środa, 8 maja 2024 r., imieniny Stanisława, Lizy, Dezyderii

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Realne inwestycje czy drogowe buble i bezkarność lobbystów?

Tekst może wydawać się satyryczny, ale tylko pozornie. Od kilku lat opisuję marnotrawienie pieniędzy podatnika na bezsensowne inwestycje. I nie chodzi tu o "ekologizowanie" tych przedsięwzięć. Idzie o zupełną nieracjonalność ekonomiczną oraz o łamanie standardów postępowań, których formuły są jasno określone.

Państwo w standardzie "bez trybu" nie jest domeną tylko prezesa Kaczyńskiego. Tacy "beztrybowcy" działają też na niższych szczeblach. Najgorsza jest przy tym bezkarność lobbystów czy decydentów. Ale miejmy nadzieję, że do czasu. Miałem możność przebywać trzy wieczory w towarzystwie byłego ambasadora przy Unii Europejskiej Jana Truszczyńskiego i dyskutować w sprawach kontaktów Polski z Unią.

Reklama

Zadałem pytanie - dlaczego kontrolerzy unijni godzą się na inwestycje w Polsce pozbawione jakiegokolwiek sensu ekonomicznego za właśnie "unijne pieniądze"? Odpowiedź była prosta: biurokracja unijna nie wyobrażała sobie, że pieniądze można tak sobie po prostu marnować. Sprawdzane są dokładnie procedury przetargowe i realizacja inwestycji, ale nie sama zasadność konkretnej inwestycji. Ale to się miało zmienić. Ważny jest jednak rzeczywisty udział społeczeństwa w postępowaniach administracyjnych. I to się czasami dzieje. I zadziało się też w powiecie ostrołęckim. Na bezprawie i symulowanie realnych konsultacji po prostu się nie zgodzimy. I mamy do tego narzędzia prawne.

Przypomniała mi się piosenka z dawnych lat: "Jawor, jawor, jaworowi ludzie, budujemy mosty dla pana starosty". Trzeba budować i drogi i mosty, ale megalomania i brak umiaru nie jest dobrą drogą do rozwiązywania realnych problemów. Nie chciałbym, aby artykuł był zbyt długi, dlatego proponuję ewentualne rozwinięcia tematu w dyskusji. Zakres faktograficzny jest tak duży, że zawarty jest w kilku segregatorach i na pewno nie jestem w stanie go tutaj omówić.

Zaraz pojawi się pytanie, czy na pewno mam kompetencje, aby oceniać programy drogowe. Powstaje inne pytanie, czy lepszy jest lobbysta, który może jest branżystą, ale może być skrajnie nieobiektywny? Programy drogowe to szczególne inwestycje, bo to inwestycje liniowe czyli trudne do oceny. Oczywista oczywistość, że sensowna sieć dróg jest potrzebna. Tak zwana specustawa pozwala realnie budować drogi tzw. nowym śladem. Ta ustawa jest na ogół potrzebna, bo bez niej w zasadzie żadna taka droga by nie powstała. Stary układ dróg powstawał w innych warunkach i często nie da się go unowocześnić. Tylko ta pozorna łatwość "specustawy" daje też możliwość budowania bez sensu. Powstały więc zabezpieczenia, które mogą "lekkości" rysowania tras przeciwdziałać. Zacznę od faktu wszystkim znanego, czyli zmiany władzy w Polsce po 15 października, a dokładniej po 13 grudnia. Nowa władza nie przejęła wszystkich projektów poprzedników jak leci. W trakcie konferencji prasowej w opolskim oddziale GDDKiA, wiceminister Gancarz odniósł się do realizacji głównych projektów drogowych zaplanowanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy i stwierdził:

- Przechodzimy etap weryfikacji wszystkich programów, które w ostatnich latach były uruchomione, nie zawsze w racjonalny sposób - często decyzje co do dużych inwestycji infrastrukturalnych były dyktowane decyzjami politycznymi. Lista stu obwodnic rozrosła się do ponad 150, a już dzisiaj wiadomo, że przewidziane nawet na te sto obwodnic środki w wysokości 28 mld zł, są niewystarczające. Można obiecywać dużo i w ostatnich latach było to widocznym zjawiskiem, drugie to fizycznie realizować - powiedział wiceminister.

