poniedziałek, 20 maja 2024 r., imieniny Bazylego, Bernardyna, Bronimira

Reklama   |   Kontakt

Aktualności

Jechał pijany z dzieckiem na kolanach. Miłoszek zginął na miejscu. Jest wyrok w sprawie makabrycznego wypadku w Gucinie (zdjęcia)

Sąd Rejonowy w Ostrołęce skazał dziś Andrzeja P. na 10 lat więzienia. To on w czerwcu ubiegłego roku roztrzaskał na drzewie swoje audi wchodząc w zakręt z prędkością około 140 km/h. Był pijany i wiózł na kolanach swojego 4-letniego synka. Dziecko zginęło. Być może ratując życie ojcu...

- Mamy 2022 rok, Niemcy, prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środków odurzających. Początek 2023 roku, sprawa w Sądzie Rejonowym w Ostrołęce, artykuł 178 a kodeksu karnego, czyli prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. Potem znowu Niemcy - prowadzenie pojazdu bez prawa jazdy lub w okresie pozbawienia uprawnień - oskarżyciel posiłkowy wymieniał katalog przestępstw jakie miał na koncie Andrzej P. na ostatniej rozprawie przed ogłoszeniem wyroku. - Wysoki sądzie, stosunek oskarżonego do przepisów jest tak lekceważący, że tylko tak surowa kara jest w stanie powstrzymać oskarżonego od prowadzenia pojazdu. Żadne zakazy, żadne grzywny, nic nie było oskarżonego w stanie powstrzymać przed wsiadaniem do samochodu. Gdyby oskarżony stosował się do tych zakazów w ogóle tej sytuacji by nie było...

Reklama

Ta sytuacja jednak się wydarzyła. 8 czerwca 2023 roku w Gucinie w gminie Czerwin. W pobliskim Brzeźnie z 4-letnim Miłoszem i młodszą córką mieszkała ich matka. Ojciec Miłosza pracował w Niemczech. Właśnie przyjechał do Polski, do dzieci i partnerki...

Jak ustalił potem sąd, Andrzej P. tego dnia pił alkohol.

- Sąd ustalił, że 8 czerwca około godz. 15.00 Andrzej P. z partnerką i synem Miłoszem był w sklepie, gdzie kupił między innymi piwo. Około godz. 19.00 ponownie przyszedł do sklepu, już tylko z synem, gdzie kupił dwa piwa - przypomniał sędzia, podając po ogłoszeniu wyroku jego motywy.

Sklep ten jest niedaleko domu Andrzeja P. Z zeznań jego stryja złożonych w śledztwie wynika, że widział się on z Andrzejem P. około godz. 19.00 i wyczuł alkohol. Wszyscy widzieli, że był pod wpływem alkoholu. Nikt jednak nie widział jak wsiadał do auta ani jak jechał przez Gucin w kierunku miejscowości Dzwonek.

Brak świadków będzie chciał potem - podczas procesu - wykorzystać do forsowania obranej linii obrony mecenas Andrzeja P. Ale to potem, podczas procesu.

Usłyszała huk, zobaczyła rozbite auto

Tymczasem jest 8 czerwca; wieczór, dochodzi 20.00. Małgorzata D. wieczorem była w domu.

- W pewnym momencie usłyszała huk i wybiegła sprawdzić, co się stało. Zobaczyła rozbity na drzewie samochód. Powiadomiła męża, który pobiegł do pojazdu. Artur D. zobaczył mężczyznę w samochodzie marki Audi. Próbował mu pomóc, ale drzwi były zablokowane. Powiadomili służby ratunkowe. Przybyli na miejsce wypadku strażacy wydostali z samochodu mężczyznę oraz dziecko. Chłopiec znajdował się między nogami kierującego ojca. Nie dawał oznak życia. Andrzej P. został zabrany do szpitala - tak informowała zaraz po wypadku Edyta Łukasiewicz - rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce.

Miłosz zginął na miejscu. Jak opisał potem biegły, doznał "wielokrotnych złamań kości, pokrywy i podstawy czaszki, złamania kości szczękowej, rozerwania opon mózgowych i rozerwania mózgu".

Jego ojciec przez kilka tygodni po wypadku walczył o życie, początkowo w stanie śpiączki, doszedł jednak do siebie. Już w lipcu był w na tyle dobrym stanie, że prokuratura mogła przedstawić mu zarzuty. Dziś lekarze nie widzą przeciwwskazań, żeby przebywał w areszcie, choć widać po nim cały czas ślady wypadku. Ma wyraźny niedowład jednej ręki, kuleje, na głowie widać blizny. Tak wyglądał w sądzie. W swoim ostatnim słowie przed ogłoszeniem wyroku niewiele miał do powiedzenia.

- Do pierwszego czynu nie przyznaję się. Do drugiego też się nie przyznaję... - tu kilka sekund pauzy. - Gdyż niczego nie pamiętam - mówił w sądzie Andrzej P.

- To wszystko? - dopytywał jeszcze sędzia.

- Tak, wszystko - Andrzej P. sprawiał wrażenie nieobecnego.

