« Powrót do serwisu Moja Ostrołęka

Niedziela, 19 maja 2024 r., imieniny Iwa, Piotra, Celestyna

Moja Ostrołęka

Archiwum artykułów

Jaipur, słonie i list do ukochanej. Pierwsze dni Sebastiana i Łukasza w Indiach (60 nowych zdjęć i wideo)

Po jednodniowej przerwie, wracamy do relacji Łukasza i Sebastiana z wyprawy do Indii.
Po nocy spędzonej w Delhi, wyruszyliśmy w podróż do Jaipru - stalicy Rajasthanu. Początkowo w informacji turystycznej proponowano nam podróż pociągiem, ale szczęśliwym trafem spotkaliśmy Japończyka, który jechał w tym samym kierunku wynajętą taksówką, więc zabraliśmy się z nim. Okazało się, że nasz współtowarzysz jest z Tokio, a do Indii przyjechał na wakacje. Niedawno rzucił pracę w IBM i postanowił otworzyć własną firmę.
Szacowaliśmy, że przejechanie około 280 km zajmie nam nieco ponad 6 godzin. Na miejscu byliśmy jednak dopiero po 10 godz., gdyż po drodze dwukrotnie załapaliśmy gumę, a już w samym Jaipurze kierowca niejako na siłę zabrał nas do sklepu z tekstyliami, gdzie przywitano nas tradycyjnym "my friend".
Zakwaterowaliśmy się w hotelu, gdzie poznaliśmy kolejnych Japończyków, tym razem z Kioto. Dwie dziewczyny i jeden chłopak przyjechali tu tylko na kilka dni. Zebraliśmy więc 6-osobową ekipę i zorganizowaliśmy w naszym pokoju mini wieczorek zapoznawczy. Wkrótce dołączyli do nas jeszcze Niemka i Kirgiz, co poskutkowało bardzo miłym międzynarodowym towarzystwem.
Niektórzy z nich będą w tym samym czasie, co my, w Goa, więc liczymy na kolejne spotkanie.

Po śniadaniu wyruszyliśmy do miasta. Wjazd do Pink City można obejrzeć na załączonym filmie, który nakręciliśmy.
Jazda po indyjskich drogach, to naprawdę nie lada wyzwanie, a najważniejszą częścią samochodu jest klakson. W Pink City znaleźliśmy kierowcę, który zabrał nas tuptukiem (miejscowi twierdzą, że to tutejszy "helikopter") do Ambert Fort.

Fantastyczne, niezwykłe miejsce. Przeogromny fort obronny z wielką ilością zakamarków, pomieszczeń oraz małych i dużych korytarzy. Aby zwiedzić cały obiekt potrzebowaliśmy dużo czasu.
Warto zaznaczyć, że nawet w tym miejscu, oddalonym o kilka kilometrów od Jaipuru, wciąż nozdrza drażni intensywny odór moczu.
Hindusi prawdopodobnie nie znają takich pojęć jak wysypisko śmieci, szalet miejski czy środki czystości. Brud jest wszechobecny. Z tego powodu unikamy jedzenia niepewnych miejsc, takich jak ulica.

Po powrocie z Amber Fort, znów wylądowaliśmy w Pink City - starej dzielnicy Jaipuru. Tu przydarzyła nam się kolejna ciekawa przygoda. Pewien Hindus zaczepił nas mówiąc, że z chęcią pokaże nam pobliską świątynię. Wiedzieliśmy, że musi być w tym jakiś haczyk, bo nikt bezinteresownie nie proponuje oprowadzania po zabytkach.
Świątynia jednak była, krótko mówiąc, kiepska. O kilka ścian pomalowanych w specyficzny sposób. Po pokazaniu nam tego miejsca, Hindus poprosił nas o napisanie listu po angielsku do swojej lubej mieszkającej w Londynie.
Całej treści ujawnić nie możemy, jednak zdradzimy, że była ona banalna, a my pisząc to, co dyktował nam łamanym angielskim wspomniany Hindus, o mało nie nie śmialiśmy się w głos. Być może jednak takich słów oczekują właśnie tutejsze kobiety.

Kolejnym punktem był spacer po Pink City, gdzie uderzył nas ogromny kontrast. Żebracy powykrzywiani przez różnorakie choroby proszą o pieniądze każdego przechodnia. Gdzie indziej można było zobaczyć gromadkę dzieci stojących przed punktem ksero i proszących o datek.

Plan na czwartek? Mamy zamiar zwiedzić kilka miejsc w Jaipurze, a później udajemy się do Agry, by zobaczyć Tadź Mahal.


Wyprawę współfinansuje producent parówek tęczowych, firma JBB z Łysych.

Zobacz zdjęcia:
Dwóch studentów zwiedza Indie

Wjazd do Pink City


Czytaj także:
- Dzień 5
- Dzień 4
- Dzień 3
- Dzień 2
- Dzień 1
- Zapowiedź wyprawy

Wyświetleń: 1505
 
15:19, 17.02.2011 r.

« Powrót do archiwum

Szukaj w archiwum

Reklama





Najbardziej poczytne