czwartek, 9 maja 2024 r., imieniny Grzegorza, Bożydara, Karoliny

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Święta Bożego Narodzenia na Kurpiach miały niezwykłe zwyczaje. "Rośnijta włosy do zieni az się Marysia ozeni!" (wideo)

Kultura kurpiowska jest niezwykła, o czym mogliśmy przekonać się wiele razy. Z okazji zbliżających się świąt porozmawialiśmy z panią Czesławą Kaczyńską, która pamięta, jak święta wyglądały kiedyś. Usłyszeliśmy wiele ciekawych zwyczajów. Wiecie, po co w wigilię obcinano Kurpiankom warkocze? 

W wielu domach trwa świąteczna krzątanina. Aby umilić Wam ten szalony czas, przygotowałam rozmowę z panią Czesławą Kaczyńską o świętach Bożego Narodzenia na Kurpiach. Polecam posłuchać rozmowy, podczas krojenia sałatki warzywnej lub rozrabiania makowca. Ten wywiad obudzi w Was świąteczną atmosferę.

Od pani Czesi usłyszałam wiele ciekawostek. Posłuchajcie wywiadu do końca. Ciekawostkami z Kurpiowszczyzny warto pochwalić się przy świątecznym stole. 

Reklama

Adwent - czas porządków, wyczekiwania i modlitwy

Dawniej i dziś czas adwentu to jedno wielkie zamieszanie. Trzeba przecież odpowiednio się przygotować. Kiedyś wykonywanie zabawek na choinkę i bielenie izby, teraz szaleństwo zakupowe i gorączką w kuchni. Na Kurpiach ważna była także modlitwa. Adwent to przecież również czas skupienia i radosnego oczekiwania.

- Na Kurpiach adwent to czas szczególny. Trzeba było rano wstawać, bo trzeba było biec do kościoła na mszę, którą odprawia się tylko podczas adwentu. A w moim domu jeszcze był taki zwyczaj, że mama wstawała rano, budziła nas i śpiewaliśmy godzinki. To się nazywały godzinki do Najświętszej Marii Panny - mówi Czesława Kaczyńska.

"Długi łańcuch choinkowy symbolizował długie życie gospodarzy"

W dzisiejszych czasach często zapominamy, że w świętach nie chodzi o to, kto ma najwięcej ozdób choinkowych, kto ma najpiękniejsze światełka przed domem lub kto kupił najwięcej prezentów. Mam wrażenie, że kiedyś święta były inne - bardziej rodzinne. Pani Czesia opowiada, jak to kiedyś zasiadali całą rodziną, by robić zabawki na choinkę.

- Wieczorem wracając ze szkoły i po kolacji siadaliśmy wszyscy: babcia, mama, kto żyw i robiliśmy zabawki na choinkę. Przecież zabawek nie kupowało się w sklepie jak dzisiaj. Wszystko to robiliśmy ręcznie, a wykonywało się je z bibułek, ze słomy, z takich produktów, jakie były dostępne. Pierwszą choinkę, jaką pamiętam w moim domu - byłam jeszcze dzieckiem - to choinka nie była nawet świerkowa. Była to sosenka młoda. Sosenka wycięta, świeża i uwieszona była u sufitu. Może ze względu na to, że mieliśmy ciasny dom - to była jedna izba. Dopiero w latach koło 50 roku i po 50 roku świerki zaczęto stroić. Na tę choinkę wieszało się wszystkie zabawki, które zostały wcześniej wykonane. Najważniejszy był długi łańcuch. Łańcuch powinien owinąć choinkę z góry, zaczynając od czubka po ostatnie gałęzie. Musiał być pięć razy dookoła owinięty, bo on miał wróżyć długie życie gospodarzy. Ponadto wieszane były różne bombki, jeżyki, szyszki, aniołki, jabłuszka - dodaje pani Czesia.

Wigilijne obcinanie warkoczy. "Rośnijta włosy do zieni, az się Marysia ozeni!"

Kurpianki miały długie i piękne włosy. Żeby warkocze rosły pięknie, trzeba było trochę podciąć. W wigilię był specjalny zwyczaj tego podcinania. We wsi zawsze znalazł się ktoś szanowany. To właśnie on wyznaczony był do podcinania wspominanych warkoczy. Taką osobą był między innymi tata pani Czesi.

