Do tej zbrodni doszło w nocy z 19 na 20 kwietnia tego roku w jednym z bloków przy ul. Prądzyńskiego. 40-letni Przemysław D. dźgnął nożem w oko dwa lata młodszego mężczyznę.
Na pierwszej rozprawie wyjaśnienia składał oskarżony, zeznawali też pierwsi świadkowie.
- Jest oskarżony o to, że co najmniej raz ugodził Rafała (...), powodując obrażenia w postaci rany kłutej na podstawie płata czołowego prawego o wymiarach dwa przecinek siedem centymetra na zero przecinek cztery centymetra z rozległym obrzękiem i krwawieniem powłok oka prawego, przebiegającej skośnie do góry, do wnętrza jamy czaszkowej i mózgu z uszkodzeniem kości podstawy czaszki i twarzoczaszki wzdłuż przebiegu kanału rany kłutej w obrębie brzegu dolnego oczodołu prawego, ściany tylnogórnej oczodołu prawego i podstawy kości czołowej prawej, krwiaka śródmózgowego i śródkomorowego w prawym płacie czołowym... - suchego, medycznego opisu obrażeń, jakich doznał Rafał słuchali jego bliscy siedzący obok pani prokurator w roli oskarżycieli posiłkowych.
Naprzeciwko, w ławie oskarżonych siedział Przemysław D. 40 lat, wykształcenie wyższe, politolog, rozwiedziony, dziecko na utrzymaniu, bezrobotny. Od pewnego czasu żył w mieszkaniu należącym do rodziców, którzy mieszkają poza Ostrołęką. Oni go utrzymywali, on pił.
Jak zeznawał w prokuraturze - pił od sześciu lat, ciągami; leczył się też psychiatrycznie. Czasem, jak sam wyjaśniał, zdarzało mu się palić marihuanę, "raz czy dwa" zdarzyło mu się wziąć mefedron.
- Amfetaminy nigdy w życiu! - tak mówił podczas składania wyjaśnień w prokuraturze, tak też powtórzył w sądzie.
Amfetaminę wykryto, choć w niewielkim stężeniu (21 nanogramów na mililitr krwi), w jego organizmie po zatrzymaniu; Bynajmniej nie śladowa była zawartość alkoholu - 2,78 promila.
- Czynu tego dopuścił się mając w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowanie swoim postępowaniem - to kolejny fragment odczytanego przez prokurator aktu oskarżenia.
Przemysław D. cały czas sprawia wrażenie nieobecnego.
- Zrozumiałem - odpowiada na pytanie przewodniczącej składu sędziowskiego, czy zrozumiał treść aktu oskarżenia.
- Nie przyznaję się do tych zarzutów. Nie, nie chcę składać wyjaśnień - kolejne odpowiedzi.
W tej sytuacji sąd odczytuje wyjaśnienia złożone w śledztwie. W kolejnych ze składanych wyjaśnień wiele rzeczy się nie zgadza. Właściwie niewiele się zgadza.
Z tego, czemu już w sądzie nie zaprzeczył, wynika, że Przemysław D. miał być cały dzień sam w mieszkaniu. Wyszedł tylko do sklepu po piwo. Już późnym wieczorem odpowiedział na wiadomości od swojej 24-letniej znajomej, która wcześniej pisała, że chce do niego przyjść. Napisał, żeby przyszła; ona odpowiedziała, że teraz jest z Rafałem i mogą przyjść razem. Dobrze, niech przyjdą. Przyszli, usiedli w kuchni, pili alkohol.
Tak wynika z wyjaśnień oskarżonego, składanych w śledztwie. Temu - już w sądzie - nie zaprzeczył. Jeśli chodzi o sam moment zranienia Rafała, w śledztwie Przemysław D. mówił co innego w kolejnych zeznaniach, ostatecznie w sądzie znów zmienił wyjaśnienia.
Najpierw - zaraz po zatrzymaniu - twierdził, że w pewnym momencie Rafał wziął w ręce taboret, on w obronie chwycił nóż, doszło do szamotaniny, ugodził Rafała nożem w brzuch. Przemysław D. w kolejnych zeznaniach utrzymywał, że to musiał być brzuch. Raz mówił, że cała trójka cały czas siedziała w kuchni; podczas innego zeznania, że w międzyczasie poszedł spać.
W sądzie - wobec stwierdzenia, że nie potwierdza w całości składanych w śledztwie wyjaśnień, i po kolejnym pytaniu, czy chce teraz złożyć wyjaśnienia, zaczyna opowiadać kolejną wersję. Jakby składał ją ze strzępków pamięci i z tego co wyczytał z akt śledztwa.
- Pamiętam, że w pewnym momencie źle się czułem i prosiłem Rafała żeby już poszli do domu, gdyż chcę spać. Usłyszałem od Nikoli "dobrze, zaraz idziemy" i udałem się do łóżka. Po jakimś czasie obudziła mnie Nikola i powiedziała, żebym poszedł z nią do kuchni. Poszedłem i byłem zaskoczony, że oni dalej tak siedzą. Zacząłem się denerwować, dostałem ataku paniki, że oni tam siedzą. Rozejrzałem się po kuchni i na pojemniku do osuszania leżał nóż, wziąłem go i schowałem do prawej kieszeni dresu. Zrobiłem to ze strachu, że Rafał i Nikol dalej siedzą w kuchni. Nie pamiętam czy to Rafał pierwszy podniósł taboret czy to ja zacząłem wycofywać się do przedpokoju. Obawiałem się o siebie, czułem się zagrożony i zacząłem wymachiwać tym nożem, w obronie, i niezamierzenie musiałem w tym czasie zranić Rafała w oko.
- Czyli nie w brzuch? - dopytuje sąd.
- No nie w brzuch. Teraz wiem, że to nie był brzuch. To musiały być halucynacje, dlatego upierałem się, że w brzuch, dzwoniąc na 112 - mówi w sądzie Przemysław D.
Z ustaleń śledztwa wynika też, że już po dźgnięciu Rafała, Przemysław D. miał krzyczeć "niech zdycha" i kopnąć go. Temu podczas składania wyjaśnień zaprzeczył, jednak w sądzie powiedział...
- Tak samo chciałem przeprosić za te słowa i za to, że kopałem Rafała jak leżał - mówił zwracając się do bliskich zamordowanego.
Zwracając się dopiero po pytaniu swojego mecenasa: "Czy chce pan powiedzieć coś rodzinie Rafała?"
- Tak, chcę powiedzieć rodzicom, bratu, że jest mi bardzo przykro z tego powodu co się stało, z tej tragedii. Nie chciałem skrzywdzić Rafała, jest mi bardzo przykro - jedynie podczas wypowiadania tych słów można było usłyszeć w głosie Przemysława D. jakieś emocje.
Na pierwszej rozprawie - w charakterze świadków sąd wysłuchał jeszcze ojca oskarżonego i matkę ofiary.
Proces będziemy relacjonować. Przemysławowi D. grozi nawet dożywocie...
Piotr Ossowski
Wyświetleń: 11185 | komentarze: - | 15:29, 29.11.2024r. |