piątek, 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Tymona, Pafnucego

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Gość Mojej Ostrołęki dr Maciej Dębski. "Gdy urządzenia przejmują kontrolę nad naszym życiem..."

- Każdy z nas potrzebuje przejść detoks od telefonu - mówi doktor Maciej Dębski, socjolog i badacz problemów społecznych, który opowiedział o zjawisku uzależnienia od telefonu wśród dzieci, młodzieży i dorosłych. Zapoznając się z szeregiem symptomów, sprawdź, czy chorujesz na fonoholizm.

Czym jest fonoholizm? 

To, mówiąc potocznie, uzależnienie od telefonu komórkowego. - Takie uzależnienie zawsze porównuję do alkoholizmu. Alkoholik to osoba uzależniona nie od butelki, ale od tego, co jest w środku i podobnie rzecz ma się z telefonem komórkowym. Bo gdybyśmy dali dziecku telefon bez internetu, to ono by się nie uzależniło. Więc uzależniają nas różnego rodzaju aplikacje, media społecznościowe, które mamy w telefonie czy gry sieciowe - mówi Maciej Dębski.

Reklama

Czy łatwo popaść w e-uzależnienie?

Otóż łatwo, a wyjść z uzależnienia, podobnie jak z każdej innej choroby z kręgu tzw. uzależnień behawioralnych, niezmiernie trudno. W takim uzależnieniu chodzi nie o przyjmowane substancje, ale o niekontrolowaną potrzebę, a czasami nawet przymus wykonywania czynności, w tym przypadku korzystania ze smartfona i zawartych w nim aplikacji.

Pierwsze symptomy, które powinny nas zaniepokoić to m.in.: duże zaabsorbowanie telefonem, który towarzyszy nam niemal przy każdej czynności, lęk, rozdrażnienie lub agresja, gdy nie mam dostępu do telefonu, coraz dłuższe sesje w sieci (więcej godzin z telefonem e ręku), konflikty międzyludzkie lub wewnętrzne i wiele innych.

E-uzależnienia niszczą relacje międzyludzkie. Podejmij walkę, gdy urządzenia przejmują nad tobą kontrolę

Gdy uzależnienie zaczyna górować nad człowiekiem i krok po kroku zabiera nam czas, który moglibyśmy poświęcić swoim pasjom, rodzinie, dzieciom, partnerowi, przyjaciołom, rodzą się konflikty. Jeśli rozpoznasz u siebie lub swoich bliskich symptomy e-uzależnienia,  podejmij walkę z niszczącym nałogiem, a jeśli sam nie dasz rady, szukaj fachowej pomocy.

- Czasami dotykamy czegoś, co specjaliści nazywają syndromem FOMO - fear of missing out czyli strach przed byciem poza. Osoba uzależniona od telefonu ciągle musi być w obecności tego telefonu, bo jak nie będzie miała telefonu, no to po prostu świat się zawali. Ten problem rzeczywiście dotyczy dzieci, młodzieży, ale również ich rodziców - dodaje Maciej Dębski.

Gdy urządzenia przejmują kontrolę nad naszym życiem...

Z rozmowy dowiesz się m.in. czym jest fonoholizm i higiena cyfrowa, jakie są symptomy e-uzależnienia, w jaki sposób mogą niszczyć relacje między ludźmi, ale też nasze zdrowie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Dowiesz się, czy można zupełnie odciąć się od nowoczesnych technologii, czy warto zastosować detoks od telefonu i gdzie szukać pomocy, gdy urządzenia przejmują kontrolę nad naszym życiem. 

Gościem "Mojej Ostrołęki" jest dr Maciej Dębski. Zapraszamy do przeczytania rozmowy.

 

Katarzyna Zyśk: Zacznijmy może od tego, czym jest fonoholizm? 

Maciej Dębski: Potocznie rzecz ujmując, to jest uzależnienie od telefonu komórkowego. Chociaż osobiście nie wiem, czy ono jest, takie uzależnienie. Zawsze porównuję to do alkoholizmu. Alkoholik to osoba uzależniona nie od butelki, ale od tego, co jest w środku. I podobnie rzecz ma się z telefonem komórkowym. Bo jak byśmy dali dziecku telefon bez internetu, to ono by się nie uzależniło. Więc uzależnia nas to, co jest w tym telefonie. Uzależnia nas internet. Uzależniają nas różnego rodzaju aplikacje. Najbardziej uzależniające aplikacje to media społecznościowe, które mamy w telefonie oraz gry sieciowe, gry wideo, które też często mamy w telefonie, więc ogólnie rzecz ujmując to jest uzależnienie od telefonu komórkowego, ale sprawa nie jest wcale taka prosta.

