« Powrót do serwisu Moja Ostrołęka

Piątek, 26 kwietnia 2024 r., imieniny Marzeny, Klaudiusza, Marceliny

Moja Ostrołęka

Archiwum artykułów

Gazeta.pl: "Jestem ze wsi, możecie mi zazdrościć"

"Gazeta Wyborcza":
Kiedyś jak na wsi był telewizor, to odbierał jeden program, bo "Dwójka" już śnieżyła. Teraz każdy ma satelitę, internet, samochód, a za płotem sąsiada, który... uciekł z miasta. Studenci socjologii Uniwersytetu Łódzkiego spytali 750 uczniów kilku wiejskich liceów, techników i zawodówek o ich plany życiowe i aspiracje. Najbardziej ich zaskoczyło, że tylko 8 proc. uczniów marzy o przeprowadzce do dużego miasta, a aż 40 proc. chciałoby zostać na całe życie w rodzinnej wsi.

Pytani o powody uczniowie wskazywali najczęściej bliskość natury, spokój, ciszę i czyste powietrze. Życie na wsi daje im swobodę, o którą trudno w mieście, przyrodę, własne podwórko, bliski kontakt z rodziną.

Młodzi mieszkańcy wsi nie czują, by mieli gorsze możliwości rozwoju od rówieśników z miast. Niewielu chce jednak pracować na roli tak jak ich rodzice.

Rozmowa z dr Elżbietą Michałowską z Katedry Socjologii Wsi i Miasta Uniwersytetu Łódzkiego

Adam Czerwiński, Marcin Markowski: Kiedyś młodzi uciekali ze wsi. Teraz co drugi chce tu zostać. Co się stało?

Dr Elżbieta Michałowska: Wieś przestała być zaściankiem. Większość naszych sąsiadów nie uprawia już ziemi. Jedni sprzedali pola pod autostradę i teraz hodują psy. Różne rasy: od yorków po bernardyny. Ktoś został ochroniarzem w Zgierzu, ktoś inny pracuje w fabryce papierosów.

Osiem lat temu, gdy przeprowadziłam się na wieś, co chwila ktoś z miejscowych przychodził i pytał o pracę. Jakąkolwiek. Jak jeden zrobił nam ogrodzenie, mało po piętach z wdzięczności nie całował. Teraz nikt o pracę nie pyta. Sąsiad chce postawić płot, poszedł do murarza i usłyszał: "Panie, najwcześniej za dwa lata. Tyle zamówień mam".

Swoje zrobiło wejście do Unii. Nie chodzi tylko o dopłaty dla rolników. Z Brukseli płyną pieniądze na wyrównywanie szans, edukację, przezawodowienie. Jest ich tyle, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego skonsumować.

Najlepiej widać to pewnie w wiejskim domach.

- Nie ma już wiejskich domów. Niemal wszędzie nowe tynki, skoszona trawa, media. Kiedyś jak był telewizor, to odbierał jeden program, bo "Dwójka" śnieżyła. Teraz wszędzie są satelity. Parkiety, boazerie, kafelki, telefony, centralne ogrzewanie, toalety, pralki. Żadne franie. Sąsiad, który hoduje krowy, w jednym automacie pierze ubrania, które nosi na co dzień, a w drugim - te do pracy. Jest internet, wideo.

Wieś zmienia się od dłuższego czasu. Osiem lat temu mieliśmy tu sklep. Ale nie taki typowy gees - były w nim jajka, ale też markowe wino z Francji. Dziś sklepu we wsi nie ma. Nie trzeba, bo wszyscy mają samochody.

Jakie?

- Niezłe. Kilkuletnie, zachodnie. Po dwa na zagrodę, a jest rodzina, co ma cztery.

A szkoła? Szanse na dobre wykształcenie?

- Szkoła w mojej wsi jest lepiej wyposażona niż niejedna w mieście. Klasy kilkunastoosobowe, w pracowniach komputery, a sala gimnastyczna się buduje. To właściwie hala, z trybunami. Wyniki egzaminów też były porównywalne z miejskimi.

Wieś "zmiejszczała", zatarły się różnice. W moich badaniach uczniowie często pisali, że wieś jest "zajebista" albo "superekstra". Jeszcze kilka lat temu tak mówiło się tylko w mieście. Na wsi był inny język. Pamiętacie Leszka z "Daleko od szosy"? Pobył trochę w mieście i pouczał rodziców: "Nie mówi się ino, ino tylko".

