sobota, 20 kwietnia 2024 r., imieniny Agnieszki, Czesława, Amalii

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Wywiad z Beatą Opęchowską. Reprezentuje Polskę na Mistrzostwach Europy Karate Kyokushin

Beata Opęchowska w najbliższy weekend będzie walczyć na Mistrzostwach Europy Karate Kyokushin w Bułgarii. W drugiej części rozmowy mówi nam: czy kobietom w sporcie jest trudniej niż mężczyznom; jak wygląda dieta karateczki; dlaczego perfekcjonizm nie zawsze jest dobry; jakie ma plany na przyszłość.

Beata Opęchowska jest zawodniczką Ostrołęckiego Klubu Karate Kyokushin, która wywalczyła złoto podczas 49. Mistrzostw Polski Seniorów i Seniorek Karate Kyokushin.

W I części rozmowy, opowiedziała nam o tym, czego nauczyły ją treningi karate. Dziś publikujemy II część wywiadu.

M.O. Jak czuje się pani przed Mistrzostwami?

B.O. Mam bardzo dobre samopoczucie przed zawodami. Wylatuję w piątek. Walczę w niedzielę. Startuję, by dać z siebie wszystko, a efekty sprawdzimy na macie.

Reklama

M.O. Czy kobietom w sporcie jest trudniej niż mężczyznom?

B.O. Proces treningowy z kobietą jest trudniejszy. Nie zawsze jesteśmy tak samo dyspozycyjne. Trenerzy są świadomi tego, że czasem trzeba zmodyfikować plan. Mimo to miesiączka nie oznacza, że nie można robić nic. Dotyczy to aktywności fizycznej w ogóle. Często kiedy uczennice przynoszą zwolnienia z powodu menstruacji, mówię im: "zrób chociaż rozgrzewkę, te ćwiczenia, które możesz. Jeśli źle się poczujesz, możesz w każdej chwili usiąść". Na pewno komfort wykonywania ćwiczeń jest mniejszy, ale można chociaż spróbować.

Mimo trudniejszego procesu treningowego kobiety są świetne w karate - tak jak w innych sportach. Mamy silne charaktery. Chociaż istnieje stereotyp, że nie pasujemy do wielu dyscyplin, to stopniowo to się zmienia, rzadziej dzieli się sporty na męskie i kobiece. Zaczyna określać się je jako uniwersalne. Kobiety są dobrze widziane w tańcu, w lekkiej atletyce, w konkurencjach biegowych. Moja dobra koleżanka Weronika Zielińska-Stubińska, która ze mną studiowała, podnosi ciężary. Jest na bardzo wysokim poziomie. Jest Mistrzynią Polski, ma medale Mistrzostw Europy, szykuje się do Igrzysk Olimpijskich. Niejeden mężczyzna ważący ponad 100 kg nie potrafiłby podnieść ciężarów, które ona podnosi. Ma świetną technikę. Przy Igrzyskach w Paryżu na pewno będzie o niej głośno.

M.O. Dzięki kobietom Klub Karate Kyokushin jest pozytywną wizytówką Ostrołęki.

B.O. Tak, od wielu lat. Sensei Emilia Chimkowska jest bardzo dobrą zawodniczką. Była dla mnie wzorem od dziecka. Kiedyś powiedziałam jej, że chciałabym osiągnąć to, co ona i udało się. Dotarłam do tego samego etapu. Jeździłyśmy razem na zawody. Dobrze, jeśli zawodnik ma osobę, o której myśli "chce być jak ona/on". To jest bardzo motywujące.

M.O. Klub daje możliwość otaczania się pozytywnymi przykładami, co jest szczególnie ważne w wieku nastoletnim.

B.O. Karate pomaga. Kiedy masz przed sobą zawody, nie pójdziesz na imprezę, nie zapalisz papierosa, nie napijesz się alkoholu. Poza tym większości zawodników to nie jest potrzebne, bo mają swoje pozytywne uzależnienie, na które potrzebują energii.

M.O. W karate zawsze jest do czego dążyć. To pozwala uniknąć dystraktorów.

B.O. Tak, zawsze są jakieś wyzwania. Przede mną Mistrzostwa Europy. Planuję też zdać egzamin na czarny pas, do czego długo się zbieram. Podczas przygotowań do egzaminu więcej czasu trzeba poświęcić technice. W karate jest "kata", układy form. Trzeba nauczyć się jakiegoś ciągu, układu na pamięć. Układów jest bardzo dużo. Trzeba je zapamiętać. Uczymy się schematu i bardzo dokładnej techniki. Jest też wiele różnych uderzeń. Pięść musi być ułożona w odpowiedni sposób. Poza tym prowadzący egzamin pokazuje kombinację, którą trzeba odpowiednio powtórzyć.