K. Z. W takim razie spójrzmy na pierwsze symptomy. Kiedy możemy powiedzieć, że nasze dziecko, nasz partner, czy my sami jesteśmy uzależnieni od telefonu? Że chorujemy? Czy w ogóle można chorować na fonoholizm?

M. D. Można. Jesteśmy w kręgu e-uzależnień, a jeszcze szerzej, w kręgu uzależnień behawioralnych, czyli uzależnień od czynności. Można powiedzieć, że uzależnienie od nowych technologii po prostu się leczy. Leczy się psychologicznie, psychoterapeutycznie czy farmakologicznie. Jest trochę symptomów związanych z uzależnieniem. Pierwszy taki widoczny symptom to bardzo duże zaabsorbowanie telefonem komórkowym, że on jest dla nas najważniejszy, że on jest zawsze, wszędzie, gdy zapominamy go wziąć, to wracamy się do domu, nie rozstajemy się z tym telefonem, bierzemy go ze sobą do toalety, do łóżka, jemy z nim, ciągle w nim szperamy, ciągle nam towarzyszy czyli zauważamy takie nadmierne zaabsorbowanie i to jest pierwsza rzecz. Druga rzecz - jak nie mamy telefonu przy sobie, to mówimy o symptomach, które wchodzą w tzw. zespół odstawienny czyli jak czegoś nie mamy, co chcemy mieć, jesteśmy rozdrażnieni, mamy obniżone poczucie własnej wartości, sprawczości. Osoby uzależnione od nowych technologii, jak nie mogą skorzystać z nich, to czują się źle, depresyjnie, a nawet czasem włącza się agresja słowna albo agresja fizyczna, bo nie mam dostępu czy nie mam dostępu do gry, bo rodzice zabrali, bo nie ma zasięgu, więc to jest taki drugi symptom. Trzeci symptom, po którym możemy poznać, że mamy problem z nadużywaniem telefonu komórkowego, to jest ewidentnie sytuacja, która mówi o tzw. tolerancji. My musimy wiedzieć, że bycie w sieci jest nagrodą dla naszego mózgu. Ale jak ciągle się nagradzamy, to godzina dzisiaj w sieci za jakiś czas już nie wystarczy. W ten sposób mogę doprowadzić do sytuacji, że za kilka miesięcy czy za rok, to nie będzie jedna godzina, tylko pięć lub sześć. Bo tolerancja polega na tym, że nasz mózg potrzebuje większą jednostkę czasu, żeby tak samo być zaspokojonym, szczęśliwym. Wszystkie te symptomy łatwo zauważyć. Nie wiem, dlaczego rodzice często ich nie widzą. Ale takim kolejnym symptomem to jest sytuacja, każda uzależniona osoba doświadcza konfliktów. To mogą być konflikty interpersonalne między ludźmi, ale mogą to być konflikty intrapsychiczne, czyli takie wewnętrzne, nie z ludźmi, ale ze swoim systemem wartości, ze swoim czasem wolnym na przykład. Jeżeli myślimy o osobach, które są uzależnione od telefonu, to bardzo często to powoduje konflikt. Facet siedzi cały czas w telefonie, jego żona wkurzona, znowu w telefonie, ciągle się kłócą o telefon. Dziecko jest wkręcone w nowe technologie, w telefon, ciągle jest problem, wchodzi w konflikty z rodzicami, z dyrektorem, z nauczycielem, szarpie się z rodzeństwem, więc to są te konflikty interpersonalne. Natomiast takim ciekawym przykładem konfliktu wewnętrznego jest sytuacja, w której na przykład dziecko uwielbia ćwiczyć, tańczyć, śpiewać, ma jakąś pasję, hobby, zainteresowanie, ale przestaje robić to, co dotychczas sprawiało radość, bo ciągle gra w gry. Więc tutaj też jest konflikt wewnętrzny. To też łatwo rozpoznać, bo skoro wiem, że mój syn ćwiczył judo, ale już nie ćwiczy, bo ciągle gra w grę FIFA, to sprawa jest oczywista. To jest kolejny symptom, po którym możemy poznać, że dziecko nadużywa nowych technologii czy zaczyna wchodzić na ścieżkę uzależnienia. No i oczywiście coś, co psychologowie nazywają kompulsją, czyli robienie czegoś pod wpływem niedającego się opanować wewnętrznie przymusu. Ja muszę być pod telefonem i ja muszę mieć go przy sobie, bo jak coś się wydarzy, a ja nie będę miał na to wpływu, no to jest dramat. Tutaj dotykamy troszkę czegoś, co specjaliści nazywają syndromem FOMO - fear of missing out, strach przed byciem poza. Osoba uzależniona od telefonu ciągle musi być w obecności tego telefonu, bo jak nie będzie miała telefonu, no to po prostu świat się zawali. To są najważniejsze symptomy, po których możemy poznać, że jest problem. Ten problem rzeczywiście dotyczy dzieci, młodzieży, ale też bardzo często dorosłych.