- Kurpianki miały zawsze długie, ładne warkocze, ale to się wiązało z tym, że w wigilię z samego rana trzeba było te warkocze troszeczkę podciąć. I to musiał zrobić ktoś taki życzliwy, a nie taki pierwszy lepszy. Tak się składa, że mój tata robił to podcinanie warkoczy. Zresztą miał nas trzy córki, ja byłam najmłodsza, ale moje starsze siostry były już prawie dorosłe. Wszystkie koleżanki, wszystkie dziewczyny przylatywały do nas z samego rana. Mój tato brał za warkocz i koniuszek podcinał, później szedł do kuchni, aby spalić kosmyk. Wypowiadał wtedy takie słowa: "Rośnijta włosy do zieni az się Marysia ozeni!". Kosmyk trzeba było spalić, bo mówione było, że jak się wyrzuci włosy, to tę dziewczynę będzie bolała głowa - opowiada pani Czesia.

W wigilię wspominano zmarłych

Wigilia to też czas wspomnień i podsumowań. Na Kurpiach mocno skupiano swoją uwagę na osobach, które nie mogą zasiąść do świątecznego stołu. W tym dniu w szczególny sposób wspominano zmarłych.

- Gdy już był stół zastawiony, to wszyscy się zbieraliśmy i modliliśmy się. Właśnie wtedy wspominano zmarłych i mówiono o nich po imieniu, kto z najbliższej rodziny odszedł. Potem jeszcze za wszystkie dusze zdrowaśka była zmówiona - wspomina twórczyni.

Reklama

"Na Kurpiach zawsze śpiewano, nie tylko kolędy!"

Zapytałam panią Czesie, czy na kurpiach śpiewano kolędy. Pani Czesia ze śmiechem na ustach powiedziała, że na Kurpiowszczyźnie śpiewano nie tylko z okazji świąt.

- Na Kurpiach to zawsze śpiewano. Od początku do końca. Cały adwent śpiewano. Kobiety wtedy przędły i śpiewały. Moja mama miała taką książeczkę, która się nazywała "kantycka". W niej było ponad 500 piosenek. Były tam utwory na wszystkie okazje. Począwszy od kolęd na Wielki Post, zielone świątki i tak dalej. Do dziś pamiętam pierwszą piosenkę, którą moja mama zaczynała dzień. Wracając do kolęd, to śpiewano je dopiero po kolacji. Jak już kolację zjedliśmy i śpiewaliśmy kolędy do godziny tak dziesiątej, jedenastej wieczorem. Potem kto tylko żyw szedł na pasterkę - opowiada Kurpianka.

Boże Narodzenie to bardzo ważny dzień. Nie można było robić nic, co zakłóciłoby świąteczny spokój

Gdy minęła wigilia i pasterka przeszedł czas na Boże Narodzenie. To był najważniejszy dzień. Nie było wtedy zabaw i wesel.

- W pierwszy dzień świąt nie było zabaw, chrztów, wesel. To był tak uroczysty dzień, że nie można było nic zrobić takiego, co by mogło zakłócić spokój świąteczny. Narodził się Pan Jezus i trzeba było to uczcić. Więc nawet do sąsiadów sie raczej nie chodziło. To było w każdym domu, każdy zajmował się sobą. Śpiewaliśmy kolędy, cieszyli się tym świętem - mówi.

W domu pani Czesławy była też ważna zasada.

- W moim domu jeszcze był taki post. Dziadkowie nałożyli go na swoje rodziny. Chodziło o to, że w mojej rodzinie umierało bardzo dużo dzieci i stąd ten post, żeby przełamać tę złą passę. Mówiło się, że dotąd, dopóki pokolenia będą żyły, żeby ten post utrzymywały. Więc w moim domu nie było takich świątecznych potraw, był placek z masłem. Była też kapusta i to było pierwsze święto. A w drugi dzień świąt to już było wtedy to, co było. Nie było tego za wiele - dodaje pani Czesia.

Więcej ciekawostek znajduje się w materiale wideo. Zapraszamy do obejrzenia i wysłuchania.

Rozmowę z panią Czesławą Kaczyńską przeprowadziła Oliwia Ziemak.

 

Wyświetleń: 4103 komentarze: -
13:58, 22.12.2023r. Drukuj