środa, 24 kwietnia 2024 r., imieniny Aleksandra, Horacego, Grzegorza

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Rozmowa z Beatą Opęchowską. Mistrzyni Polski mówi, dlaczego karate warto trenować w każdym wieku

Beata Opęchowska jest zawodniczką Ostrołęckiego Klubu Karate Kyokushin, która wywalczyła złoto podczas 49. Mistrzostw Polski Seniorów i Seniorek Karate Kyokushin. Za miesiąc weźmie udział w Mistrzowstach Europy. Opowiedziała nam o tym, czego nauczyły ją treningi karate oraz o swojej pracy zawodowej.

Wywiad z Beatą Opęchowską (część I)

M.O. Gratuluję wygranej na Mistrzostwach Polski. Złoto w kumite do 65 kg podczas 49. Mistrzostw Polski Seniorów i Seniorek Karate Kyokushin to bardzo duży sukces.

B.O. Tak, duży, nie ukrywam. Już wcześniej wygrywałam Mistrzostwa Polski - młodzieżowe, do 21 lat. Miałam dwa razy złoto, dwa razy brąz. Później w seniorach było srebro i brązy. Ostatnie złoto dopełniło kolekcję.

Reklama

M.O. Jak wyglądały przygotowania?

B.O. Tak jak do każdych innych zawodów. Trening codziennie w różnych miarach czasowych, dlatego że w tym roku poszłam do pracy. Wcześniej studiowałam, więc było prościej - był czas na treningi poranne i na wieczorne. Mieliśmy bardziej złożony proces przygotowań. Mimo to nie narzekam na pracę.

M.O. Jest pani bardzo zorganizowaną osobą. Trzeba połączyć wiele, różnych zajęć w różnych lokalizacjach.

B.O. Tak, chociaż nie są zupełnie różne - moja praca też związana jest ze sportem. Jestem nauczycielką wychowania fizycznego - nie bierną, ale aktywną. Pracuję pod Wyszkowem. Gdy dzieciaki trenują piłkę, gram razem z nimi. Ostatnio miałam mały uraz. To nic poważnego, chociaż przez kilka dni trzeba ograniczać aktywność, żeby się zregenerować, szczególnie, że za miesiąc wezmę udział w Mistrzostwach Europy.

W sporcie musi występować poczucie zmęczenia. Jeśli go nie ma, to znaczy, że trening był za słaby. Jednak, jeśli przytrafi się kontuzja, ważniejsza niż duża liczba treningów jest regeneracja. Najważniejsze to wyjść do walki zdrową. Każdy musi znaleźć swoją równowagę między ćwiczeniami a odpoczynkiem.

M.O. Jest pani zaangażowaną nauczycielką wychowania fizycznego. Większość pamięta ze szkoły nauczycieli, którzy siedzą obok, obserwują, ewentualnie oceniają, ale nie angażują się aktywnie w trening.

B.O. Zawsze chodziłam do szkoły w Ostrołęce. Ja akurat spotkałam nauczycieli, którzy mnie motywowali, nie byli bierni. Chociaż wiem, że tacy też istnieją. W każdym zawodzie jeden się bardziej angażuje, drugi mniej. Nie ma większej motywacji niż nauczyciel, który sam praktykuje jakąś dyscyplinę sportu. Moi uczniowie wiedzą, że pani im pokaże, jak stać na rękach. Widzą, że wszystko jest możliwe, nie tylko słyszą. To jest dla nich rozwojowe. Są w klasach od czwartej do ósmej. Kiedy dowiedzieli się, że uczę karate, bali się tego, co będzie na lekcjach - że będzie ostra, wymagająca pani. Rzeczywiście wymagania są. W tych czasach dzieci trudno jest zmotywować do aktywności fizycznej. Kilka osób zaczęło wypytywać, czy moglibyśmy zorganizować zajęcia karate. Od marca mam swoją grupę karateków - prawie 50 osób.

