wtorek, 23 kwietnia 2024 r., imieniny Jerzego, Wojciecha, Adalberta

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Mundurowi na motocyklach. Rozmowa z założycielami klubu Galloping Bulls

Postawni mężczyźni w skórzanych kamizelkach przemieszczający się na motocyklach mogą kojarzyć się ze złymi charakterami z filmów akcji. Rozmowa z Dariuszem i Piotrem, założycielami Galloping Bulls, pozwala zbudować nowe asocjacje. Mundurowi, posiadacze cruiserów mówią nam m.in. jakie kompetencje są ważne w ich klubie.

Pierwsze kluby motocyklowe powstały w Ameryce w latach 30 XX wieku. W Polsce pojawiły się w latach 60 XX wieku.

Klub Motocyklowy Galloping Bulls działa od 2018 r. Idea powstała w pracy - w Zakładzie Karnym w Przytułach Starych. Dariusz i Piotr zawiązali grupę nieformalną, którą niedługo potem sformalizowali. Dołączyli do Polskiego Związku Klubów Motocyklowych, który istnieje od 1978 r. Rozmówcy Mojej Ostrołęki noszą tytuły prezydenta i wiceprezydenta, zgodnie z nomenklaturą klubów motocyklowych.

Reklama

M.O. Klub powstał cztery lata temu. Jak oceniają Panowie jego historię, czy jest bliska początkowym wyobrażeniom?

Piotr: Niefortunnie kilka imprez i inicjatyw, które zaplanowaliśmy, nie odbyło się przez COVID. Były poczynione duże przygotowania, ale niestety ze względu na wprowadzone obostrzenia, po prostu nie mogliśmy części tych planów sfinalizować. Na szczęście już niedługo będzie okazja do spotkania z mieszkańcami regionu. Galloping Bulls organizuje imprezę, która odbędzie się 7 maja w Ostrołęce. W planie jest m.in. pokaz jazdy Harleyami.

Dariusz: Poza tym, od kiedy weszliśmy w świat klubów motocyklowych, nasze podejście i nasz sposób działania ewoluują cały czas. Uczymy się i rozwijamy, przez co funkcjonujemy coraz lepiej. Bycie w klubie wzmacnia umiejętności społeczne, tolerancję - nawet poprzez wycieczki motocyklowe. Jeden chciałby zjeść w tańszym miejscu, drugi chciałby zwiedzać, trzeci skrócić pobyt w danej miejscowości. Trzeba się dogadać, zrozumieć. To wzmacnia więzi. Dużo dla nas znaczy poczucie przynależności, pewność, że zawsze można na kimś polegać.

M.O. Czy każdy chętny może dołączyć do klubu?

Dariusz: Świat klubów motocyklowych w Polsce jest trochę podzielony. My jesteśmy w tej części, do której dołączyć może właściwie każdy. Nie ma ograniczeń ze względu na zawód, narodowość, płeć... Obecnie w naszym klubie jest też jedna pani. Jest druga część klubów motocyklowych, która wyklucza np. służby mundurowe. My pracujemy w większości w służbach mundurowych, ale akceptujemy wszystkich, którzy chcą się zrzeszyć i działać pod egidą polskiego ruchu motocyklowego. Nasz klub daje szansę wszystkim osobom ze szczerym zamiłowaniem do motocykli, które może być różnie wyrażane. Dla jednych może być to podróżowanie, dla drugich majsterkowanie, niektórzy budują motocykle.

Przydatna jest umiejętność funkcjonowania w większym zespole. Trzeba się dogadywać w grupie. Ważna jest także potrzeba działalności społecznej. Cele, które staramy się realizować, mamy w statucie. Chcielibyśmy sprawić, żeby motocykliści nie kojarzyli się jako przestępcy, albo ludzie oderwani od rzeczywistości, którzy nie zwracają uwagi na to, co się dzieje wokół. Przez nasze kamizelki ludzie często zupełnie mylnie identyfikują nas z gangami motocyklowymi. Członkowie klubu to normalne osoby, które są wrażliwe, chcą pomagać. Wspieramy Polaków na Kresach. Pomagaliśmy kolegom motocyklistom z Ukrainy, którzy teraz walczą.

Jeżeli ktoś chce zaobserwować takie działania, może zostać przyjacielem klubu, spotykać się z nami, ale nie zrzeszać się formalnie. Okres adaptacji jest przewidziany dla każdego. Decyzja nie powinna być podejmowana w niepewności czy wbrew sobie, bo wtedy z tego kandydata nie ma pożytku.

Reklama

M.O.: Być może niektórzy wahają się, czy dołączyć ze względu na niechęć do zobowiązań finansowych?

Dariusz: Nie chcemy, aby ktoś ze względu na finanse miał z tym problem. Daleko, za granicę wyjeżdżają tylko chętni. Obowiązkowe wyjazdy staramy się planować w miarę blisko. Im dalej, tym wyższe koszta - ja przejechałem w tamtym roku 15 tys. kilometrów, kilka tysięcy na paliwo wyszło. Do tego trzeba doliczyć serwis motocykla...

M.O. W jakim stopniu osoba chętna do dołączenia musi znać się na motocyklach?

Dariusz: Jestem przykładem osoby, która w ogóle się na motocyklach nie znała, ale to nie było przeszkodą. Zresztą dalej się tak świetnie nie znam. Klub daje wyjątkowo dobrą możliwość nauki i wymiany informacji. Możemy liczyć na wzajemną pomoc. Jeśli któremuś coś się zadzieje w trasie albo w ogóle w życiu, pierwsze co robi, to pisze do kolegów. Tworzą się przyjaźnie na lata.

