Fotografka, pedagog, dziennikarka, członkini Ostrołęckiego Towarzystwa Fotograficznego. Mówi, że im więcej uczy się o fotografii, tym bardziej zanurza się w bezmiarze niewiedzy. Dodaje też, że dobre zdjęcie wyraża więcej, niż tysiące słów. O chwytaniu chwili i tworzeniu unikatowych fotografii rozmawiam z Anną Suchcicką.
Anna Suchcicka: W Ostrołęce skończyłam Szkołę Podstawową nr 1 oraz I Liceum Ogólnokształcące im gen. Józefa Bema. Potem było Studium Kulturalno-Oświatowe i Bibliotekarskie w Ciechanowie, na specjalizacji: teatr. Tytuł magistra uzyskałam kończąc pedagogikę na Uniwersytecie Warszawskim. Nie zakończyło to mojej edukacji, bo cały czas się uczę, nawet teraz jestem na finale studiowania podyplomowego na dwóch uczelniach. Cały czas też zdobywam wiedzę z zakresu fotografii, i im więcej o niej wiem, tym bardziej widzę, jakie mam bezmiary niewiedzy. Tak więc sama uczę się i uczę innych, od dwóch lat jestem nauczycielem przedmiotów zawodowych z zakresu fotografii w ZSZ nr 3 w Ostrołęce. Ale zanim dotarłam do tego punktu robiłam różne inne rzeczy, nawet przez jakiś czas zajmowałam się renowacją starych mebli. Najdłużej jednak, bo blisko 20 lat, pracowałam jako dziennikarz - przeszłam ścieżkę od korespondenta do redaktora naczelnego. Po rozstaniu się z dziennikarstwem zaczęłam się zastanawiać, co dalej, i tak wróciłam do pasji z młodych lat, czyli właśnie fotografowania. Zostałam członkiem Ostrołęckiego Towarzystwa Fotograficznego, a od niedawna posiadam dyplom artysty-fotografika jako członek Stowarzyszenia Twórców Fotoklub Rzeczpospolitej Polskiej.
Reklama
A.S. Pierwsze aparaty były analogowe, druh i zenit, a był to czas mojej szkoły średniej. Czas, gdy do rejestrowania rzeczywistości miało się filmy o 24 czy 36 klatkach, a za ciemnię robiła łazienka. Nigdy jednak tej swojej pasji nie traktowałam poważnie, nawet gdy jako dziennikarz pisałam teksty i robiłam zdjęcia, to zdjęcia zawsze traktowałam po macoszemu, jako ilustrację do swoich tekstów. Słowa były zawsze ważniejsze. Ale te czasy już minęły, teraz mamy społeczeństwo obrazkowe i to obrazek ma decydującą moc. Ktoś powiedział, że jedno dobre zdjęcie wyraża więcej, niż tysiące słów, i tak jest faktycznie.
A.S. Wystaw indywidualnych nie mam zbyt wiele, ale biorąc pod uwagę, że na poważnie zajmuję się fotografią od pięciu lat, to jest ich sporo. Pierwsza wystawa to był rok 2019 w Galerii Ostrołęka pt. "Between light and darkness", w 2020 roku wystawiałam prace w Galerii Studio w Ciechanowie i w Multimedialnym Centrum Natura w Ostrołęce, w 2022 roku w Kawiarni W18 w Ciechanowie i w Centrum Dialogu Kulturowego "Dom Wesołka" w Makowie Mazowieckim, a ostatnio w OCK w Ostrołęce. Czyli, jeśli o niczym nie zapomniałam, miałam sześć wystaw indywidualnych, był to akt, portret i - ostatnio przyroda. Wystaw zbiorowych uzbierało się już z kilkadziesiąt. Mam kilka nagród, ale nie gonię za nimi. Był taki etap w moim życiu, że chciałam się sprawdzić na szerszym forum i słałam zdjęcia na konkursy. Udało mi się wywalczyć kilka nagród, ale już wiem, że nie dla nagród robię zdjęcia. Zdjęcia to dla mnie forma dzielenia się moimi emocjami i moim światem, ale także forma uszczęśliwiania ludzi. A wernisaże zawsze są ogromnym przeżyciem. Już sam fakt oglądania swoich zdjęć w formie drukowanej niesie mocne emocje i zawsze jestem bardzo ciekawa tych pierwszych wrażeń wernisażowych gości.