Przed każdymi moimi zawodami grupa pyta: "jak pani idzie, czy jest pani zdrowa". Cieszą się moimi osiągnięciami, które są ich motywacją. Może też kiedyś zechcą osiągnąć podobne cele.

M.O Czego karate uczy młode osoby?

B.O. Przede wszystkim dyscypliny. Kiedy wprowadzamy dyscyplinę, zyskujemy swoje zasady. Uczniowie wiedzą, do czego się odnosić. Zazwyczaj są bardzo rozbiegani, trudno nad nimi zapanować, a na karate są zupełnie inni. Mamy przysięgę dojo, zasadę, że trzeba słuchać się osoby prowadzącej trening. Nie można pozwolić sobie na wygłupy. Uczniowie cały czas słuchają. Zawsze im mówię: "jeżeli chcesz być karateką, to musisz słuchać na treningu - jeżeli nie będziesz słuchał, nigdy nie będziesz dobry. Musisz cały czas słuchać uwag. Jeżeli nie będziesz chciał ćwiczyć, to nie osiągniesz swojego sukcesu".

M.O. Zdyscyplinowanie potrzebne jest nie tylko na treningach. Czy inni nauczyciele zauważają, że uczniowie zmienili się, od kiedy trenują?

B.O. Miałam hospitację, na lekcje przyszła dyrekcja. Żeby pokazać coś innego, zrobiłam dzieciom trening karate. To była ich pierwsza styczność z tym sportem. Panie zastanawiały się, jak młoda nauczycielka, która dopiero przyszła, potrafi tak zapanować nad grupą? Karate prowadziłam już wcześniej podczas studiów na AWF w Białej Podlaskiej. Mam wypracowane swoje metody. Nie muszę nic mówić. Podniosę rękę, odliczam do pięciu i dzieci same się ustawiają.

M.O. Czy dzięki karate można rozwinąć także umiejętności przywódcze?

B.O. Tak. Miałam różnych trenerów. Zaczynałam u senseia Artura Orzoła, później trenowałam u senseia Wiesława Orzoła. Później na studiach u senseia Ariela Miszkiniuka. Niektóre ich zachowania i metody przejęłam. Kiedy patrzę na trenerów, którzy zaczynali ze mną, widzę, że wszyscy jesteśmy podobni. Wypracowaliśmy podobne cechy. Trener wie, jak się zachować, co ma robić. Poza tym dzieciaki, kiedy wiedzą, że uczy ich sensei, sempai, ktoś z wysokim stopniem, to już dla nich jest prestiż, dlatego chętnie naśladują styl prowadzenia zajęć. Uczniowie lubią też prowadzić rozgrzewkę. Potrafią zapanować nad grupą. Kiedy wchodzą w rolę prowadzącego, zmieniają swoją postawę, poważnieją.

M.O. Pokazuje pani uczniom, że są poważnie traktowani. Mogą pełnić poważne role, przewodzić grupą.

B.O. Niektórzy uczniowie byli bardzo zamknięci, mieli skulone sylwetki. W trakcie treningów zaczynają się otwierać. Na karate mogą użyć siły do uderzenia i wtedy okazuje się, że nawet z pozoru delikatne dziecko, może pokazać dużą siłę. Po pewnym czasie początkowo zamknięci uczniowie, zyskują większą pewność siebie także w innych dyscyplinach. Karate jest ogólnorozwojowe - to też praca nad psychiką. Jeżeli ktoś ma w planach, czy już trenuje, inną dyscyplinę, warto wmieszać karate. Kształtuje charakter, pewność siebie i uczy dążenia do celu. Uczeń sam czasem jest zaskoczony, z jaką siłą potrafi uderzyć w tarcze. Pozwala to na rozładowanie emocji.

M.O. Czy dorosły też może zacząć trenować, aby skorzystać z tego terapeutycznego efektu?

