piątek, 3 maja 2024 r., imieniny Marii, Aleksandra, Stanisława

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Ostatnia droga Jadwigi Orłowskiej. "Jadzia odeszła. A jeszcze przedwczoraj do mnie zadzwoniła, prawie dwie godziny rozmawiałyśmy" (zdjęcia)

Do wieczności odeszła Jadwiga Orłowska wieloletnia kierowniczka Działu Udostępniania Zbiorów Miejskiej Biblioteki Publicznej im. W. Gomulickiego w Ostrołęce. W ostatniej drodze towarzyszyli jej bliscy, rodzina, przyjaciele, współpracownicy. Spoczęła na cmentarzu parafialnym.

Jadwiga Orłowska przez całe życie zawodowe związana była z ostrołęcką biblioteką. Zaczynała pracę w roku 1972 jako młodszy bibliotekarz w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej, która w 1975 otrzymała status Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. Od lutego 1978 zajmowała stanowisko instruktora wojewódzkiego, sprawując nadzór nad bibliotekami w Goworowie, Ostrowi Mazowieckiej oraz w Szelkowie. Od stycznia 1984 roku została kierownikiem Działu Udostępniania Zbiorów i była nim do czasu przejścia na emeryturę, czyli do lutego 2020 roku.

Reklama

W historię ostrołęckiego bibliotekarstwa wpisała się jako wyjątkowy, a zarazem skromny społecznik, nigdy nieszukający poklasku, za to zawsze chętny nieść pomoc innym. Była aktywnym członkiem Oddziału Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich w Ostrołęce, w kadencji 1989-1993 pełniła funkcję Przewodniczącej Oddziału. Przez długi okres kierowała Regionalnym Związkiem Zawodowym Pracowników Bibliotek Publicznych z siedzibą w Ostrołęce. Przez szereg lat była też przewodniczącą Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej przy MBP w Ostrołęce, którą prowadziła społecznie także po odejściu na emeryturę. Za swoje dokonania została odznaczona licznymi tytułami, m.in.: Zasłużony Działacz Kultury oraz Złotą Honorową Odznaką dla Zasłużonych Działaczy Związkowych Kultury i Sztuki.

Uroczystości żałobne odbyły się w sobotę 20 kwietnia 2024 roku w kościele pw. Św. Antoniego Padewskiego o godz. 11.00. Po nabożeństwie zmarłą odprowadzono na miejsce wiecznego spoczynku na cmentarzu parafialnym w Ostrołęce.

Śp. Jadwigę Orłowską wspomina Sabina Malinowska, wieloletnia wicedyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej

Wspomnienie koleżanki bibliotekarki

Jadwiga Orłowska odeszła. W czwartek 18 kwietnia 2024 przyszła smutna wiadomość, wciąż nie mogę w nią uwierzyć. Jadzia Orłowska zmarła, Jadzia nie żyje. Jak to?, przecież jeszcze przedwczoraj wieczorem zadzwoniła do mnie, prawie dwie godziny rozmawiałyśmy. Najpierw chciała wiedzieć coś o wycieczkach przeze mnie organizowanych w tym sezonie. Poinformowała, że dokonała wpłaty na wycieczkę do Helsinek i bardzo się cieszyła, że pojedzie. Potem rozmawiałyśmy, jak to zwykle bywa, o wielu bardziej i mniej istotnych sprawach. Była, jak zawsze, pełna energii, takiej właściwej jej żywotności. Mówiła o swoich planach tych bliższych i tych dalszych. Koniecznie chciała wiedzieć, gdzie planuję wycieczki w lipcu i w sierpniu, nie chciała wierzyć, że jeszcze nie wiem dokładnie co wybiorę. Umówiłyśmy się, że pod koniec kwietnia coś jej już powiem. Była niesamowicie niecierpliwa, by już wiedzieć. A tu masz i koniec planów, zamiarów. Już nie zadzwoni w przyszłym tygodniu, by mnie ponaglić, bym się pośpieszyła z tymi wycieczkami. Już nie opowie mi czego się dowiedziała, kogo spotkała, o czym rozmawiała, o nic nie zapyta. Nie zabierze się z nami już ani do teatru, ani na zwiedzanie. Nie pojedzie też do Helsinek w czerwcu. To niesamowite, rozmawiamy, planujemy, a jutro......

