Obiecałem napisać o Eugeniuszu. Nie wiem kim jest, ani jak wygląda. Szkoda czasu na takiego bęcwała i bęcwałopodobnych rzezimieszków. Słowo się jednak rzekło, a słowo, droższe od pieniędzy. Zatem: niemal telegraficznie!
Jerzy Pilch często wspominał młodość durną i chmurną. Nie zasłaniał oczu. Kłócił się niemiłosiernie. Nogą często drzwi uchylał. Dopiero w starości przysiadał przy wartkim strumieniu, moczył nogi w chłodnej wodzie i czekał, aż trupy jego wrogów przypłyną same. Należałoby uczynić podobnie. Ale już mistrz Antoni Słonimski nazywał starość stanem zbyt przezornym i tępym. Zachęcał do życia ostrego jak klinga, krzesania iskier śmiałości, sięgania po słońce i najdziksze ostępy. Orzeł to jednak nie lis. Ale nawet lisiemu Eugeniuszowi trzeba odpowiedzieć. Stąd to pisanie.
Eugeniusz, a właściwie Eugeniusze noszą wiele twarzy. Światowid to przy nich ubożuchny krewny. Każda twarz anonimowa. Przyczepił się do mnie ten Eugeniusz, jak przysłowiowy rzep. A za nim przywędrowali pomniejsi depozytariusze krzywych prawd. Ania Wołosz nazywa takich delikwentów nocnymi rycerzami klawiatury. A to coś wpisze pod felietonem. A to ponarzeka na dłużyzny. A to chlapnie coś o megalomanii. A to mianuje siebie ofiarą. Jednym cięciem cyzelowanej uważności skreśli passusik o narcystycznym dyktatorze. Ni z gruszki, ni z pietruszki. Diabli wiedzą, co z tym robić. To cierpienie anemicznego polemisty jest przejmujące. Czekać tydzień na felieton, żeby machnąć kilka zdań, dmuchnąć w rurkę, przywołać bliźniaczych akolitów, upuścić nieco żółci i hibernować do czwartku. Ileż tam kłębi się emocji. Ileż reakcji pomiędzy neuronami. Bo Eugeniusz to człowiek renesansu. Zna się na wszystkim. Pod wszystko anonimowy pyszczek wciśnie. Nad wszystkim swoją flagę powiesi. Zawsze gotów jest zawołać: "Ceterum conseo Carthaginem esse delendam", co w wolnym tłumaczeniu znaczy: "Gdzie ty, Łukaszewski, tam ja, Eugeniusz". Taki to teraźniejszy Katon. Moralista bez właściwości. Arbiter brzydoty i parcianej retoryki. Czy to o Litwie, czy o Żerańskim, czy o Kurpiach, czy o grubodziobie, o mostach, krostach, treleach, morealch. Nie ma to żadnego znaczenia. Eugeniusz zawsze jest na posterunku. Takie ma widać osobiste Westerplatte. Po prostu, ekspert. Szara eminencja na hejterskim dworze. Znawca składni i metafor. Krytyk literacki na miarę Karola Samsela. Gdyby udało się chociaż pospierać o ważne sprawy. Poszukać inspiracji w odrębnym głosie. Ale nie o to chodzi. Nie w tym rzecz.
Jeden ze wspomnianych akolitów zdobył się na wyjątkową odwagę wobec której Rejtan to jedynie junior w pośledniej lidze. Pytał, oczywiście anonimowo, bo to jest odwaga anonimowa, czy były ktoś ma prawo krytycznie zerkać na dookolny świat? Mój Boże, to niemal reinkarnacja Wielkiego Inkwizytora. Jeszcze jeden Kurp Anonim, prestidigitator od siedmiu boleści. Eugeniusz to jednak jest Eugeniusz. Nie do zdarcia. Nie do podrobienia. Obrońca demokracji i zasad. Suwmiarkę przyłoży do każdego zdania. Wiadoma rzecz, po każdym zamordyzmie przychodzi odwilż. I teraz Eugeniuszowi przyszło na myśl przeżywać swoją wiosnę. Jedyną taką wiosnę w życiu. Nabrał wiatru w żagle. Przefiltrował płuca. Przebiegł przez gminę. Opatrzył poranionych przez poprzedni reżim. Ślady zbrodni zabezpieczył. Więzienne cegły pokruszył. Łagry przemienił w pomnik męczeństwa. Usypał kopiec pamięci. Chapeau bas. W sumie, to człowiek powinien się cieszyć. Tak różnie kończą dyktatorzy. Można było zawisnąć głową w dół. Albo stanąć przed plutonem egzekucyjnym w Górach Glebowskich. Pogrzebionym zostać na pobliskiej wydmie. Wszak przegranym tylko całun i milczenie. Ani słowa. Ani mru, mru! Bezcenny kapitel lepiej schować w piasek. Chyba że hołd w stronę Eugeniusza. Koniecznie, samokrytyka. Koniecznie, konstruktywna. Takie obywatelskie i zawodowe wyrzeczysko: "Niczego nie zrobiłem, z nikim nie rozmawiałem, nic po sobie nie zostawiłem. Na widok Eugeniusza się wzruszam! Niech żyje ten, który jest wyższy niż Himalaje, głębszy od oceanu, jaśniejszy od słońca. Nigdy mnie nie było. Na wieki wieków. Amen".