To, że tzw. obwodnica w ciągu drogi krajowej DK 53 miała motywacje polityczne jest do udowodnienia. Nawet gdyby nie miała i nie było zmiany władzy, to jej wykonanie byłoby dalej wątpliwe. Bo proces inwestycyjny, a w zasadzie przedinwestycyjny, był prowadzony jak to się mówi potocznie "na rympał". Tak kiedyś było ze słynną obwodnicą Augustowa. Wtedy rozpoczęto już budowę i musiano rozbierać obiekty inżynieryjne. I wtedy właśnie zacząłem zdobywać kompetencje drogowe. Via Baltika i jej historia była dla mnie ogromnym doświadczeniem. Od lat jeździłem i obserwowałem proces jej powstawania (również w terenie). Zostałem wtedy członkiem znanego stowarzyszenia drogowców SISKOM z Warszawy. To grupa świetnych i zaangażowanych społecznie fachowców drogowych. Poza tym zawodowo zajmowałem się problemami ochrony środowiska (początkowo w służbach), wykonując osobiście dziesiątki czy może nawet setki dokumentacji dla przemysłu.

Procedury dla inwestycji lokalnych są trochę różne od inwestycji liniowych, ale mają też mnóstwo elementów wspólnych. Takim wspólnym elementem jest uzyskanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach przedsięwzięcia. I dla wydania takiej decyzji niezbędny jest udział społeczeństwa. Społeczeństwo nie miało w przypadku tej inwestycji właściwego udziału. Nie było też właściwego wariantowania przebiegu tras. Odmawiano też przedstawicielom lokalnej społeczności pełnej informacji, chociaż dostęp do informacji jest podstawowym prawem obywatelskim. Prowadząca postępowanie Pani Wójt Olszewa-Borek wykazywała się niekompetencją. Proszę Państwa nie obawiam się ostrych słów. To były i są fakty i dokumenty to potwierdzą. Po wstępnej analizie dostarczonych dokumentów NIK Białystok zdecydował się rozpocząć kontrolę nieplanową.

Reklama

To nie jest tak, że NIK zajmie się każdą sprawą zgłoszoną przez obywateli. Muszą być podstawy. I ta kontrola jest w trakcie, bo zaniedbania (czy nadużycia były oczywiste. Pani Wójt nie wydała jednakże decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach przedsięwzięcia. Pytanie dlaczego? Czyżby przeszkadzała jej kampania wyborcza ? Czy może lęk przed odwołaniami? A bez tego kroku nie może być następnych. Bez tej decyzji o żadnym budowaniu nie ma mowy. Ale co się działo w tym roku to też warto wyjaśnić. Nagle w styczniu pani Wójt ogłosiła spotkanie z mieszkańcami. I przybyła bardzo liczna ekipa z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (przez kilka lat ponoć odmawiali). Chyba jednak dotarło do dyrektorów, że zostali wprowadzeni przez politycznych lobbystów "w maliny". Okazało się, że formuła tego spotkania była zupełnie mglista. Chciano chyba udowodnić, że procedury były przestrzegane. Uczestnicy wymusili obowiązek powstania protokołu. I ten protokół powstawał ponad miesiąc i nie oddawał rzeczywistego przebiegu spotkania. Jeżeli pierwsze spotkanie było niejako oficjalnie ogłoszone, to kolejne po ponad miesiącu było zorganizowane tylko dla dwóch wsi - Dobrołęki i Nożewa - i było w zasadzie ogłoszone w konspiracji metodą tak zwanej poczty pantoflowej. Na tym spotkaniu nie było jeszcze protokołu pierwszego, mimo że było to ponoć spotkanie dla mieszkańców dwóch wsi (dlaczego?), to niejako osobą stale występującą w znanym z sejmu schemat prezesa Kaczyńskiego czyli bez trybu, była osoba, która w tej konstrukcji w zasadzie głosu nie powinna mieć czyli starosta Kubeł. W trakcie mojej wypowiedzi, jako pełnomocnika mieszkańców wsi Dobrołęka włączał się nieupoważniany przez teoretycznie prowadzącą spotkanie panią Wójt. Czy tak to bywa, jak ktoś za długo jest u steru, nie ma już umiaru i rozpiera go pycha? To jest tak, jak z "wszystko mogę" Danielem Obajtkiem. Brakuje może "obajtkowych" przekleństw, ale model działania jest "wszystkomogący".