K. Z. Zatem przyjmijmy, że zauważyliśmy te symptomy i one są wyraźne. Czy aby mówić o uzależnieniu musi być kilka tych objawów, czy wystarczy jeden, ale silny?

M. D. Różnie specjaliści mówią, ale zazwyczaj mówią przede wszystkim o spełnieniu kilku punktów i przede wszystkim te punkty muszą trwać w czasie. Niektórzy specjaliści mówią o dwóch tygodniach, niektórzy mówią o miesiącu, niektórzy mówią o pół roku, więc z tymi uzależnieniami behawioralnymi to właśnie tak jest, że nie do końca my, specjaliści, jesteśmy w stanie tak jasno powiedzieć, kiedy zaczyna się uzależnienie, a kiedy jeszcze go nie ma. W przypadku uzależnień chemicznych jest to prostsze. Natomiast zazwyczaj jest to kilka objawów trwających miesiąc albo dłużej.

K. Z. Gdy mamy pewność, że uzależnienie jest, jakie podjąć działania? Jak pomóc sobie, partnerowi, dziecku? Gdzie skierować pierwsze kroki?

M. D. Jeżeli dziecko albo partner chce iść na terapię, albo ja chcę iść, to jest sprawa prosta. Możemy iść do poradni psychologiczno-pedagogicznej, możemy iść do psychologa, psychoterapeuty. Jest mnóstwo możliwości. Jeżeli są skrajne symptomy odstawienne, gdzie włącza się nam agresja fizyczna czy słowna, to nawet specjaliści proponują, żeby iść najpierw do psychiatry. Jeżeli ktoś już tak bardzo stracił kontrolę, to najpierw trzeba go lekami ustawić, a dopiero potem można współpracować. Ale to jest przy takim założeniu, że ktoś widzi problem i ktoś chce się leczyć. Ale nie zawsze tak jest. Najczęściej chyba tak nie jest. Zwykle alkoholik ostatnio zauważy, że ma problem. Wszyscy mu mówią, ale on problemu nie widzi. Sytuacja komplikuje się na przykład z młodzieżą, która ma powyżej 18 roku życia. Nie zaciągniesz siłą dziecka 18-letniego na terapię, bo jest to niezgodne z prawem. To ono może nasłać policję na swoich rodziców. Tutaj pozostaje tylko wystąpienie na drogę ubezwłasnowolnienia. Takie sprawy toczą się w Polsce, gdzie rodzice do sądu złożyli sprawę o ubezwłasnowolnienie swojego dorosłego dziecka, bo widzą, że po prostu jest uzależniony od gier czy od internetu. Takich spraw jest kilkadziesiąt w Polsce. Różnie się one kończą, bo to jest długa procedura. Natomiast w większości przypadków są to po prostu terapie psychologiczne. Można znaleźć takie ośrodki, czy finansowane z Narodowego Funduszu Zdrowia, czy ze środków prywatnych. Mało na razie jest w Polsce takich rozwiązań, które są ciekawe i które są skuteczne, a mianowicie kliniki odosobnionego leczenia, gdzie zamykają cię na kilka miesięcy, czy rok-dwa nawet i pracują z tobą w kierunku wyjścia z nałogu. Ale jest trochę tych rozwiązań. Co prawda my w Polsce mamy problem z leczeniem, bo mało jest cały czas takich punktów praktyk. One są zorganizowane przede wszystkim w okolicach dużych miast. To jest Warszawa, to jest Trójmiasto, Wrocław, Łódź, Poznań, ale w mniejszych miejscowościach jest problem. Ale coraz więcej jest takich praktyk psychologicznych, psychoterapeutycznych, gabinetów, gdzie po prostu, czy to najczęściej w terapii indywidualnej, możesz spotykać się i starać się rozwiązywać swój problem.