Nawet znaczenie słowa "gospodarz" się zmieniło. Kiedyś to był po prostu ktoś, kto miał ziemię. Teraz gospodarz to ktoś ważny, bogaty, z pozycją.

Co mówili uczniowie, którzy chcą zostać na wsi?

- Odpowiedzi były różne. Gdyby szukać wspólnego mianownika, brzmiałby: "nie ma znaczenia, gdzie mieszkam, ważne, co potrafię". A lepiej u siebie na wsi niż w obcym mieście. Nieprzyjaznym, skomplikowanym.

Dla ludzi wychowujących się na wsi w mieście wszystkiego jest za dużo. Placów, pomników, cmentarzy, a nawet centrów handlowych. Spójrzmy na Łódź. Od zawsze centrum było przy Piotrkowskiej. A teraz gdzie? Powstała Galeria, Manufaktura, a za chwilę kolejne centrum, w dawnej elektrociepłowni.

Młodzi ludzie kierują się też uczuciami - chcą być blisko rodziny.

Kolejny powód to pieniądze. W mieście trzeba mieć ich dużo. Samo wynajęcie pokoju kosztuje ok. 500 zł. Kupić mieszkania nie można, bo jest za drogie, tanich hoteli robotniczych już nie ma.

Kiedyś miasto było nadzieją na lepsze życie, na społeczny awans, ziemią obiecaną. Uciekali najlepsi, by odciążyć budżet rodzin, z reguły wielodzietnych. Na roli zostawali najmniej zdolni. A ci, którzy po iluś latach na wieś wracali, nosili etykietkę nieudaczników - takich, którym w życiu nie wyszło. Dziś życie w mieście jest drogie i niebezpieczne.

U mieszkańców wsi zniknął kompleks miasta?

- Wynikał z biedy. W latach 90. kolega męża jeździł karetką po wsiach w woj. zachodniopomorskim. Były domy, w których świeciła jedna żarówka. Żeby zbadać chorego, trzeba było wykręcić ją z kuchni i wkręcić w pokoju, w którym leżał. Dziś ci ze wsi mają to samo, co ci z miasta. W dodatku dowartościowuje ich to, że wielu mieszczuchów kupuje bądź buduje domy za ich płotem. Widzą, że nowi sąsiedzi płacą - i to słono - za coś, co oni mają. To "coś" widocznie jest cenne. Ktoś im zazdrości.

Młodzi ludzie chcą mieszkać na wsi, ale nie chcą hodować świń ani orać pól. Czy wieś, w której jajka są tylko w sklepie, pozostanie wsią?

- Ktoś te kury zawsze hodować będzie. Rolnictwo też nie zniknie. Co najwyżej nie będzie - już nie ma - małych gospodarstw, tylko jak w Unii - co najmniej po 15, 20 hektarów. W rolnictwie zostaną najlepsi. A gospodarstwa to będą przedsiębiorstwa, w których trzeba się znać na nowoczesnych maszynach, umieć liczyć, planować, inwestować. Tak wygląda wieś np. w Wielkiej Brytanii. Kilka dużych farm i mnóstwo mieszczuchów - czyli tych, którzy na wsi tylko mieszkają. Spokojnie, wieś ciągle będzie alternatywą dla miasta.

Czy zbliżenie tych światów ma wyłącznie plusy?

- Także minusy. Najbardziej martwię się o "młodych zbędnych" na wsi. To najsłabsi, niemający wsparcia bliskich i pomysłu na życie. Jest ich jakieś 15 procent. Nie mają szans na dobrą edukację. Dawniej zostaliby na roli, ale teraz to niemożliwe, bo rodzice zbankrutowali albo sprzedali ziemię. W tygodniu trochę pracują, najczęściej na czarno, weekendy spędzają w dyskotekach.

Niestety, dyskoteki na wsi też coraz bardziej przypominają te miejskie. Oprócz alkoholu pojawiają się na nich narkotyki. Kiedyś po imprezie grupka wyrostków przyjechała do gospodarza, z którym mieli konflikt. Quadami rozjeździli mu posiane pole. Nie chcę krakać, ale na wieś może przenieść się miejskie gangowanie. Zastraszanie, haracze. Będzie całkiem jak w mieście.