W "kata" można też startować na zawodach karate. W "kata" stratowały Emilia Chimkowska i Dominika Pyskło. Ja niekoniecznie do tej konkurencji się nadaję. Na szczęście można zdecydować się tylko na "kata" lub tylko na walkę.

M.O. Jak mężczyźni zwracają się do kobiet trenujących karate? Czy traktują je jako równe sobie czy z większym dystansem niż mężczyzn?

B.O. Mężczyźni w sparingach z kobietami często nie używają całej siły. Mają podejście: "walczę z dziewczyną - przecież jej nie uderzę". Bardziej doświadczeni zawodnicy starają się walczyć normalnie. W klubie są chłopcy, którzy mają 15, 16 lat. Kiedy mówię im "uderz", zastanawiają się "ale jak to, dziewczynę?". Podobnie jest w szkole - na początku treningów uczniowie zachowywali dystans w sparingach nie tylko dlatego, że jestem kobietą, ale także ich nauczycielką. Chociaż na początku czują się niezręcznie, to z czasem chcą pokazać, czego się nauczyli i używać swojej siły.

Czasem w sporcie kobieta-trener wzbudza także takie reakcje: "ona chyba nie może mnie nauczyć uderzenia, kopnięcia!". To mężczyzna jest utożsamiany z siłą. Kiedy pierwsi chłopcy przyszli do mnie na trening karate, mówiłam im, żeby trzymali tarczę, a ja im pokażę uderzenie. Byli zaskoczeni moją siłą. (Oczywiście, wiedzą też, że ja im nic nie zrobię. Nie użyję pełnej siły, bo też chcę, żeby oni pokazali, co potrafią. Poprowadzę ich dalej).

Z czasem zaczęło przychodzić coraz więcej chłopców. Widzą, że kobiety są trenerkami, które potrafią wiele nauczyć. Poza tym przekonali się, że karate kyokushin może dać im możliwość użycia pełnej siły. (Z kolei karate tradycyjne jest bardziej półkontaktowe). Można swoje emocje uwolnić po całym dniu. Wychodzisz na trening i już nie myślisz o problemach dniach codziennego.

M.O. Czy pani podczas treningów również zapomina o codziennych problemach?

B.O. Przed walką jest stres związany ze startem. Kiedy walka się zaczyna, słyszę tylko głos trenera, żadnego innego głosu. Inne głosy z zewnątrz do mnie nie docierają. Stres odchodzi, myślę o walce, co zrobić, żeby przeciwnika zaskoczyć, jakiej użyć taktyki. Później znajomi pytają "słyszałaś, jak ci kibicowałam?". A ja przepraszam, bo nie słyszałam. Koncentracja na 100 procent.

M.O. Przejdźmy do tematów przygotowań do zawodów. Ostatnio opowiedziała pani o treningach. Dziś porozmawiajmy o diecie.

B.O. W karate są kategorie wagowe, w które trzeba się wpasować. Ja przez długi czas walczyłam w kategorii do 65 kg, a później w tej ciężkiej kategorii. Borykałam się z "za wysoką" wagą, więc zdecydowałam, że będę walczyć w tej cięższej kategorii, chociaż często zawodniczki były dużo ode mnie wyższe, cięższe. Przyzwyczaiłam i obrałam swoją taktykę - do tej pory wolę wyższą przeciwniczkę niż niższą. Jest większa obawa przed trafieniem w głowę, bo dla wyższej przeciwniczki jest to łatwiejsze. Często zawodniczki i zawodnicy zmagają się z zaburzeniami odżywiania, bo wagę trzeba szybko zbijać, żeby zmieścić się w danej kategorii. Ja wolałam zostać w mojej kategorii niż zbijać wagę do niższej - choć czasem mnie dzieliły 2,3 kg.

Mimo że się nie odchudzałam, ostatnio ważę mniej przez dużą aktywność - m.in. w szkole na wf. Kolejny raz znalazłam się w niższej kategorii. I miałam obawy: czy nie jest za mało, czy dam radę teraz walczyć z lżejszymi zawodniczkami. Może będą szybsze, może będą miały lepszą kondycję. Mimo obaw, Mistrzostwa Polski zdobyłam w kategorii do 65 kg.