K. Z. A możemy próbować rozwiązać problem na własną rękę, domowymi sposobami, gdy nie mamy sposobności skorzystać z rady specjalisty?

M. D. Można. Trzeba po pierwsze dbać o higienę cyfrową przede wszystkim. Oczywiście, jeżeli jesteśmy bardzo uzależnieni, to takie dbanie o siebie może mało dać. Bo jednym z symptomów np. uzależnień jest podejmowanie nieskutecznych prób wyjścia z nałogu. Jeżeli podejmujemy samodzielnie próby wyjścia z nałogu i najczęściej są one nieskuteczne, to im więcej tych prób podejmiemy, tym kolejny pomysł, że znowu zabiorę się za wyjście z tego problemu, spali na panewce. To trochę tak, jak z osobami w kryzysie bezdomności, im częściej podejmowały próbę wychodzenia z bezdomności, nieudaną próbę, to z próby na próbę, z próby na próbę po prostu już tracili chęci. Dlatego zdecydowanie zachęcam do fachowej pomocy, bo podobnie jak z depresją - można pewne rzeczy robić, ale jeżeli chorujemy na depresję, to trzeba po prostu skorzystać ze wsparcia i są do tego powołane osoby. Jeżeli zaś chodzi o takie domowe sposoby radzenia sobie z taką kontrolą nad nowymi technologiami, no to na pewno nie jesteśmy bezsilni. Musimy dbać o ilość czasu spędzonego w sieci, ale też również o jakość tego czasu. Musimy znaleźć sobie alternatywę do świata cyfrowego, bo jak nie mamy alternatywy do świata wirtualnego, to będziemy w sieci. Musimy zadbać o sen. Musimy zadbać o relacje. Bardzo ważnym czynnikiem chroniącym nasze dzieci, naszych partnerów, przed jakimkolwiek wejściem w problem jest dobrze zbudowana relacja z innymi. Musimy rozwijać nasz mózg w sposób taki analogowy, czyli nie ciągle właśnie być w sieci, ale w jakiś sposób stymulować go, rozwijać, dawać mu świeżość. To mogą być gry logiczne, to może być np. gra państwa-miasta, krzyżówka, to może być sport na świeżym powietrzu. Hołdując takiej zasadzie, że w zdrowym ciele, zdrowy mózg, rzeczywiście ten mózg dobrze przewietrzony, dobrze wyćwiczony, on pomaga w procesie nadużywania nowych technologii. Jest trochę rzeczy, które możemy zrobić, natomiast trzeba o tym pamiętać, że jeżeli dziecko wykazuje takie symptomy nadużywania czy uzależnienia, to pracuje nie tylko to dziecko, ale musi pracować cała rodzina. Wsparcie od rodziców, od rodzeństwa jest bardzo ważne. 

K. Z. Ale też dorośli muszą sobie też narzucać rygor. Bo jeśli my dzieciom wydzielamy oglądanie telewizji, granie w gry na telefonie, czy korzystanie z internetu, to znaczy, że sobie też musimy te reguły narzucać

M. D. Musimy. Tym bardziej że dziecko uczy się przez naśladowanie dorosłych. Więc ja myślę sobie w ogóle, że dużo rozmawiamy o dzieciach, a za mało o rodzicach, bo rodzice mają sporo za uszami, bo rodzice często też nadużywają nowych technologii, a małe dzieci ich podglądają. Stawiam taką hipotezę, że jeżeli rodzic nie dba o higienę cyfrową, no to dziecko też nie będzie dbało o higienę cyfrową. Jeżeli rodzic je McDonald'a, to dziecko też będzie jadło. Jeżeli rodzic pije słodkie napoje, to niech nie oczekuje od dziecka, że będzie piło wodę. Więc jeżeli już tworzymy jakieś różnego rodzaju rozwiązania w zakresie higieny cyfrowej, o których powiedziałem wcześniej,  to niech się stosują wszyscy do tych zasad, a nie, że hołdujemy przysłowiu, co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie.

