- Budowa elektrowni węglowej w Ostrołęce padła ofiarą nie unijnej polityki klimatycznej, lecz partyjnego nepotyzmu i politycznego układu, który niczym ośmiornica oplótł tę inwestycję, doprowadzając do utopienia - pisze Onet.pl. Serwis szeroko opisuje, co przyczyniło się do upadku flagowego projektu PIS.
Onet wskazuje, że decydenci nie ponieśli żadnych konsekwencji karnych czy politycznych i "nawet nie zostali przesłuchani przez prokuraturę, lecz brylują wciąż na politycznych salonach i piastują intratne posady w państwowych spółkach".
Reklama
- Znaczący wpływ ostrołęckich struktur PiS na politykę energetyczną, pozycja ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego i służebna rola państwowych spółek: Energa i Enea, które de facto realizowały zamierzenia polityczne środowiska Tchórzewskiego - to tylko niektóre elementy, które złożyły się na upadek tego sztandarowego projektu - pisze Onet.pl
Onet opisał, jak wyglądał mechanizm działania decydentów, który doprowadził do porażki przy budowie bloku węglowego Ostrołęka C.
- Z przeanalizowanych przez nas dokumentów Najwyższej Izby Kontroli, która badała tę sprawę, wynika, że podstawową przyczyną fiaska tej inwestycji był brak źródeł finansowania w kwocie ponad 4 mld zł już na jej starcie. Z raportu NIK, który widział Onet, wyłania się obraz niegospodarności, niekompetencji i świadomego wręcz sabotowania całego procesu, co już przyniosło 1 mld 350 mln zł strat - czytamy w Onecie.
- Historia budowy elektrowni w Ostrołęce obnaża modus operandi partii rządzącej, którym od lat kieruje się Prawo i Sprawiedliwość. Polega ono na realizowaniu obietnic wyborczych niezależnie od kosztów i okoliczności, co ma być dowodem "sprawczości" tej władzy oraz dotrzymywania słowa. Partia kierowana od lat silną ręką przez Jarosława Kaczyńskiego nie lubi kompromisów i nie poddaje się zewnętrznemu dyktatowi. Takie podejście bierze się z przekonania, iż rezygnacja z forsowanych planów byłaby równoznaczna z okazaniem wewnętrznej słabości, przyznaniem się do błędu i porażką - pisze Onet.
- Wycofanie się przez partię z kluczowej obietnicy wyborczej zostałoby źle przyjęte nie tylko w Ostrołęce i okolicach, ale także w innych propisowskich regionach Polski - czytamy.
Onet podaje, że rola posła z naszego okręgu - Arkadiusza Czartoryskiego w sprawie Ostrołęki C nie była mniejsza niż ówczesnego ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego.
Reklama
- Poseł miał m.in. wpływ na szereg decyzji kadrowych, obsadzając stanowiska osobami związanymi z PiS lub członkami ich rodzin. Tę sieć wzajemnych powiązań tak media ogólnopolskie, jak i lokalne opisują od miesięcy. Lecz nikomu na szczytach władzy te fakty nie przeszkadzają. Wystarczy wymienić raptem kilka nazwisk związanych z tzw. aferą ostrołęcką, aby przekonać się o skali nepotyzmu, który urósł wręcz do rozmiarów politycznej ośmiornicy, oplatającej sztandarową inwestycję wartą miliardy złotych. Historia powiązań posła Czartoryskiego z ministrem Tchórzewskim to temat na niejeden prasowy artykuł - piszą dziennikarze Onetu.
- Podobnie jak osób z nimi powiązanych. Edward S. (nie podajemy jego nazwiska, ponieważ obecnie ma on zarzuty korupcyjne - red.), Janusz Kotowski, Adam Galanek - to osoby stanowiące tylko wierchuszkę całego "układu", który powstał na skutek politycznych i rodzinnych koneksji wokół elektrowni Ostrołęka. Dzięki nim - jak opisywali - zatrudnienie przy tak ważnym energetycznym projekcie otrzymali m.in. były katecheta, właściciel sklepu z przyborami malarskimi, doktorantka od chowu gęsi czy komendant straży miejskiej. Co istotne, nierzadko z miesięcznymi pensjami przekraczającymi kilkanaście tysięcy złotych - czytamy.
- Relacje PiS-Czartoryski zaczęły psuć się znacznie wcześniej. Dobrze pokazuje to polityka informacyjna prowadzona przez posła. Czartoryski ma stronę internetową www.czartoryski.pl, na której pojawiały się informacje m.in. o działalności w regionie, jak również o aktywności samej partii PiS i przedstawicieli rządu. Strona była systematycznie aktualizowana do czerwca 2020 r., gdy pojawił się na niej ostatni wpis (19 czerwca 2020 r.), a więc tuż po ogłoszeniu fiaska budowy bloku węglowego. Brak aktualizacji to efekt pracy administratora strony. Trudno przypuszczać, aby poseł Czartoryski nie wiedział bądź nie miał na to wpływu - pisze Onet.
Reklama
Onet podkreśla, że premierowi nie zależy na wyciąganiu konsekwencji wobec osób, które doprowadziły do upadku projektu w Ostrołęce, bo "oznaczałoby to konfrontację z obozem politycznym, który go wspiera".
- Dobrze się mają także pozostali pierwszoplanowi bohaterowie tzw. afery ostrołęckiej. Janusz Kotowski, były prezydent Ostrołęki i były katecheta oraz bliski współpracownik posła PiS Arkadiusza Czartoryskiego, po odejściu z zarządu spółki Elektrownia Ostrołęka został p.o. dyrektorem Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce. Otrzymał tę posadę nie w drodze konkursu, tylko z nominacji wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego - przypomina Onet.
- Inny z bohaterów Adam Galanek, choć projekt węglowy został w lutym 2020 r. zamknięty, wciąż pozostawał prezesem nadal funkcjonującej spółki, a potem szybko znalazł sobie nowe stanowisko - od stycznia 2021 r. był prezesem należącej do Energi spółki CCGT, która ma w miejscu wyburzonego bloku C wybudować elektrownię gazową. 22 czerwca 2021 r. został z tej funkcji odwołany, by 20 września tego samego roku zostać ponownie powołanym do niej już jako członek zarządu - czytamy w artykule.
Pełna treść artykułu:
Wyświetleń: 9358 | komentarze: - | 12:48, 10.06.2022r. |