Trzeba sobie uzmysłowić, że ta tzw. obwodnica: Absolutnie ma się nijak do kłopotów drogowych miasta. Ruch tranzytowy już jest znacznie mniejszy niż dawniej i będzie stale spadał. Poprzez swój charakter trwale podzieli grunty gminne (przejazdy co kilka kilometrów). Będzie kosztowała kilkaset milionów złotych, a prędkość 100 km/h jest w tym przypadku bezsensowna. Nie będzie żadnym elementem rozwoju. Dla porównania spójrzmy na obwodnicę Serocka.

Podsumowując: może miałaby tu sens droga wojewódzka czy nawet powiatowa poprowadzona "nowym śladem", ale nie przewymiarowana droga z "bisówkami" i ogrodzeniami. Jeszcze na zakończenie cytaty z dwóch dokumentacji czyli Karty Informacyjnej Przedsięwzięcia i Raportu Oddziaływania na Środowisko:

str. 75 Raportu - Przeprowadzony pomiar ruchu nie wskazuje na przekroczenie przepustowości istniejącego układu drogowego, jednakże udział pojazdów ciężarowych, w szczególności pojazdów ciężarowych z przyczepą, stanowi pewną uciążliwość.

str. 77 Raportu - W przypadku wariantu bezinwestycyjnego nie występują przekroczenia przyjętych norm emisyjnych. Z uwagi jednak na nasilający się z biegiem lat ruch pojazdów nie można wykluczyć, że w przyszłości stan ten może się zmienić, a emisja zanieczyszczeń do powietrza może się nasilić, co może doprowadzić do występowania przekroczeń dopuszczalnych norm emisyjnych.

Pytanie - jaka jest definicja pewnej uciążliwości i pytanie, po co mnożyć słowo może? Teraz trochę o tabelach natężenia ruchu na obwodnicy. Obwodnicę podzielono na sześć odcinków. Nie wiadomo jakie są ich początki i końce. Na wielokrotne pytanie o ten podział nikt nigdy nie dostał odpowiedzi. Ale w KIP na odcinku drugim przejeżdżać będzie dziennie 6664 pojazdy na dobę, a na odcinku czwartym - 3038 pojazdów. Czyli gdzieś pomiędzy dwoma wioskami zniknie 3600 pojazdów (chyba ruch lokalny). No, chyba że na odcinku drugim "lokalsi" będą jeździć tam i z powrotem. To w roku 2027, a w roku 2037 ten dziwny ruch wzrośnie o jakieś 15 proc. W kolejnej dokumentacji (Raport) ruch jeszcze bardziej wzrasta (o kolejne kilkanaście procent), a obydwie analizy opierały się na tych samych pomiarach. To albo kopiuj wklej z innej dokumentacji, albo....