A.S. Jeśli chodzi o portret zwykle pracuję z osobami, które stają po raz pierwszy przed obiektywem. To trudni modele, nieprzewidywalni nawet sami dla siebie. Sesje trwają długo, bo najpierw trzeba takiego modela zmęczyć tak, by wszystkie pozy wyszły mu z głowy. Model zmęczony zaczyna być naturalny i zdjęcia zaczynają wychodzić. Lubie zdjęcia reportażowe, bo dużo się dzieje i czasem trzeba mocno myśleć, by być we właściwym miejscu o właściwej porze, z przygotowanym aparatem do strzału. Przyroda z kolei bywa wyczerpująca fizycznie, trzeba np. wstać przed świtem, bywa, że się zmarznie, zmoknie lub spędzi kilka godzin w niewygodnej pozycji. Najtrudniejsze, a zarazem najbardziej wdzięczne do fotografowania są dzieci i zwierzęta. Tu nic nie poczaruję, zwykle mam chwilę i muszę ją dobrze wykorzystać.
A. S. Fotografowie przyrody dzielą się na takich, którzy spędzają wiele godzin w czatowni i na chodzików. Ja należę do tej drugiej grupy. Mam w okolicy Ostrołęki kilka miejsc, które systematycznie odwiedzam. Wiem co tam, kiedy i gdzie kwietnie, wiem o jakiej porze i jakie ptaki będą miały przeloty, wiem kto tam mieszka na stałe. Potrzebna więc jest chociaż szczątkowa przyrodnicza wiedza, w miarę sprawny pojazd, odzież termoaktywna i maskująca na każdą porę roku. Przyda się jakieś tele. W moim przypadku na spacery fonograficzne zabieram obiektyw o ogniskowej 150-600 podpięty do niepełnej klatki, co daje mi ekwiwalent ogniskowej razy 1,5. Ale mam też w torbie obiektywy szerokokątne i do zbliżeń. Planowanie wyprawy zaczynam od sprawdzenia pogody, ale różnie z tym bywa. Kiedyś wyjechałam z Ostrołęki w ulewnym deszczu, 15 kilometrów dalej deszcz się skończył i dane mi było obejrzeć najpiękniejszy wschód słońca. Czyli - wybieramy lokalizację, sprawdzamy pogodę i pakujemy się dzień wcześniej. Wszystko po to, by na miejscu być przed wschodem, wtedy, gdy wstaje jutrzenka.
A.S. Najlepsze zdjęcie to takie, którego jeszcze nie zrobiłam. Tak się mówi i jest coś w tym. Bo ze zdjęciami, które robiłam rok czy dwa, już przestaję się identyfikować. Nawet gdy mi się nadal podobają, już nie czuję tam siebie.
A.S. Fotografowanie w grupie traktuję bardziej jako spotkanie towarzyskie, a nie fotograficzne. Oczywiście jeżdżę na kilkudniowe plenery fotograficzne i bywam na spacerach fotograficznych grupowych, bo to zawsze znakomita sposobność do poznania nowych ludzi, wymiany doświadczeń i spojrzenia na otaczającą rzeczywistość innymi oczami. Ale tylko samotne wyprawy pozwalają mi wejść na 100 procent w fotografowanie, zapominając o codzienności, głodzie, chłodzie czy upływie czasu. A niezwykłe rzeczy przydarzają się cały czas, każdy wschód słońca jest niezwykły. Niebezpieczne? To już kwestia odbioru. Dla jednego będzie to spotkanie z wilkiem a dla innego samo pójście do lasu o trzeciej nad ranem. Ja zawsze najbardziej boję się zdziczałych psów i awarii samochodu w jakimś bezludnym miejscu.