Nie pamiętać oczywiście miał prawo. W wypadku doznał bardzo poważnych obrażeń, a kiedy wjeżdżał w drzewo był pijany. I to mocno. W badaniach laboratoryjnych po wypadku w jego krwi stwierdzono zawartość alkoholu w ilości 2,13 promila w pierwszym badaniu i 1,94 w drugim.

Prokurator chce najwyższego wymiaru kary

Do tego obowiązywał go zakaz prowadzenia pojazdów. Biorąc te okoliczności pod uwagę prokurator zażądał dla Andrzeja P. kary łącznej w wysokości 15 lat pozbawienia wolności. Łącznej, bo tata Miłosza był oskarżony o dwa czyny - spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem alkoholu (za to prokurator zażądał kary 12 lat więzienia) oraz jazdę pod wpływem alkoholu przy obowiązującym zakazie prowadzenia pojazdów (za to zażądał 4 lat więzienia).

12 lat za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym to maksymalna kara przewidziana w kodeksie. Prokurator nie wahał się jej jednak żądać.

Okoliczności wypadku bulwersują. Z opinii biegłego z zakresu ruchu drogowego przygotowanej w śledztwie wynika, że Andrzej P. prowadził pojazd z prędkością w przedziale między 136 km/h a 146 km/h, przy ograniczeniu do 90 km/h. Bezpieczna prędkość z jaką kierowca mógł pokonać zakręt wynosiła 92 km/h. Biegły obliczył, że po tym jak zaczął hamować już tracąc panowanie nad pojazdem, w drzewo uderzył przy prędkości około 85 km/h.

Biorąc to pod uwagę, a nawet tylko widząc wrak jego audi, można uznać, że to cud, że Andrzej P. w ogóle przeżył.

Choć może nie cud...

- Tymczasem można powiedzieć, że Miłosz uratował życie swojemu ojcu - mówił prokurator w swojej ostatniej mowie.

Podkreślając, że Andrzej P. przez cały proces nie wykazywał skruchy, ani żalu. Mocno zaprotestował przeciwko temu obrońca Andrzeja P., który przywołał, że jeszcze w śledztwie oskarżony mówił, że "syn śni mi się co noc, wiem, że nie żyje przez moją głupotę".

Niby skrucha, ale jednak nie skrucha

Jednak nawet sąd nie uznał tego wyznania za pełną skruchę.

- W ocenie sądu, przez pryzmat ostatecznego nieprzyznania się do zarzucanego czynu nie można tego uznać za pełną skruchę - uzasadniał sędzia Łukasz Kaczmarzewski, który orzekał w tej sprawie.

Wyrok został ogłoszony 10 maja. Przywoływane wyżej ostatnie posiedzenie odbyło się pod koniec kwietnia. Obrońca Andrzeja P. wnosił wówczas o uniewinnienie swojego klienta.

W tej bulwersującej sprawie trudno było sobie taki wyrok wyobrazić, ale oczywiście proces karny ma swoje prawa. Obrońca chciał przekonać sąd, że to proces poszlakowy, a biegły z zakresu ruchu drogowego popełnił przy sporządzaniu swoich opinii szereg błędów. Obrona chciała wykazać, że cała tragedia była nieszczęśliwym wypadkiem. Że 4-letni Miłosz wypiął się z fotelika i próbował przejść na przednie siedzenie, w momencie, kiedy ojciec wchodził w zakręt. Taką linię obrony sąd w całości odrzucił uznając, że wprawdzie nie można było jednoznacznie ustalić, czy od początku jazdy Miłosz siedział na kolanach ojca, ale nie ulega żadnej wątpliwości, że tam znalazł się w chwili wypadku. Sam fotelik choć znajdował się w samochodzie i tak nie był przypięty pasami. Nawet jeśli by założyć, że był używany, to niewłaściwie...

Ostatecznie sąd skazał Andrzeja P. za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym i pod wpływem alkoholu na 9 lat więzienia, a za jazdę pod wpływem alkoholu przy obowiązującym zakazie prowadzenia pojazdów na 2 lata i 6 miesięcy. Karę łączną sąd ustalił na 10 lat pozbawienia wolności. Do tego orzekł wobec Andrzej P. dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów, nakazał mu także zapłacić 30 000 zadośćuczynienia matce Miłosza, oraz 20 000 zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Reklama

Będzie z tym żył do końca swoich dni

- Sąd ma świadomość, że największą karą dla oskarżonego będzie świadomość do końca życia, że jego syn zginął tylko i wyłącznie z jego winy. I ta kara, w odróżnieniu od tej formalnej, nigdy nie zostanie zatarta - skonkludował sędzia ustne motywy wyroku.

Wyroku nieprawomocnego.

Prokurator nie chciał od razu po sprawie deklarować czy oskarżyciel będzie apelował. Na ogłoszeniu wyroku nie było wprawdzie obrońcy, ale biorąc pod uwagę, że chciał uniewinnienia zapewne złoży apelację. Należy się zatem spodziewać, że sprawa będzie miała ciąg dalszy - w kolejnej instancji, czyli przed Sądem Okręgowym w Ostrołęce.

Zobacz zdjęcia:
Tragiczny wypadek w Gucinie

Więcej zdjęć: Tragiczny wypadek w Gucinie

Piotr Ossowski

Wyświetleń: 15094 komentarze: -
14:54, 10.05.2024r. Drukuj