środa, 8 maja 2024 r., imieniny Stanisława, Lizy, Dezyderii

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Jak to niegdyś Janusz Kotowski pracę w samorządzie zaczynał

Fot. archiwalny artykuł ze zbiorów Remigiusza MakowieckiegoZakończył się pewien etap w zawodowym życiu Janusza Kotowskiego. Po 12 latach pożegnał się z funkcją prezydenta miasta. Choć, w myśl porzekadła, mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy - my przypomnimy początki samorządowej pracy Kotowskiego.

Janusz Kotowski urodził się w Rozogach. Dzieciństwo spędził w miejscowościach Klon, a później w Dąbrowach. Już jako dziecko przejawiał skłonności przywódcze, o czym sam powiedział w rozmowie z Krzysztofem Szelągiem - autorem artykułu "Rada pokieruje mądrze losami naszego miasta".

ReklamaSwoje zdolności do kierowania innymi mógł zrealizować w dorosłym życiu, między innymi właśnie w ostrołęckim samorządzie. Działalność w ratuszu rozpoczął w roku 1998 - został wówczas radnym oraz przewodniczącym rady miasta.

O wspomnieniach z dzieciństwa oraz początkach pracy w samorządzie Kotowski opowiedział przed laty w rozmowie z Krzysztofem Szelągiem. Zdjęcie do archiwalnego artykułu wykonał Adam Wołosz.

Treść artykułu
Urodziłem się w 1966 roku w Rozogach, a najwcześniejsze dzieciństwo spędziłem w miejscowości Klon, trochę w bok od Rozóg. Z tego czasu pamiętam ciepło rodzinne, mieszkanie w starej szkole, piękną przyrodę obrzeży Mazur. Z lat spędzonych w Dąbrowach wspominam z uśmiechem sytuacje z przedszkola, gdzie byłem małym przywódcą. Umiałem dość wcześnie czytać: zawsze mogłem odkryć przed rówieśnikami tajemnicę losu księżniczki czy królewicza, bohaterów przedszkolnych książeczek.

ReklamaWspominam ze szkoły podstawowej liczne mordercze mecze piłki nożnej - przed lekcjami, po lekcjach, a czasem i "w trakcie". Końcówka szkoły podstawowej to także pierwsze samodzielne poszukiwania "ideowo-polityczne". Ktoś mi powiedział, że komunizm głosi dobre hasła. Jak to dobre? - odpowiedziałem publicznie. - Przecież komunizm usiłuje zabrać ludziom Boga. Swoją drogą ten fundamentalny zarzut wobec komunizmu podtrzymuję do dziś (nie jest on oczywiście jedyny) i wciąż się dziwię, jak ta kiepska filozofia, zespół nieuzasadnionych z punktu widzenia pewnych zasad rozumowania filozoficznego, mógł pociągnąć tak wielu.

Od lat szkoły średniej jestem ostrołęczaninem. W tym mieście ukształtowała się moja osobowość. Tu dokonało się moje nawrócenie od wiary tradycyjnej, zwyczajowej, do świadomości, że Chrystus żyje dziś, że można powierzać mu wszystkie swoje sprawy, że On jest najlepszym przyjacielem i mistrzem. Po latach studiów teologiczno-filozoficznych w Warszawie wróciłem do Ostrołęki, bo gdzież mogłem wrócić? To przecież moje miasto. Tu mieszkają moi rodzice, mamusia nauczycielka i tatuś, emerytowany pożarnik i pracownik zarządu pracowniczych ogródków działkowych. Tu mieszka mój brat z rodziną, tu wreszcie i ja założyłem rodzinę. Moja żona Ewa jest pedagogiem.

Od czasu szkoły średniej chciałem pracować z innymi. Pamiętam jak z Arkiem Czartoryskim i kilkoma przyjaciółmi organizowaliśmy wysyłkę paczek dla głodujących w Indiach. To był dobry czas. Uczyliśmy się rozumienia losu bliźnich, wspólnej pracy dla spraw wielkich, a także wypracowaliśmy w sobie pewne zdolności organizatorskie. To miała być praca dla Boga i bliźnich. Moje zainteresowania były różne. Kilka dziedzin zawsze ceniłem, choć różne sprawy w danym czasie wysuwały się na miejsce pierwsze. Dziś bardzo ważna jest dla mnie teologia i filozofia, polityka, pedagogika. Istotne jest także to, by były to dziedziny służące człowiekowi, służące życiu. Dlatego bardzo bym chciał dzielić się mądrością płynącą z tych nauk z innymi ludźmi.

Od lat jestem związany ze szkołą średnią. Uczyłem różnych przedmiotów. To, co zawsze wydaje mi się istotne, to relacja nauczyciel - uczeń, troska, by obie strony widziały w sobie ludzi, partnerów, a nie "funkcje do wypełnienia". Czasem myślę, że może zbyt mało od uczniów wymagam, ale wiem też, że ich szanuję i dostrzegam, iż świat młodego człowieka jest czasem bardziej skomplikowany niż odrobione czy nieodrobione lekcje.

ReklamaZastanawiam się, jakie jest to młode pokolenie. Na pewno dzisiejszej młodzieży przyszło żyć w czasach, gdy zachwiały się fundamentalne normy i wartości. Im chyba trudniej niż np. moim rówieśnikom w czasach licealnych odróżnić dobro od zła i wybierać dobro. Ale przecież w głębi serca młodzi poszukują spraw ważnych. Nauczyciel winien im pomagać. Ale jak przebić się przez modę na antywartości, wpływ środowiska, praktyczny ateizm, brak nadziei u młodych. Na pewno trzeba wielkiej cierpliwości i mądrości. Jak już wspomniałem, świat ludzkich spraw interesował mnie od dawna. Jeśli próbuję angażować się w lokalną ostrołęcką politykę, to rozumiem to jako zaangażowanie w sprawy ludzi.

Myślę, że doświadczenia nauczycielskie, długoletnia praca w grupach młodzieżowych, praca przy współorganizowaniu Liceum Ekonomicznego SIG dają pewną siłę i doświadczenia przydatne w realizowaniu obecnych zadań. Nie wiem, czy jestem obecnie bardziej nauczycielem czy politykiem. Na pewno w nauczycielstwie zebrałem więcej doświadczeń. Ale w obu dziedzinach można pracować dla ludzi.

Nadchodzi niezbyt prosty dla wielu czas reform i przemian. Chciałbym, by nasza Rada Miejska tak pracowała, by mieszkańcy Ostrołęki ten czas przeżyli spokojnie. Wiele jest ludzkich lęków, czasem nieuzasadnionych. Trzeba więc np. dobrej polityki informacyjnej, by wyeliminować te lęki, które nie mają podstaw. Ludzie, których mieszkańcy Ostrołęki wybrali, winni tak kierować, zarządzać naszym miastem, byśmy wszyscy doświadczyli, że reformy są pomyślne dla dobra Polaków, a nie po to, by niepokoić czy zabierać stabilizację. Ja wiem, że to tezy sformułowane ogólnie. Ale wierzę, że przez najbliższe lata uczciwej pracy Rada pokieruje mądrze losami naszego miasta.
Zapisał KS.


Wyświetleń: 13857 komentarze: -
10:38, 02.12.2018r. Drukuj