Na pytania zadane projektantowi na spotkaniu o te dziwolągi odpowiedź była prosta: - Tak postępuje się w każdej dokumentacji w całej Polsce. Taki standard. Laikom nie będziemy tłumaczyć. Tabele to clou dokumentacji. Analizując je znajdziemy najłatwiej wszelkie fuszerki. Takie tabele powstają po to, aby umożliwić udowodnienie rzeczy nierealnej. Komu będzie się chciało analizować słupki liczb. W tym roku zapewne będzie uruchomiona na całej trasie Via Baltika i szczątki tranzytu znikną. Chyba nikt nie przewidywał oddziaływania tej trasy na natężenia ruchu. Wróćmy więc do starych założeń i skłońmy się do budowy południowej obwodnicy wykonanej jako droga wojewódzka. Połączenie z Via Baltiką ma też sens. Niektóre drogi mają więc sens, niektóre nie (również w "ringu").

Reklama

Ale nie wyobrażajmy sobie, że Ostrołęka to Wiedeń i starosta ostrołęcki to burmistrz tegoż Wiednia ze słynnym ringiem. Ale brzmi wprost bombastycznie. Ring i do tego starosty. Powtarzam, Ostrołęka ma ok. 50 tys. mieszkańców i będzie końcem tras, a nie środkiem. Warszawie brakuje dużej obwodnicy, ale różnicę między Ostrołęką a Warszawą chyba jednak widać. Takich intrygujących inwestycji mamy na północnym Mazowszu kilka. Niestety niektóre zrealizowano. Kursuje teraz pociąg do Chorzel, a właściwie do strefy przemysłowej w tychże Chorzelach. Warto się przejechać i zobaczyć, do czego doprowadziła megalomania innego wieloletniego starosty Zenona Szczepankowskiego. Jego ring czyli strefa przemysłowa (uzbrojenie ok. 100 ha) od kilku lat niszczeje. Prowadzi do niej słynna droga "różowych słupów". Ta droga powiatowa (równoległa do krajowej) powstała tylko po to, aby doprowadzić do strefy dużo gazu i prądu, duży przemysł ściągnąć. A że staroście się nie udało, to przecież nie jego wina. Ten starosta przez lata zbierał nagrody za niebywałe osiągnięcia. Napisał nawet książkę jak samorządy powinny inwestować. Miał pięcioletnią przerwę w tworzeniu, a teraz ponoć znów zbiera się do wyborów. Trzeba znów zbierać nagrody.

Starosta Kubeł chwali się dziesięcioma kilometrami drogi wzdłuż torów do Warszawy. Tak zwany skrót wyszkowski powstawał ze 30 lat. Według jednej z koncepcji miał biec głównie wzdłuż torów omijając i Borawe i Goworowo. Miał też ominąć Długosiodło. Stara trasa przez Długosiodło to tylko jazda trzy minuty dłużej (zgodnie z przepisami) i może mniej wygodnie. Czemu się nie udało ominąć tych ludnych wsi - nie wiemy. Teraz lepiej ogłosić pełen sukces i "złapać się za ring". To taka dźwięczna nazwa. Na marginesie można stwierdzić, że inwestycje ostrołęckie to katastrofa. Ponad 5 lat na uzyskanie decyzji środowiskowej na dokończenie tzw. "obwodnicy Załuski". Tuż przed wyborami jakiś wizualny tuning ronda dwóch mostów. Horrendum. I dlatego wizje jakichś ringów dobrze się chyba sprzedają. Według naszego rozeznania w Ministerstwie Infrastruktury tzw. Obwodnica będzie analizowana i czekać będzie na pomiary na realnych drogach za dwa czy trzy lata (po oddaniu Via Baltiki i ewentualnie drogi powiatowej z mostem w Teodorowie).

Realizm w Polsce wraca. Trzeba te 3 proc. PKB na zbrojenia też znaleźć.

Prośba o sensowne głosy to podyskutujemy.

 

O autorze

Stanisław Giżycki - od wielu lat związany z turystyką i ekologią. Założyciel stowarzyszenia "Ekomena", przewodnik górski, były pracownik państwowych służb ochrony środowiska, obecnie na emeryturze, koordynator ogólnopolskiej akcji Obywatelska Kontrola Wyborów.

 

Więcej felietonów w dziale Mało obiektywnie.

Wyświetleń: 2697 komentarze: -
11:06, 03.04.2024r. Drukuj