Codzienna relacja z wyprawy Łukasza i Sebastiana do Indii. 34 godziny w pociągu, jedna godzina w zatłoczonym lokalnym autobusie i jesteśmy na jednej z najbardziej popularnych plaż w Goa - Calangute. Wreszcie możemy chwilę odsapnąć, wykąpać się w morzu, napić się mleka kokosowego, pograć w piłkę z miejscowymi, a nawet spróbować gry w krykieta. Warta uwagi jest tutejsza kuchnia. Smakujemy przepysznych i świeżych owoców morza podawanych np. w mleku kokosowym. Miłym zaskoczeniem są też tutejsi mieszkańcy, zupełnie inni, niż natarczywi sprzedawcy w Delhi, bardziej serdeczni, pomocni i otwarci.
W Calangute zostajemy na jeden dzień, a później ruszamy dalej. Kolejnym celem jest stare Goa, uznane przez UNESCO za zabytek klasy zerowej. Dawniej było to prężnie rozwijające się miasteczko, które teraz, trochę jakby stanęło w miejscu.
W następnej relacji dodamy zdjęcia z tego urokliwego miejsca z pięknymi kościołami, przykładami architektury jezuickiej i stylu portugalskiego.
Dalej wybieramy się na południe do Paloem, niespełna 50 km od Starego Goa. Zostaniemy tam dwa dni i ruszymy w kolejną nocną podróż pociągiem do stanu Kerala. Planowa podróż ma trwać 12 godzin.
Wyprawę współfinansuje producent parówek tęczowych, firma JBB z Łysych.