Zapraszamy na drugą część wywiadu z panią Czesławą Kaczyńską. W tym odcinku rozmawiamy o tym, czy Sylwester i Nowy Rok były ważne na Kurpiach. Czy obchodzono je w szczególny sposób?
W pierwszym odcinku z panią Czesławą rozmawiałam o zwyczajach bożonarodzeniowych. Twórczyni ludowa opowiedziała, jak kiedyś wyglądały święta na Kurpiach. W drugim odcinku skupiłyśmy się na tym, co w sylwestra i w nowym roku. Zapraszam do wysłuchania obu części wywiadu.
Reklama
Zapytałam panią Czesię, czy sylwestra obchodzono na Kurpiach w szczególny sposób?
- To był ważny dzień, bo to jednak coś się kończy, coś się zaczyna. Żegnano stary rok, trzeba było powitać nowy. I w tamtych czasach było to tak, że rodzice dorośli urządzali sobie sylwester, zbierali się tam kilku sąsiadów i zapraszali się nieraz i pół wsi, a młodzi robili zawsze zabawę na tego sylwestra. Przebierali się, robili stary rok - takiego dziadka z brodą i potem go wyganiali i wchodził nowy rok na tej zabawie oczywiście. To były troszeczkę inne te zabawy jak dzisiaj - mówi pani Czesia.
Nowy Rok miał także swoje zwyczaje. Na Kurpiach ważną rolę odgrywało pieczywo obrzędowe.
- Na Kurpiach pieczono pieczywo obrzędowe, tak zwane byśki i nowelatka. Byśki to były wszystkie zwierzątka takie, jakie żyły na Kurpiach. To były krówki, koniki, jelonki, kotki, pieski i tak dalej. Nowelatko to taki pastuszek, wszystko opowiadała legenda. On pasł gęsi w puszczy i zabłądził. Spotkali go jacyś źli ludzie. Skrępowali go sznurami, on został w lesie na noc, a te gąski obsiadły mu nogi dookoła wokół niego i grzały go swoimi piórkami, bo musieli przenocować w tym lesie. I rano, kiedy już się rozwidniło uwolnił się z tego wszystkiego i wrócił do domu by opowiedzieć, jak to było. Nie umiał pisać, nie umiał czytać, nie umiał zapisać tego, więc opowiedział, a mama jego piekła chleb i było ciasto, więc on wziął i ulepił tę figurkę, bo mówił, jak te gąski całą noc go grzały. Więc od tej pory robimy takie nowe latko. Te nowelatko miało jeszcze inne znaczenie, bo kiedy nie było na Kurpiach kalendarzy, to liczono miesiące na tych właśnie gąskach. Jak się skończył miesiąc, trzeba było dzióbek złamać w gąsce i wiadomo, że już styczeń przeszedł i tak do końca roku. Byśki, te nowelatka stały przez cały rok w najważniejszym miejscu na Kurpiach, czyli w Świętym Kącie. Święty Kąt to jest takie miejsce w najważniejszym miejscu w domu. Stawiamy stół, stawiamy tam figurkę Matki Boskiej, świece i właśnie stawiamy te nowelatka i te byśki. Tak było w każdym domu - opowiada twórczyni ludowa.
Reklama
Na święto Trzech Króli wypiekano fafernuchy. Dla osób z innych regionów to dziwne i nieznane słowo. Jednak każdy, kto ich spróbuje, chce przepis.
- Fafernuchy dziś nazywamy to ciasteczka kurpiowskie. Przecież rodziców naszych nie stać było, żeby nam kupować słodycze, ale to właśnie one były zawsze pieczone na Trzech Króli. Potrzebujemy takich składników: marchewka, mąka, miód, troszeczkę pieprzu, troszeczkę soli, proszek do pieczenia i śmietana w razie potrzeby, żeby gęstość była odpowiednia. Formujemy to i pieczemy - informuje twórczyni.
- Kiedyś dorośli ludzie chodzili w każdą niedzielę na sumę, a dzieci chodziły na ranną mszę. Był taki zwyczaj w Kadzidle, że dziewczęta młode brały się pod ręce i spacerowały w jedną, w drugą stronę przez główną ulicę. A chłopcy stali z boku i patrzyli na nie, a później znaczyli sobie dziewczyny kredą. Więc chłopcy mieli tę kredę i która dziewczyna się któremu podobała, to podbiegł do niej i na plecach jej zrobił krzyż. Nieraz jeden, nieraz więcej, ale było też złośliwe zaznaczanie. Które dziewczęta były mniej lubiane lub ktoś miał do jakiejś żal. To zaznaczano ją taką masą podobną do plasteliny, my to nazywaliśmy rublijka. Jak ktoś przejechał dziewczynie po plecach, to palto było już nie do noszenia - wspomina pani Czesia.
Wydarzenie, które budzi wiele wspomnień, to zapusty. Jak wyglądały na Kurpiach?
- Zapusty trwały od soboty do wtorku, do północy. Tak samo zbierali się, uzgadniali, pójdziemy tu czy tam, co kto mógł, kto przyniósł. I był taki zwyczaj, dzisiaj w tym karnawale pieczemy chrust, pączki, a kiedyś piekliśmy pempuchy. Była tak sobota zapustna, niedziela zapustna i zapustny poniedziałek, tak mawiano. Codziennie wieczorem wszyscy się zbierali się i spotykali - relacjonuje twórczyni ludowa.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.
Wyświetleń: 3080 | komentarze: - | 10:21, 30.12.2023r. |