Środa, 8 maja 2024 r., imieniny Stanisława, Lizy, Dezyderii
Dziennikarze "Rzeczpospolitej" poruszyli temat gabinetów politycznych w rządzie PiS. Posłowie partii w poprzednich kadencjach dwukrotnie składali projekt ustawy likwidujący stanowiska polityczne. Teraz zmienili zdanie. Głos w tej sprawie zabrał m.in. poseł z Ostrołęki.
Jak donosi ogólnopolski dziennik, sejmowa podkomisja zdecydowała o wyrzuceniu do kosza projektu likwidującego gabinety polityczne. Projekt wniósł klub Kukiz'15. Pomysł przewidywał nie tylko likwidację gabinetów w rządzie, ale też stanowisk doradców i asystentów w samorządach.
- To często młodzi ludzie, którzy m.in. prowadzą kalendarze ministrów i pomagają im w kontaktach z pracownikami resortów - pisze "Rzeczpospolita".
Ogólnopolski dziennik odniósł się do poglądu parlamentarzysty.
Niewątpliwie do takich osób należy Bartłomiej Misiewicz, który jest najsłynniejszym z członków gabinetów politycznych w rządzie PiS. Choć ma dopiero 26 lat, uzyskał status szarej eminencji w MON.
Poseł Arkadiusz Czartoryski nawiązując do sytuacji stwierdził, że gabinety polityczne w ministerstwach nie są przerośnięte.
- Ministrowie muszą mieć osoby, które im pomagają, szczególnie że urzędnicy objęci ustawą o służbie cywilnej mają sztywny zakres obowiązków - czytamy wypowiedź Czartoryskiego w "Rzeczpospolitej".
- Problem w tym, że co innego posłowie PiS mówili w poprzednich kadencjach. Będąc w opozycji dwukrotnie składali projekt ustawy likwidujący stanowiska polityczne, twierdząc, że te pieniądze lepiej przeznaczyć na inne gabinety - dentystyczne w szkołach - pisze "RP".
Więcej na ten temat:
Ministrowie nie stracą doradców: Nie będzie likwidacji gabinetów politycznych