K. Z. A co w sytuacji tak ekstremalnej, że rodzic daje dziecku telefon po to, żeby ono zjadło posiłek, czy aby w spokoju zrobić zakupy?

M. D. To nie są niestety sytuacje ekstremalne, one często się dzieją. Jest taki ciekawy raport w sieci, który się nazywa "Brzdąc w sieci". To jest badanie prowadzone całkiem niedawno wśród rodziców, którzy mają dzieci do 6 roku życia. I tam były prowadzone wywiady, ale też taka część ilościowa. No i można byłoby powiedzieć, że mnóstwo dzieciaków przed pójściem do szkoły, kiedy mają rok, dwa, trzy, cztery, pięć, już używa, a nawet nadużywa cyfrowych urządzeń mobilnych. Często rodzice dają dziecku telefon, żeby zająć się swoimi sprawami. Albo często dajemy dziecku telefon, żeby właśnie dziecko spokojnie zjadło. Ale to są bardzo niebezpieczne rzeczy, bo nie ma gorszego wzoru spożywania posiłku, niż małe dziecko z telefonem. Dziecko w ogóle wtedy nie przeżuwa, dziecko nie uczy się zapachów, dziecko je szybciej... Sprawa ta dotyczy też młodzieży i osób nieco starszych. Rośnie nam pokolenie, które będzie miało naprawdę bardzo duży problem z żołądkiem, no bo jak jemy z telefonem, to połykamy, a nie przeżuwamy i mamy problem z jelitami, z żołądkiem, więc jest duży problem, ale ten problem wynika z kilku rzeczy. Po pierwsze, my rodzice mało wiemy o negatywnych skutkach związanych z uzależnieniem czy z nadużywaniem nowych technologii. My nie rozmawiamy właśnie o tym, że nie powinno się jeść z telefonem, bo nie przeżuwasz. Rodzice sobie nie zdają sprawy, że jak dziecko ma telefon w sypialni, to może doprowadzić ta sytuacja, którą specjaliści nazywają bezsennością technologiczną. Więc naprawdę musi być uważny rodzic, żeby to korzystanie z zasobów sieci było higieniczne i było z korzyścią dla dziecka. Bo tu nie chodzi o to, żeby dziecko nie używało, tylko żeby dziecko używało, ale nie zawalało obowiązków domowych, nie zawalało szkoły, wysypiało się, miało alternatywę, było z innymi dzieciakami. Nie ma nic gorszego, kiedy nawiązuje relacje tylko wirtualnie, a zapomina o realnych. A widzę, że rodzice często wycofują się ze świata cyfrowego dzieciaków, często bagatelizują siłę internetu. Ten internet jest ważny dla tych dzieci. No i często sami nadużywają nowych technologii, w obecności dziecka zapominając nie tylko o rozmowie, dlaczego nie powinniśmy nadużywać telefonów komórkowych, internetu, mediów społecznościowych, no ale zapominają też budować fajne relacje ze swoimi dzieciakami.

K. Z. Czyli to wszystko, o czym Pan mówi teraz, to jest właśnie to pojęcie higieny cyfrowej?

M. D. Tak, zdecydowanie. Żeby te różne aspekty naszego życia dzielić, nie skupiać wszystkiego na technologii. Oznaką higieny cyfrowej może być sytuacja, w której nie spożywamy w domu posiłków przy telefonie, albo godzinę przed zaśnięciem odkładamy telefon. Róbmy sobie wszyscy tzw. cyfrowy detoks. Te rzeczy, o których teraz powiedziałem, dotyczą stricte telefonu, ale higiena cyfrowa wykracza dalej. Oznaką higieny cyfrowej jest budowanie alternatywy do świata cyfrowego. Oznaką higieny cyfrowej jest dobry sen. Oznaką higieny cyfrowej są dobre relacje, jakościowo dobre, że jednak rodzice z dziećmi poszukują takiej przestrzeni wolnej od nowych technologii. Tu chodzi o balans. Najgorsze to jest nic nie robić albo po prostu zabrać dziecku telefon i uważać, że sprawa jest załatwiona. To trochę tak jak w szkole. Mało mówimy o edukacji seksualnej na przykład. Wycofujemy często edukację seksualną ze szkoły i uważamy, że problem edukacji seksualnej i seksualności dzieciaków jest rozwiązany. To tak nie działa. I tu jest podobnie.