Przed nadchodzącymi Mistrzostwami Europy bardziej musiałam się pilnować, żeby nie przekroczyć 65 kg, chociaż starałam się nie popadać w zbytni perfekcjonizm. Kiedyś byłam bardzo zafiksowana na tym, że wszystko musi być zdrowe. Jeżeli w posiłku miałam zaplanowane 60 gramów płatków owsianych, to pilnowałam tego, żeby nie było np. 65. Później uświadomiłam sobie, że trzeba z tego wyjść, że nie potrzebuję tego perfekcjonizmu. Myślenie, że wszystko musi być idealnie zaplanowane, na czas, może stać się wadą sportowca.

Wystarczy, że będziemy jeść owoce, warzywa, nieprzetworzoną żywność. Zamiast popadać w skrajności, w sprawie zapotrzebowania kalorycznego powinniśmy słuchać swojego organizmu. Czasem potrzebujemy więcej, czasem mniej kalorii. Współpracowałam z dietetykiem, dzięki czemu zrozumiałam, że nie ma potrzeby liczyć i mierzyć wszystkiego. Czasem może być to zgubne. Na co dzień lepiej sprawdza się intuicyjne jedzenie. Kiedy przygotowuję się do zawodów i mam ochotę na batona, to nie rezygnuję - pracuję tyle, spalam tak dużo energii, że nie zrobi mi to dużej różnicy. W diecie jest miejsce na wszystko. Za kilka dni są Mistrzostwa, a wagę bez problemu udało się utrzymać.

M.O. Dietetycy uczą, że perfekcjonizm jest niepotrzebny. Zasada 80/20 polega na tym, że 20 procent diety może być złożona z produktów niekoniecznie zdrowych, a 80 procent mają stanowić zdrowe składniki.

B.O. Zgadzam się. Powiedzenie dietetyków, których obserwuje to: "jedz normalnie, osiągaj więcej". Nie warto popadać w skrajności. Jak od czasu to czasu zjemy fast food ze znajomymi, to nic nam nie będzie.

W internecie krąży taki tekst, że kobieta się kończy na 50 kg. Oczywiście jest to mit. A gdzie mięśnie? Szczególnie u zawodniczek masy mięśniowej jest więcej. Niestety niezbyt często mówi się o diecie, która stosowana jest, aby zachować dobre zdrowie, a zbyt często kojarzy się z odchudzaniem.

M.O. Jakie są pani plany na przyszłość?

B.O. Od prawie roku jestem nauczycielką. Początki były trudne. Ciężko było się przestawić na inne życie, po studiach. Mam pracę z ogromną odpowiedzialnością. W szkole czasem są kontuzje, ktoś się przewróci na wf. Rodzice mają wtedy pretensje, że coś się stało. Nie ma miesiąca, w którym coś by się nie wydarzyło. Wtedy nauczyciele tłumaczą, że to jest normalne w sporcie.

Teraz wydaje mi się, że sprawdzam się w tym zawodzie i chciałabym się w nim rozwijać. Chociaż mam też pomysły, żeby spróbować także czegoś innego. Warto mieć różne plany. Jeżeli nie powiedzie się plan A, to będzie plan B itd. Nauczyciel ma teraz ciężko. Żeby być nauczycielem, trzeba mieć drugą pracę. To demotywujące. Skończyłam 5 lat studiów i zaczynam od najniższej krajowej, co nie jest zachęcające. Z kolei motywacją są uczniowie. Kiedy widzisz, że dziecko się rozwija, zaczyna lubić sport, to jest satysfakcja.

Na pewno chcę, jak najdłużej trenować, startować w zawodach, prowadzić zajęcia. Łączenie codziennych zadań wymaga dobrego planu. Mieszkam, pracuję i trenuję w różnych miejscowościach. Mieszkam i trenuję w powiecie ostrołęckim. Pracuję w powiecie wyszkowskim. Z Czerwina mam do pracy 50 km, na trening do Ostrołęki 30 w drugą stronę. Gdybym jeździła codziennie do pracy i na trening, musiałabym robić około 200 km dziennie. Bardzo mocno eksploatuję samochód. Na szczęście lubię jeździć. Jeżdżę też za granicę. Jak trzeba, pojadę wszędzie.

M.O. Dziękuję za rozmowę. Życzę sukcesu na Mistrzowstwach Europy.

Więcej na ten temat:

Rozmowa z Beatą Opęchowską. Mistrzyni Polski mówi, dlaczego karate warto trenować w każdym wieku

Wyświetleń: 5956 komentarze: -
14:42, 09.06.2022r. Drukuj