M.O. Ma Pan wieloletnie doświadczenie w jeździe i mówi, że wciąż nie zna się na motocyklach. Może to efekt Dunninga-Krugera polegający na tym, że początkujący w danym temacie uważają się za specjalistów, a osoby, które dłużej zgłębiają temat, zauważają, że do poznania jest coraz więcej, przy czym nie doceniają swojej wiedzy?

Dariusz: Rzeczywiście zauważyłem ten efekt. Niestety często prowadzi do przesadnej pewności siebie na drodze. Np. latem widzę młodych motocyklistów, którzy przy znacznych prędkościach jeżdżą na motorach w szortach. Nie mają wiedzy na temat tego, jak ważne jest specjalnie ubranie - chroni zdrowie i życie.

Piotr: Bardzo ważna jest pokora i zdrowy rozsądek.

Dariusz: Pokory uczy pierwsza wywrotka. Na motocyklu szczególnie łatwo jest o błąd.

M.O. Czy motocykle łączą ludzi ponad podziałami?

Dariusz: My pracujemy w służbach mundurowych. Do klubu dołączyli ludzie spoza naszego środowiska zawodowego i dzisiaj bardzo dobrze wspólnie funkcjonujemy. Jest integracja. Są wspólne wyjazdy i inicjatywy.

Piotr: Jest też zasada, że motocykliści nie mieszają się w politykę. Staramy się nie poruszać ani kwestii politycznych, ani religijnych. Po prostu unikamy takich tematów. Nikogo nie zmuszamy do uczestnictwa w religijnych wydarzeniach, chociaż imprezy motocyklistów czasem przypadają w ważny religijnie dzień. Np. rozpoczęcie sezonu w Grodzisku Mazowieckim przypadało akurat na Niedzielę Palmową. Koledzy pojechali na zaproszenie tamtejszego klubu. Poza tym, co roku motocykl się święci. Jeździmy do Częstochowy. Byliśmy trzy razy na Zjeździe Gwiaździstym, który jest ogólnopolski.

M.O. Przypisują Panowie święceniom motocykli rzeczywistą moc czy traktują wyłącznie jako tradycję?

Piotr: Każdy indywidualnie do tego podchodzi. Jeden jedzie z potrzeby serca, drugi po prostu chce się przejechać, trzeci chce uczestniczyć w tej dużej uroczystości - jedno to sprawy religijne, a drugie zjazd wielu motocyklistów. Na Zjeździe Gwiaździstym kilkadziesiąt tysięcy motocyklistów bywa w jednym miejscu. To jest poważne wydarzenie.

Dariusz: Myślę, że chrześcijanie uważają święcenia za dobrą prognozę na sezon. Z jazdą wiąże się niebezpieczeństwo...

Piotr: Jazda motocyklem jest dużo bardziej niebezpieczna niż jazda samochodem. Nie ma poduszek powietrznych itd. Możemy stawiać tylko na swoje umiejętności i budować doświadczenie. Na to potrzeba lat. Każdego roku mamy wyjazdy o różnym stopniu trudności. Jazda po autostradzie nie jest porównywalna do jazdy w górach np. w Rumunii czy w Czarnogórze. Każdy wyjazd to dokształcanie się. Trzeba sprawdzić, jakie w danym państwie obowiązują przepisy i warunki.

Reklama

M.O. Mówili Panowie o regularnych wyjazdach również w zagraniczne trasy. Czy trudno pogodzić hobby z życiem rodzinnym?

Piotr: Klub nie absorbuje tak dużo czasu, żebyśmy tylko nim żyli. Mamy rodziny. Życie prywatne. Poza tym nasze żony się znają, spotykają. Każdy ma też pracę zawodową.

Dariusz: Jednemu wypracowanie równowagi udaje się lepiej, drugiemu gorzej, ale godzimy to. Nie ma wyjazdów dłuższych z klubem bez wyjazdów rodzinnych. Przede wszystkim odpowiadamy na potrzeby naszych rodzin, a dopiero później z kolegami planujemy wspólne aktywności. Większość z nas, gdyby miała kategoryczny zakaz z domu, wybrałaby oczywiście dom, a nie jazdę motocyklem. Na szczęście nie musieliśmy wybierać.

M.O. Członkostwo w klubie jest zintegrowane z życiem rodzinnym. Jak łączy się z życiem zawodowym? Czy kompetencje zdobyte w pracy w służbie więziennej przydatne są też w klubie?

Dariusz: Praca w służbie więziennej uczy dużej wiary w ludzi. Niektórzy mówią, że resocjalizacja nie istnieje. Poznałem osoby, które trafiły do więzienia za zabójstwa, a później całkowicie zmieniły swoje życie. Po wyjściu na wolność nigdy nie wróciły do więzienia. Często to miejsce jest początkiem dużo lepszego życia. Służba więzienna jest zaangażowana w ludzkie przemiany. Chęć pomocy przydaje się również w klubie. Pomagamy sobie nawzajem, przez co tworzymy prawdziwe braterstwo. Ponadto organizujemy różne akcje charytatywne. Jak już wspomniałem, działalność społeczna jest jednym z fundamentów Galloping Bulls.

M.O. Dziękuję za rozmowę.

Wyświetleń: 13897 komentarze: -
09:08, 30.04.2022r. Drukuj




Reklama

Ogłoszenia

Forum

Reklama

Ynet.pl
Sklep Enter

Warto odwiedzić

Spotted Ostrołęka Logo infoprasznysz.com