B.O. Karate charakteryzuje się tym, że jest sportem dla wszystkich. Poza karierą sportową jest jeszcze kariera rekreacyjna. Można zacząć w każdym wieku. Słyszałam, że w Ostródzie jest pan po osiemdziesiątce, który zaczął trenować i zdobywa kolejne stopnie. Poza drogą sportowca, gdzie zdobywamy medale, jest też droga pasów, stopni. Niektórym nie zależy na tym, żeby startować w zawodach, tylko zdobywać coraz większą wiedzę, rozwijać się, dążyć do kolejnych celów. Cieszą się, że mają coraz wyższe pasy, coraz więcej potrafią. Elementem karate jest dążenie do celu. Trudno znaleźć inne zajęcia zorganizowane, w których byłyby takie stopnie. Ktoś chodzi na siłownię, pracuje nad sylwetką. W karate nie skupiamy się na tym, że chcemy schudnąć, przytyć, ale na przekraczaniu kolejnych poziomów.

Z kolei, aby osiągnąć sukcesy np. w piłce nożnej, należy zacząć w młodym wieku. W karate można zacząć zdobywać stopnie w każdym wieku. Są turnieje, w których mogą wziąć udział osoby w średnim i starszym wieku, żeby zrobić swój pierwszy krok. Jest taki turniej Masters 35+.

M.O. Czy zna pani całe rodziny, które ćwiczą karate?

B.O. Często organizujemy obozy letnie, zimowe i często jeżdżą całe rodziny, które razem trenują. Często zaczyna się od dzieci. W Ostrołęce znamy takie przypadki. W mieście, w którym studiowałam też są trenujące rodziny.

Reklama

M.O. Kiedy pani zdecydowała, że chce trenować karate?

B.O. Zaczęłam w wieku 8 lat. Chciałam zacząć rok wcześniej. Mój 10 lat starszy brat już wtedy trenował karate. Ćwiczył i nie chciał, żeby mu przeszkadzać. Wracał z zawodów, miał puchar, medal. Mnie zawsze to interesowało. Cały rok męczyłam mamę, że chcę iść i w końcu się zgodziła. Brat zaprowadził mnie na pierwszy trening do senseia Artura Orzoła. Miałam chwilę zawahania. Przerwałam w 1 klasie liceum. Przejście z gimnazjum do liceum, wiele obowiązków, wypalenie w karate. Po roku mi tego brakowało, więc zrozumiałam, że to jest dla mnie. Wróciłam ze dwojoną siłą i zdobyłam Wicemistrzowstwo Polski w Juniorach. Bardzo chciało mi się ćwiczyć i do tej pory tak jest.

M.O. Czasem przerwa jest potrzeba, żeby spojrzeć z innej perspektywy.

B.O. Tak. Czasami jest przesyt - ciągłe treningi, zmęczenie, pytanie "czy jest to mi potrzebne", "czy to jest dla mnie, bo być może mi nie idzie". Miałam takie etapy, w których nie najlepiej mi szło. Jeździłam na zawody jako dziecko i przegrywałam. Wtedy była trochę inna formuła - light contact, czyli taka walka na dotyk, nie można było użyć pełnej siły. Teraz od dziecka jest pełna siła. Po roku w liceum, na poziomie juniora był już pełny kontakt. Taka formuła odpowiada mi bardziej. Podczas tamtej przerwy, czytałam na Mojej Ostrołęce o zawodnikach z regionu, którzy wygrywają zawody i myślałam "mogłam tam być". Zdecydowałam, że trzeba wrócić.

M.O. Miała pani silne poczucie, że karate jest dla pani. Czy próbowała pani też innych dyscyplin?