Jadzię znałam jako koleżankę bibliotekarkę dokładnie 46 lat, 9 miesięcy i 17 dni. Poznałam Ją 1 sierpnia 1976 r., gdy rozpoczynałam pracę w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Ostrołęce, chociaż znałam Ją już od kilku lat jako pracownika wypożyczalni, w której wypożyczałam książki. Pracę razem ze mną rozpoczęły też Jasia Jakubiak (z męża Mikulska) i Ula Zadworna (z męża Krysińska). I to była nasza czwórka, która się bardzo zakoleżankowała ze sobą. Jadzia stała się naszym, takim nieformalnym przewodnikiem po Bibliotece. To ona wprowadziła nas w arkana tej firmy, dzięki niej wiedziałyśmy gdzie, co, jak, kto, kiedy. Poznałyśmy trochę historii, zwyczajów, nawyków, czyli tego wszystkiego, co jest ważne dla młodego pracownika, a czego się nie dowie oficjalnie od zwierzchników. W pierwszych dwóch latach miałyśmy dyżury w wypożyczalni i tam poznawałyśmy praktyczne aspekty pracy z czytelnikiem, pod czujnym, a jednocześnie bardzo koleżeńskim okiem Jadzi. Później Jasia została przeniesiona do Czytelni Naukowej na Plac Bema, a ja z Ulą pracowałyśmy od początku na stanowiskach instruktorów wojewódzkich, w 1978 r. do grona instruktorskiego dołączyła również Jadzia. Jeździłyśmy po bibliotekach województwa ostrołęckiego. Ona wprawdzie miała rejon ostrowski, a ja kurpiowski, ale często jeździłyśmy razem, raz do jej bibliotek, raz do moich, pomagając sobie wzajemnie. Nasze więzy koleżeńskie umacniały się w wyniku wspólnych podróży, nie zawsze to był samochód służbowy, a często autobus, czy tzw. okazja, a także bywało i kilka kilometrów marszu w słońcu, w deszczu, po śniegu. Ileż to można było się nagadać, naopowiadać, poznać nowych ludzi. W naszej pracy instruktorskiej dominowała zawsze chęć pomocy w prowadzeniu bibliotek wiejskich. Zauważyłam, że Jadzia lubiła rozmawiać z ludźmi, z bibliotekarzami, ale także z czytelnikami i innymi napotkanymi osobami. Charakteryzowała ją ciekawość ludzkich spraw, ale nie tyle dla samej ciekawości, ile dla ewentualnej możliwości pomocy choćby poprzez pogadanie z drugim człowiekiem, okazanie życzliwości, ale jak trzeba było to Jadzia potrafiła skutecznie poruszyć innych, zapukać gdzie trzeba, aby udzielić odpowiedniej pomocy. Iluż ludziom ona pomogła, to ona wiedziała najlepiej. Wiem, bo i ja kilka razy takiej pomocy doświadczyłam, i to w sytuacji, gdy myślałam, że już się nie da nic zrobić, a jednak. Ona zawsze znalazła czas, aby odwiedzić chorych w domu, czy w szpitalu (nawet poza Ostrołęką), przy okazji dowiedzieć się, czy nie trzeba w czymś pomóc. Nie zawsze i nie wszyscy o tej pomocy pamiętali lub chcieli pamiętać, ale jej to nie zrażało. Były i łzy, i gorzkie słowa, i wydawało się, że to już koniec, że ona już nikomu nie pomoże. Szybko zapominała i dalej pomagała. Taka była. Lubiła ludzi, uwielbiała rozmawiać z ludźmi. Znała bardzo dużo ludzi, miała doskonałą pamięć. Niejednokrotnie do niej udawałam się o pomoc, gdy zapomniałam jakiegoś nazwiska, adresu, czy innych faktów dotyczących pracowników, współpracowników, znajomych.