Szkoda słów. Pisałem o tym wiele razy. Oczywiście, nie można ustępować sieciowym prześladowcom. Polemika i hejt to zupełnie różne sprawy. Eugeniusz i akolici udają, że tego nie rozumieją. To jakieś stadne, brzydkie odruchy. Osaczyć, przestraszyć, strzelić za węgła, odhumanizować, nękać, mieszać fakty z kłamstwami. Powtarzać. Wracać. Tygodniami. Miesiącami. Po co? Nie wiem. I sadyzm, i masochizm w jakiejś przedziwnej, emocjonalnej konstelacji. Na naszych oczach umiera sztuka polemiki. Ze starych szkół jedna bierze górę: kłamać, kłamać, kłamać! Ale to szkoła brunatna. Najgorszej proweniencji. Tym skromnym felietonem kończę deprymującą przygodę z Eugeniuszem. I wszystkimi innymi Eugeniuszami. Podrzędnymi i nadrzędnymi hejterami. Niechaj oliwa powoli wypływa a młyny sprawiedliwości mielą, co miały mielić. Pozostać niewolnikiem grubiaństwa to jednak za dużo. Niepodobna słowem na bełkot odpowiadać. Jakoś strasznie mnie to znudziło. Znudziło i pomniejszyło. Światu potrzebne są dobre emocje. Potrzebna jest prawda. Szczera intencja. Nurkujcie dalej w tej mętnej sadzawce. Już nie odpowiem na te prymitywne zaczepki. To zupełnie jałowe zajęcie. Ale na zawsze, bez odwołania, biorę stronę prześladowanych, nękanych, osaczanych, poniżonych. Wiem aż za dobrze jakimi jesteście barbarzyńcami. Zawsze będziecie mieć we mnie zaprzysięgłego przeciwnika. Brakuje wam, Eugeniusze, honoru, kultury, smaku i moralnego kręgosłupa. Tak wiele was drażni, tak niewiele zachwyca. Kto pod kim dołki kopie ten sam w nie wpadnie. Cóż, to będzie za piękna katastrofa.
Chcecie krócej? Proszę bardzo. Ale tak prywatnie, zupełnie prywatnie, by siebie i nikogo nie narażać na waszeciów grzęzawisko. Trochę jak Kmicic, trochę jak Tuwim. Może nie wprost, bo obowiązuje nauczycielski etos. Józek Białowąs zwykł powtarzać, że "z panem po pańsku, z chamem po chamsku". Nie będziemy jednak strzelać do wróbli z Grubej Berty. W każdym razie Eugeniuszu, na próżno spodziewałeś się repliki. Nie dam Ci prztyczka ani klapsa. Nawet psa, Bogu ducha winnego, nie przywołam, bo byłby to zawstydzający mezalians. Powiadasz, zbyt krótko? Zbyt enigmatycznie? Wierszyk Tuwima łatwo doczytać. Miłej lektury. Powiadała kochana babcia Emilka: "Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził". A babcie wiedzą lepiej. I są szczere. I mają dobrą twarz. Jedną, jedyną. Własną. Nigdy zakwefioną przed spojrzeniem szczerego rozmówcy.