K. Z. Chciałam zapytać o jeszcze jedną rzecz. Chcąc zachować higienę cyfrową nie możemy zapominać, że żyjemy w świecie, gdzie cały czas ta technologia się rozwija. Przecież nie unikniemy tego i chyba nie o to chodzi, aby przed nowymi technologiami uciekać?

M. D. Myślę sobie, że my jesteśmy dopiero przed wielkim wybuchem rozwoju nowych technologii, więc raczej powinniśmy się zastanawiać, jak rozsądnie używać zasobów sieci, wiedząc, że używanie nowych technologii niesie za sobą sporo korzyści. Natomiast musimy wiedzieć, że wartością bycia na Ziemi i bycia razem jest budowanie relacji poza siecią. Więc inaczej funkcjonuje dziecko, które jest zanurzone ciągle w sieci, a zupełnie inaczej funkcjonuje dziecko, które jest zanurzone w sieci, ale rodzice zadbali o to, aby miało alternatywę wobec świata wirtualnego. Jeżeli dziecko nie ma alternatywy do świata cyfrowego, to umarł w butach. Dziecko będzie cały czas w sieci.

K. Z. Ale czy jest szansa, aby dziecko realnie, na jakiś czas, "odciąć" od sieci ? Wiem, że Panu się to udało. Jaki był tego wynik eksperymentu?

M. D. Kilka lat temu odciąłem 100 młodych osób na trzy doby od nowych technologii, potem sam się odciąłem na kilka dni. To nie był fajny czas ani dla mnie, ani dla nich. Ale tylko wtedy możemy zobaczyć, jak bardzo one oplotły twoje życie. I to jest bardzo duża wartość dodana do cyfrowych detoksów. My w fundacji "Dbam o Mój Zasięg" robimy kolonie letnie bez nowych technologii. Ale też robimy trzy, czterodniowe wyjazdy dla osób dorosłych, gdzie się po prostu odcinamy. Ale tu nie chodzi tylko o odcięcie się. No bo odetniesz się i nic... Życie nie znosi pustki, prawda? Nawet jeśli daje tę przysłowiową karę - masz tydzień szlabanu na internet - to, żeby to miało ręce i nogi, trzeba dać coś w zamian. Najlepiej dać swój czas, swoje zainteresowanie, trochę pogadać o życiu. Może zaangażować dziadka i babcię, żeby oni opowiedzieli, jak to się żyło kiedyś bez nowych technologii. Ale takie dawanie bezmyślnie kar na zasadzie dawaj telefon, sieć w pokoju, bo dostałeś pałę z matmy niczego nie rozwiązuje. Proponuję mniej straszenia, mniej zakazów bezrefleksyjnych, a wiele więcej rozmów. Przecież dzieciaki potrafią używać nowych technologii, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby sobie zrobić wieczór, podczas którego dziecko uczy rodzica na przykład, co to jest Snapchat, TikTok, Instagram, jak to działa, bo rodzice często straszą, demonizują, a tak naprawdę nie wiedzą, o co chodzi. A wiemy, że edukacja jest procesem dwustronnym, więc można odwrócić to i to dobrze robi na głowę dziecku, bo dzieci bardzo rzadko są w takiej pozycji nauczyciela. 

K.Z. Czy poleca Pan każdemu detoks od telefonu? Ile trzeba na nim wytrwać?