B.O. Tak próbowałam. W gimnazjum byłam w klasie siatkarskiej, teraz to jest SP nr 5. To była jedyna klasa sportowa w Ostrołęce. Mój wzrost nie był odpowiedni do siatkówki. Nie startowałam w zawodach, ale siatkówkę lubię do dzisiaj. Siatkówka jest trudna do nauczenia. Jak nie będzie dokładnego odbicia, nie będzie gry. Często uczniowie nie chcą grać, bo im się wydaje, że to jest nudne. Jest zagrywka i nie przechodzi. Jak przejdzie, to nie ma przyjęcia. Naprawdę podziwiam nauczycieli SP nr 5. Miałam bardzo fajną nauczycielkę panią Kasię Bloch, która zawsze była dla mnie wzorem nauczyciela. Później poszłam w jej ślady i skończyłam ten sam AWF. Wiedziałam, że to będzie odpowiednia uczelnia.

M.O. Wspomniała pani, że zdolności przywódcze przejęła pani od swoich instruktorów karate. Teraz mówi pani o inspirującej nauczycielce. Pani historia pokazuje, że autorytety dla młodych ludzi są ważne. Ma pani brata, który trenuje, ale ważne były też osoby spoza rodziny.

B.O. Jak wracałam do domu, to, co powiedział sensei, było najważniejsze. Rodzic już nie miał słowa. Mamy przysięgę dojo, w której jest, że nie można stosować i rozpowszechniać karate poza dojo. Dojo to sala treningowa. Czasami np. wujek i ciocia mówili: "pokaż, czego się nauczyłaś na karate". Odpowiadałam "nie mogę, bo sensei zabronił". Wiadomo, że to taka przenośnia. Chodzi o to, żeby nie atakować nikogo. Robimy pokazy karate, żeby zainteresować dzieciaki. Chodzi o to, żeby nie używać siły w brutalnym celu, można ewentualnie w samoobronie.

M.O. To pedagogiczne podejście. Siłą i umiejętnościami należy mądrze zarządzać. Dzieci uczą się, żeby wykorzystywać je tylko w dobrych celach. Wspólna przysięga także pomaga zbudować poczucie przynależności do określonej grupy, odrębności od ogółu.

B.O. Dzieciom przekazujemy najważniejsze punkty przysięgi: że nie będziemy stosować sztuki karate poza dojo, że będziemy przestrzegać zasad grzeczności i poszanowania starszych oraz powstrzymywać się od gwałtowności.

M.O. Czyli karate pozwala wypracować nie tylko dużą siłę, ale również uczy bycia opanowanym człowiekiem?

B.O. Myślę, że tak. Karate to styl życia. To nie tylko trening, ale też szacunek do innych, pokora. W karate można dostać punkty karne za to, że nie ukłonimy się do przeciwnika. Trzeba mieć ten szacunek. Zawsze zaczynamy od "Osu" (czyt. "Uz") - akceptacji, pozdrowienia. Kiedy dzwoni do mnie trener, witam go "Osu Shihan". Po wejściu na salę zawsze kłaniamy się przeciwnikowi.

Jeżeli oglądamy MMA, możemy czasem zobaczyć, że zawodnicy przed galą się wyzywają, rzucają obraźliwe uwagi. U nas tego nie było, nie ma i nie będzie. Czy wygrasz czy przegrasz - szacunek dla przeciwnika trzeba zachować. Po zawodach są czasem imprezy, sayonary. Zawsze ze sobą rozmawiamy. Jest miło, nie ma żadnych ataków słownych, jest przyjacielska atmosfera.

M.O. Czy to przekłada się na relacje w życiu? Czy karate uczy podejścia do osób z innymi poglądami, oponentów?

B.O. Nie zauważyłam, żebym miała wrogów. Jak widzę, że z kimś się nie rozumiemy, unikam tej osoby, nie wchodzę w zbędne dyskusje. Czasem lepiej przymknąć oko. Jeśli zdarza się konflikt, to na pewno bez wulgarnej wymiany zdań.

Wkrótce ukaże się II część wywiadu.

 

 

 

Wyświetleń: 9958 komentarze: -
09:38, 27.05.2022r. Drukuj