Dariusz Łukaszewski - nauczyciel, historyk, samorządowiec, współtwórca kadzidlańskiego gimnazjum, pomysłodawca serii wydawniczej "Biblioteczka Kurpiowska", teksty publikował w pismach "Pracowni", "Sycyna", "Już jest jutro", "Tygodnik Ostrołęcki", "Kresy", "Czas Kultury", "Przydroża", autor książek poetyckich oraz eseistycznych, organizator wielu przedsięwzięć kulturalnych, spotkań autorskich, konferencji, popularyzator kultury i tradycji kurpiowskiej oraz idei dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Z Jego inicjatywy Gmina Kadzidło nadawała cenione tytuły Honorowego Obywatela, połączone z Nagrodą Kurpiowskiego Nepomuka.
Więcej felietonów w dziale Mało obiektywnie.
Wyświetleń: 2570 | komentarze: 17 | 08:15, 13.03.2025r. | ![]() |
Satyra nie przestała "prawdy mówić", ale czy dzisiaj "względów się wyrzeka"? Nie wiem... " to niemal reinkarnacja Wielkiego Inkwizytora. Jeszcze jeden Kurp Anonim, prestidigitator od siedmiu boleści.(...) Nie do zdarcia. Nie do podrobienia." Tu nie zgadzam się, że "nie do podrobienia", otóż Eugeniusze mnożą się, chyba przez pączkowanie ( bo jak te w maśle się mają... ). Ileż pięter jest tych hejterów w różnistych współzależnościach!!! Ja dopiero po latach odkrywam, dlaczego mi ktoś robił koło pióra... Draństwo nad draństwami, ale i tak "robimy swoje", bo możemy... Pozdrawiam.
Jedyny człowiek bez skazy i zmazy! Ech! Być takim KIMŚ! Stał bym tylko przed lustrem i się podziwiał.
Pan Łukaszewski pisze teksty z wielką pychą w sercu, dlatego brzmią jak skowyt autoglorifikacji czy autoapoteozy. Pycha zawsze prowadzi do upadku, a Pan tego doświadcza, tylko nie widzi. Współczuję. Pokora może pomóc.
,,Jeśli pokornemu przydarzy się coś bolesnego, nie poniża nikogo, nie szuka winnych, lecz uważa, że dostał to, co mu się należało,,
Elaborat machnął.
Ciężko się czyta ale to chyba miało pokazać zasób słownictwa autora.
Może wrócić Dylematy Agaty ? 😉
---------------------------------------
Polskimi przysłowiowymi synonimami naiwności i powodem do kpiny są tradycyjnie imiona Janusz i Grażyna . A tu proszę, ni z tego ni z owego Eugeniusz. Równie dobrze mógłby być tez Dariusz.. Takie bliższe jeśli chodzi o ilość liter i brzmienie do przysłowiowego Janusza...
Cenzor siedzi 24/7 i pilnuje właściwej narracji w "dyskusji".
Niedobra napisać coś niewygodnego,oj niedobra.
Ktoś kiedyś powiedział, że podstawową różnicą pomiędzy "inteligentem" a prostaczkiem nie jest to, że ten pierwszy częściej ma rację, lecz to że wypowiada bardziej złożone zdania i ma bogatsze słownictwo w swym kłamstwie
Moj komentarz do tych wypocin "cudownie zniknal", pomimo tego, ze nie bylo tam nic niecenzuralnego. Powtarzam jeszcze raz grafomanowi i Barbarze: kto się złym czuje, tego zarzut wzruszy;
Cienia się swego boi hipokryta,
Gdy go wewnętrzne przeświadczenie głuszy;
Ubezpieczona w niewinności swojej,
Prawdziwa cnota krytyk się nie boi.
Towarzystwo wzajemnej adoracji nie znosi słów prawdy i wiernopoddańczy sługus systemu ochoczo cenzuruje,pilnując właściwej narracji w "dyskusji".
To też zaraz zniknie,jak dziesiątki komentarzy wcześniej.
Niedobra pisać prawdę,oj niedobra.
Sekcja komentarzy to najmocniejszy punkt tych „felietonów” :) I dalej poczucie wyższości i sugerowanie, ze krytyka jest hejtem. Zachęcam do pokornej autorefleksji.
Cieszcie się, że macie co komentować. Obecna władza niewiele mówi, jak już to czyta z kartki parę zdań. Ciężko się odnieść do czegokolwiek.