafili tego zrobić w cywilizowany sposób, ale posunęli się do ostatecznych kroków jakim jest zabójstwo. To szok dla rodziny, bliskich, dzieci, ale też sąsiadów, którzy żyli przez płot z zabójcą przez wiele lat - komentuje Krzysztof Chojnowski, redaktor naczelny portalu "Moja Ostrołęka".
Finałem będzie proces obojga kochanków. Podejrzany o dokonanie zbrodni Andrzej S. został zatrzymany w październiku 2021 r. na terenie gminy Goworowo i usłyszał zarzuty. Żona zamordowanego, która mieszkała poza granicami kraju, wpadła w ręce śledczych 27 grudnia 2021 roku, gdy przyjechała na święta do rodziny.
- Kochankowie na zabój mogą spędzić w więzieniu resztę życia - osobno - puentuje redaktor "Alarmu".
Reklama
"Fakt": "Zginął, bo żona znalazła kochanka?"
Andrzej S. usłyszał zarzuty w sprawie zabójstwa Sławomira G. i utopienia jego zwłok w jeziorze
Reportaż można obejrzeć na stronie TVP1 - Program "Alarm", emisja z 12.01.2022 r.
Fot. kadr z programu "Alarm"
Wyświetleń: 28121 | komentarze: - | 21:05, 12.01.2022r. |