Anna Suchcicka. Autor zdjęcia: Sylwia Ciszewska
A.S. Portretowanie innych osób to także portretowanie siebie. Często pracuję z osobami, których nie znam. Zawsze mam plan na sesję, ale zwykle ulega on różnym modyfikacjom, kluczowa jest rozmowa z modelem, i to - jak wiele on chce pokazać siebie. Liczy się także stan ducha - mój i modela oraz to, czy coś między nami zaiskrzy.
A.S. Pytać, słuchać, zmęczyć i do niczego nie zmuszać. Bywa, że pracuję z profesjonalnymi modelami i wówczas bezstresowo mogę realizować swoje wizje. Gdy pracuję z osobami, które nie mają z modelingiem nic wspólnego, poprzedzam sesję rozmową. Osoba portretowana mówi mi o swoich oczekiwaniach, ja coś proponuję i w ten sposób często spotykamy się gdzieś w połowie drogi. Ale nie ukrywam, najbardziej lubię mieć wolną rękę. Zaufanie jednak buduje się etapami. Są osoby, które do mnie wracają. I widzę, jak pięknie zaczynają istnieć przed obiektywem.
A.S. Ja wolę zdjęcia charakterystyczne, a nie piękne. Wolę też pracować z modelami o nietypowej urodzie lub nadgryzionych zębem czasu. Każda zmarszczka czy blizna to mapa naszego życia i naszych przeżyć. W urodzie nie popartej osobowością, nie będzie drugiego dna, czegoś, co nas zatrzyma, wywoła emocje i przemyślenia. A kompleksy często bywają zupełnie nieuzasadnione. Ktoś na przykład nie uśmiecha się, bo uważa, że ma krzywe zęby. Ale gdy już się uśmiechnie okazuje się, że cały promienieje i nikt nie zwraca uwagi na niedoskonałości uzębienia. To właśnie te niedoskonałości nas określają. I tak, każdy może mieć zdjęcie, na którym siebie pokocha.
A.S. Tytuł wystawy nawiązuje do "Mojej piosenki" Cypriana Kamila Norwida, gdzie padają określenia bez-myślenie, bez-tęsknota, bez-światłocień w kontekście odbioru rzeczy prostych, zwykłych, codziennych zdjęcia zebrane pod szyldem "Bez światło-cienia" nie mają zmuszać do refleksji czy głębszych przemyśleń. A wręcz przeciwnie. Mają zatrzymać oko i duszę w bez-tęsknocie i bez- myśleniu. Tak też powstawały te zdjęcia. Nie ma tu koncepcji, kombinowania, zamysłów artystycznych, jest tylko zapis spotkań z przyrodą. Tytuł wystawy nawiązuje do utworu Cypriana Kamila Norwida jeszcze w jeden sposób, górnolotnie mówiąc patriotyczny. Wszystkie zdjęcia powstały w najbliższej okolicy Ostrołęki, nie ma tam kadrów z egzotycznych wycieczek, ale to, co mamy tuż przed sobą, wystarczy tylko zatrzymać się i spojrzeć.
Najnowsza wystawa prac Anny Suchcickiej dostępna jest w holu Ostrołęckiego Centrum Kultury. Zajrzyj koniecznie, wystawa będzie czynna do 31 sierpnia br.
Jeśli szukasz kontaktu z fotografką, zapraszamy na jej media społecznościowe - Anna Suchcicka oraz Smile Anna Suchcicka.
Zdjęcie główne Anna Suchcicka. Autor zdjęcia: Michał Pieńdak
Zobacz zdjęcia:
Zdjęcia autorstwa Anny Suchcickiej
Więcej zdjęć: Zdjęcia autorstwa Anny Suchcickiej
Wyświetleń: 4547 | komentarze: - | 12:19, 28.07.2023r. |