M. D. Polecam każdemu. Zdecydowanie każdemu. Ile powinniśmy wytrzymać na takim detoksie? To zależy, jak bardzo jesteśmy uzależnieni. Zobacz najpierw na dzień. Dla niektórych może to być bardzo duże wyzwanie. Dla niektórych może być problem z dwoma, trzema godzinami. Więc tu trzeba zarządzać tymi nowymi technologiami. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby stworzyć w domu miejsce, postawić jakąś skrzyneczkę albo znaleźć takie miejsce, gdzie wszyscy odkładamy telefon, jak przychodzimy do domu i niech one sobie tam leżą. każdy niech spróbuje wedle własnych możliwości. Pamiętajmy jednak o ważnej rzeczy - w przypadku dłuższych detoksów - musimy poinformować o tym najbliższych, bo oni też przywykli, że ciągle jesteśmy dostępni. Gdy nagle znikamy z sieci na kilka dni, może się spodziewać wizyty policji, bo ktoś zaniepokojony może zgłosić, że nie może się z nami skontaktować. Na początku detoksu może być trudno, ale zobaczysz, że na pewno będzie to czas bardzo wartościowy. Odpoczniesz, może będziesz dłużej spał, może więcej książek przeczytasz, może spotkasz się w końcu z ludźmi, których zaniedbałeś. Czas bez sieci, świadomy czas bez sieci, co jakiś czas, naprawdę jest super czasem.

K. Z. Zatem podsumowując - po pierwsze budować relacje międzyludzkie, po drugie zachowywać higienę cyfrową, szukać alternatywy dla świata cyfrowego i po trzecie, dla każdego detoks

M. D.  Tak. I po czwarte, nawet jak nam się nie uda, nie dowalać sobie, nie żyć w poczuciu winy, że znowu mi się nie udało. Na spokojnie podchodzić, zrobić kolejną próbę. Jeżeli nie wychodzi mi samemu, zawsze mogę się wesprzeć przyjaciółmi, znajomymi. No i musimy pamiętać cały czas o tym, że problem nie dotyczy tylko dzieci i młodzieży, ale również osób dorosłych.

K. Z. Prowadzi Pan szkolenia i warsztaty. Czy jest szansa, aby tych zachowań w sieci uczyli nas nauczyciele w szkołach? Że tam możemy też się udać i znaleźć pomoc? 

M. D. Oczywiście, nauczyciele to ważna grupa, w szczególności dla uczniów. Nauczyciele super uczą, jak kreatywnie wykorzystywać nowe technologie. To też trochę profilaktyka e-uzależnień. Ja zawsze przypominam, że nieważne jest tylko ilość czasu, ale ważna jest jakość czasu. Bo na przykład ja mogę pięć godzin bez sensu scrollować rolki na TikToku, które się nigdy nie kończą, a pani może pięć godzin ratować koalę z płonącej Australii. Więc jeżeli nauczyciel albo rodzic pokaże, że telefon komórkowy to nie tylko narzędzie do rozrywki, zabawy, ale można pomagać ludziom, można robić zakupy, można zaoszczędzać czas, można rozwijać pasję, hobby, zainteresowania, można w sposób ciekawy poprowadzić matmę, fizę czy geografię, to też jest jakaś profilaktyka, że może to być takim symptomem, że jedno, dwoje, kilkoro dzieci powie, aha, fajnie, to okej, to jak już mam używać nowych technologii, to niech to nie będzie czas stracony, ale jakościowo dobrze wykorzystany.

K. Z. Jeśli ktoś by chciał się zagłębić w ten temat, gdzie znaleźć informacje? Czy takim miejscem jest wspomniana Fundacja "Dbam o Mój Zasięg"?

M. D. Strona internetowa dbamomójzasięg.pl i nasze różnego rodzaju projekty, domowykodex.pl, dobrzezejestes.org, relacjewwakacje.pl. Zapraszamy też na nasze letnie obozy.

K. Z. Dziękuję bardzo za rozmowę.

 

Maciej Dębski - socjolog problemów społecznych, wykładowca akademicki, edukator społeczny, ekspert w realizacji badań naukowych, ekspert Najwyższej Izby Kontroli, Rzecznika Praw Obywatelskich, założyciel i prezes Fundacji Dbam o mój zasięg, autor i współautor publikacji na naukowych z zakresu problemów społecznych oraz pomysłodawca ogólnopolskich badań z zakresu fonoholizmu i problemu cyberprzemocy.

Wyświetleń: 3055 komentarze: -
13:05, 23.01.2023r. Drukuj