Będę projektować ogrody

Martyna Klimczak

Mieszka w podłódzkim Garbowie, uczy się w liceum w Tuszynie, ale po studiach chce dalej mieszkać na wsi. Jej mama Garbowa się wstydziła. Marzyła o bloku w Łęczycy. - Kiedyś wieś to była wieś. Żniwa, kury. Gdy mój narzeczony z Łęczycy uparł się, by odwieźć mnie do domu taksówką, zatrzymaliśmy się przy gospodarstwie sąsiada, który miał tylko truskawki i nie śmierdziało gnojówką - wspomina.

Tę dawną wieś widać na starych zdjęciach. Na podwórku traktor, wokół świnie. - Na takiej wsi nie chciałabym mieszkać - mówi Martyna.

Opalona, elegancki makijaż, wypielęgnowane paznokcie. Elokwentna, pewna siebie. Rozmawiamy w jej pokoju na piętrze odremontowanego domu. Nowe meble, telewizor Philips, na biurku laptop z internetem i wszystkomająca drukarka. Także świadectwo z czerwonym paskiem i nagroda - tomik wierszy ks. Jana Twardowskiego. Przed domem kilkuletni volkswagen. Martyna dostała go na osiemnastkę. Wakacje spędziła w Egipcie, była też we Francji i na Węgrzech.

Z okna jej pokoju widać pole. Żyto, pszenica, ziemniaki. Ale zbierają je dziadkowie Martyny. Rodzice handlują ubraniami w centrum Ptak.

Dla Martyny mieszkać na wsi to żaden wstyd. - Mam tu wszystko co w mieście. A jak czegoś potrzebuję, wsiadam w auto i za chwilę jestem w Manufakturze. Co to jest 20 km? Gdybym mieszkała w mieście, kino czy zakupy szybko by mi zbrzydły. A tak mam frajdę.

Urodziła się, gdy jej mama miała 18 lat. Martyna o dziecku nie chce na razie słyszeć. Najpierw studia. Turystyka albo architektura. - Może będę projektować ogrody? Mnóstwo ludzi na wsi chce je teraz mieć.


Od kina wolę targi rolne

Damian Pelski

Mieszka z rodzicami w Bratoszewicach - domek klocek, wielka stodoła, na podwórku kury. Za obejściem 10 hektarów: truskawki, ziemniaki, zboże.

Damian uczy się w technikum rolniczym: - Do miasta w życiu bym nie poszedł. Dojazdy po 20 kilometrów w jedną stronę. I jeszcze można się zgubić.

W pierwszej klasie trochę się zdziwił, gdy okazało się, że w technikum jest tylu chłopaków z miasta: Łodzi, Głowna, Poddębic: - Mają dziadków na wsi i też chcą zostać rolnikami.

Co ich ciągnie na wieś? - Zamiast tłumaczyć, trzeba wsiąść na traktor i przejechać się po polu - radzi. Rolnicze maszyny to jego pasja. Na komputerze (rodzice w ubiegłym roku wzięli go na raty) gra tylko w "Tractor Sim". Zamiast Naszej-klasy ślęczy nad rolniczymi portalami. Sprawdza, ile rodzina zarobi na ziemniakach, ile na zbożu.

- Ostatnio znalazł w internecie maszynę do zbierania ogórków - chwali mama Janina.

Miasto mogłoby dla Damiana nie istnieć: - Przecież mamy sklep - nic w nim nie brakuje. Szkoła i przychodnia też jest na miejscu.

Raz w miesiącu siostry wyciągają Damiana na pizzę i do kina: - Fajnie. Ale wolę wystawy rolnicze. W Warszawie czy na targach w Poznaniu.

Mama cieszy się, że gospodarka trafi w dobre ręce. Choć, przyznaje, parę lat temu odradzałaby synowi szkołę rolniczą: - Lata 90. były bardzo ciężkie. Wcześniej mieliśmy po 100 byków, wzorcowe gospodarstwo i nagle wszystko przestało się opłacać. Teraz mamy lepiej, są dopłaty z Unii. Gdyby nie ta Unia, posłalibyśmy Damiana do technikum samochodowego. Teraz widzę, że chłopak da radę. Gospodarka jest mała, ale są korzystne kredyty dla młodych rolników na rozwój.

Damian: - Jak będę kombinował, wyjdę na swoje. Teraz nie warto trzymać świń. Ale kury już tak. A jak nie opłacają się truskawki, trzeba postawić na jabłka.

Źródło: Gazeta Wyborcza, portal gazeta.pl

Wyświetleń: 2986
 
15:39, 20.07.2008 r.

« Powrót do archiwum

Szukaj w archiwum

Reklama





Najbardziej poczytne