Nie było dla niej spraw nie do załatwienia, czy do wykonania. Angażowała się w prace społeczne w organizacjach bibliotekarskich, Stowarzyszeniu Bibliotekarzy Polskich i Związku Zawodowym Pracowników Bibliotek Publicznych. Od około 20 lat (również na emeryturze) szefowała Pracowniczej Kasie Pożyczkowej. Była też przez kilka kadencji ławnikiem przy Sądzie Rejonowym w Ostrołęce. Wszędzie starała się tak działać, by pomóc innym. W latach 1976 - 1980 Jadzia studiowała zaocznie na Uniwersytecie Warszawskim. To był ciężki czas, ale świetnie łączyła pracę zawodową, życie towarzyskie i studia. W czasie sesji egzaminacyjnej przychodziłyśmy do niej z Jasią i przepytywałyśmy przed egzaminem. Była wykuta "na blachę".

W 1978 r. Jadzia dostała pierwsze własne mieszkanie. Była to kawalerka w wieżowcu w samym centrum miasta. Wszystkim było blisko i po drodze. To był dom otwarty, gościnny. Ile tam się przewinęło ludzi, iluż ja poznałam. Rozmowy przy herbacie, często do późnych godzin o wszystkim: o książkach, o filmach, o ludziach, relacje z wydarzeń dnia. Były i rozmowy zahaczające o politykę. To u Jadzi w kawalerce odbywały się nasze tajne spotkania w 1980 r., na których przygotowywaliśmy spotkanie pracowników z dyrekcją Biblioteki i Wydziału Kultury, organizowaliśmy bibliotekarską "Solidarność", przygotowywaliśmy postulaty do rozmów z władzami, to tu przed akcjami protestacyjnymi ustalaliśmy szczegóły naszego udziału np. w strajkach. Tu spotykaliśmy się też w stanie wojennym. To była nasza mała konspiracja, w której uczestniczyła niemal cała załoga WBP.

Jej wielką pasją były podróże. Uczestniczyła niemal we wszystkich wycieczkach, organizowanych przez Bibliotekę, organizacje społeczne, w tym i w tych, które ja organizuję. Wspólnie z mężem przemierzali samochodem Polskę wzdłuż i wszerz. Jadzia była najstarsza spośród sześciorga rodzeństwa. Wychowała się w skromnych warunkach w niewielkiej wiosce, do której trzeba było dojść kilka kilometrów przez las z przystanku w Pasiekach. Wiele mi opowiadała o swoim trudnym dzieciństwie i latach młodości. Zaprosiła mnie kiedyś w niedzielę do swego domu rodzinnego. Było skromnie, ale jakże serdecznie i ciepło. To była piękna rodzina i wspaniali rodzice. Do pracy w Bibliotece Jadzia przyszła bezpośrednio po Studium Bibliotekarskim w Łodzi. Wcześniej ukończyła LO w Ostrołęce. Do wszystkiego, co zdobyła, co posiadała doszła sama swoją pracą, upartością, wręcz zaciętością, bo niestraszne jej były żadne przeszkody. Niejednokrotnie z wielką determinacją walczyła o realizacje swoich celów. Zdobyła bardzo dużo, miała ogromną rzeszę znajomych, w tym ludzi bardzo jej życzliwych, przyjaznych, chętnych do pomocy. A to jest w życiu ważniejsze niż różne dobra materialne.

Dodam, że Jadzia nie oczekiwała pomocy ze względu na swoją niepełnosprawność. Ona była bardziej sprawna niż inni bardziej sprawni. Nie lubiła o tym rozmawiać, nie znosiła, gdy ktoś próbował jej pomóc w związku z tą niesprawnością. O tym rozmawiała tylko z nielicznymi osobami, którym ufała, tylko nielicznych dopuszczała do pomocy w tej kwestii.

Jadziu tyle miałaś planów: wycieczki, działka... No, cóż powiedzieć...

Jadziu, pozdrów od nas, naszą brać bibliotekarską w niebiańskiej bibliotece.

Zobacz zdjęcia:
Ostatnia droga śp. Jadwigi Orłowskiej

Więcej zdjęć: Ostatnia droga śp. Jadwigi Orłowskiej

Autorką wspomnienia o śp. Jadwidze Orłowskiej jest Sabina Malinowska

Wyświetleń: 12980 komentarze: -
12:24, 20.04.2024r. Drukuj