W "Dużym Formacie" opublikowano artykuł dotyczący trudnej sytuacji właścicieli tartaków w Polsce. Lasy Państwowe sprzedają drewno temu, kto da najwięcej oraz eksportują je do Chin, a rynkiem zaczynają rządzić spekulanci. Tartaki borykają się z brakiem drewna, a koszty ich utrzymania rosną.
Polskie tartaki wpadają problemy przez handlarzy drewnem. Zakontraktowane dostawy nie wystarczają, a kupno surowca w przetargu nieograniczonym od Lasów Państwowych jest trudne, gdyż ceny windują handlarze drewnem. Spekulanci stawiają na wzrost cen surowca i zamawiają drewno, a gdy ich przypuszczenia nie sprawdzą się, w ogóle zamówionego drewna nie odbierają płacąc niską karę w wysokości 10 proc.
Reklama
To nie podoba się tartakom, które przez wywindowane ceny nie mogą zamówić surowca do zakładów, w których pracuje nawet kilkadziesiąt osób na etatach.
Na temat braku drewna i trudnej sytuacji w tartakach na łamach "Dużego Formatu" wypowiadał się Jakub - właściciel tartaku, w którym produkuje palety. W swojej wypowiedzi wspomniał o Ostrołęce.
- Mam nowoczesny zakład, zbudowany od podstaw. Zatrudniam 60 osób. Mają u mnie bardzo dobrze, bo w okolicy Warszawy trudno o pracownika, więc muszę ich zachęcić wynagrodzeniem. To nie jest Kalisz czy Ostrołęka, gdzie tartaki powstają w kurnikach i chlewach, a ludzi zatrudnia się na czarno. Mam warunki, ale nie mam drewna. Zabrakło go dla mnie w przetargu ograniczonym, a w nieograniczonym cenę wywindowali handlarze. Można to ukrócić. Kupujący ma wyznaczone terminy odbioru drewna od Lasów. Jeśli handlarz nie znajdzie kupca i nie odbierze drewna, płaci Lasom karę, 10 procent wartości zamówienia. Gdyby było 50 procent, na pewno odstraszyłoby to spekulantów - mówił Jakub w "Dużym Formacie".
Więcej w artykule pt. "Polska sosna jedzie do Chińczyków", który ukazał się w "Dużym Formacie" w poniedziałek 28 lutego.
Wyświetleń: 33292 | komentarze: - | 10:18, 12.03.2022r. |